Weekend.doc

(43 KB) Pobierz
Akademik

Weekend

Naprawdę uważam, że lata siedemdziesiąte wracają. Oczywiście nie w tej samej formie. Ale te spodnie, ta muzyka. No i to umiłowanie dla weekendów. Haruję cały tydzień w oczekiwaniu na sobotę. Dzisiaj to się nazywa "klabing". Termin dziennikarski - nie ma co polemizować w kwestii słuszności. Zjawisko, które jest faktem. Telefon zaś to fakt, który jest zjawiskiem. Po prostu kocham wstać w sobotnie popołudnie po piątkowej popijawie podsumowującej tydzień, przypalić fajnego papieroska, strzelić super-kawę i przerzucać kanały w oczekiwaniu na telefon. Zagryzam drożdżówkę, przysiadam nago na krawędzi wanny i patrzę jak wrzątek leniwie wypełnia akrylowy staw. Oglądam ramiona w poszukiwaniu wyimaginowanych pryszczy, gapię się w przebarwienia na skórze, albo do zerzygania bawię sutkiem. Znowu zapalam papierosa. Trwa to godzinami, ale właśnie w sobotę po południu mogę wszystko pierdolić z góry na dół. Dolce far niente... Zanurzam się na długie kilkadziesiąt minut w gorącej wodzie, z kawą, gazetą i paczką fajek. Zabawa z pianą, kilkunastominutowe mycie włosów, golenie w wodzie do ręcznego lusterka - niech mi ktoś powie, że nie ma to swojego uroku. Kompletnie rozleniwiony zasiadam w mokrym ręczniku na łóżku, włączam płytkę Gene Farrisa i pół godziny patrzę w sufit.


Z letargu wyrywa mnie dzwonek telefonu. Za trzy kwadranse wpadnie Marcin. To świetny kumpel, więc przyjmuję go kompletnie nago. Bawi mnie, kiedy szwendam się po mieszkaniu goły, kompletna nonszalancja w stosunku do gości, żeby nie powiedzieć arogancja. Nalewam do szklanek "kolki", Macio skręca jointa. Tak sobie gadamy o ciotach, a czas płynie niezauważalnie i nagle robi się dziesiąta. Wypadałoby się ubrać. Znowu telefon, jeden po drugim. Laski czekają w "Klubie Kulturalnym", bardzo na czasie. Ponieważ wieczorek wyjątkowo ciepły - oblekam się w coś czarnego i obcisłego i idziemy sobie spacerkiem do centrum. Czas nabiera innego wymiaru po solidnym skręcie. Rozkładam szeroko ramiona, czuję ciepły, nocny wiatr i mam ochotę na wielki letni seks. Marcin patrzy przed siebie pijanym wzrokiem.


Mam wrażenie, że wpływamy do lokalu, nie schodzimy po schodach. Laski machają z podestu. Wyglądają świetnie, usta w kolorze śliwy, cycki małe i twarde, szczupłe bioderka. Heterycy kutasami strącają drinki ze stolików. śmiejemy się troszeczkę, pada parę niewybrednych żartów, dziewczęta wymieniają długi i niesamowicie mokry pocałunek, kelnerka wyciera z podłogi gin z tonikiem i ślinę. Delikatnie odlatuję na moment. Tymczasem naprawdę wypada już odlecieć na densflor, tylko w innym miejscu. Trochę tutaj zbyt spokojnie. Jeszcze chwila i lądujemy w "Uwadze", huk/szum/błysk i jednostajny łomot. Klub wypełniony po brzegi. Wszyscy podskakujemy w spoconym tłumie, bas monotonnie burczy w żołądku, bit wymierza takt bicia serca, wrzaskliwy wokal drażni bębenki. Ktoś podaje mi szklankę z jakimś słonawym drinem. Pomalutku zaczynam przeglądać na oczy. Jest zbyt gorąco, dziewczęta tańczą w samych stanikach. Na moją prośbę Magda odtańcowuje w kierunku zjawiska robiącego zamieszanie w bezpośrednim sąsiedztwie didżejki. Tracę kontrolę nad sytuacją, czuję na tyłku ręce Marcina, Anka całuje mnie mocno, rytm jest nieznośnie monotonny.


Świeże powietrze ma zbawienny wpływ na wypłukany umysł. Nowy facet do towarzystwa ma na imię Antek, cześć-cześć. Idziemy z Anką z tyłu. Piękne nogi. Parę zakrętów, schody, jesteśmy w "Strefie 22". Klimat jest bardzo "garage", towarzycho zbutwiałe na wskroś, narkotyki od a do z, dziewczęta w szpileczkach Gucci, chłopcy też cali we włoskich szmatkach. Staję w kolejce do kibelka razem z Antkiem, właściwie jest dobrze po drugiej w nocy i ledwo co widzę, soczewka z lewego oka wypadła przy barze w "Uwadze". Zamawiam gin dla siebie i dla niego, żeby nie miał czasu zastanowić się czy opłaca mu się być łatwiejszym. Podaję szklankę i uśmierzam nieznośną słodycz obcowania goryczką drina. Uśmiecha się bez pokazywania zębów. Jest nieco zbyt głośno na rozpoczęcie rozmowy. Przyciągam go do siebie za kark i proponuję wyjść na schody ostudzić członki. Spalamy po fajce, a ja mam chwilę na dokładne ocenienie walorów. Oczywiście rozmawiamy. Przecież nie zaciągnę faceta do łóżka bez otwarcia ust chociaż na moment. W każdym bądź razie - kwalifikuje się, nie powiem, wysoki, misiowaty, z fajnym brzuszkiem, solidne uda. Piękne niebieskie oczy, jakieś cztery milimetry na głowie - obleci.


Spadamy z powrotem na tancboden, leci "Sincere", serio hiciarski kawałek. Problem w tym, że jest już koło czwartej i jak nie zapodam kawy to zejdę w tym gorącu. Całuję dziewczyny i idziemy z Maciem zaczerpnąć świeżego luftu. Koło piątej leżymy przy espresso na wiklinowych wyprawkach w barze "No.9". Oglądam swoje pojszczane spodnie, a Marcin rozprostowywuje obrzyganą bluzę. Prawdopodobnie nie dotrę do domu na własnych nogach.


Wstaję w niedzielę po południu - mami woła mnie na obiad do siebie, ale chyba nie przyjadę, nie jestem w stanie. Co było w tym joincie? Mam taki zjazd... Mamo, wiem, że to tylko osiem przystanków, ale serio wolę być głodny i wolę leżeć na balkonie, a nie w ogrodzie, proszę. Na ławie znajduję kartkę od Marcinka. Spał u mnie, tyle, że wstał wcześnie i pojechał do domu. Zostawił mi kilka przemoczonych papierosów. Tylko prysznic mnie uratuje. Potem parzę kawkę, na pety nie jestem nawet w stanie patrzeć, ale i tak je suszę na kuchence. Kto wie? Tymczasem dzwoni telefon, ale zanim doszedłem, wyłączył się po trzech sygnałach. Pewnie dziewczyny mnie budzą. Staję przy aparacie i w oczekiwaniu na sygnał zapalam. Praktycznie zdążyłem zgasić papieroska, wrzucam płytkę, telefon znowu piszczy. Nie cierpię samotnych, długich, przepitych i przepalonych niedziel we własnym wymiętym towarzystwie i pościeli. Bycie singlem w niedzielne popołudnie to żaden cymes. Podnoszę słuchawkę - głuchy telefon. Pierdolę to, dajcie mi spokój cioty i inne tam. Czy nikt nie wpadł na to, żeby policzyć wszystkie głuche telefony w wykonaniu pedałów - te wybrane numery i te podniesione, milczące słuchawki. Nie rozumiem czy to jakiś strach? Przed czym - przed obcym głosem? Z nerwów, które są znakomitą wymówką, zapalam zawilgniętego peta. Ostatniego. Do humoru puszczam Todda Edwardsa. Nagła krew. Kładę się na chwilę i drzemię, w tle ściszony telewizor.

Nie wiem ile minęło czasu - z drzemki wyrywa mnie dzwonek nieszczęsnego telefonu. Spadłem z łóżka. Czołgam się do aparatu i dzięki heroicznemu aktowi woli zrywam słuchawkę. Ciche, zdecydowane halo. W odpowiedzi nie do wytrzymania miły męski basik. Antek. Doprawdy zastanawiające jest, że jakiś heteryk dzwoni do mnie proponując wspólne wyjście, no i czy coś przypalimy przed. Bazuję na stwierdzeniu mojej kumpeli: przecież wiesz, że ten, kto cię pozna pała bezwarunkową miłością po pięciu minutach. Nie wiem na ile jej mogę ufać - w równym stopniu mógłbym zaufać sobie. Tymczasem oczywiście umawiam się z facetem, który niebywale mi się podoba, czy też po prostu jest frapujący anatomicznie, na przyszły piątek. Lepiej tak, i chociaż nie mam nadziei na wiele, to nigdy nie mogę być w stu procentach pewien, że nie zostanie do niedzieli, albo że w poniedziałek nie zrobię mu śniadania do pracy.


Pięć minut dla cioty, jest jak dwa miesiące chodzenia za rękę dla heteryckiej, wąsatej dziewicy, której cipka nigdy nie wilgotnieje. Inna sprawa, że takich nie ma. To znaczy niezwilgotniałych cipek. No więc przypominam sobie, mniam, tego mężczyznę, który jest jedynym mężczyzną spośród wielu na jakich udało mi się ostatnio wpaść. Detal. Staram się rozgarnąć pościel, ale ta jest równie splątana jak moje myśli, które akurat w tym momencie uciekają w stronę TEGO faceta. Tak sobie leżę i rozwodzę nad skrawkiem zarostu, jaki wystawał spod koszulki. Bardzo lubię szatynów, ale tych specyficznych, nie brązowawych, ale bardziej stalowych. Z mocnym zarostem na policzkach, pysku wielokrotnego mordercy, wąskich ustach i oczach, które mają wyraz oczu zbitej psiny. Lubię facetów, którzy - przynajmniej z ogólnego zarysu twarzy - są moim przeciwieństwem. Facetów z dużymi dłońmi, zarośniętymi przedramionami.


Chciałbym, żeby mnie wziął. Pedalskie majaki adresowane do rasowego heteryka. Muszę uwolnić swojego kutasa. Obejmuję całą dłonią, lubię kiedy tak sterczy, w ogóle lubię swoją pałę z dużą czerwoną główką. Pulsuje. Zaczynam walić, mocno, uderzam o jaja. Lubię całą tą chwilę, ciszę, własny przyśpieszony oddech, zmiętoloną kołdrę i wtuloną w poduszkę głowę nakrytą drugim, zgiętym ramieniem, skuloną pozycję, kiedy zarost na mojej własnej piersi łaskocze mnie w brodę, zaciśnięte powieki i totalne skupienie na udach TEGO faceta, na owłosionych, potężnych udach, którymi rozpycha moje własne, poprawia się i przymierza fają do tyłka, podczas kiedy ja leżę na plecach i spod przymkniętych powiek podpatruję moment, nieuchwytny obraz jego twarzy z wyrazem napięcia, skupienia i oczekiwanej rozkoszy, kiedy wie, że za chwilę dozna tego co najprzyjemniejsze wchodząc w drugiego faceta i wie, że jak już dobija pałą w dupie, to ma całkowitą kontrolę i może jebać, i patrzyć jak ten drugi wije się z rozkoszy, a on pierdoli bez litości i tylko sobie przytrzymuje nogi w górze, żeby walić mocno i głęboko, potem zapiera się ręką na mojej klacie i bardzo mocno szczypie w sutek, a ja jęczę i zagryzam wargi co tylko doprowadza go do szaleństwa i dupczy jeszcze mocniej i szybciej, a ja odlatuję i w głowie słyszę wszystkie odlotowe kawałki i wraca pamięć najbardziej czadowego haju i wszystkich tych facetów, którzy mieli nade mną władzę i ciągnęli za włosy i pytali, czy mi się to podoba, kiedy jebią tę piękną dupę z całej siły, aż proszę żeby przestali, a oni zapierają się na moich barach i przygniatają całym ciężarem, chuj w dupie staje się przez moment kurewsko twardy, potem ktoś gryzie mnie w ucho, krzyczę, bo to już i czuję w małżowinie mocne westchnienie ulgi jak jęk rozkoszy i czuję jak facet leci, dopycha jeszcze parę razy, kładzie się na mnie spocony i śliski, całuje w kark.


Strzeliłem sobie na brzuch. Patrzę bezmyślnie w sufit. Pojedyncza łza wyślizguje się spod powieki i spływa najwolniej jak może po policzku, łaskocząc niemile, zanim zatrzyma się na wardze pozostawiając gorzki smak samotności jak pieczątkę na jajku z kurzej fermy.

Zgłoś jeśli naruszono regulamin