Lien Merete - Zapomniany ogród 13 - Zniewalające dźwięki.pdf

(775 KB) Pobierz
Merete Lien
Zniewalające dźwięki
Z języka norweskiego przełożyła
Lucyna Chomicz-Dąbrowska
Rozdział 1
- Błagam cię, Erling, na wszystkie świętości! Nie pij!
Pomyśl o Henny i Marcusie! - zawołała Emily.
Brat oderwał wzrok od krwistoczerwonego wina i na­
potkawszy jej spojrzenie, wzruszył ramionami i odstawił
kieliszek na stół.
- Zamieszczone w gazecie informacje niekoniecznie
są prawdziwe - mówiła szybko, niemal plącząc się w sło­
wach. - Zapewne to tylko zwykłe plotki. Jakiś dzien­
nikarz zobaczył ich razem i resztę sobie wymyślił. Prze­
cież wiemy, że oni się ze sobą przyjaźnią.
- Przyjaźnią? A skąd możesz wiedzieć, co naprawdę
łączy mamę ze sławnym Erlandem Lyche? W końcu od
dłuższego czasu mieszka w jego domu. On znany jest ze
swoich romansów i raczej trudno spodziewać się, że się
przyjaźnią. Temu człowiekowi chodzi o coś zupełnie in­
nego.
- - Ależ, Erling... Może rzeczywiście flirtują ze sobą,
może nawiązali jakiś nic nieznaczący romans, ale żeby
zaraz ślub? Dziennikarz musiał coś pokręcić! Mamie pew­
nie pochlebia zainteresowanie słynnego skrzypka, który
ma tylu wpływowych przyjaciół. Myśli o swojej przyszłej
karierze artystycznej, więc Lyche może się jej przysłużyć.
- Niewątpliwie!
- O ile rzeczywiście się żeni, to na pewno nie z naszą
mamą. Chodzi pewnie o jakąś inną malarkę.
- Nie przeczytasz do końca? - zapytał Erling stłumio­
nym głosem.
Emily podniosła gazetę z podłogi. Litery podskakiwa­
ły i tańczyły jej przed oczami.
3
- Dziennikarz się myli - odezwała się, słysząc, że w jej
głosie brakuje przekonania. - Na pewno chodzi o inną
kobietę. Mama pewnie została zaproszona na ślub jako
gość i dlatego pojechała do Kristianii.
- Czytaj! - powtórzył Erling.
Emily omiotła wzrokiem tańczące litery, głęboko ode­
tchnęła i próbowała zmusić je, by stały spokojnie:
Światowej sławy skrzypek Erland Lyche żeni się w wieczór
sylwestrowy. Jego wybranką jest malarka o nazwisku Agnes
Egeberg, wdowa po przedsiębiorcy Wilhelmie Auguście Egeber-
gu z Kragerø. Ustaliliśmy, że jej piękne obrazy z motywem róż
zdobywają coraz większe uznanie wśród kolekcjonerów sztuki.
Wesele, które zapewne okaże się wydarzeniem towarzyskim
roku, odbędzie się w Grand Hotelu, gdzie również zaplanowa­
no ceremonię zaślubin. Sekretarz Erlanda Lyche poinformo­
wał, że zostało zaproszonych czterystu gości, wśród których nie
zabraknie naszych najznakomitszych artystów. Na razie jed­
nak lista gości otoczona jest ścisłą tajemnicą. Z pewnością
powrócimy do tego wydarzenia i zamieścimy obszerny reportaż
ze ślubu.
Gazeta wypadła Emily z rąk. Straciła resztki wątp­
liwości co do tego, że naprawdę chodzi o mamę. W tym
samym momencie przypomniały jej się słowa, z którymi
zwróciła się do niej mama, gdy się ostatnio żegnały: „Ko­
cham cię nade wszystko. Cokolwiek się zdarzy, nigdy
o tym nie zapominaj". Czyżby chciała w ten sposób przy­
gotować ją na wstrząs, który im wszystkim szykowała?
- Biedni Sander i Jenny! - wyrwało jej się. - Jakie ich
teraz czeka życie?
Erling nie odpowiedział. Blady jak kreda siedział wpa­
trzony w jeden punkt.
- Możemy ją jakoś powstrzymać?
Pokręcił głową.
- Jest wolna i może robić, co jej się żywnie podoba.
Nie pojadę za nią. Nie tym razem. Nie mogę zostawić
Henny.
6
- Oczywiście, że nie, rozumiem.
- Poza tym nie mam już siły. To jej życie, niech
więc żyje sobie po swojemu. Tym razem posunęła się
za daleko.
- Ale ona nie wie, co robi, Erling! Wpadła w panikę,
sądząc, że Steffen ją zdradził. Smutek i rozpacz przy­
słoniły jej rozsądek.
- Może masz rację. Na pewno chce go w ten sposób
ukarać.
- Już kiedyś wyszła za mąż bez miłości, za naszego
ojca. Będzie żałować, gdy tylko zrozumie, że powtórzyła
dawny błąd.
- Jesteś pewna, że ona się w nim nie zakochała?
- Erland Lyche jest stary! Ma ponad sześćdziesiąt lat!
Mama wiele razy powtarzała, jak wielki ma żal do swojego
ojca, że zmusił ją do małżeństwa z mężczyzną, którego
mogłaby być córką. Poza tym dopiero co poznała tego
Lyche! Jeśli nawet coś do niego czuje, to za szybko na
taką decyzję. Będzie jej gorzko żałowała.
- Choć oboje o tym wiemy, nie możemy uczynić nic,
by ją powstrzymać. Nawet nie zostaliśmy zaproszeni na
jej ślub. Nie chce nas tam, bo w głębi serca doskonale wie,
co o tym wszystkim myślimy.
- Jadę do Kristianii!
- Co takiego? - Erlinga najwyraźniej zaszokowało jej
oświadczenie.
- Mama potrzebuje pomocy. Nie mogę siedzieć z za­
łożonymi rękami i patrzeć, jak niszczy sobie życie. Po­
myśl o Sanderze i Jenny. No i o Steffenie.
- Nie możesz tam jechać sama!
- Nie, oczywiście pojedzie ze mną Gerhard. Może
jego szybciej posłucha niż mnie?
- Ale przecież spodziewacie się jutro gości. Przyjeż­
dżają Konstanse i Karsten.
- Poradzą sobie. To jest ważniejsze. Zdążymy wrócić
na Wigilię.
Erling uśmiechnął się nieoczekiwanie.
- Dziękuję, Emily. Jesteś wyjątkową młodszą siostrą.
7
Zatrzymał wzrok na butelce z winem i pełnym kie­
liszku.
- Pojadę, ale pod jednym warunkiem - powiedziała.
- Jakim?
- Że nie zaczniesz znów pić. Bo to jest najważniejsze
ze wszystkiego.
Odgarnął włosy z twarzy, wsunął się głębiej w fotel
i zamknął oczy.
- Cokolwiek zrobi mama, ty nie możesz zmarnować
sobie życia, Erling. Poświęciłeś już dla niej zbyt wiele!
Otworzył oczy i wyprostował się.
- Obiecuję. Żadnej ucieczki w zapomnienie i żadne­
go gojenia ran. Wyłącznie twarda rzeczywistość.
- Masz teraz Marcusa.
- Chyba obiecałem!
- Powinniśmy się skontaktować ze Steffenem?
- Nie. Jeśli uda ci się przemówić mamie do rozsądku,
to lepiej, żeby na Solbakken o niczym się nie dowiedzieli.
Przeżyłem już fascynację mamy innym mężczyzną, nie
życzę tego Sanderowi i Jenny.
- Właśnie dlatego musimy działać, Erling. Zarówno
ze względu na dzieci, jak i na mamę. Nie możemy sie­
dzieć jakby nigdy nic i przyglądać się bezczynnie, jak ona
je unieszczęśliwia.
Erling podniósł się z fotela, chwycił butelkę i kieliszek
i wylał ich zawartość do wielkiej donicy, w której umiesz­
czona była palma.
- Zadowolona?
Emily uśmiechnęła się mimowolnie.
- Ja tak. Nie wiem tylko, jak to zniesie ta biedna
roślina.
- Od dawna już podupada. Może nabierze nowych sił
od takiej dawki dobrego wina?
Emily wstała, mówiąc gorączkowo:
- Muszę się pośpieszyć. Poszukam pana 0stbye i po­
proszę, by mnie od razu odwiózł łodzią do domu. Im
szybciej wyjedziemy do Kristianii, tym lepiej. Może uda
nam się ją powstrzymać.
8
Zgłoś jeśli naruszono regulamin