Nawiedzony dom.txt

(514 KB) Pobierz
Joanna Chmielewska
Nawiedzony dom
        
        
                    Tom
        
              Ca�o�� w tomach
        
        
        
        
        
        
        
         Polski Zwi�zek Niewidomych
         Zak�ad Wydawnictw i Nagra�
                Warszawa 1991






        
        
        
        
        
        
        
        
        
        
        T�oczono w nak�adzie 10 egz.
        pismem punktowym dla niewidomych 
        w Drukarni PZN, 
        Wawszawa, ul. Konwiktorska 9
        Pap. kart. 140 g kl. III_B�1
        
        Przedruk z wydawnictwa 
        "M�odzie�owa Agencja Wydawnicza", 
        Warszawa 1987
        
        
          Pisa� R. Sitarczuk
          Korekty dokonali
          St. Makowski 
          i
           1
        
          - Wypracowanie domowe pod 
        tytu�em jak sp�dzi�am ostatnie 
        dni wakacji - czyta�a Janeczka 
        najdoskonalej monotonnym g�osem, 
        z ca�kowitym pomini�ciem 
        interpunkcji. - Ostatnie dni 
        wakacji sp�dzi�am na naradach 
        produkcyjnych. Narady 
        produkcyjne odbywa�y si� w 
        naszym domu od rana do wieczora 
        i jeden raz odby�y si� w domu 
        mojej babci i dziadka, w kt�rym 
        zapanowa�o wielkie 
        niezadowolenie. Poniewa� tatu� 
        urwa� dzik� r��, kt�ra by�a 
        przyczepiona do �ciany, i wtedy 
        babcia podda�a si� i z�o�y�a 
        bro�. A dziadek i tak nie mia�  
        nic  do gadania. Wi�c ta narada 
        produkcyjna sko�czy�a si� w ten 
        spos�b, �e wi�ksza po�owa 
        przesz�a na  nasz� stron�... 
          Nauczycielka poczu�a si� jakby 
        odrobin� zaskoczona. 
        Wypracowanie Janeczki wyda�o jej 
        si� nieco dziwne, troch� 
        nietypowe i zbytnio intymne. 
        Ods�ania�o jakie� nieprzyjemne 






        tajemnice rodzinne, kt�rych z 
        pewno�ci� nie nale�a�o 
        prezentowa� ca�ej klasie. 
          - Nie m�wi si� wi�ksza po�owa, 
        tylko wi�cej ni� po�owa - 
        poprawi�a odruchowo. - Po�owy s� 
        zawsze jednakowe. Twoje 
        wypracowanie jest niejasne. Co 
        to znaczy, �e babcia z�o�y�a 
        bro�? Jak� bro�?
          Janeczka oderwa�a wzrok od 
        zeszytu i patrzy�a na ni� 
        wielkimi, niebieskimi oczyma z 
        wyrazem bezgranicznej 
        niewinno�ci. 
          - R�czn� - odpar�a po namy�le. 
          - Co takiego? R�czn� bro�?
          - No tak w�a�nie. Takie du�e, 
        �elazne pude�ko, zamykane na 
        kluczyk. 
          Nauczycielka poczu�a wyra�ny 
        niepok�j. 
          - Pude�ko jako bro�?... 
        Chwileczk�. Co w�a�ciwie babcia 
        zrobi�a?
          - Odstawi�a je. Przedtem 
        macha�a nim na wszystkie strony. 
        Odstawi�a je i powiedzia�a, �e 
        sk�ada bro�. 
          Grzeczna odpowied� Janeczki 
        nie tylko niczego nie wyja�ni�a, 
        ale wr�cz zagmatwa�a spraw�. 
        Klasa zaczyna�a s�ucha� z 
        rosn�cym zainteresowaniem. 
        Nauczycielka uzna�a, �e jako� 
        musi  z tego wybrn��, inaczej 
        bowiem nast�pi wybuch niezdrowej  
        sensacji. 
          - Piszesz o naradach 
        produkcyjnych - rzek�a sucho. - 
        To nie ma nic wsp�lnego z �adn� 
        broni�. Co to s� narady 
        produkcyjne?
          Janeczka wzi�a g��boki 
        oddech. 
          - Narady produkcyjne s� to 
        narady w zak�adach produkcyjnych 
        i one s� po to, �eby si� 
        naradzi� na temat produkcji w 
        zak�adzie. U nas te� by�y 
        narady, �eby si� naradzi�, i 
        wszyscy m�wili na to narady 
        produkcyjne. Babcia by�a 
        przeciw, a dziadek zawsze robi 
        to, co babcia ka�e, nie ma nic 






        do gadania, wi�c te� by� 
        przeciw. Ale zaraz potem, jak 
        tatu� urwa� dzik� r��, babcia 
        powiedzia�a, �e si� poddaje i 
        sk�ada bro�, i w�a�nie od�o�y�a 
        to pude�ko. Bo skoro dzika r�a 
        opad�a, to jej ju� wszystko 
        jedno i mo�e si� zamienia�. 
          - Zamienia�...? W jakim 
        sensie...
          - W sensie mieszkania. 
          Nauczycielka milcza�a przez 
        chwil�, czuj�c, i� panowanie nad 
        tematem wymyka jej si� z r�k. 
        Dyskryminacji dziadka stanowczo 
        postanowi�a nie tyka�. 
          - Czego dotyczy�y te narady 
        produkcyjne? - spyta�a zimnym 
        g�osem. - Czytaj dalej. 
          Janeczka unios�a zeszyt. 
          - ...nasz� stron� - zacz�a. I 
        ju� tylko jedna osoba by�a 
        ca�kiem przeciw. Chodzi�o o to, 
        �e m�j tatu� dosta� spadek... 
          - Co dosta�? - wyrwa�o si� 
        nauczycielce. 
          - Spadek - wyja�ni�a Janeczka 
        bardzo uprzejmie. - To jest taki 
        maj�tek od kogo�, kto jest 
        nieboszczykiem. 
          - A... tak. Czytaj dalej. 
          Janeczka zn�w unios�a zeszyt. 
          - ...dosta� spadek. Nasz 
        krewny umar� w Argentynie i 
        napisa� testament. Ten spadek to 
        jest dom i pieni�dze, ale z 
        pieni�dzy nic nam nie przyjdzie, 
        bo wszystkie musz� i�� na remont 
        domu. I ten spadek m�j tatu� 
        dosta� pod warunkiem, �e do tego 
        domu wprowadzi si� ca�a rodzina, 
        a lokatorzy z tego domu 
        wyprowadz� si� do naszej 
        rodziny. I wszyscy musz� odda� 
        swoje mieszkania. Wi�c babcia 
        by�a przeciw, bo powiedzia�a, �e 
        nie odda swojego mieszkania z 
        bluszczem na ca�ej �cianie, 
        kt�ry hodowa�a dwadzie�cia lat, 
        a ten bluszcz to by�a w�a�nie ta 
        dzika r�a, wi�c kiedy tatu� 
        urwa� dzik� r��, babci zrobi�o 
        si� wszystko jedno. M�j tatu� 
        nie chcia� tego spadku, bo 
        m�wi�, �e remont to jest 






        katastrofa i on si� nie czuje na 
        si�ach, ale mamusia go nam�wi�a. 
        Bo tam jest gara�, ale tak 
        naprawd�, to ja wiem, �e jej 
        chodzi�o o taras do opalania. 
        M�j brat i ja obejrzeli�my 
        prawie wszystko.  Koniec. 
          Przez chwil� w klasie panowa�o 
        milczenie. 
          - Prosi�am, �eby opisa� 
        ostatnie dni wakacji w spos�b 
        rzeczowy, prawdziwy i bez 
        fantazjowania - powiedzia�a 
        wreszcie nauczycielka z g��bokim 
        wyrzutem. - A ty mi tu tworzysz 
        jakie� sensacyjne bajki. 
          - Nic podobnego, nic nie 
        tworz�! - zaprotestowa�a 
        Janeczka. - To jest sama �wi�ta 
        prawda! W og�le nic innego si� 
        nie dzia�o, tylko te narady 
        produkcyjne w rodzinie i w k�ko 
        o tym domu i my�my z moim bratem 
        brali udzia�, bo tatu� si� nawet 
        zdenerwowa�, �e nikt nic nie 
        za�atwi, tylko wszyscy na nim 
        �eruj� i wszystko musi on sam, 
        wi�c chcieli�my bra� udzia�, 
        �eby tatu� nie czu� si� jak 
        padlina...
          - Jak co...?!
          - Jak padlina. Tatu� 
        powiedzia�, �e czuje si� jak 
        padlina, a dooko�a niego siedz� 
        s�py, hieny i szakale i czyhaj�. 
        �eby go ze�re�. Babcia si� wtedy 
        obrazi�a. Tam jest nawet prawie 
        basen z fontann�, w tym domu, to 
        znaczy w ogrodzie. Troch� 
        b�otnisty. Takie jeziorko si� 
        utworzy�o i woda bije, dosy� 
        s�abo, i potem gdzie� odp�ywa, 
        ale my wiemy, �e to p�k�a rura 
        wodoci�gowa pod ziemi�, ona jest 
        nie nasza, ta rura, tylko od 
        s�siedniego budynku. 
        POds�uchali�my, jak jeden 
        hydraulik o tym rozmawia�. I jak 
        tamci lokatorzy bior� wod�, to u 
        nas fontanna bije s�abiej i 
        jeziorko troch� wysycha, a jak 
        nie bior�, to u nas si� zn�w 
        nape�nia. Nikt tego nie chce 
        zreperowa�, bo na razie nie 
        wiadomo, do kogo ten kawa�ek 






        rury nale�y i kto gdzie b�dzie 
        mieszka�.
          Nauczycielka nagle zda�a sobie 
        spraw� z tego, co s�yszy, i 
        poj�a, �e w rodzinie jednej z 
        uczennic nast�pi�y wydarzenia 
        wstrz�saj�ce. Spadek z 
        Argentyny, dom z tarasem do 
        opalania, basen w ogrodzie, to 
        by�o co�, co mog�o og�uszy� 
        osob� najbardziej nawet odporn�. 
        Poczu�a si� z lekka oszo�omiona. 
          - Gdzie jest ten dom? - 
        spyta�a s�abo.  
          - Na ulicy Krasickiego. Na 
        Mokotowie. A ogr�d ci�gnie si� 
        przy dw�ch ulicach, bo tam jest 
        akurat skrzy�owanie. 
          Klasa trwa�a w milczeniu, 
        wpatrzona w Janeczk�, kt�ra z 
        zimn� krwi� relacjonowa�a rzeczy 
        niewiarygodne. Snu�a opowie�� z 
        jakiego� innego �wiata. Po 
        kr�tkich wysi�kach nauczycielka 
        zrezygnowa�a z pr�b opanowania 
        ciekawo�ci. 
          - I co w ko�cu? Jaki by� 
        ostateczny rezultat tych narad 
        produkcyjnych?
          - Stan�o na tym, �e tatu� 
        zgadza si� na wszystko i teraz 
        zaczynamy si� zamienia�. I od 
        razu b�dzie remont. Tymczasem 
        musimy si� gnie�dzi� po k�tach, 
        ale potem b�dziemy mieli mn�stwo 
        miejsca, bo ten dom jest bardzo 
        du�y i stary. 
          - Jak stary? 
          - R�nie. 
          - Jak to, r�nie? 
          - No, r�nie. Bo on ma dwie 
        cz�ci. Jedna ma sto lat, a mo�e 
        nawet sto pi��dziesi�t, a druga 
        tylko czterdzie�ci osiem. Ten 
        nieboszczyk z Argentyny 
        w�asnor�cznie j� wybudowa� i 
        wszystko jest w zupe�nie dobrym 
        stanie, wi�c remont poleci 
        piorunem, jak si� nie po�a�uje 
        pieni�dzy. Tak powiedzia� jeden 
        pan, kt�ry ma si� tym zajmowa�. 
          - Ile  pi�ter ma ten dom?
          - Jedno. Ale ma strych. I ten 
        strych jest bardzo tajemniczy, 
        nikt nie wie, co si� tam 






        znajduje, bo w czasie dzia�a� 
   ...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin