Ferrarella Marie - Noc Swietego Mikolaja.pdf

(451 KB) Pobierz
129132857 UNPDF
MARIE FERRARELLA
Noc Świętego Mikołaja
The Night Santa Claus Returned
Tłumaczył: Michał Wroczyński.
 
A jednak istnieje.
Mamie, dzięki której Boże Narodzenie, nawet wtedy, gdy miałyśmy tylko
siebie, zawsze było czymś szczególnym. I Lucii Macro, dzięki której te święta były
czymś szczególnym.
129132857.002.png
Przepis Marie Ferrarella – Pierogi z kapustą
– Ciasto: 1 jajo, 3 1/2 szklanki mąki, 1/2 szklanki wody, 1/2 łyżeczki soli
Wymieszaj wszystkie składniki. Dokładnie ugnieć i wyrób ciasto.
Rozwałkuj je wałkiem na cieniutki placek, a następnie potnij na kwadraciki o
wymiarach 8x8 centymetrów.
– Nadzienie: 1 kg kiszonej kapusty, 1 duża, drobno posiekana cebula, olej
do smażenia, przyprawy do smaku
Obgotuj kiszoną kapustę, odsącz, odciśnij wodę tak, by kapusta była sucha.
Na dużej patelni podsmaż na oleju posiekaną cebulkę. Gdy nabierze
złocisto-brązowej barwy, dodaj kapustę i smaż całość przez około pięć minut.
Przypraw solą i pieprzem do smaku.
– Wykonanie: woda do gotowania, rozpuszczone masło
Na wycięte z ciasta kwadraciki nałóż łyżką nadzienie z kapusty, a następnie
zawiń je, formując niewielkie trójkąty. Pamiętaj, aby przed sklejeniem brzegów
nieco je zwilżyć.
Gotuj pierogi we wrzącej, lekko osolonej wodzie przez pięć minut. Po
wyjęciu i odcedzeniu wyłóż na talerz i podaj do stołu polane rozpuszczonym
masłem.
Jeżeli za jednym razem nie uda się zjeść wszystkich (w co wątpię), nie
martw się. Podsmażone i zrumienione na maśle będą następnego dnia
wspaniałym śniadaniem. Smacznego!
129132857.003.png
Rozdział pierwszy
Ten strój miał jakieś tajemnicze właściwości.
Początkowo wydawało się, że jest to najnormalniejszy w świecie kostium.
Kiedy zastępca kierownika piętra wręczył mu w przebieralni pudło, okazało się,
że w środku jest typowy, jasnoczerwony kostium świętego Mikołaja, rozmiar
czterdzieści dwa.
Stało się to wówczas, gdy włożył go na siebie. Kiedy wsunął ramiona w
rękawy i zapiął kurtkę, zalał go potok żywych wspomnień, niczym przypływ
jakiegoś czarodziejskiego oceanu, w którym ujrzał naraz odbicie Bożego
Narodzenia widzianego oczami dziecka.
Timothy Holt popatrzył w lustro zajmujące całą ścianę przebieralni i
poprawił białą perukę oraz brodę, które skrywały jego wzburzone jasne włosy i
kwadratowy męski podbródek. Kiedy doprowadził już strój do porządku, mógł
przysiąc, że czuje zapach pieczonych ciasteczek. Jego matka na święta zawsze
robiła takie łakocie, ale zdążył już zapomnieć, jak bardzo lubił ich aromat.
Zapomniał, jak ważne było dla niego Boże Narodzenie, święta szczególne i pełne
czarów.
Gerald Lakewood obrzucił Tima szybkim, nerwowym spojrzeniem. Cud,
że przed godziną udało mu się wynająć tego mężczyznę.
– Dobrze pan zamocował sztuczny brzuch? – zapytał. Tim skinął głową i
poruszył biodrami, poprawiając wiszący z przodu dodatkowy ciężar. Poklepał się
po brzuchu.
– Mam nadzieję, że nie odpadnie.
Gerald otworzył drzwi przymierzalni. W uszy nieprzyjemnie uderzył go
gwar ludzi robiących w domu towarowym Mattingly’ego gorączkowe zakupy
świąteczne.
– Musi pan tylko siedzieć i słuchać. I uśmiechać się do fotografa.
I robić notatki – zauważył w duchu Tim, wymijając Geralda.
Ruszył najbliższym przejściem i wszedł na ruchome schody, które
zawiozły go do działu zabawek. Ze wszystkich stron dzieciaki uśmiechały się do
niego, machały i coś wołały. Tim odpowiadał gestem ręki. Czuł, że się poci.
„Wyposażenie" Mikołaja ważyło dobrych siedem kilogramów, ale mimo tego
ciężaru czuł się dużo lżejszy niż zazwyczaj. Bardziej wolny. Pomachał do
dziewczynki, która miała najwyżej trzy lata, i dziecko wlepiło w niego wielkie,
pełne zachwytu oczy. Tim od dawna już nie był tak pogodny. Czuł się cudownie.
Napomniał się w duchu, że ma do wykonania pracę. Nie robił tego
wszystkiego dla zabawy czy kaprysu. Prowadził badania.
– Proszę, niech pan tutaj usiądzie – powiedział Gerald, wskazując obite
czerwonym aksamitem, przypominające tron krzesło, ustawione na niewielkim
podium. Po lewej stronie krzesła znajdowała się chatka z elfem w środku, a na
129132857.004.png
statywie stał aparat fotograficzny. Zdjęcie berbecia ze świętym Mikołajem
kosztowało sześć dolarów.
Wszystko ma swoją cenę, pomyślał melancholijnie Tim. Gdyby jednak
było inaczej, nie miałby pracy.
– Nie wiem, co odbiło Jackowi – mruknął Gerald. – Był u nas Mikołajem
od pięciu lat. – Popatrzył na poprawiającego właśnie pas Tima. – I nie
potrzebował sztucznego brzucha.
Może i nie, przyznał w duchu Tim, ale potrzebował dodatkowych trzystu
dolarów, które zapłacił mu za natychmiastowe odstąpienie tej roli! Trzysta
dolarów i całą gażę. Tima nie interesowały pieniądze, które za tę pracę płacił dom
towarowy. Interesowała go jedynie rola świętego Mikołaja w popularnym
sklepie.
– Dostał zapalenia ślepej kiszki – wyjaśnił Tim, któremu wytłumaczenie to
przyszło akurat do głowy. Ostatecznie Jack mógł tej pracy potrzebować jeszcze w
przyszłym roku. A Timowi potrzebna była na trzy tygodnie, żeby opracować
raport handlowy.
– No cóż, tak się szczęśliwie składa, że może go pan zastąpić – powiedział
Gerald pocierając brew.
– Po to ma się bratanka – odmruknął Tim. Tak bowiem przedstawił się
Geraldowi. Wszystko poszło gładko.
Nagle pojawił się przed nim ciemnowłosy chłopiec, wyrywając dłoń z ręki
najwyraźniej śpieszącej się matki.
– Jesteś bratankiem Mikołaja? – Dziecko bacznie przyjrzało się Timowi.
– Co? – Tim zakaszlał i dodał niskim, grobowym głosem: – Nie, to ja
jestem prawdziwym Mikołajem. Mówiłem o swoim bratanku.
Chłopiec zacisnął usta.
– Nie wiedziałem, że Mikołaj mą bratanka.
– Pewnie, że ma. – Tim skinął na chłopca. – Ale lepiej pomówmy o tobie. –
Uszczęśliwione dziecko usadowiło się Mikołajowi na kolanach. – Co chcesz ode
mnie dostać?
Tim słuchał dźwięcznych dziecięcych głosów przez blisko trzy godziny.
Spodziewał się czegoś całkiem innego. Nie było w nim żadnej rezerwy i
niezdecydowania – nie potrafił sobie tego wytłumaczyć... Czuł się rozluźniony,
jakby od urodzenia grał rolę świętego Mikołaja i rozmawiał z dziećmi. W tej
chwili nie był Timem Holtem, dyrektorem Holt Enterprises, firmy
marketingowej, która zaledwie w ciągu sześciu lat z nic nie znaczącego
przedsiębiorstwa przekształciła się w czołową instytucję w tej branży. A już na
pewno nie był wynajętym przez Imagination Toys badaczem, który miał zebrać
informacje, co dzieci – a nie ich rodzice – naprawdę chcą dostawać na gwiazdkę.
Tim czuł, że należy do tego miejsca jako... święty Mikołaj.
To zapewne naftalina lub jakiś inny środek chemiczny, w którym od lat
129132857.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin