Asystentka ksiecia 9.pdf
(
50 KB
)
Pobierz
672909503 UNPDF
Asystentka księcia
Rozdział 9
PWB
- Więc jaki jest plan na dzisiaj, Bello? – zapytał mnie Edward, kiedy siedzieliśmy na tyłach jego
limuzyny. Wyjaśnił mi, że kiedy pojawiał się publicznie, musiał w niej jeździć,
ale
nadal czułam się
niespokojna w otoczeniu tego luksusu.
- Wracamy do tego samego szpitala, który otworzyłeś kilka miesięcy temu, żeby zobaczyć jak
funkcjonuje. Odwiedzisz kilka oddziałów. – wyjaśniłam – Na miejscu będzie także kilku reporterów i
fotografów, ale wystarczy, że odpowiesz na parę pytań na temat szpitala i to wszystko.
- Brzmi całkiem łatwo. Które oddziały mam odwiedzić?
Wzruszyłam ramionami – Które chcesz. Masz jakieś ulubione? – spytałam.
Uśmiechnął się. – Odwiedźmy oddział dziecięcy.
Odwróciłam od niego wzrok, ukrywając uśmiech. Zawsze chciałam zobaczyć jak Edward
zachowywałby się przy dzieciach. Znając go, prawdopodobnie byłby tym słodkim chłopakiem jakim
był zawsze.
- Co? - Zapytał, przyglądając mi się podejrzliwie.
- Nic – składałam. Edward o tym wiedział, na szczęście odpuścił.
Na chwilę wyjrzał przez okno, jakby myśląc nad czymś głęboko.
- Moja mama zawsze odwiedza oddział dziecięcy. Ma słabość do dzieci – powiedział nagle. – Myślę,
że ma to związek z faktem, że straciła swoją siostrzyczkę kiedy była młodsza.
- Co? – zakrztusiłam się, całkowicie zaskoczona, że podzielił się ze mną tak prywatną informacją.
- Moja ciocia miała zaledwie rok kiedy umarła. Zespół Nagłej Śmierci Łóżeczkowej, znany także jako
SIDS. Po prostu spała w swojej kołysce, moja babcia poszła sprawdzić czy wszystko z nią w porządku,
a ona nie oddychała – Edward kontynuował, jego głos był odległy.
Usiadłam oszołomiona. Właśnie podzielił się ze mną czymś tak prywatnym, tak dla mnie osobistym i
nie miałam pojęcia dlaczego zrobił to tak nagle. Jasne, byliśmy przyjaciółmi, ale dlaczego miałam
wrażenie, że to było cos, czego nie mówi się nawet przyjacielowi?
- To musiało być trudne dla twojej mamy – powiedziałam cicho.
- Było – odpowiedział takim samym delikatnym tonem.
Kilka minut później byliśmy na miejscu i po tym kiedy Edward odpowiedział na kilka pytań rzuconych
mu przez reporterów, byliśmy na oddziale dziecięcym, gotowi do naszej pierwszej wizyty.
Najpierw odwiedziliśmy chłopca o imieniu Thomas. Edward nalegał, żeby media nie szły za nim
wewnątrz, aby dzieci nie czuły się przytłoczone, dlatego był tylko on i ja.
- Siema Thomas – powiedział Cullen. - Jestem Edward, a to Bella
- Cześć – odpowiedział nieśmiało chłopiec. Leżał na swoim łóżku z lewą nogą oraz ręką w gipsie.
Usiadłam na krześle przeznaczonym dla gości i obserwowałam ich interakcje z uśmiechem na twarzy
- Jak się zraniłeś? – Edward zapytał łagodnie.
- Spadłem z roweru – odpowiedział mu.
Cullen zaśmiał się i rzucił na mnie okiem – To brzmi dokładnie jak coś, co zrobiłaby Bella.
Zarumieniłam się. Tak właściwie, spadłam z roweru kiedy miałam dziewięć lat, na szczęście nie
doznałam tak poważnych obrażeń jak Thomas. – Hej, nie jest ze mną aż tak źle - broniłam się.
- Mam nadzieje ,że nie jesteś tak niezdarny jak ona – Edward powiedział do Thomasa, jego ciało
trzęsło się ze śmiechu.
Chłopiec uśmiechnął się.
- To twoje autka? – Spytał nagle Cullen, chwytając kilka zabawek, które leżały na stole obok niego.
- Taak, lubię samochody
- Ja też. Mam dwa - Volvo i Vanquish’a.
- Wow – powiedział Thomas z podziwem.
Słuchałam jak rozmawiają o samochodach To było dosyć przygnębiające, że dzieciak, który był
młodszy ode mnie o dziesięć lat, wiedział więcej o typach aut niż ja.
Edward był bardzo towarzyski i łatwo rozmawiało mu się z tym chłopcem, śmiał się i rozmawiał z
Thomasem, jakby znali się od lat. To było tak, jakby maluch nawet nie myślał o nim jako o dorosłym,
był dla niego kolejnym dzieckiem. I kiedy Edward na niego spojrzał, błysk w jego oczach rozświetlił
jego twarz.
Kiedy w końcu musieliśmy zostawić Thomasa, mimo jego protestów, szliśmy korytarzem do
następnego dziecka.
- Wiesz, że nie lubię kiedy milczysz – stwierdził Edward.
- Dlaczego? – spytałam, zmieszana.
- Chciałbym wiedzieć, co dzieje się w twojej głowie, o czym myślisz w danej chwili.
- Przecież mówię ci, o czym myślę.
- Przedstawiasz ocenzurowaną
wersję — powiedział z wyrzutem.
- Nie chciałbyś wiedzieć, jaka jest prawdziwa — wymamrotałam, zanim powiedziałam głośniej - Byłeś
taki miły dla tego chłopca, nie uważałam cię za gościa, który czuje sie komfortowo wśród dzieci.
- Hej, nie jestem takim zimnym, nie czułym kolesiem za jakiego wszyscy mnie uważają – zażartował.
Szliśmy dalej korytarzem, kiedy poczułam, że jego palce ocierają się o moje. Doświadczyłam
ponownie tego samego wstrząsu elektrycznego. Myślę, że Edward też to poczuł, ponieważ szybko
zacisnął pięść, po czym ją rozluźnił, powoli biorąc moją dłoń w swoją.
Spojrzałam w dół na nasze złączone dłonie i zarumieniłam się, zacieśniając uścisk.
PWE
Jej mała dłoń idealnie leżała w mojej i chciałem by została tam na zawsze.
Kiedy moje palce otarły się o jej, znowu poczułem ten wstrząs, jakby porażenie prądem. Byłem
pewien, że Bella też to poczuła, kiedy usłyszałem jak z trudem łapie powietrze. Ostrożnie chwyciłem
jej dłoń, dając dziewczynie możliwość zabrania, jeśli by chciała, ale tego nie zrobiła. Zamiast tego,
spojrzała w dół, rumieniąc się i zacieśniając uścisk.
Uśmiechnąłem się do niej, moje serce podskoczyło. Tak długo tęskniłem za jakąś formą fizycznego
kontaktu z nią a teraz trzymaliśmy się za ręce, jakby to była najbardziej naturalna rzecz na świecie.
Dotarliśmy do następnego oddziału i niechętnie puściłem jej rękę, otwierając drzwi, żeby zobaczyć
mała dziewczynkę, nie starszą niż osiem-dziewięć lat. Siedziała na łóżku, wyglądając przez okno w dal.
- Cześć – powiedziałem delikatnie. – Nazywam się Edward, a to moja przyjaciółka Bella.
- Cześć, nazywam się Marie – odparła nieśmiało.
- Mam na drugie imię Marie - Oznajmiła Bella, siadając na brzegu jej łóżka.
- Naprawdę? – spytałem.
- Co w tym takiego zabawnego? – rzekła obronnie.
- Nic. Nie wiedziałem o tym.
- W takim razie, jakie jest twoje drugie imię, Panie Cullen?
Skrzywiłem się na to pytanie – Anthony – odpowiedziałem. Nienawidziłem mojego drugiego imienia.
Zachichotała, po czym odwróciła się do Marie. – A twoje?
- Christine – powiedziała cicho.
- Marie Christina. To naprawdę piękne imię – skomplementowała Bella.
Obserwowałem jak dziewczyny rozmawiają. Bella była tak miła i opiekuńcza, bardzo przypominała mi
moją matkę. Była jak anioł zesłany z nieba.
- Bello, może zostaniesz tutaj z Marie, a ja pójdę odwiedzić inne dzieciaki – zaproponował.
- Jesteś pewien? – spytała z niepokojem.
Skinąłem głową. – Mam też kilka innych spraw, którymi muszę sie zająć
Uśmiechnęła się a Marie pomachała mi kiedy wychodziłem.
Poszedłem do szefa szpitala, aby przekazać darowiznę. Moja rodzina zawsze upewniała się, że
ofiarowaliśmy pieniądze na miejsce, które jedno z nas odwiedzało.
Dzień zbyt wcześnie zbliżał się do końca.
- Myślę, że poszło dobrze –powiedziała Bella radośnie.
- Bardzo – odparłem z zamyśleniem.
Kiedy wróciliśmy, natychmiast zostaliśmy zaatakowani przez Alice, która od razu chwyciła ramię Belli.
- Alice, gdzie zabierasz moją asystentkę?
- Potrzebuję jej pomocy. Angela jest chora a Rose jest gdzieś z Emmettem – zawołała przez ramię,
odciągając protestującą Belle.
Westchnąłem. Nie było sposobu żeby ją zatrzymać.
Wróciłem powoli do mojego pokoju i z zaskoczeniem ujrzałem w nim Jaspera.
- Jazz, co ty tutaj robisz?
Uśmiechnął się z zażenowaniem –Alice wykopała mnie z naszego pokoju, mówiąc, że dopóki nie
zamierzam pomóc w planowaniu ślubu Rose, lepiej, żebym się stamtąd wynosił.
Roześmiałem się; bez wątpienia moja siostra pozwalała sobie z nim na wiele.
- Muszę z Tobą porozmawiać, Jazz – Powiedziałem, siadając naprzeciw niego.
- O co chodzi? – zapytał.
Odetchnąłem głęboko zanim odpowiedziałem – Myślę, że zakochałem się w Belli.
Na pewno nie byłem gotowy na jego reakcje. Jasper wybuchnął śmiechem.
- Co cię tak śmieszy? – zapytałem poirytowany.
- Ty
myślisz
. Słowem kluczowym jest tutaj
myśleć
. Edwardzie, przecież to oczywiste, że ją kochasz.
- W porządku, kocham ją – westchnąłem. – Ale nie mam pojęcia co z tym zrobić. Tym bardziej, że nie
wiem czy ona czuje to samo.
- Boże – Powiedział Jasper, potrząsając głową. – Wy dwoje jesteście strasznie nierozgarnięci.
Dlaczego po prostu nie możecie tego przyznać, wreszcie się zejść i uchronić wszystkich od
zastanawiania się, kiedy się spikniecie. Widziałeś w jaki sposób ona na Ciebie patrzy? Słuchaj, jeśli
naprawdę ją kochasz, znajdziesz sposób żeby jej powiedzieć. Jesteś bystry Edwardzie, po prostu
pomyśl o czymś miłym i romantycznym. Zapewniam Cię, że jej się to spodoba. Znając Belle, nie będzie
chciała niczego ekstrawaganckiego.
- Masz racje, tak myślę. Dzięki Jazz – westchnąłem, przebiegając ręką po już i tak niesfornych
włosach.
PWB
- Jezu, Alice, jeśli ten wysiłek jest na wesele Rose, nie umiem sobie wyobrazić jak zamierzasz
zorganizować swój – powiedziałam.
Jeszcze raz byłam w pokoju Alice, robiąc – zgadliście – więcej ślubnych planów.
- Ale to marzenie każdej dziewczyny, żeby mieć wielki ślub
- Nie moje – mruknęłam. Alice zignorowała mnie i dalej podskakiwała w górę i w dół z podnieceniem.
Po kilku chwilach ciszy, niepewnie ją przerwałam. – Alice, czy mogę z Tobą o czymś porozmawiać?
- Jasne, o co chodzi?
Zarumieniłam się, nie chcąc tego przyznać. – Myślę, że zakochałam się w Edwardzie – wreszcie
wymamrotałam. W porządku, zakochałam się w nim, ale przyznać to na głos, usłyszeć te słowa
wychodzące z moich ust, było czymś, o czym nie myślałam, że powiem.
Alice zapiszczała, po czym przytuliła mnie mocno. –Wiedziałam! – krzyknęła.
- Czekaj, co masz na myśli, mówiąc, że wiedziałaś o tym?
- Bello, szczerze, myślisz, że jestem ślepa? Że ktokolwiek z nas jest? Przecież to oczywiste po sposobie
w jaki na siebie patrzycie i tak dalej. Jak to mogło by być cos innego niż miłość?. Powiedziałaś mu?
- Oczywiście, że nie. Boje się jak zareaguje
- Mój brat za tobą szaleje, ale znając go, on także tego nie powie, ponieważ boi się jak ty zareagujesz
Milczałam przez chwilę, przetwarzając jej słowa.
- Więc myślisz, że Edward czuje to samo co ja?
- Och tak, oczywiście. Jak mogłoby być inaczej?– odpowiedziała natychmiast - Kiedy się domyśliłaś?
- W pewien sposób zaczęłam zdawać sobie z tego sprawę dzisiaj. Szkoda, że nie widziałaś go dzisiaj w
szpitalu, Alice. Był taki miły dla wszystkich dzieci i w tym momencie naprawdę wyglądał jak książę.
Uśmiechnęła się. – Więc kiedy zamierzasz mu powiedzieć?
- Nie wiem. Wciąż obracam w głowie tą myśl.
Plik z chomika:
Domi__
Inne pliki z tego folderu:
Asystentka ksiecia 11.pdf
(87 KB)
Asystentka księcia10.pdf
(54 KB)
Asystentka ksiecia 9.pdf
(50 KB)
Asystentka ksiecia 8.pdf
(35 KB)
ASYSTENTKA KSIĘCIA 7.2.pdf
(32 KB)
Inne foldery tego chomika:
Dokumenty
Fight to the finish - tłumaczenie
Galeria
Playlisty
Prywatne
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin