Dodd Christina - Jeden Pocałunek.PDF

(1204 KB) Pobierz
QPrint
632885409.002.png
ROZDZIAÿ 1
Londyn, 1806
Powz ksiħŇnej Magnus zatrzymaþ siħ przed wysokim budynkiem przy
Berkeley Square; z powozu wysiadþa oszustka. Na zwykþy skromny strj
podrŇny narzuciþa porzĢdnĢ pelerynħ. Podobnie jak ksiħŇna byþa wysokĢ
kobietĢ o krĢgþych ksztaþtach i mwiþa z arystokratycznym akcentem. I tak jak
ksiħŇna wþosy zaczesywaþa gþadko od twarzy.
Jednak dla spostrzegawczego oka rŇnice byþy oczywiste. Oszustka miaþa
bardziej okrĢgþĢ, sþodkĢ twarzyczkħ, w ktrej dominowaþy niebieskie wraŇliwe
oczy i mwiþa ciepþym, gþħbokim gþosem. Poruszaþa siħ z þagodnym wdziħkiem,
nie tak szybko i energicznie jak ksiħŇna. Rzadko siħ uĻmiechaþa, rzadko
gniewaþa i nigdy sobie nie pozwalaþa na niekontrolowane wybuchy Ļmiechu.
Zdawaþa siħ waŇyę kaŇdĢ emocjħ, zanim zdecydowaþa siħ daę jej wyraz, tak
jakby kiedyĻ zduszono w niej na zawsze wszelkĢ spontanicznoĻę. Nie znaczy to
jednak, Ňe byþa posħpna, nie, odznaczaþa siħ nadzwyczajnĢ bystroĻciĢ, spokojem
i opanowaniem.
KtoĻ dobrze poinformowany dostrzegþby jednak bez najmniejszych trudnoĻci
rŇnicħ pomiħdzy ksiħŇnĢ i oszustkĢ. Na szczħĻcie dla panny Eleanor Madeline
Annħ Elizabeth de Lacy nikt taki obecnie w Londynie nie przebywaþ, z
wyjĢtkiem jej stangreta, jego pomocnikw i lokai, a oni byli, rzecz jasna,
caþkowicie oddani prawdziwej ksiħŇnej i Eleanor, jej damie do towarzystwa.
ņaden z nich nie zdradziþby nigdy celu jej misji.
ņaden z nich nie powiedziaþby prawdy panu Remingtonowi Knightowi.
− Jej WysokoĻę KsiħŇna Magnus - oznajmiþ lokaj pana Knighta, a Eleanor
poczuþa, Ňe ma serce w gardle.
632885409.003.png
SþyszĢc tħ oficjalnĢ prezentacjħ, rozejrzaþa siħ bezwiednie w poszukiwaniu
kuzynki. Gdyby tylko Madeline byþa tu razem z niĢ! Gdyby tylko nie zmieniþa
planw, majĢc na wzglħdzie wyŇszy cel.
Gdyby tylko Eleanor nie wyraziþa zgody na tħ zamianħ rl... Ubrany w
liberiħ sþuŇĢcy ukþoniþ siħ przed niĢ nisko z dalekiego kĢta pokoju i zniknĢþ w
otwartych drzwiach. Nie byþo go zaledwie przez chwilħ, a nastħpnie wrciþ i
skinĢþ gþowĢ lokajowi. Lokaj zwrciþ siħ teraz do Elizabeth:
− Pan jest zajħty, madame. Ja nazywam siħ Bridgeport. Czy mogħ odebraę od
pani pþaszcz i kapelusz?
Mimo iŇ dopiero minħþo poþudnie, mgþa zamieniþa sþoıce w szarĢ warstwħ
chmur. ĺwiece nie oĻwietlaþy wystarczajĢco holu posiadþoĻci pana Knighta, holu
komunikujĢcego wyraŅnie i bez Ňadnych wĢtpliwoĻci, Ňe jego wþaĻciciel jest
bogatym czþowiekiem.
Eleanor wydħþa pogardliwie nozdrza.
Bridgeport byþ wyraŅnie niespokojny, jakby siħ spodziewaþ, Ňe ksiħŇna, z
braku pana Knighta, wyþaduje na nim irytacjħ. Tak, pan Knight, musiaþ zajmo-
waę taki dom, chciaþ, Ňeby wszyscy wiedzieli, Ňe tarza siħ w pieniĢdzach. W
koıcu byþ tylko Amerykaninem, ktry marzyþ wyþĢcznie o wŇenieniu siħ w
tytuþ.
Hol ozdobiono draperiami w kolorze ciemnej zieleni i starego zþota, a takŇe
krysztaþami i lustrami w wyjĢtkowo dobrym guĻcie. Eleanor pocieszaþa siħ
myĻlĢ, Ňe pan Knight kupiþ dom o takim wþaĻnie wystroju, a teraz zamierzaþ go
urzĢdzię w stylu chiıskim, tak wulgarnym, Ňe aŇ... lubianym przez samego
ksiħcia Walii.
Bridgeport uspokoiþ siħ i znw przybraþ niewzruszonĢ postawħ.
Obserwowaþ jĢ stanowczo zbyt uwaŇnie. Czy dlatego, Ňe uwaŇaþ jĢ za
ksiħŇnĢ? Czy teŇ dlatego, Ňe takie wþaĻnie otrzymaþ instrukcje od swego pana?
Zdjħþa czepek, rħkawiczki i wrħczyþa je lokajowi bez Ļladu niepokoju. Po
cŇby zresztĢ miaþa okazywaę niepokj? Byþby to tylko kolejny dowd na to, Ňe
632885409.004.png
choę przebyþa wraz z ksiħŇnĢ pþ skĢpanej w ogniu Europy, nie nabraþa dziħki
temu werwy i pewnoĻci siebie, tak typowych dla Madeline. Nie wynikaþo to
zresztĢ z braku doĻwiadczenia - obie damy wyszþy zwyciħsko z wielu trudnych
prb. Powd byþ inny. Eleanor urodziþa siħ nieĻmiaþa. Nie pamiħtaþa czasw,
kiedy to wrzaski macochy nie paraliŇowaþyby jej strachem, a groŅne spojrzenia
nie zamieniaþy w galaretħ. Z tego wþaĻnie powodu Eleanor wolaþa zachowaę
choę pozorny spokj - moŇe i byþa tchrzem, ale nie widziaþa powodu, by ten
fakt anonsowaę.
− JeĻli pozwoli pani za mnĢ, Wasza WysokoĻę, do duŇego salonu, kaŇħ podaę
napoje i przekĢski -odezwaþ siħ Bridgeport. - Musi pani byę zmħczona po tak
dþugiej podrŇy.
− Nie tak znw dþugiej. - Eleanor wyszþa za nim przez wysokie drzwi i skrħciþa
w lewo. Î Wczoraj nocowaþam w gospodzie áRed Robi", a w drodze
spħdziþam dzisiaj zaledwie parħ godzin.
ObojħtnoĻę kamerdynera ustĢpiþa miejsca przeraŇeniu.
− Wasza WysokoĻę, jeĻli wolno mi wyrazię swoje zdanie, to nie powinna siħ
pani przyznawaę panu Knightowi, Ňe nie wypeþniþa pani ĻciĻle jego poleceı.
OdwracajĢc wzrok od pokoju, uniosþa brwi, naĻladujĢc wyniosþĢ minħ swojej
kuzynki, i popatrzyþa milczĢco na sþuŇĢcego. Uzyskaþa spodziewany efekt.
Bridgeport ukþoniþ siħ przed niĢ nisko.
− Pani wybaczy, Wasza WysokoĻę. PoĻlħ po herbatħ.
− Dziħkujħ - odparþa spokojnie Eleanor. - Poproszħ teŇ o coĻ jedzenia.
SĢdziþa, Ňe pan Knight kaŇe jej czekaę, a od Ļniadania upþynħþo piħę godzin.
Bridgeport zostawiþ Eleanor kontemplujĢcĢ swoje luksusowe wiħzienie.
Przez wysokie okna wpadaþo do wewnĢtrz trochħ sþoıca, a blask Ļwiec nadawaþ
Ļcianom przyjemny zþotawy odcieı. Od podþogi do sufitu jednĢ z
czterometrowych Ļcian zajmowaþy ksiĢŇki, a meble miaþy stylowe szkarþatno-
kremowe obicia. Orientalny, krystalicznie niebieski dywan zdobiþ szkarþatny
wzr, w wysokich niebiesko-biaþych wazonach pyszniþy siħ pĢsowe rŇe. Woı
632885409.005.png
skrzanych obię, ĻwieŇych goŅdzikw i sandaþowego drewna skþadaþa siħ na
znajomy zapach - zapach, ktry wydawaþ siħ Eleanor caþkowicie angielski. Ten
pokj stworzono po to, by goĻcie poczuli siħ tu dobrze i swojsko. Elizabeth nie
mogþa siħ jednak odprħŇyę. Taki brak czujnoĻci Ļwiadczyþby o braku rozsĢdku, a
na samĢ myĻl o spotkaniu z Knightem czuþa skurcze ŇoþĢdka. Nie zamierzaþa
jednak taıczyę, tak jak jej Knight zagra. On bowiem bez wĢtpienia sĢdziþ, Ňe jej
niepokj wzroĻnie w miarħ czekania.
Nawet jeĻli miaþ racjħ, nie zamierzaþa mu tego okazywaę.
Pozornie beztrosko okrĢŇaþa pokj, studiujĢc pþki. Odnalazþa áIliadħ" i
áOdysejħ" i parsknħþa pogardliwie. Pan Knight byþ barbarzyıcĢ z kolonii i
dlatego nie miaþ Ňadnego wyksztaþcenia. KsiĢŇki pozostawiþ tutaj z pewnoĻciĢ
poprzedni wþaĻciciel domu, a Knight nie zdjĢþ ich z pþek, by mc siħ
rozkoszowaę zapachem skrzanych, luksusowych okþadek.
Uwagħ jej jednak przykuþo zniszczone wydanie áRobinsona Crusoe". Crusoe
byþ jej starym przyjacielem, toteŇ siħgnħþa nad gþowħ, by zdjĢę go z pþki.
KsiĢŇka staþa jednak zbyt wysoko; Eleanor rozejrzaþa siħ wokþ w poszukiwaniu
stoþka. Przysunħþa go pod pþkħ, stanħþa na siedzeniu i triumfalnie zdjħþa
ksiĢŇkħ. Czytano jĢ wielokrotnie, gdyŇ otworzyþa siħ od razu na stronie, gdzie
Robinson odnalazþ Fridaya. Byþa to teŇ jej ulubiona scena, i nie mogþa sobie od-
mwię przeczytania pierwszych paru stron. A potem nastħpnych. I jeszcze,
jeszcze nastħpnych. Nie wiedziaþa, co oderwaþo jĢ od samotnej wyspy, na ktrej
rozpaczaþ i Ňyþ Robinson. Nie sþyszaþa nic, ale odczuþa jakieĻ dziwne ciepþo,
ktre rozeszþo siħ jej wzdþuŇ plecw, tak jakby dotknħþa ich czyjaĻ rħka. Wolno,
ostroŇnie, niczym ofiara obserwowana przez drapieŇnika odwrciþa gþowħ i
napotkaþa spojrzenie eleganckiego dŇentelmena stojĢcego w drzwiach. Podczas
podrŇy widywaþa wielu wspaniaþych i uroczych mħŇczyzn, ale Ňaden z nich nie
byþ rwnie przystojny, choę wszyscy zapewne odznaczali siħ wiħkszym
urokiem. Ten przypominaþ rzeŅbħ wyciosanĢ z granitu i uosabiaþ jej
mþodzieıcze sny. Nie miaþ szczeglnie urodziwej twarzy, jego nos byþ doĻę
632885409.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin