Dziedzictwo Mocy - Wygnanie - Allston Aaron.pdf

(1199 KB) Pobierz
1035904091.002.png
ROZDZIAŁ 1
Przestrzeń kosmiczna sektora koreliańskiego, pokład niszczyciela gwiezdnego „Anakin Solo"
To nie poczucie winy budziło Jacena każdej nocy. Była to raczej
świadomość, że powinien czuć się winny, gdy tymczasem nie odczuwał zupełnie nic.
Zapadł się w miękki jak niebieskie masło skórzany fotel, tak wygodny, że można by było w nim
zasnąć, i zapatrzył się w gwiazdy.
Osłony
przeciwblasterowe
paneli
widokowych
jego
prywatnych
apartamentów były podniesione, zaś sam gabinet tonął
w mroku, pozwalając mu chłonąć widok otaczającej przestrzeni.
Apartament ulokowano na lewej burcie statku, którego dziób skierowany był w stronę słońca Korelii,
rufa - w stronę Coruscant,
tak więc miał teraz przed oczami widok na Kuat, Commenor.
Gromadę Hapes i cały Perlemiański Szlak Handlowy. Jacen jednak nawet nie próbował rozpoznać
pojedynczych gwiazd.
Istoty, które nigdy nie opuszczały rodzinnej planety, poświęcały
zgłębianiu tajników astronomii całe życie - o ileż trudniejsze musiało to być dla kogoś takiego jak on,
kto przenosi się z miejsca
na miejsce...
Pozwolił powiekom opaść, ale jego umysł wędrował dalej, jak codziennie od czasu, kiedy ze swoją
grupą uderzeniową ocalił
życie królowej matki Konsorcjum Hapes, Tenel Ka, podczas zamieszek wywołanych przez
zawistnych arystokratów hapańskich,
1035904091.003.png
wspieranych przez flotę Korelii. Wtedy to, przekonany 0 udziale w spisku Leii i Hana Solo, posłużył
się działami turbolaserowymi
„Anakina Solo", aby unicestwić „Sokoła Millenium".
Dopiero później dowiedział się, że jego rodzice nie mieli ze spiskiem nic wspólnego.
Dlaczego więc nie czuł się winny? Dlaczego nie czuł grozy na samą myśl, jak mało brakowało, żeby
zabił ojca i matkę?
Jakim
ojcem on sam będzie dla Allany, jeśli mógł postąpić w ten sposób bez najmniejszych wyrzutów
sumienia? Nie wiedział.
1 był pewien, że dopóki się tego nie dowie, bezsenność go nie opuści.
Za jego plecami miecz świetlny ożył z charakterystycznym sykiem,
a pomieszczenie zalała błękitna poświata. Jacen zerwał się na nogi, zanim jeszcze klinga osiągnęła
pełną długość - miecz w jego ręce także obudził się do życia. Drugą dłonią koncentrował
Moc, aby usunąć z drogi fotel. Kiedy już się go pozbył, poszukał
wzrokiem napastnika. Był tak nieduży, że oparcie mebla zasłaniało go całego, oprócz jarzącej się
końcówki klingi.
Poznał
własną matkę - Leię Organę Solo. Ale miecz, który trzymała, nie
był jej bronią. Jacen rozpoznał kształt rękojeści i kolor ostrza.
Ten miecz świetlny przez lata należał do Mary Jade Skywalker;
był pierwszym mieczem Lukę'a Skywalkera... i ostatnim Anakina
Skywalkera. Leia była ubrana w brązowe szaty Jedi, jej włosy spływały luźno. Broń trzymała
oburącz, z ostrzem skierowanym
przed siebie, gotowa do ataku.
- Witaj, matko - odezwał się Jacen. Słowo „mamo" wydało mu się jakoś niestosowne. - Przybyłaś
mnie zabić?
- Tak - skinęła głową.
- Zanim to zrobisz... powiedz mi, jak dostałaś się na pokład?
1035904091.004.png
I jak zdołałaś przedostać się aż tutaj?
Leia pokręciła ze smutkiem głową.
- Naprawdę sądzisz, że zwykłe zabezpieczenia mogły mnie powstrzymać? - zapytała.
- Pewnie nie - wzruszył ramionami. - Wiem, że jesteś doświadczoną
Jedi, ale nie sądzę, żebyś mogła zagrozić komuś, kto całe swoje życie poświęcił walce i treningowi...
bo ty nie miałaś
na to czasu.
- Mimo to cię zabiję - oznajmiła ze spokojem.
- Chyba jednak nie - odparł. - Jestem przygotowany na każdą twoją sztuczkę.
Uśmiechnęła się. Jacen znał ten uśmiech - widział go niejeden raz, kiedy jej polityczni przeciwnicy
popełniali ostatnie w swojej
karierze błędy. Uśmiech drapieżnika igrającego ze zdobyczą.
- Moją ewentualną sztuczkę - uzupełniła. - Czy nie wiesz, że cała potęga teorii taktyki upada w
momencie, gdy przeciwnik
zdecyduje się zrezygnować z walki?
Na jej twarzy pojawił się grymas gniewu i poczucia zdrady.
Wyciągnęła przed siebie lewą dłoń i Jacen poczuł
niespodziewaną
kumulację Mocy. Leia wykonała gwałtowny ruch. Nie może mi nic zrobić, przemknęło mu przez myśl
i w tym momencie
- zbyt późno - zdał sobie sprawę, że wcale nie miała takiego zamiaru. Energia Mocy przemknęła z
impetem obok niego i uderzyła
w panele widokowe, odkształcając je, miażdżąc i posyłając w przestrzeń. Jacen odskoczył. Gdyby
tylko mógł dosięgnąć framugi, zyskać sekundę lub dwie - mgnienie długości strzału z blastera, żeby
zdążył zamknąć drzwi - uniknąłby wyssania na
zewnątrz... Leia dopadła go jednak znienacka. Uderzyła w niego
całym ciałem, oplotła ramionami, a potem razem poszybowali w kierunku rozbitego panelu. Jacen
poczuł przenikliwy chłód, chłód niosący śmierć. Powietrze uciekało mu z płuc ze świstem
1035904091.005.png
zwiastującym nieuchronny koniec, którego nikt nie mógł
usłyszeć.
W głębi czaszki poczuł dojmujący, promieniujący zza oczodołów
ból, same gałki oczne zaś zdawały się puchnąć, jak gdyby lada moment miały eksplodować. Usta Leii
poruszały się cały czas; czyżby coś do niego mówiła? Przez jeden irracjonalny moment
Jacen zastanawiał się, czy matka będzie go tak strofować całą wieczność, gdy będą wirowali martwi
poprzez otchłanie nieskończoności.
1 wtedy, w ostatnich sekundach rozpaczliwej świadomości, ocknął się, tonąc nadal w miękkich
objęciach fotela, ze wzrokiem skierowanym w gwiazdy.
Sen. A może raczej przesłanie?
- Jesteś tu? - zapytał z nadzieją że może usłyszy odpowiedź
Lumiyi. Usłyszał tylko ciszę.
Obrócił się na fotelu, ale nie zauważył nic niepokojącego. Za pomocą
panelu
sterowania
przestawił
osłony
przeciwblasterowe
w tryb gotowości. Spojrzał na chronometr - minął
standardowy
kwadrans, odkąd po raz ostatni sprawdzał czas, co znaczyło, że
przysnął na prawie dziesięć minut. Wyciągnął nogi na panelu i
-
wtuliwszy się w fotel - spróbował uspokoić tłukące się w piersi
serce.
I zasnąć.
1035904091.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin