Essig Terry - Pierscionek z plastiku.pdf

(383 KB) Pobierz
286756511 UNPDF
Terry Essig
Pierścionek z plastiku
286756511.002.png
ROZDZIAŁ PIERWSZY
- No, teraz dostaniecie za swoje! - Instruktorka pływania,
Joanna Durbin, spojrzała groźnie na grupę rozchichotanych
dzieci. - Ostatni etap stylem dowolnym był okropny. Niech
każdy weźmie swój kij, czas przylać w parę tyłków!
Co?! Hunter Pace zerwał się z miejsca. Wprawdzie
dopiero od niedawna zajmował się dziećmi swojego brata i
niezbyt pewnie czuł się w roli ojca, ale wiedział, że bicie
dzieci jest zabronione. A nawet gdyby było inaczej, to nikt,
obojętne, z jak długimi nogami, nie będzie katował członków
jego nowej rodziny.
Przesunął się w stronę basenu, ale po chwili stanął
zaskoczony. Dzieci wcale nie były wystraszone. Trochę
jęczały i narzekały, ale śmiały się przy tym, a po chwili każde
wróciło na brzeg z niewielkim kijkiem w ręku.
- W zeszłym tygodniu biła pani Matta! Teraz moja kolej!
- upominała się słodka mała dziewczynka.
- Niech pani zbije Billy'ego, znowu wpakował się na mój
tor!
- Wcale nie!
- Muszę do łazienki! - pisnął rozpaczliwie jakiś
chłopczyk, zaciskając nogi.
- Więc leć szybko - powiedziała Joanna z miłym
uśmiechem, a potem znów przybrała groźną minę. - I co mam
z wami zrobić? - zapytała, marszcząc brwi.
- Niech pani zbije nowe dzieci, może nauczą się szybciej
pływać.
Hunter znowu uniósł się ze swojego miejsca.
- Marcus, znasz zasady - powiedziała trenerka. - Nowi
nauczą się szybko pływać, kiedy nabiorą praktyki. Myślę, że
zamiast tego zbiję ciebie.
286756511.003.png
Tak, pomyślał Hunter. Przylej pyskatemu, niech nie
dogaduje Karen i Robby'emu!
Ale łobuz skakał poza jej zasięgiem.
- Najpierw musi pani mnie złapać! - krzyknął i skoczył do
wody. Po chwili wystawił głowę na powierzchnię i dodał: -
Wiem, że pani tylko udawała, że bije Billy'ego, sam mi o tym
powiedział!
- Tak? To zobacz! - Złapała stojącą najbliżej
dziewczynkę, przypadkiem swoją małą siostrę, przełożyła
przez kolano i uderzyła głośno w pupę.
Wszystkie dzieci, łącznie z ofiarą, śmiały się radośnie.
- Powiem mamie! - zagroziła mała.
- Och, nie! Aubrey, proszę nie rób tego! - błagała Jo,
udając, że się boi. - Dam ci dodatkowy kawałek mojego
urodzinowego tortu, to już w przyszły piątek...
Kilkoro maluchów przysunęło się i słuchało z
zainteresowaniem.
- Nas też może pani zbić, jeśli dostaniemy ciasto! -
zaproponował jeden z nich.
- A jaki to tort? - Ten był bardziej ostrożny i chciał
dokładnie wiedzieć, za co się sprzedaje.
- Czekoladowy.
- A ile będzie pani miała lat? - dopytywały się inne
dzieciaki.
- Będzie stara - odpowiedziała za nią siostrzyczka. -
Bardzo stara. Będzie miała dwadzieścia pięć lat. Mama mówi,
że to trzy razy więcej, niż my.
- O rety! - westchnęła z przejęciem mała blondyneczka. -
Naprawdę będzie już staruszką!
Hunter przysłuchiwał się rozmowie z dużym
zainteresowaniem. Dwadzieścia pięć? Tylko kilka lat młodsza
od niego. Przyglądał jej się uważnie. Jeszcze nie był pewien,
czy jest w jego typie... chociaż, by nie skłamać, musiał
286756511.004.png
przyznać, że do tej pory każda zgrabna kobieta była w jego
typie.
Bo Hunter Pace przepadał za kobietami. Był wielbicielem
miękkich zarysów ciała, krągłych kształtów i kapryśnych,
nieprzewidywalnych zachowań. Hunter kochał je czule,
wszystkie naraz i każdą z osobna, ale nigdy nie był
zainteresowany stałym związkiem z wybraną przedstawicielką
tego fascynującego gatunku. Mówiąc szczerze, ze wszystkich
sił unikał małżeństwa i nerwowo reagował na każdą, choćby
najbardziej nieśmiałą próbę wicia gniazdka przez aktualną
bogdankę. Gdy całkiem przypadkiem skręcała do działu
dziecięcego w supermarkecie, albo mimochodem wypytywała
o okoliczne przedszkola i żłobki, wiedział, że trzeba zwijać
żagle. Twardo strzegł swej kawalerskiej wolności, tłumacząc
sobie, że nie jest gotowy do małżeństwa i zakładania rodziny.
Aż do teraz.
Bowiem nagle, i to zupełnie bez jego udziału, los spłatał
mu niezłego figla. Gwałtownie potrzebował kobiety, żony dla
siebie i matki dla dzieci, którymi Hunter co najmniej przez
najbliższych piętnaście lat będzie musiał się opiekować. Jego
starszy brat patrzył pewnie gdzieś tam z nieba i chichotał
złośliwie.
- Mam nadzieję, że dobrze się bawisz - mruknął,
spoglądając z wyrzutem w górę. - Kiedyś się spotkamy i
wtedy mi zapłacisz, zobaczysz!
Kiedy jego brat zginął w wypadku samochodowym razem
ze swoją żoną i zostawił mu czworo maluchów do
wychowania, myślał, że bez trudu sam sobie poradzi. W
końcu cóż to trudnego nakarmić dzieci i położyć spać o wpół
do dziewiątej.
Od kilku tygodni cała czwórka codziennie udowadniała
mu, jak bardzo był naiwny.
286756511.005.png
I właśnie teraz, kiedy dojrzał do usidlenia, Elaine
wycofała się. Nie znaczy to, że nagle przestała lubić dzieci,
skąd! Elaine chciała dzieci, ale własnych.
Potrząsnął głową i znów zaczął przysłuchiwać się
rozmowie o wieku Joanny, co zdaje się było dość delikatną
kwestią.
- Dzięki, Aubrey. - Jo spojrzała na siostrę z udawanym
wyrzutem. - Papla. No dobrze - zarządziła po chwili. -
Wszyscy do wody, i wszyscy dostaną ciasteczka. Piętnaście
długości basenu. Uwaga, gotowi... start!
Karen i Robby rozglądali się zakłopotani. Byli pierwszy
raz na lekcji pływania, nie rozumieli komend i pewnie mieli
wrażenie, że energiczna trenerka mówi w obcym języku.
Hunter postanowił podejść do niej i poprosić, by dała im
jakieś wskazówki. Szczerze mówiąc, miał też ochotę znaleźć
się blisko niej. Była nie tylko bardzo ładna. Dynamiczna, stale
roześmiana, wyglądała jak... jak brzoskwinka.
Znowu się uniósł, ale zanim rozprostował swoje sto
osiemdziesiąt pięć centymetrów, zrozumiał, że nie musi się
wtrącać i opadł na ławkę. No cóż, pozostało mi tylko wstawać
i siadać, pomyślał ironicznie.
Joanna najpierw przeprowadziła „suchy" trening z Karen i
Robbym, a gdy pozostałym dzieciom pozostały do
przepłynięcia dwie długości, poleciła im wejść do wody i
bacznie obserwowała; jak sobie radzą.
Poszło im znakomicie i Hunter poczuł rodzicielską dumę,
co było dla niego uczuciem nowym. Oddał również
sprawiedliwość trenerce, której fachowość i świetny kontakt z
podopiecznymi były godne uznania.
Wreszcie Joanna kazała dzieciom wyjść z wody i
zmierzyć puls. Robiły to trochę niewprawnie, ale chciała, żeby
poczuły się jak wyczynowcy. Oczywiście nie każde z nich
zamierza zdobyć olimpijskie złoto - jak Marcus, dopingowany
286756511.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin