45 Pomyslow na powiesc, Krzysztof Warga.txt

(208 KB) Pobierz
Krzysztof Warga
45 POMYS��W NA POWIE��
Wersja elektroniczna: Juliusz Koczaski

* * * 

Projekt plastyczny ok�adki i strony tytu�owej: Kamil Targosz Zdj�cie na ok�adce: Wojciech Wilczyk Korekta: Miros�awa D�u�niewska
Copyright (c) by Krzysztof Varga, 1998
Sk�ad komputerowy:
Robert Ole� - Design Plus, Krak�w, tel. 0602-289-047 Druk i oprawa:
Zak�ad Poligrafii Instytutu Technologii Eksploatacji,
ul. K. Pu�askiego 6, Radom
ISBN 83-87391-01-8
Wydawnictwo Czarne s.c.
Czarne 4
38-309 G�adysz�w
fax: (018) 353-63-60
Czarne 1998
Wydanie I
Ark wyd. 5, Ark. druk. 4,5

* * * 

1.
"READING, WRITING AND ARITHMETIC" THE SUNDAYS

Moja droga, tutaj czas p�ynie tak samo jak zawsze. Nawet nie potrafi� powiedzie�, czy szybko, czy wolno. �yj� wed�ug starego, sprawdzonego schematu, tak samo jak przed twoim, przyznam to z b�lem, nieoczekiwanym wyjazdem. Mo�e dlatego tak bardzo zaskoczy�o mnie twoje znikni�cie, bo ja bym, jak s�dz�, nie potrafi� nagle uciec, rzuci� wszystkiego, wymaza� tych d�ugich lat, uzna� za nieby�e dawne przyzwyczajenia. Twoj� nieobecno�� odbieram wyj�tkowo intensywnie. Nieustannie trac� czas - w pracy, w autobusie, w zadymionej knajpie, gadaj�c o niczym. Mieszka� w tym mie�cie, to znaczy chcie� mieszka� w tym mie�cie. To znaczy by� ka�dym autobusem, tramwajem, ka�d� budk� telefoniczn� z urwan� s�uchawk� aparatu, ka�d� knajp�, snobistycznym lokalem z wy�cie�anymi kanapami, sztywnym jak latarnia barmanem, stojakiem na parasole, wieszakiem na gazety, ka�d� ponur� piwiarni�, w kt�rej nigdy nie wiadomo, sk�d padnie pierwszy cios. Mieszka� tutaj, to znaczy je�dzi� nocnymi autobusami. Mi�dzy jedenast� wieczorem a drug� w nocy wszyscy si� w nich ca�uj�. Mi�dzy drug� a pi�t� rano wszyscy rzygaj�. To te� jest jaki� niezmienny obrz�d. �yjemy tu w cudownym poga�stwie. Sk�adamy krwawe ofiary i wielbimy duchy przodk�w. Powinna� tu wr�ci�. Spektakularnie, przy d�wi�kach orkiestry i zachwyconym j�ku wiwatuj�cych t�um�w, a mo�e skrycie, w przebraniu, zdejmuj�c dopiero przede mn� kamufluj�c� mask�. Przecie� sama wiesz, �e st�d nie da si� tak naprawd� wyjecha�. By� daleko to wci�� tylko znaczy by� tutaj. Ci, o kt�rych pytasz
w listach, te� tak s�dz�, cho� coraz mniej mam z nimi kontakt�w, a i nawet jako� nie chce mi si� do nich dzwoni�, cho� przecie� by�bym w stanie wygospodarowa� na to troch� czasu, cho�by teraz, ale jako� trudno mi si� na to zdecydowa�. Wyrzuty sumienia mnie nie z�eraj�, bo s�dz�, �e im r�wnie� szkoda na to czasu, zw�aszcza �e przecie� jest tyle konstruktywnych rzeczy do zrobienia, a koszty utrzymania rosn� i trudno ju� nie kalkulowa�, nawet wtedy, gdy pisze si� poematy. Wyobra� sobie, �e niedawno na jednym z alkoholowych przyj��, na kt�re ucz�szczam z pewn� regularno�ci�, zasypiaj�ca na kanapie od nadmiaru dymu i wina dziewczyna powiedzia�a mi "przykryj mnie", a ja �a�owa�em, �e nie powiedzia�a "pokryj mnie". Czy to �le o mnie �wiadczy? Bo ja sam ju� nie wiem.
Kpisz sobie ze mnie, �e zajmuj� si� liczeniem akcent�w w wierszach i szukaniem �redni�wek. Ja nie �miej� si� z ciebie, nawet mi to na my�l nie przychodzi. Twoi kochankowie nawet nie wiedz�, co to jest �redni�wka, nie wspominaj�c ju� o trochejach, jambach i anapestach, za� akcent kojarzy im si� raczej z ich w�asnym, zdradzaj�cym miejsce pochodzenia. My�lisz, �e �l�cz� po nocach, mru��c i pocieraj�c zm�czone oczy, wertuj� grube ksi�gi, robi� notatki, starannie podkre�lam cytaty. Nie, moja droga. Ja wtedy stoj� na przystanku, przechodz� przez ulic�, wkraczam pewnym krokiem do sklepu nocnego i sk�adam typowe jak na t� godzin� zam�wienie. Automat telefoniczny na rogu po�era mi ostatni �eton i zastanawiam si�, co zrobi� z reszt� darowanej nagle nocy. By� mo�e w�a�nie wtedy ogarnia mnie owo (�e pos�u�� si� cytatem zaczerpni�tym ze skrzyde�ka ksi��ki Joan Didion "Graj jak si� da" w edycji Wydawnictwa Literackiego - swoj� drog� ta seria prozatorska ju� si� nie ukazuje) "do�wiadczenie ostatecznej, egzystencjalnej pustki".
Ach, w�a�nie. Wyobra� sobie, �e robi�c ostatniej niedzieli porz�dki w domu, znalaz�em pokre�lon� w zapami�taniu gramatyk� �aci�sk� w pomara�czowych ok�adkach, z kt�rej razem si� kiedy� uczyli�my. Tabelki, odmiany, w �rodku lu�ne kartki, kolorowymi flamastrami podkre�lone zakl�cia: Plus�uam Perfecti, Imperfecti, Futuri Exacti. Coniunctivusy i Indicativusy. Nigdy nie by�em w tym dobry, od biedy potrafi�bym dzisiaj odmieni� co� w pierwszej deklinacji i to wszystko. Gdzie� w zakamarkach pami�ci pozosta�y ju� tylko niepotrzebne fragmenty wierszy i jakie� przemowy Cycerona. A czy ty pami�tasz co� jeszcze pr�cz tego tekstu, kt�rego wszyscy uczyli si� na pami�� i�cie panicznie, bo jego znajomo�� dawa�a upragnione zaliczenie semestru? Na przyk�ad wielk� bibliotek�, gdzie mo�na by�o w sobotnie po�udnie spotka� mn�stwo znajomych i um�wi� si�, w trakcie pogaw�dki przy katalogach lub w palarni, na wiecz�r? Nie by�em tam od lat. Podobno nie mo�na tam ju� nikogo spotka�. Wi�c ju� tam nie chodz�. Gdy naprawd� musz� przeczyta� co�, czego nie zawieraj� moje prywatne zbiory, wybieram inn� czytelni�, wi�ksz� i lepiej zaopatrzon�, ale nie daj�c� tego niepowtarzalnego uczucia, gdy zapala si� lampk� nad drewnianym, ci�kim sto�em, by lepiej wida� by�o ma�e litery maszynowego pisma na po��k�ych stronach skryptu, lub gdy specjalnym no�em rozcina si� strony dziewiczej, cho� przecie� pochodz�cej sprzed �wierci wieku ksi��ki.
Czasami wieczory sp�dzam w domu. W��czam magnetofon, tak jak teraz, muzyka zawsze przyci�ga wspomnienia. Ka�da kaseta to kawa�ek �ycia nagrany na ta�mie. Dotykam przycisk�w: play, rewind, stop. Rzeczywi�cie, wtedy m�j dom zamienia si� w m�j zamek. Odpieram kolejne szturmy i wreszcie bohatersko wysadzam si� w powietrze.

2.
PROSPEKT TURYSTYCZNY KUSI TAK BARDZO

Z lewej strony wida� szczyty stromych g�r, stoki narciarskie pokryte s� solidn� warstw� ubitego �niegu, wi�c mo�na szusowa� do woli, czemu sprzyja nieograniczona przepustowo�� kursuj�cego bez chwili odpoczynku wyci�gu. Oto kilka atrakcyjnych wariant�w do wyboru: �agodnie nachylony spadek, d�uga rekreacyjna trasa, z odcinkami le�nej nartostrady, albo kr�tka, lecz stroma i szybka, zdecydowanie bardziej nadaj�ca si� do preferowanego przez entuzjast�w slalomu specjalnego. Wszystkie schodz� si� w jednym miejscu, w kt�rym nale�y wyhamowa� i ju� spokojnie zsun�� si� zgrabnym szusem w kierunku hotelu. Nonszalancko odpi�� narty ustawi� je w stojaku i przed wej�ciem do budynku otrzepa� si� ze �niegu. Ju� w ha�lu, nie zatrzymuj�c si�, zrzuci� czapk� i r�kawice, by i�� pomi�dzy fotelami, kanapami i palmami tylko w ci�kich butach narciarskich i skafandrze. Mijaj�c secesyjn� cukierni� i eleganckich, pachn�cych naftalin� starc�w z fili�ankami gor�cej czekolady, przej�� przez oszklone drzwi i wej�� ju� boso na gor�c�, szerok� pla��. Wkroczy� pomi�dzy parawany, wiklinowe kosze, roz�o�yste parasole. Zaskakuj�co g�adkie morze jest takie b�ogie, ciep�o rozleniwia. Zadziwiaj�ce s� kombinacje krem�w i olejk�w do opalania, XIX-wieczne trykoty w paski i s�omkowe kapelusze ze wst��kami, legendarne bikini i op�ywowe stroje z materia��w kosmicznych. Na le�aku, z twarz� przykryt� gazet�, �pi wielokrotny morderca.
Niedaleko st�d, na obrze�ach wielkiego osiedla, powsta�y dwa nowe o niepokoj�cej architekturze domy z drink barami na dachach. Zewsz�d zwiesza si� oran�eryjna ro�linno��, s�o�ce o�wietla fotele wraz z zawarto�ci�, nie grzej�c jednak zbyt natarczywie. Niebawem zamieni si� w doskonale ustawione sztuczne o�wietlenie, pot�n� armi� wat�w obrysowuj�cych ro�liny, szklanki, stoliki. Ni�ej, na ostatnich kondygnacjach, pusz� si� swoim bogactwem ogromne pokoje, wyrafinowanie i ze smakiem urz�dzone pod�ug wskaz�wek w specjalistycznych pismach. Du�o ��ek, kanap, tapczan�w, niskie stoliki z popielniczkami i podstawkami pod szklanki. Oczywi�cie szumi dyskretna muzyka, trwa nieustaj�ca nastrojowo��, bez wzgl�du na por� dnia, samopoczucie go�ci, stan ich finans�w i niepokoje spo�eczne. Jakie mi�e przyj�cie, m�wi jedna z licznie zebranych wytwornych, zwanych �wiatowymi, kobiet. Nie lubi� chamstwa i ob�udy, m�wi druga, strzepuj�c tyto� lub poprawiaj�c delikatnym mu�ni�ciem palc�w lakierowan� struktur� w�os�w. Gdzie jest w�dka, m�wi trzeci m�czyzna, po kt�rego zachowaniu wida�, �e ju� wypi� kilka drink�w. Mo�e gra orkiestra Glenna Millera i niekt�rzy czuj� si� jak prywatni detektywi w przedwojennym Chicago, Wielki Gatsby albo zbankrutowany arystokrata w drodze do Afryki. Mo�e �ni� im si� bulwary pe�ne zachodz�cych s�o�c, a mo�e raczej ciep�e, ksi�ycowe noce. Na ulicy rz�d taks�wek szczerzy k�y, czekaj�c na wychodz�ce nieopatrznie ofiary.
Tymczasem jest inaczej. To morze naprawd� �mierdzi, a pla�a jest brudna, tylko w nocy tego nie czu� i nie wida�, wi�c st�d te nag�e uniesienia, uczuciowo�� i wiara w przysz�o��. Hotel tak naprawd� jest �a�osn� ruin�, mo�e kiedy�, o tak, w latach dwudziestych tutaj t�tni�o �ycie. Nieustaj�ce bale, kobiety w niezapomnianych kreacjach, m�czy�ni potrafi�cy trzyma� uczucia na wodzy. Wszystko by�o doskonale wysmakowane. Tylko cie� tajemniczej zbrodni k�ad� si� na meblach. Stare, chronione szyb� zdj�cie przedstawia wszystkich go�ci sylwestrowej zabawy 1927 roku. Jeden z tych m�czyzn jest morderc�. Jedna z tych kobiet jest jego nami�tn� a� po perwersje kochank�. Wenecja, Monte Carlo, du�o, du�o szampana, charleston, charleston, czerwony bugatti p�dzi na o�lep, zostawiaj�c za sob� opadaj�cy kurz mijaj�cych dni. Wy�cigi konne, loty balonowe, wielki samotny zeppelin i stada aeroplan�w. Eleganckie Hispano-Suiza cicho zbli�a si� do podjazdu przed pa�acem. Europa otrz�sn�a si� ju� z wielkiej wojny, mo�na by pomy�le� o jakiej� nast�pnej.

3.
"BACK TO THE OLD HOUSE" THE SMITHS

Granatowy autobus z wyuczonym wysi�kiem wspina si� w�sk� drog� pomi�dzy schludnymi niskimi domami o bielonych �cianach i eleganckimi willami z ukwieconymi balkonami. Mija pedantycznie przyci�te trawniki i tajemnicze, zapuszczone ogrody ze spr�chnia�ymi �awkami i za�niedzia�ymi pos�gami im...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin