Rozprawa o duchu filozofii pozytywnej.doc

(270 KB) Pobierz

August Comte

 

Rozprawa o duchu filozofii pozytywnej

 

 

 

 

 

 

I

1. Cel Rozprawy1

Całokształt wiedzy astronomicznej rozpatrywany był dotąd w zbytnim odosobnieniu; obecnie winien on się stać jednym z niezbędnych składników nowego, niepodzielnego systemu filozofii ogólnej. W ciągu ostatnich trzech wieków samorzutne oddziaływanie wszystkich wielkich prac naukowych przygotowało stopniowo system ten, który osiągnął dziś wreszcie prawdziwą dojrzałość teoretyczną. Jego .spójność wewnęlr/.na pozostaje jeszcze na ogół niezrozumiana; toteż nie oceniono by dostatecznie chaniku-i m ani przeznaczenia niniejszego Traktatu2, gdybyśmy nic poświęcili togo niezbędnego wstępu przede wszystkim odpowiedniemu zdefiniowaniu istnego a rdzennego dlichll tej filozofii, której powszechne wprowadzenie stać się musi - w gruncie rzeczy - głównym celem takiego wykładu. Najbardziej charakterystyczną cechą tej lilo/olii jest okoliczność, że na plan pierwszy wysuwa się w niej stale punkt widzenia historyczny czyli społeczny, i to zarówno pod względem logicznym, jak i naukowym-*. Ze względu na to muszę dla lepszego scharakteryzowania jej przypomnieć w streszczeniu ogólne prawo, które ustaliłem w moim Systemie filozofii pozytywnej. Prawo to dotyczy całej ewolucji umysłowej, jaką przeszła ludzkość; zresztą w dalszych studiach astronomicznych będziemy często odwoływali się do niego.

 

2. Trzy fazy rozwoju umyshi

1              Tytuły podrozdziałów pochodzą od tłumaczki polskiego wydania.

2              Chodzi tu o Traité philosophique d'astronomie populaire, Paryż 1844. Rozprawa o duchu filozofii pozytywnej jest wstępem do tego Traktatu. Została wydana w tymże roku także oddzielnie.

3              W Wykładzie filozofii pozytywnej, t. I, s. 34, wyd. 1 Come mówił: „Gdy się traktuje wszystkie teorie naukowe jako zarazem główne fakty logiczne, to jedynie przez pogłębiona, obserwację tych faktów można się wznieść do poznania praw logicznych". Termin „logiczny" dotyczy metod, a raczej zasad poznawczych odpowiednio stosowanych w rozmaitych naukach.

Według tej podstawowej doktryny wszelkie teoretyczne dociekania, zarówno jednostki, jak gatunku, przechodzić muszą kolejno przez trzy różne stany


 


teoretyczne: teologiczny, metafizyczny i pozytywny. Te pospolicie przyjęte nazwy bę dostatecznie określone przynajmniej dla tych, którzy dobrze zrozumieją ich włciwe znaczenie ogólne. Stan pierwszy, aczkolwiek z początku niezbędny, winien być odtąd ujmowany jako wyłącznie tymczasowy i przygotowawczy; stan drugi - 10 w rzeczywistości tylko destrukcyjna modyfikacja poprzedniego; ma on charakter przejściowy, gdyż celem jego jest stopniowe doprowadzenie do stanu trzeciego. Dopiero w tym stanic, jedynym całkiem normalnym, rozum ludzki osiąga pod każdym względem swój ostateczny sposób bycia.

 

3. Charakterystyka fazy teologicznej

Pierwociny wszelkich naszych dociekań teoretycznych z konieczności teologicz­ne, zwracają się samorzutnie ku zagadnieniom nierozwiązalnym, ku tematom najmniej dostępnym dla rozstrzygającego badania. To włnie jest dla nich charakterystyczne. Kontrast ten, na pozór nie dający się dziś wytłumaczyć, zgodny jest wtedy w gruncie rzeczy zupełnie z pierwotnym stanem naszej zdolności pojmowania; w czasie, gdy umysł ludzki nie doró do rozwiązania najprostszych problemów naukowych, stara się on gorliwie i niemal wyłącznie poznać pochodzenie wszechrzeczy, przyczyny istotne, pierwsze bą celowe różnych zjawisk, które go uderzają, a także podstawowy sposób, w jaki powstają, słowem, chce zdobyć wiedzę absolutną. W parze z takimi pytaniami idzie skłonność do przypisywania wszystkim przedmiotom cech ludzkich przez upodabnianie wszystkich zjawisk do tych, które sami wytwarzamy i które dzięki temu wydają się nam dosyć znane, ponieważ towarzyszy im bezpośrednia intuicja. W ten sposób zaspokajano pierwotne potrzeby umysłu w takiej mierze, jakiej wymagały okoliczności, a nawet w takiej, jaką w ogóle osiągnąć można. Chcąc dobrze zrozumieć stan czysto teologiczny jako wynik coraz bardziej systematycznego rozwoju owego stanu pierwotnego, nie należy ograniczać się do rozpatrzenia ostatniej jego fazy, która występuje, za dni naszych, wśd ludów najbardziej posuniętych naprzód w rozwoju, lecz bynajmniej nie jest najbardziej charakterystyczna: trzeba koniecznie przyjrzeć się całokształtowi jego naturalnego rozwoju, aby ocenić, że ten stan jest w zasadzie identyczny, choć występuje pod trzema głównymi, kolejnymi postaciami.

Pierwszą z nich i najwyraźniej zarysowaną stanowi fetyszyzm we włciwym znaczeniu tego słowa. Polega on na tym, że wszystkim ciałom zewnętrznym przypisujemy życie, w istocie swej analogiczne do naszego, ale prawie zawsze bardziej intensywne, gdyż działanie tych ciał zwykle bywa silniejsze niż nasze własne. Ubóstwianie gwiazd - oto najwyższy stopień tej pierwszej fazy teologicznej, która z początku niemal nie różni się od stanu psychicznego, osiąganego przez wyższe zwierzęta. Tę pierwszą postać filozofii teologicznej odnajdujemy wprawdzie jawnie w historii umyslowości wszystkich społeczeństw ludzkich; dziś jednak już tylko najmniej liczna z trzech wielkich ras ludzkich, składających się na nasz gatunek, znajduje się pod jej bezpośrednim panowaniem.

W drugiej swej zasadniczej fazie, stanowiącej prawdziwy pollteizm (ludzie nowocześni nazbyt często plączą go ze stanem poprzednim), duch filozofii teologicznej wykazuje wyraźnie swobodną przewagę spekulatywną wyobraźni, nad któ dotąd górowały w teoriach ludzkich zwłaszcza instynkt i uczucie. Filozofia pierwotna -ulega wtedy najgłębszej przemianie, jaka da się pogodzić z jej rzeczywistymi zadaniami: mianowicie odmawia w końcu życia przedmiotom materialnym i w tajemniczy sposób obdarza nim różne istoty fikcyjne, zwykłe niewidzialne, których stała czynna interwencja staje się odtąd źem bezpośrednim wszystkich zjawisk zewnętrznych, a następnie nawet i zjawisk zachodzących w ludziach. Ten włnie charakterystyczny a niedoceniany dzisiaj okres filozofii teologicznej należy głównie badać, gdyż wtedy włnie rozwinęła się ona w sposób tak wszechstronny i jednolity, jaki później był już niemożliwy; jest to pod każdym względem okres największego jej znaczenia, zarówno umysłowego, jak i społecz­nego. Większość ludzi nie wyszła jeszcze z takiego stanu, który trwa do dziśd najliczniejszej z trzech ras ludzkich, a prócz tego wśd elity rasy murzyńskiej i najmniej rozwiniętej części rasy białej.

W trzeciej fazie teologicznej wraz z włciwym monoteizmem rozpoczyna się nieunikniony upadek pierwotnej filozofii, która wprawdzie długo jeszcze zachowuje wielki wpływ społeczny - z pozoru większy jeszcze niż faktycznie - szybko jednak karleje pod względem umysłowym. Zjawisko to jest naturalnym skutkiem tego charakterystycznego uproszczenia, które ma miejsce wtedy, gdy rozum poczyna ograniczać dotychczasowe panowanie wyobraźni; przy czym stopniowo rozwija się powszechne poczucie, które dotąd niemal się nie ujawniało, że wszystkie zjawiska w przyrodzie podlegają niezmiennym prawom. W tej ostatniej swej formie przetrwała filozofia teologiczna do dziś dnia wśd olbrzymiej większości białej rasy, choć występuje obecnie z nierównym natężeniem i pod postaciami różnymi, a nawet zgoła niezgodnymi ze sobą. Dzięki tej okoliczności łatwiej wprawdzie obserwować fazę, ale z drugiej strony owo osobiste przejęcie się nią obecnie zbyt często przeszkadza sprawiedliwej jej ocenie, gdyż nie zdobywamy się na dość racjonalne i bezstronne porównanie tej fazy z dwiema poprzedzającymi ją. Dziś taki sposób filozofowania wydaje się bardzo niedoskonały. Jednak doniosłą jest rzeczą stwierdzić, że obecny stan umysłu ludzkiego łączy się w sposób nieroze­rwalny z całokształtem poprzedzających go stanów; stwierdzenie to wiąże się z należytym uznaniem tego, iż faza powyższa była przez czas długi zarówno niezdna, jak nieunikniona. Ograniczamy się tutaj do oceny wyłącznie intelek­tualnej; zbędne więc byłoby kłaść od razu nacisk na ową mimowolną skłonność, która, nawet dzisiaj, pcha nas wszystkich wyraźnie ku wyjaśnieniom na wskroś teologicznym, skoro tylko chcemy bezpośrednio przeniknąć niedostępne tajniki istoty powstawania jakichkolwiek zjawisk, a szczególnie tych, dla których nie znamy jeszcze włciwych praw. Najwybitniejsi myśliciele stwierdzić mogą w sobie naturalną skłonność do zgoła naiwnego fetyszyzmu, ilekroć niewiedzy ich towarzyszy chwilowo jakieś wyraźne wzruszenie. Jeśli więc nowocześni mieszkańcy Zachodu coraz bardziej radykalnie porzucają wyjaśnienia teologiczne, dzieje się to dlatego jedynie, że coraz mniej oddają się badaniom tajemnym. Dociekania te, jako zupełnie niedostępne naszemu pojmowaniu, stopniowo ustępują nieodwołalnie miejsca badaniom bardziej skutecznym i lepiej przystosowanym do naszych


 



 


prawdziwych potrzeb. Pamiętny przykład Malebranche'a, chociaż zaczerpnięty z epoki, kiedy duch rzetelnie filozoficzny górował...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin