Jeśli spotkałeś się z praktyką wyrzekania się zapłaty za pracę, by uwolnić się od przywiązywania do jej efektów, to pewnie chciałbyś jednak mieć dla siebie tak wiele, żeby stać cię było na zajmowanie się pracą, za którą nie chcesz pobierać pieniędzy. Założę się, że bez środków do życia nie da się poświęcić pracy, która z założenia ma być niedochodowa. Tkwi w tym pewna przewrotna idea, która nosi wszelkie cechy pozornie pozytywnego nastawienia. Warto więc zaakceptować wartość pracy, za którą przyjmujesz pieniądze. Warto się przekonać, że innych stać na to, żeby płacili ci za pracę, którą wykonujesz. Zauważ, że jeśli są za nią gotowi płacić, to znaczy, że ją doceniają. A co za sens miałoby wykonywanie na rzecz innych pracy, która jest im do niczego nie potrzebna?
A jeśli twierdzisz, że nie mam racji, bo najważniejsza jest bezinteresowność, to kto cię ma utrzymywać przy życiu? Kto ma płacić za twoje jedzenie, mieszkanie i ubrania, kiedy ty wyrzekasz się przyjmowania pieniędzy za pracę, jaką wykonujesz? No jak się będziesz czuć, kiedy twój sponsor odmówi ci dalszego finansowania? Czy wspaniałomyślnie pokażesz, że jesteś niezależny od jego kasy?
Chrześcijańskie podejście, które głosi, że “wart jest robotnik zapłaty za pracę swoją” wydaje mi się znacznie zdrowsze. Możesz jednak pracować nie zarobkowo, a społecznie, to twoje prawo. Tym niemniej życzę ci, by każde zajęcie przynosiło ci wiele pieniążków, które sensownie zainwestujesz, z korzyścią dla siebie i dla innych istot. W ogóle życzę ci, żeby każde twoje działanie było korzystną inwestycją, nie tylko w warunki materialne twego życia, ale i w twój rozwój.
Ci, którzy lekceważą pieniądze, albo zaprzestają duchowej praktyki (gdyż ich na nią nie stać), albo próbują wyłudzać środki do życia, bądź kraść przekonując się, że robią to dla Boga, który chce ich rozwoju.
W pewnym domu zamieszkiwała osoba parająca się “duchową praktyką”, która odrzucała pieniądze. Utrzymywała się przy życiu tylko dlatego, że co jakiś czas odwiedzał ją ktoś z bliskich i pokonując trasę 150 kilometrów przywoził jej jedzenie i wnosił opłaty za mieszkanie. Wreszcie rodzice uznali ją za niepoczytalną i umieścili w szpitalu psychiatrycznym. Czy Bóg tego chciał?
Klepanie biedy i dowartościowywanie się myślą, że obejdziesz się bez pieniędzy, jest zakłamywaniem się, a nie duchową praktyką. Nikt nie ma obowiązku utrzymywać cię przy życiu, jeśli tylko jesteś w stanie zapracować na swoje jedzenie i mieszkanie. A to, że jesteś w stanie, wynika z faktu, że nie należysz do całkowicie upośledzonych fizycznie i umysłowo. Podobnie nie masz prawa twierdzić, że inni powinni ci teraz spłacić długi karmiczne, więc nie masz prawa żądać, by cię utrzymywali. Manipulacje i żądania kierowane wobec ludzi nie zbliżają cię do Boga. Wręcz przeciwnie.
Jeśli masz świadomość nadmiaru boskiego bogactwa, nie musisz się go wyrzekać, nie musisz ograniczać. Możesz zawsze i wszędzie z niego korzystać. I jeśli masz tę świadomość, to nie musisz od nikogo żądać, by cię utrzymywał, czy sponsorował.
Pamiętaj jednak, że wszelkie dobra i błogosławieństwa są ci dane po to, żebyś się oduczył przywiązania do nich, żebyś oduczył się ich pożądać. Oduczenie się pożądania rzeczy może być tak samo trudne, kiedy się je ma, jak i wówczas kiedy się ich nie ma. Jeśli jednak przekonasz swą podświadomość, że w każdej chwili możesz mieć wszelkie środki, jakie zaspokoją twoje podstawowe potrzeby życiowe, wówczas z pewnością staniesz się spokojniejszy. Pamiętaj, że ten pragnie, kto nie ma. Ten, kto ma, nie musi pragnąć. Wystarczy, że korzysta. Kiedy korzysta, jest w stanie się dzielić.
Wielu mistrzów krytykuje materialistyczna nastawienie ludzi i wskazuje, że zachłanność na pieniądze powoduje odejście od duchowości. To bardzo słuszna uwaga, bo nie można się rozwijać w tej dziedzinie, którą się lekceważy. Ale wielu ludzi przesadza wyrzekając się pieniędzy i unikając pracy, by ich nie odwiodły od rozwoju duchowego, czy oświecenia. W ten sposób wikłają się w różne zależności lub popadają w tarapaty.
Ważne jest zrozumieć, że praca i pieniądze wcale nie muszą cię odciągać od duchowości. Praca, która przynosi pieniądze, może być duchową praktyką. Na pewno chodzi tu nie tylko o nauczanie innych, czy uzdrawianie ich. Duchowe walory może mieć każda praca, która sprawia przyjemność i pomaga koncentrować się na wdzięczności dla Boga za cokolwiek, za każdą chwilę życia. Ja np. uwielbiam fotografować. Nie po to, żeby uchwycić przemijającą chwilę, jak mi to z przekąsem wymawiają buddyści, ale po to, by koncentrować uwagę na pięknie. To z kolei wyzwala u mnie uczucie głębokiej wdzięczności dla Boga za tak cudowny świat. To właśnie o takie reakcje chodzi, ponieważ kiedy przyzwyczajamy się podziwiać piękno, doświadczamy go coraz pełniej. Podobnie cenna jest każda praca, która pomaga doświadczać miłości, mądrości, mocy, bogactwa i wielu innych cech boskości. A to jest ważne dlatego, że to, czym się zajmujemy, staje się naszą rzeczywistością. Zajmując się tym, co boskie, niczego nie tracę, nawet jeśli to przestaje być częścią mojego doświadczenia. Zyskuję na tym znacznie więcej.
A co z efektami finansowymi?
Jak to mówią ewangelicy: fakt, że się nam powodzi, to dowód, że cieszymy się łaską i błogosławieństwami Boga.Im chętniej okazuję wdzięczność, tym więcej mam powodów do wdzięczności. A dostatek i powodzenie, to przecież całkiem niezłe powody do wdzięczności.
emcekfadrat