MIEJSCE CHRYSTUSA CIERPIĄCEGO W TWOIM ŻYCIU.doc

(163 KB) Pobierz

MIEJSCE CHRYSTUSA CIERPIĄCEGO W TWOIM ŻYCIU - Kazania pasyjne

 

1. JEZUS W OGRÓJCU

Z pokutnym popiołem na głowach przekroczyliśmy bramę Wielkiego Postu. Rozpoczął się kolejny akt wydarzeń zbaw­czych. Odsłoniła się scena przedstawiająca cierpiącego Jezusa. W czasie tych pierwszych gorzkich żali z naszych serc wy­rwały się słowa: „Żal duszę ściska, serce boleść czuje... Klę­czy w Ogrójcu, gdy krwawy pot leje, serce me mdleje".

Przenieśmy się w dzisiejszym rozważaniu na Górę Oliwną. Składa się ona z trzech wierzchołków, z których najwyższy wznosi się na 820 metrów nad poziomem morza. Jego łagodne zbocze, porośnięte drzewami oliwkowymi, zbiega ku potokowi Cedron. Za nim rozpoczynają się mury świętego miasta, wzno­szącego się na dwóch płaskich wzgórzach, nazywających się Syjon        i Moriah. Święte miasto i Góra Oliwna pogrążyły się już w nocnej ciszy.

Na Górze Oliwnej, u bram ogrodu Getsemani, drzemie ośmiu Apostołów, pozostawionych przez Jezusa. Razem z Nim pozo­stało trzech: Piotr, Jan i Jakub. Zamiast czuwać i oni posnęli. Niedaleko - na rzut kamienia - modli się Pan. Podnosi głowę. Krople krwawego potu spływają Mu po twarzy. Słychać, jak spadają na zimne głazy. Czy nie przychodzą nam w tej chwili słowa psalmu:   „Ja zaś jestem robak, a nie człowiek" (Ps 22,7)?

O Chryste, ogrom Twych cierpień pozostanie dla nas zawsze tajemnicą, ale obdarzając nas łaską, pomóż nam choć maleńką ich cząstkę sobie uzmysłowić. Chcemy dzisiaj rozważyć słowa ewangelistów. Oto Mateusz napisał: „począł się smucić i odczu­wać trwogę" (Mt 26,37), a Marek:          ,,i począł drżeć, i odczuwać trwogę" (Mk 14,33). Lęk, smutek, trwoga i drżenie - tymi sło­wami ewangeliści wyrażają ogrom Twoich cierpień w Getsemani.

Wszyscy lękamy się cierpienia. To leży w naszej naturze. Je­steśmy niespokojni w poczekalni            u dentysty, z biciem serca oczekujemy na operację. Zdarzało się, że ludzie nie wytrzymy­wali tortur i zażywali truciznę. Również Jezus, wiedząc, co Go czeka, odczuwał lęk. Miał przecież ludzką naturę, był człowie­kiem. A jako Bóg, zdawał sobie sprawę, jak bardzo zaboli Go policzek wymierzony mu w domu Annasza. Wiedział, ile czeka Go razów; jak będzie wyglądało Jego ciało po biczowaniu; jak głęboko wbiją się Mu w głowę kolce korony cierniowej. Znał również ciężar krzyża, grubość gwoździ, mękę krzyżowania i ko­nania. Znał boleść szyderstw, bluźnierstw, jakie będą rzucane pod Jego adresem, kiedy zawiśnie już na krzyżu. Nic dziwnego, że potrzebował wsparcia Apostołów: „Szymonie, śpisz? Jednej godziny nie mogłeś czuwać? " (Mk 14,37). Do tego wielkiego lę­ku dołączył się jeszcze smutek. A co ten wielki smutek Jezusa wywołało? Osamotnienie. Jezus w Ogrójcu czuł się całkowicie opuszczony.

Wyobraźmy sobie starotestamentowego Hioba, który traci majątek, kochane dzieci, zdrowie. I oto opuszczony siedzi na kupie śmieci i oczyszcza rany glinianą skorupą. Nawet żona go opuściła     i zaczęła wątpić w jego sprawiedliwość. Przyjaciele przyszli go niby pocieszać, ale szybko okazało się, że raczej szydzili z niego, wmawiając mu grzeszność.

O wiele bardziej samotny niż Hiob czuje się Jezus. Gdzie są te tłumy, które nakarmił chlebem? Gdzie te tłumy, które wołały kilka dni wcześniej: Hosanna? Tego wieczora śpią, a jutro będą krzyczeć: „Ukrzyżuj Go!" (Mk 15,13) A jak zachowują się jego najbliżsi przyjaciele? Trzech najbliższych śpi, jeden z Aposto­łów wziął już pieniądze i zbliża się, aby na Jego policzku złożyć zdradziecki pocałunek. W takiej sytuacji pozostał Mu tylko Jego Ojciec. W Nim pokładał całą swoją nadzieję.

Co się jednak dzieje? Okazuje się, że w tym dramatycznym momencie Ojciec niebieski nie daje Mu żadnego znaku, że jest z nim, że Go rozumie i Mu współczuje. „Z tego przekleństwa Prawa Chrystus nas wykupił - stawszy się za nas przekleństwem, bo napisane jest: Przeklęty każdy, którego powieszono na drzewie" (Ga 3,13).

Już na krzyżu, czując się całkowicie opuszczony, Jezus wy­powiedział przejmującą skargę: „Boże mój (...), czemuś mnie opuścił?" (Mk 15,34). Należy przypuszczać, że podobną samot­ność odczuwał już wtedy, w Ogrójcu.

Ktoś może zaprzeczy. W Ogrójcu było inaczej - przecież śpiewamy w pieśni wielkopostnej: „Tam Cię anioł w smutku cie­szy". Ewangelie jednak nic nie mówią o pocieszeniu. Mówią tyl­ko             o umocnieniu: „Wtedy ukazał Mu się anioł z nieba i umacniał Go" (Łk 22,43). Tak więc trwodze towarzyszył smutek. Smutek Syna Bożego, człowieka opuszczonego nawet przez Boga.

Jest jeszcze jedno źródło cierpień Jezusa w Ogrójcu. Bierze On na siebie wszystkie grzechy ludzkie, aby Bogu za nie złożyć przebłagalną ofiarę. „ On to dla nas grzechem uczynił Tego, który nie znał grzechu, abyśmy się stali w Nim sprawiedliwością Bożą" (2 Kor 5,21). Jezus Chrystus bierze na siebie wszystkie grzechy ludzkości: Adama i Ewy, grzechy sprzed potopu, grze­chy Sodomy                i Gomory, grzechy bałwochwalstwa, wiarołomstwa, grzech Judasza, grzechy obecnie popełniane (święto­kradztwa, zgorszenia, zdrady małżeńskie, mordowanie nienaro­dzonych, zabójstwa, terroryzm). Jezus staje przed Bogiem obar­czony tymi grzechami, aby je przybić do krzyża. To właśnie ten ogromny ciężar grzechów spowodował to, o czym pisze Św. Ma­rek: „i począł drżeć i odczuwać trwogę" (Mk 14,33).

Warto więc zapytać: Czymże jest grzech? Katechizm Ko­ścioła Katolickiego odpowiada na to bardzo zwięźle: Grzech popełnia ten, kto przekracza przykazania Boże; ten, kto nie ufa Bogu, kto nie kocha Boga i jest Mu nieposłuszny.

Grzech to zniewaga majestatu Bożego i zdrada Jego miłości. Miłość nie jest miłością, gdy zamyka się w sobie, gdy myśli tyl­ko o sobie. Dlatego Bóg stwarza świat, a w nim byty rozumne: aniołów i ludzi. „Pragnie ich uszczęśliwić jasnością swojej chwały" (IV modlitwa eucharystyczna).

            I oto, co się dzieje?

Człowiek, istota rozumna, stawia w miejsce Boga siebie samego. Nie chce szczęścia ofiarowanego przez Boga, nie chce, aby Bóg „uszczęśliwił go jasnością swojej chwały". Sam wybiera sobie drogi do szczęścia. I tak było z upadłymi aniołami. Nie będę To­bie służył! - powiedział szatan. Tak też dzieje się z człowiekiem. Nieustannie pojawiają się ludzie, którzy chcieliby wytyczyć przed nami własną drogę do szczęścia. I to jest właśnie w każ­dym grzechu: stawianie siebie w miejsce Boga        i szukanie szczę­ścia nie na drogach przez Niego wytyczonych. A to właśnie jest znieważanie Bożego majestatu i odrzucanie Bożej miłości. I co się wtedy dzieje? A co by się stało z planetą, która zmieniłaby orbitę, po której krąży? Uległaby zniszczeniu. Podobnie może się stać z człowiekiem, który przez grzech wyjął swoją rękę z ręki swojego Stwórcy i zaczął iść przez życie sam. Wszedł na błędną drogę, na której czeka go śmierć. „Bo kto bóstwi się na świecie, ten na odwrót swego szału, odczłowiecza się pomału".

Człowiek jest stworzeniem Bożym. A więc człowiek będzie człowiekiem tylko wtedy, kiedy zachowa głęboką więź z Bo­giem, ale nie wtedy, kiedy ją zerwie.

Grzech jest również wzgardą okazaną Chrystusowi i Jego łasce. Opowiadają, że w diecezji biskupa Alfonsa Liguoriego żył wielki grzesznik. Pewnego dnia hierarcha poprosił go do siebie. Kiedy gość znalazł się w holu, zauważył, że drzwi do pokoju biskupa są otwarte, a na ich progu leży krzyż. Gospo­darz poprosił go do siebie. Grzesznik nie wiedział, co robić: „Ależ księże biskupie, nie mogę wejść, bo na progu leży krzyż". Alfons Liguori odparł: „Nie gadaj tyle. Przecież nie pierwszy raz podepczesz Ukrzyżowanego. Swoimi grzechami stale to czynisz. Czemu się więc wahasz?"

Patrząc na krzyż, można jeszcze raz postawić sobie pytanie: Po co Jezus Chrystus dał się do niego przybić? Odpowiedź znamy: Aby uwolnić człowieka z niewoli grzechu. Aby uczy nić go dzieckiem Bożym. Bo tylko z krzyża płynie łaska. Tylko z niego płynie zbawienie.

Grzech jest również raną zadaną Kościołowi i ludzkości. Chrystus pragnie mieć Kościół „jako chwalebny, nie mający skazy czy zmarszczki, czy czegoś podobnego, lecz aby był święty           i nieskalany" (Ef 5,27). Zerwanie więzi z Bogiem przez grzech jest również zerwaniem więzi              z człowiekiem. Grzech bowiem niszczy zdolność kochania, akceptowania innych, czynienia ich szczęśliwymi. Człowiek jest traktowany jak bardziej lub mniej przydatna rzecz.

Drogie siostry, drodzy bracia, pomyślcie, co by się stało, gdy­by ze świata zniknął grzech. Takie słowa, jak „terroryzm", „woj­na" nie byłyby znane. Wszyscy stalibyśmy się dla siebie braćmi. Przestałby obowiązywać niesprawiedliwy podział dóbr. Zniknął­by głód, ponieważ bogaci dzieliliby się tym, co mają, z biednymi. Rodzina stałaby się prawdziwą wspólnotą życia i miłości, miej­scem, gdzie wszystkim byłoby ze sobą dobrze.

Niestety, grzechu ze świata nie da się usunąć, podobnie jak nie da się z niego usunąć choroby. Ale przecież jeśli chodzi o cho­roby, to z nimi prowadzi się nieustanną walkę. Walkę trzeba rów­nież podjąć z grzechem w życiu osobistym, rodzinnym, społecz­nym, globalnym.

Trzeba więc dzisiaj w czasie tych pierwszych tegorocznych gorzkich żali postawić sobie pytanie: Czy prowadzę walkę z grze­chem. Znamy takie miejsce, gdzie bardzo wyraźnie widać, że     z grzechem walczymy. O jakie miejsce chodzi? Oczywiście, o konfesjonał, o spowiedź świętą, ustanowioną przez samego Jezusa Chrystusa.

Mając świadomość naszych licznych grzechów, z żalem ser­decznym zaśpiewajmy teraz Święty Boże...

2. POCAŁUNEK JUDASZA

W ubiegłą niedzielę w naszych rozważaniach towarzyszyli­śmy Jezusowi w czasie ogrójcowego zmagania się z trwogą i smutkiem, spowodowanymi ludzkimi grzechami. Dowiedzie­liśmy się, że grzech jest przekroczeniem przykazań, zerwaniem więzi z Bogiem, lekceważeniem Jego majestatu   i miłości, wzgardą okazaną Jezusowi Chrystusowi i Jego łasce. Jest rów­nież raną zadaną Kościołowi i całej społeczności ludzkiej. Aby grzech i jego skutki usunąć, potrzebna jest żal za grzechy i po­kuta. W dniu dzisiejszym znów powrócimy do Ogrójca, ale wcześniej zatrzymamy się jeszcze w Betanii.

Na sześć dni przed Paschą Jezus znalazł się w Betanii. Miał tam wielu przyjaciół, a wśród nich rodzinę Łazarza, którego wskrzesił z martwych. Siostry Łazarza, Maria i Marta, były Jezusowi szczerze oddane. Wiele radosnych chwil spędził w ich domu. Przyjacielem Jezusa był też Szymon - to jego oczyścił z trądu i dlatego był nazywany Szymonem Trędowatym. I to właśnie on na sześć dni przed Paschą wydał ucztę. Przyjaciele Jezusa wiedzieli już, że grozi Mu niebezpieczeństwo ze strony faryzeuszów. Uczta przebiegała więc w poważnym nastroju. Wszyscy biorący w niej udział, a więc Łazarz, Marta i Maria, a także Maria. Matka Jezusa byli przekonani, że jest to już uczta pożegnalna. Zdawali sobie sprawę, że Jezus znajduje się w przededniu tych strasznych wydarzeń, które przecież wiele razy sam zapowiadał.

Ten pożegnalny nastrój wypełnił również serce Marii, sio­stry Łazarza. W pewnym momencie wstała i w milczeniu po­deszła do Jezusa. Twarz miała strapioną, a oczy pełne łez. Uklękła przy nogach Mistrza. Powoli, z wielką delikatnością rozwiązała Jego sandały. Z fałdów sukni wyjęła alabastrowy flakon z drogim, nardowym olejkiem. Był on wart tyle, ile wy nosił przeciętny całoroczny zarobek. Być może kupiła go na tę właśnie chwilę. Po otwarciu flakonu wylała trochę olejku na swoje ręce i ze czcią zaczęła namaszczać nim stopy Jezusa. Następnie wstała i resztę olejku wylała na Jego głowę. Robiła to z bezgranicznej miłości do Mistrza                 z Nazaretu. Potem znów uklękła przy Jego stopach, tak że łzy, które płynęły z jej oczu, znalazły się również na nich. Następnie te skropione olejkiem i łzami stopy zaczęła wycierać własnymi włosami.

W sali napełnionej wonią olejku panowała głęboka cisza. Wzruszenie ogarnęło uczestników uczty. Niestety, nie wszyst­kich! W kącie sali siedział ten, którego serce nie było szczerze oddane Mistrzowi. To on z przyganą w głosie powiedział: Czemu to nie sprzedano tego olejku za trzysta denarów i nie rozdano ich ubogim?" (J 12,5). Tak mówił Judasz, któremu powierzono trzos, mimo że był złodziejem. Zabierał z niego to, co do niego wkładano. Tu i ówdzie rozległy się głosy solidary­zujące się z Judaszem. Maria, klęcząc, czekała, co zrobi Jezus. A On z wielkim spokojem rzekł: „Czemu sprawiacie przykrość tej kobiecie? Dobry uczynek spełniła względem Mnie. Albowiem zawsze ubogich macie u siebie, lecz Mnie nie zawsze ma­cie. Wylewając ten olejek na moje ciało, na mój pogrzeb to uczyniła. (...) Gdziekolwiek po całym świecie głosić będą tę Ewangelię, będą również opowiadać na jej pamiątkę to, co uczyniła" {Mt 26,10-13).

Co uczynił Judasz? W jego oczach pojawiła się złość. Po­czuł się wyraźnie obrażony słowami Jezusa. Naruszona została jego duma. I ta urażona duma kazała mu opuścić ucztę i doko­nać targu. Pobiegł do wrogów Jezusa, aby Go sprzedać. I tak ten pożegnalny wieczór skończył się zdradą. Dali Judaszowi 30 srebrników.

Drogie siostry, drodzy bracia, zauważcie, jak Judasz drogo wycenił olejek wylany na głowę Jezusa, a jak tanio sprzedał swojego Mistrza? Po otrzymaniu pieniędzy Judasz przekroczył na czele kohorty potok Cedron, a następnie wszedł na Górę Oliwną. Judasz uprzedził towarzyszących mu żołnierzy, że po­całunkiem wskaże im osobę, którą mają zatrzymać. Tak się też stało. Judasz podszedł do Jezusa i złożył na Jego twarzy świętokradzki pocałunek. Jezus pozwolił na to, a następnie, patrząc życzliwie na Judasza, skierował do niego słowa: „Judaszu, po­całunkiem wydajesz Syna Człowieczego? " (Łk 22,48).

Judaszu, co się z Tobą stało? Czy nie pamiętasz słów Mistrza, wypowiedzianych, jeszcze przed męką: „Biada temu człowie­kowi, przez którego Syn Człowieczy będzie wydany. Byłoby le­piej dla tego człowieka, gdyby się nie narodził!" (Mt 26,24) Ju­daszu, dzisiaj Twoje oczy zaświeciły się na widok srebrników, a jutro rzucisz je z rozpaczą pod nogi faryzeuszom. Kupisz po­wróz, upatrzysz sobie odpowiednią gałąź i sam odbierzesz sobie życie. Oto do czego doprowadziła cię chciwość.

Jak problem chciwości przestawia Pismo Święte? Synowie Jakuba sprzedają Józefa, swojego brata, kupcom izmaelickim za 20 srebrników. W czasie głodu udają się do Egiptu, gdzie spo­...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin