Kochanowski Jan - Pieśni.doc

(209 KB) Pobierz

Jan Kochanowski

 

 

PIEŚNI

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 


KSIĘGI PIERWSZE

 

PIEŚŃ I

PIEŚŃ II

PIEŚŃ III

PIEŚŃ IV

PIEŚŃ V

PIEŚŃ VI

PIEŚŃ VII

PIEŚŃ VIII

PIEŚŃ IX

PIEŚŃ X

PIEŚŃ XI

PIEŚŃ XII

PIEŚŃ XIII

PIEŚŃ XIV

PIEŚŃ XV

PIEŚŃ XVI

PIEŚŃ XVII

PIEŚŃ XVIII

PIEŚŃ XIX

PIEŚŃ XX

PIEŚŃ XXI

PIEŚŃ XXII

PIEŚŃ XXIII

PIEŚŃ XXIV

PIEŚŃ XXV

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

KSIĘGI WTÓRE

 

PIEŚŃ I

PIEŚŃ II

PIEŚŃ III

PIEŚŃ IV

PIEŚŃ V

PIEŚŃ VI

PIEŚŃ VII

PIEŚŃ VIII

PIEŚŃ IX

PIEŚŃ X

PIEŚŃ XI

PIEŚŃ XII

PIEŚŃ XIII

PIEŚŃ XIV

PIEŚŃ XV

PIEŚŃ XVI

PIEŚŃ XVII

PIEŚŃ XVIII

PIEŚŃ XIX

PIEŚŃ XX

PIEŚŃ XXI

PIEŚŃ XXII

PIEŚŃ XXIII

PIEŚŃ XXIV

PIEŚŃ XXV

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 


Pieśni

 

Jan Kochanowski

 

Nikomu, albo raczej wszytkim, swoje księgi

Daję. By kto nie mniemał (strach to bowiem tęgi),

Że za to trzeba co dać, wszyscy darmo miejcie.

O drukarzu nie mówię, z tym się zrozumiejcie.

 

 

 

 

 

 

KSIĘGI PIERWSZE

 

PIEŚŃ I

 

INTACTIS OPULENTIOR

 

Byś wszystko złoto posiadł, które - powiadają

Gdzieś daleko gryfowie i mrówki kopają;

Byś pałace rozwodził nie tylko na ziemi,

Lecz i morza kamieńmi zabudował swemi:

 

Jeśli dyjamentowe goździe Mus ma w ręku,

Którymi natwardszego umie pożyć sęku:

Ani ty wyswobodzisz serca z ciężkiej trwogi,

Ani z okrutnej śmierci sideł wyrwiesz nogi.

 

Lepiej polnych Tatarów dawny zwyczaj niesie,

U których każdy swój dom wozi na kolesie;

Lepszego rządu Getae grubi używają,

Gdzie niwy nie mierzone wolne zboża dają.

 

 

 

 

Tam niewinna macocha dziatek pierwszej żony,

Sirót nędznych, przestrzega wczasu z każdej strony;

Ani z wielkim posagiem męża rządzi, ani

Nadzieje kładzie w gładkim miłosniku pani.

 

Wielki posag - rodziców postępki uczciwe,

A k’temu obyczaje skromne i wstydliwe;

Występnych tam nie cierpią, lecz kto będzie krzywy,

Niech się wierci, jako chce, nie zostanie żywy.

 

O, ktokolwiek będzie chciał mordy niecnotliwe

I domowe okrócić najazdy, krwie chciwe,

Jesli pragnie ojczyzny ojcem być nazwany

I tymże na wysokich kolumnach pisany:

 

Niech objeździć swą wolą śmie nieokróconą,

A jego sprawy przyszłe wieki więc wspomioną;

Ponieważ cnocie żywej my, źli, nie życzemy,

Aż gdy nam z oczu zniknie, toż jej żałujemy.

 

Co po tych skargach próznych, jesli na występy

Przez spary - jako mówią - patrza urząd tępy?

Po co statut i prawa chwalebne stawiamy,

Jesli się obyczajów dobrych nie trzymamy?

 

Nie odstraszą zbytecznym ogniem zarażone

Kupca kraje chciwego; ani przesadzone

Mrozem gwałtownym pola: żeglarze bywali

Wszystek świat jako wielki kołem objechali.

 

Ubóstwo, hańba wielka, każe człowiekowi

Czynić i cierpieć wszystko; już on i wstydowi

Mir dawno wypowiedział, i cnocie, niedbały,

Poświęconej nie myśli dostępować skały.

 

Albo my do spólnego skarbu, gdzie życzliwa

Ludzka pochwała i głos pospolity wzywa,

Albo w morze, przyczynę wszech nieszczęśliwości,

Perły, złoto i wielkiej kamienie drogości

 

Zarzućmy, jesli grzechów żałujem statecznie

I nieprawości swoich. Potrzeba koniecznie

Złej napierwsze początki żądze wykorzenić,

A dziełem pracowitszym pieszczotę odmienić.

 

 

 

Nie umie syn szlachecki na koń wsieść i w łowy

Na dziki źwierz z oszczepem jachać niegotowy,

Lepiej kufla świadomy albo kart pisanych,

Każesz li dać, i kostek, prawem zakazanych.

 

Więc ojciec krzywo przysiągł,

wydarł sąsiadowi,

Gotując niegodnemu spadek potomkowi;

I przybywa-ć mu rzkmo, ale nie wiem czemu,

Zawżdy na czymści schodzi państwu

niesporemu.

 

PIEŚŃ II

 

Serce roście patrząc na te czasy!

Mało przed tym gołe były lasy,

Śnieg na ziemi wysszej łokcia leżał,

A po rzekach wóz nacięższy zbieżał.

 

Teraz drzewa liście na się wzięły,

Polne łąki pięknie zakwitnęły;

Lody zeszły, a po czystej wodzie

Idą statki i ciosane łodzie.

 

Teraz prawie świat się wszystek śmieje,

Zboża wstały, wiatr zachodny wieje;

Ptacy sobie gniazda omyślają,

A przede dniem śpiewać poczynają.

 

Ale to grunt wesela prawego,

Kiedy człowiek sumnienia całego

Ani czuje w sercu żadnej wady,

Przeczby się miał wstydać swojej rady.

 

Temu wina nie trzeba przylewać

Ani grać na lutni, ani śpiewać;

Będzie wesół, byś chciał, i o wodzie,

Bo się czuje prawie na swobodzie.

 

Ale kogo gryzie mól zakryty,

Nie idzie mu w smak obiad obfity;

Żadna go pieśń, żadny głos nie ruszy,

Wszystko idzie na wiatr mimo uszy.

 

 

Dobra myśli, której nie przywabi,

Choć kto ściany drogo ujedwabi,

Nie gardź moim chłodnikiem chruścianym;

A bądź ze mną, z trzeźwym i z pijanym!

 

PIEŚŃ III

 

Dzbanie mój pisany,

Dzbanie polewany,

Bądź płacz, bądź żarty, bądź gorące wojny,

Bądź miłość niesiesz albo sen spokojny,

 

Jakokolwiek zwano

Wino, co w cię lano:

Przymkni się do nas, a daj się nachylić,

Chciałbym twym darem gości swych posilić!

 

I ten cię nie minie,

Choć kto mądrym słynie;

Pijali przedtym i filozofowie,

A przedsię mieli spełna rozum w głowie.

 

Ty zmiękczysz każdego,

Nastateczniejszego;

Ty mądrych sprawy i tajemną radę

Na świat wydawasz przez twą cichą zdradę.

 

Ty cieszysz nadzieją

Serca, które mdleją;

Ty ubogiemu przyprawujesz rogi,

Że mu ani król, ani hetman srogi.

 

Trzymaj się na mocy,

Bo cię całej nocy

Z rąk nie wypuścim, aż dzień, jako trzeba,

Gwiazdy rozpędzi co do jednej z nieba!

 

 

 

 

 

PIEŚŃ IV

 

 

Złota to strzała i krom wszego jadu była,

Którą mię niepochybna Miłość ugodziła;

Bo ja w swym miłowaniu troski nie najduję,

Owszem, radość na sercu niewymowną czuję.

 

Nie to niewola służyć: ale służyć temu,

Kto twych posług niewdzięczen, to się nawiętszemu

Nieszczęściu równa; tobie dzięka bądź,

Miłości, Iżeś mię uchowała takowej żałości.

 

Ma to twarz twoja, panno wszech piękniejsza w

sobie,

Że człowiek rad i nierad musi służyć tobie;

Ale to zaś niosą twe święte obyczaje,

Że, by kto mógł być wolen, raczej ci się daje.

 

Chciałbym tak być szczęśliwy i życzyłbym

sobie,

Abych już tę na wieki łaskę znał po tobie;

A bodaj ta wdzięczna twarz odmiany nie znała,

Byś dobrze i Sybillę laty przerównała!

 

PIEŚŃ V

 

 

Kto ma swego chleba,

Ile człeku trzeba,

Może nic nie dbać o wielkie dochody,

O wsi, o miasta i wysokie grody.

 

To pan, zdaniem moim,

Kto przestał na swoim;

Kto więcej szuka, jawnie to znać daje

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin