MacLean Julianne - Nietypowe zlecenie.pdf

(631 KB) Pobierz
Sleeping with the playboy
Julianne MacLean
Nietypowe zlecenie
375242012.002.png
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Oto znów wkraczam w życie kolejnego obcego człowieka.
A więc naprzód! myślała Jocelyn MacKenzie, wychodząc z
windy wykładanej mahoniową boazerią. Przeszła wraz z
nowym klientem przez marmurowy przedsionek w kierunku
podwójnych drzwi luksusowego mieszkania na ostatnim
piętrze chicagowskiego wieżowca. Patrząc na kryształowy
żyrandol i współczesną rzeźbę ze stali przy bocznej ścianie,
poczuła znajome ukłucie lęku.
Nie chodziło o to, że czuła się obco w tak ekskluzywnym
otoczeniu. Nie było ono dla niej niczym nowym. Prawdę
mówiąc, w życiu zawodowym najczęściej stykała się właśnie
z mieszkańcami wytwornych rezydencji i luksusowych
apartamentów. Przeciętny obywatel nie mógł sobie pozwolić
na zlecenie jej ochrony osobistej.
Niepokój Jocelyn miał zupełnie inną przyczynę. Uważała
otaczanie się zbytkiem za pretensjonalne, nie akceptowała
takiego stylu życia i nigdy nie wybrałaby go dla siebie.
Drzwi kabiny zamknęły się, a doktor Reeves zapukał.
Stała za nim z rękami założonymi na plecach, ciekawa, co
uczyni nowy zleceniodawca. Otworzy drzwi, nie pytając, kto
idzie, czy spojrzy przez wizjer?
Kryształowa gałka przekręciła się, drzwi stanęły otworem.
No tak, będzie musiała pouczyć nowego klienta, jak powinien
postępować.
Nie zdążyła sformułować następnej myśli. Stała bowiem
oko w oko z przystojnym jasnowłosym mężczyzną, ubranym
w smoking i białą koszulę rozpiętą pod szyją. Wysoki i
smukły, silny i pewny siebie, łączył w sobie wdzięk z
odrobiną arogancji - . we właściwych proporcjach. Wyglądał
oszałamiająco, jak z żurnala.
375242012.003.png
Jocelyn z wrażenia dech zaparło, a serce zabiło mocniej.
Zanim uświadomiła sobie, co robi, cofnęła się o krok,
osłupiała.
Boże, co się ze mną dzieje, przecież to tylko zawodowe
spotkanie, próbowała przywołać się do porządku i
skoncentrować myśli na zagadnieniach związanych ż
otrzymanym zleceniem. Pomyślała, że zamożny lekarz z takim
wyglądem musi mieć cały tłum zapalonych wielbicielek.
Jeżeli sprawa jest typowa, to właśnie w tych kręgach należy
rozpocząć poszukiwanie przeciwnika.
Tymczasem gospodarz popatrzył z sympatią na doktora
Reevesa, następnie przeniósł: spojrzenie zielonych oczu na
jego towarzyszkę.
- Mark, co ty tu robisz? - zapytał, nie odrywając wzroku
od twarzy Jocelyn. Mówił spokojnie, jednak ledwo
wyczuwalna nutka zmysłowości w jego głosie i sposób, w jaki
jej się przyglądał, ostrzegły Jocelyn, że może mieć do
czynienia z typem uwodziciela. Cóż w tym dziwnego?
Niejedna kobieta padłaby mu do stóp, byle tylko zatrzymać na
sobie przez chwilę to płomienne spojrzenie.
Znów musiała upomnieć samą siebie: to tylko klient i tego
rodzaju myśl nie powinna mi nawet przemknąć przez głowę.
Mężczyzna cofnął się o krok i zaprosił gości do środka.
Doktor Reeves wskazał gestem Jocelyn, by weszła pierwsza.
Jej stopy zatonęły w miękkim wschodnim dywanie.
Mieszkanie urządzone zostało w stylu luksusowym:
marmurowe podłogi i greckie kolumny pasowały do
przestronnych wnętrz i wysokich sklepień. Z salonu, w którym
paliła się tylko niewielka lampka, dochodziły łagodne dźwięki
muzyki klasycznej. Na stoliku do kawy stał kieliszek
czerwonego wina, obok leżała książka w twardej oprawie. W
przedsionku zwisał z sufitu kolejny kryształowy żyrandol.
375242012.004.png
Jocelyn zakończyła obserwację otoczenia, wyciągnęła
rękę na powitanie i przedstawiła się. Gospodarz po krótkim
wahaniu potrząsnął jej dłonią i popatrzył pytająco na kolegę.
- Co to wszystko ma znaczyć?
Jocelyn zaczęła się denerwować. Doktor Reeves zlecił jej
ochronę przyjaciela. Zanim tu przyszli, opowiedział, że parę
dni temu ktoś włamał się do mieszkania doktora Knighta i
zostawił list z pogróżkami. Poczyniła już pewne
przygotowania, tymczasem sam zainteresowany wydawał się
raczej zaciekawiony niż przerażony. Nie miała ochoty
pracować dla kogoś, kto nie potrzebuje jej pomocy.
- Coś takiego! Czy on w ogóle się nas nie spodziewał? -
spytała ostro.
Doktor Reeves milczał speszony. Odezwał się za to doktor
Knight.
- A powinienem? Kim pani w ogóle jest? - Mierzył ją
wzrokiem od stóp do głów, oglądał z uwagą jej strój: białą
bluzkę, brązowy blezer, spodnie i praktyczne skórzane
półbuty. Wyprostowała się.
- Zostałam wynajęta, żeby pana chronić - odrzekła z
godnością.
- Wynająłeś mi ochronę? Marku, nie miałeś prawa!
- Miałem. - Zamilkł speszony.
Przez dłuższą chwilę dwaj lekarze patrzyli na siebie
zakłopotani.
- Myślę, że powinnam odejść - przerwała milczenie
Jocelyn. - Dogadajcie się, panowie, w cztery oczy, a potem do
mnie zadzwońcie, chociaż nie ręczę, że mnie zastaniecie. -
Odwróciła się na pięcie i wyszła na klatkę schodową.
Doktor Reeves próbował ją zatrzymać.
- Błagam, niech pani zostanie i spróbuje mu pomóc.
Chicago nie może sobie pozwolić na utratę najlepszego
chirurga kardiologa, a ja nie chcę stracić przyjaciela.
375242012.005.png
Chwycił ją za ramię. Spojrzała groźnie na rękę
przytrzymującą jej łokieć, puścił ją więc natychmiast.
- Czemu to pan mnie błaga, a nie on? Muszę być pewna
zaufania klienta. Nie da się współpracować z kimś, kto tego
nie chce.
- Przekonam go - zapewnił doktor Reeves i zwrócił się
zdesperowany do przyjaciela:
- Donovan, potrzebujesz jej. Nie wolno ci ryzykować.
Jeżeli napastnik jest zdeterminowany, powróci. Policja nie ma
dość czasu, żeby porządnie zająć się sprawą, twoje mieszkanie
wymaga zabezpieczenia, a ja mam serdecznie dość
nieprzespanych nocy i strachu o twoje życie. Poza tym - zniżył
głos - pomyśl o poradni. Tyle osiągnąłeś, twój projekt zmierza
do realizacji. Nie możesz zostawić dzieciaków bez pomocy.
Musisz trzymać rękę na pulsie i dokończyć to, co zacząłeś.
Zapadło długie milczenie. Jocelyn podeszła do windy i
nacisnęła przycisk. Żałowała, że tu przyszła.
- Powinniście, panowie, omówić sprawę wcześniej.
Przynajmniej nie marnowałabym czasu. Mam w biurze długą
listę oczekujących, którzy mnie potrzebują i chcą mojej
pomocy, a tutaj jestem zbyteczna.
Tymczasem wydawało się, że argument o poradni
przeważył.
- Jak długa jest ta lista? - zainteresował się doktor Knight,
przysunął się bliżej i oparł mocne ramię o framugę. Jocelyn
zauważyła, z jaką swobodą włączył się do rozmowy. Wiele
dałaby za to, by odgadnąć jego myśli. Wielki Boże, był
fascynujący!
- Wystarczająco - ucięła krótko.
- To znaczy, że jest pani dobra?
- Najlepsza - odpowiedział doktor Reeves. - Pracowała
dla służb specjalnych. Ma doskonałe referencje od wszystkich
pracodawców. I to żebyś wiedział, od jakich!
375242012.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin