Jan Stechniuk - Wspakultura.docx

(271 KB) Pobierz

Książnica Zadrugi


Jan Stachniuk


Wspakultura



TRZASKA EVERT I MICHALSKI - WARSZAWA 1948

(Perspektywy i możliwości wielkiej kultury słowiańskiej)


SŁOWO WSTĘPNE


Przedmiot rozważań opisany w tym szkicu jest rozwinięciem problemu, który ogólnie postawiony został już w poprzedniej mej pracy p. t. "Człowieczeństwo i kultura". Omawiałem tam zasady tyczące się istoty człowieka, kultury i techniki forsowania naszego człowieczego posłannictwa w świecie; starałem się uporządkować podstawy światopoglądowe t. zw. "Kulturalizmu". Szczególną uwagę budziła sprawa wynaturzenia człowieka, wykolejenia się naszego posłannictwa. Całokształt problemów związanych z degeneracją człowieka i kultury z braku innego odpowiedniego słowa, nazwałem "wspakulturą". Praca niniejsza jest poświęcona tematyce "wspakultury".
----------
"Wspakultura" jest ogniwem ciągu myślowego, który rozwinąłem w szeregu prac: Kolejność logiczna ogniw myśli, jest inna niż porządek chronologiczny wydawanych książek. Dla orientacji czytelnika podaję więc: pierwszą pracą będącą bazą wyjściową ciągu myśli jest "Człowieczeństwo i kultura" (1946); drugą, "Wspakultura" (1948); trzecią, "Dzieje bez dziejów" (1939); czwartą, "Państwo a gospodarstwo" (1939); piątą, "Walka o zasady" (1947); szóstą, "Zagadnienie totalizmu" (1943); następną przygotowywaną pracą jest "Przyszłość słowiańszczyzny". W takiej kolejności, myśl którą rozwijam występuje najwyraziściej. Książki wyżej podane stanowią pierwszy; fundamentalny cykl. Z niego wyprowadzi się drugi cykl; zbliżający nas do praktyki bieżącej historii. Obejmie on zagadnienia realizacji rewolucji kulturowej.
----------
Inna kolejność toku akcji jest pozbawiona sensu. Dopiero wiedząc czym jest schorzenie człowieczeństwa i kultury czym jest wspakultura, możemy określić co jest z nami, w jakiej dżungli wynaturzeń i nawarstwień chorobowych historii jesteśmy pogrążeni. Drobną ilustracją bezdroży chybionych wysiłków mogą być dzieje grupy "Zrywu", zainicjowanej książką Widy-Wirskiego "Polska i Rewolucja"; grupa ta zmarniała całkowicie i nie wielu o niej pamięta. Sprawa ta godna jest wzmianki dlatego, że punktem wyjścia "Zrywu" była idea "rewolucji polskiej", przy założeniu, że odskocznią tej rewolucji, mającej Polskę wyprowadzić z niżu cywilizacyjnego, musi być tradycyjny system wartości. Trzonem zaś tradycyjnego systemu wartości w Polsce jest chrześcijaństwo, czyli pewna odmiana wspakultury. Chciano więc uzyskać zdrowie poprzez oparcie się o wiekową chorobę. Cykl prac o których mowa wyjaśnia podstawy tragicznego błędu. To zaś otwiera drogi dla działania naprawdę skutecznego.
----------
W człowieku jak w soczewce skupia się wspaniałość i straszliwość świata. Lecz nie zawsze to dostrzegamy. Ukazanie tej prawdy było zadaniem pracy. Można ją potraktować jak opis przygód podróżnika w najdziwaczniejszym ze światów - w zaczarowanym labiryncie schorzałego człowieczeństwa. Zły czar tego labiryntu polega na tym, że wejście w jego mroczne korytarze, zawsze się łączy z zaczadzeniem świadomości i odwróceniem funkcji umysłu. Wszystko tu jest odwrotnością. Wędrówka przez ów zaczarowany labirynt, przy zachowaniu normalności władz duchowych ż pełnej świadomości o co jest najtrudniej - to najbardziej fantastyczny cykl przygód i doznań.
----------
Wyodrębniając pojęciowo świat kultury od "wspakultury" obnażałem ten drugi. Zdawałem sobie sprawę z tego jak dalece "wspakultura" maskuje swą istotę - inaczej mówiąc - jak dalece wynaturzona i schorzała istota człowieczeństwa niechętnie ukazuje swą właściwą postać. Człowiek posiada dwa oblicza: tworzycielskie i wspakulturowe. Dopóki to drugie nie zostanie wyraziście oświetlone żyjemy złudą jednolitości ż zwartości naszej osobowości. Kosmiczne schorzenie, ubrane w czapkę - niewidkę, może wówczas bez przeszkód wyniszczać naszą substancję życiową. Podważamy ten odwieczny stan, wyjaśniając istotę wspakultury.
----------
Od najwcześniejszych lat czułem, że każde działanie, każdy czyn dokonywany w środowisku polskim, wisi w powietrzu, nie posiada absolutnego znaczenia, to znaczy nie jest cegiełką człowieczego posłannictwa w budowie nowego świata. Z tego metafizycznego zwątpienia narodziła się niniejsza praca. Jest ona uporczywym poszukiwaniem dróg wyjścia z upadku w który historycznie zostaliśmy wplątani. W tych poszukiwaniach miałem tylko jedno światełko orientacyjne: wewnętrzne doświadczenie, intuicyjne doznanie co jest prawdziwą wartością, a co chorobliwą złudą. To była jedyna busola: Ona prowadziła przez trzęsawiska i bagna, które stanowią naturalne tła naszego bytowania. Opis tych trzęsawisk, określenie czających się w nich pułapek i niebezpieczeństw oto treść książki.
----------
Książka jest przeznaczona dla tych, którzy żyją czujnym i napiętym rytmem wewnętrznym; dla tych którzy z ostrą wyrazistością doznają mijające sekundy istnienia. Tylko tacy doceniają tragiczny ciężar nieproduktywnych chwil i z upiornością ich toczą walkę. Narzędziem do skutecznej walki z tym złem są analizy zawarte w tej książce. Ukazuje ona ogrom niebezpieczeństw czatujących na styl wytężonego i pełnego życia ludzkiego, określa co jest naprawdę złem, brzydotą i fałszem: Inne to widzenie świata, nic nie mówiące tym, którzy już wewnętrznie wygaśli, oddali ster swego życia somotokowi wydarzeń, nie troszcząc się dokąd ich niekontrolowany prąd zaniesie.
JAN STACHNIUK

I. Zasady wspakultury
ROZDZIAŁ I
Posłannictwo człowieka
1. Dążenie do pełni życia

Człowiek dąży do pełni życia. Upływające sekundy istnienia, przybliżając widmo nicości, wzmagają dążenie do pełni i szczęścia. Pełnia życia nie jest jednak czymś dowolnym, nieokreślonym. Złudne jest mniemanie, że pełnia życia jest różna dla różnych ludzi. Pełnię życia odczuwamy tym samym umysłem człowieczym, tymi samymi organami psychiki ludzkiej. Musi więc być w dążeniu do pełni życia coś jednolitego i jednoczącego. Tym zaś jest jedność - posłannictwa człowieka w świecie. Postępowanie życiowe zgodne z posłannictwem człowieka w świecie musi wzmagać doznanie pełni życia i szczęścia; działanie zaś z linią tego posłannictwa nie zgodne musi rodzić odczucie kosmicznego rozszczepienia i dysharmonii. Na czym jednak polega istota naszego, człowieczego, posłannictwa na świecie? I tu się rozpoczynają trudności.
Gdy chcemy sprawdzić czy znajdujemy się na właściwej drodze, czy obrany kierunek prowadzi da celu, myśl nasza musi zwrócić się do podstawowych punktów wyjścia, do bezspornych założeń i zasad. Czasem te podstawowe, bezsporne zasady są zasnute mgłą i trzeba się zdobyć na dodatkowy wysiłek by je sobie całkowicie i wyraźnie uprzytomnić. Stosuje się to do rzeczy małych i największych. Nawet tak ogólne i wielkie problemy jak historia, działalność kulturowa człowieka, państwo-społeczeństwo, kultura w ogóle, sam człowiek, winny być sprawdzane od fundamentów. I tu się rozpoczyna kłopot niezwykły. Nagle uświadamiamy sobie, że podstawowe problematy istnienia ludzkiego, kultury, nie mają u swoich podstaw jednoznacznych, bezspornych zasad. Istnieje tu raczej wielość zasad i to mocno rozbieżnych. Dzięki temu też uzasadnione są rozliczne kierunki wynikające z różnych oglądów świata, istoty człowieka i jego roli w świecie.
Czy wobec tego wszystkie cele do których dążyła i dąży ludzkość, a w ich ramach indywidualne dążenia życiowe są też uzasadnione? Narzuca się myśl, że podstawowe zasady tyczące się istoty bytu i człowieka uległy zaciemnieniu i dzięki temu, rzeczy pierwiastkowo obce pomieszały się ze sobą. Człowiek w czasie swej historii wytworzył kilka obrazów i widzeń siebie, bardzo różnych. Na podstawie dotychczasowych dzieł kultury możemy mieć różny pogląd na istotę bytu i posłannictwa człowieka. Wydaje się jednak, że już dojrzeliśmy dziś do tego by tę pozorną nieoznaczoność mocno ograniczyć, rugując niektóre tradycyjne poglądy. W tym celu będziemy usiłowali dojść do uchwycenia najbardziej pierwiastkowych elementów, tyczących bytu i naszej istoty człowieczej. Chcemy w ten sposób dojść do prazasad, które następnie pozwolą wyrzucić za burtę wiele szkodliwego balastu historycznego, hamującego twórczy rozmach ludzkości. Dochodzimy do zasadniczego pytania: czym jest człowiek i człowieczeństwo? Pytanie powyższe ma znaczenie fundamentalne. Odpowiedź nań określa zasadę na której spoczywa każdy światopogląd. Zasada ta winna być zgodna z naszym wewnętrznym doświadczeniem i historią. Czym zaś jest w swej istocie człowiek, odpowiedzieć nie jest wcale tak łatwo. Być może lepiejby to się udało innym istotom żyjącym, obdarzonym zdolnością rozumowania. Ale takich istot właśnie nie ma.
Według wierzeń ludowych kruk jest ptakiem żyjącym kilkaset lat. Gdyby on posiadał inteligencję, to w oparciu o swoją długowieczność, mógłby być zdolnym do szczególnie wnikliwej obserwacji człowieka i wydania trafnego o nim sądu. Siedząc na konarach prastarego dębu i patrząc w zadumie na przeistaczany przez człowieka krajobraz rozumowałby prawdopodobnie w następujący sposób: człowiek to dwoista istota: z jednej strony jest bardzo podobny do innych tworów żyjących przyrody przez to, że mnoży się, odżywia się, porusza się, oddycha jak i reszta zwierząt, z drugiej żaś posiada w sobie coś demonicznego, przez swoją zdolność opanowywania i przetwarzania na nowy kształt energii wszelkich żywiołów świata i czynienia tej mocy całkowicie sobie podległej.
Pod względem biologicznym, człowiek należy do naturalnego ładu świata, natomiast wyodrębnia się z niego przez tajemniczą zdolność wiązania energii natury w nową postać obiektywnych dzieł kultury. Wydaje się, że ta zdolność jest nieograniczona w swym zasięgu. Człowiek jest uzdolniony do nieograniczonego postępu zarówno w opanowywaniu sił natury, jak i tajemniczych żywiołów własnej psychiki. Mądry kruk, patrząc z góry na przejawy tej dziwnej zdolności reorganizacji ładu naturalnego, powie działby w konkluzji, że zasadniczą właściwością człowieka jest nieograniczona w zasięgach zdolność wiązania żywiołów psychiki i natury w ten sposób, że powstaje nowy typ mocy, służący jako narzędzie do dalszej jej rozbudowy.
Innymi słowy - człowieczeństwo, to rozmach tworzycielski dążający do całkowitego przeistoczenia ładu naturalnego świata przez związanie energii w nim zawartej w postać dzieł kultury
To co nazywamy ładem naturalnym świata, występuje jako odwieczny żywioł materii żywej i martwej, jako chaotyczny żywioł emocjonalny psychiki ludzkiej. Owe różnorakie pola żywiołów dla zdolności twórczych człowieka rysują się jako naturalne pole uprawy. Człowiek jest nastawiony na opanowanie żywiołów przyrody, we wszelkiej postaci. I to jest jego posłannictwo w świecie. To co w tej dziedzinie zostało dokonone jest dopiero wstępem do olbrzymiego przewrotu. Odkrycie energii atomowej ukazuje nam właściwe perspektywy tego co ma się stać. Podobnie się przedstawia wśród żywiołów biologii. Opanowanie żywiołów biologii w tej skali co i odkrycie energii atomowej nie jest już tylko marzeniem utopistów. Równolegle do tych osiągnięć rozszerzają się horyzonty w odniesieniu do żywiołów naszej psychiki. Wbrew utartemu mniemaniu żywioł emocjonalno-popędowy naszej psychiki jest takim samym polem uprawy jak i przyroda zewnętrzna. Uogólniając możemy powiedzieć, że człowieczeństwo czyli humanizm rysuje się nam jako kosmiczne zadanie całkowitej rekonstrukcji pola żywiołów w człowieku i naturze. Kresem tego zadania i jego właściwą treścią jest opanowanie i podporządkowanie człowiekowi wszelkiej energii istniejącej w świecie, aż do najdalszych elektronów. W psychice człowieka tkwi nieugaszona tęsknota sprawczego pełnego życia, do owocnych w wynikach czynów. Wartość i pełnia życia indywidualnego w myśl tych utajonych pragnień miałaby być sumą produktywnych działań. Gdy zaś zapytamy o jakie działania chodzi, odpowiedź padnie jedna: o czyny wzmagające moc kultury. Człowiek i humanizm, jako zadanie polega na woli rozprzestrzenienia władztwa świata ludzkiego na mroczne żywioły, wśród których przebłyskuje nasze istnienie.
Posłannictwo człowiecze przemienione w sprawczy czyn jest niczym innym jak właśnie procesem budowania kultury. U podstaw kultury nie mamy nic innego jak wolę mocy. Siła i kultura są jednością. Natomiast przejawem najgłębszej chorob istoty człowieczeństwa jest rozdzielanie tej jedności a tym bardziej przeciw stawianie jej członów, jako elementów rzekomo sobie wrogich. Zejście z drogi posłannictwa człowieczego otwiera przed nami straszliwy labirynt kosmicznego wynaturzenia. Praca niniejsza jest poświęcona w głównej mierze wykazaniu znamion tej choroby. Zobaczymy to w toku dalszego wykładu.

2. Ewolucja tworzycielska świata

Świat jest wolą kosmiczną dążącą do osiągnięcia coraz bardziej złożonych i doskonalszych form. Spojrzawszy wstecz widzimy w czasie kolejne wcielenia tej kosmicznej woli: układy gwiezdne, słoneczne, planety, skupiska energii, świat mineralny, w końcu materię żywą pod postacią bakterii, roślin i zwierząt. Pomiędzy materią martwą i żywą istnieje bardzo wyraźny przedział, polega on na różnicy kierunku ewolucji. Materia ulega prawu wzrostu entropii. Znaczy to, że energia stanowiąca jej podstawę nieubłaganie wypromieniowuje w przestrzeń. Atomy - cegiełki naszego układu gwiezdnego, rozkładają się, przemieniając się w promienistą energię uciekającą w bezkres przestrzeni. Energia świata na podobieństwo rozgrzanego czajnika stygnie ulegając wzrostowi entropii. U kresu entropii mielibyśmy nieogarnioną przestrzeń wypełnioną śladami energii.
Inaczej przedstawia się sprawa z materią żywą. Kierunkowa jej naturalnej ewolucji jest wręcz przeciwna: prawem jej jest skupianie energii. Każdy gatunek żywiołowo dąży do ogarnięcia w swoje żyjące ciało największej ilości energii słonecznej i materii. Znane jest doświadczenie z bakteriami, które doprowadziło do stwierdzenia, że gdyby świat zewnętrzny był idealnie przystosowany do potrzeb ich fizjologii, mnożyłyby się one w tak lawinowy sposób, że po upływie ośmiu miesięcy potomstwo jednego żyjątka przedstawiałoby żyjącą masę wielkości globu ziemskiego!
Tyczy to całej materii żywej. Wyobraźmy sobie tylko co by się stało gdyby ród królików nie miał trudności ze zdobywaniem środków utrzymania i gdyby nie istniały wrogie mu gatunki. Niepowstrzymana tendencja do rozrostu biologicznego tym silniej występujena czoło, im niższy gatunek mamy na uwadze. Na drodze tendencji nieograniczonego rozrostu biologicznego stoi jednak nieprzezwyciężona trudność w postaci braku sprzyjających fizycznych warunków. Nazwiemy ją "zaporą naturalną". Dławi ona cały świat żyjący. Dzięki niej przy życiu utrzymują się tylko nieliczne egzemplarze z każdego pokolenia danego gatunku.
Natura, stworzywszy świat żyjący, usiłowała dojść do jakichś lepszych wyników, rozwijając coraz sprawniejsze i wyższe gatunki, dając im na pożarcie gatunki niższe. Tak więc od bakteryj poprzez gady, ryby, ptaki, toczyła się ewolucja ku ssakom u kresu której znajdujemy w końcu człowieka. Człowiek biologicznie należy do świata zwierząt. W podobny sposób rodzi się, odżywia, umiera. Częścią swego biologicznego istnienia ulega tym samym prawom. Zastanówmy się na chwilę co stanowi istotę tych praw. U podstaw biologii znajdujemy dwa elementarne prawa: wolę nieograniczonego rozrostu i gwałcącą tę wolę "zaporę naturalną". W świadomości ludzkiej przeciwstawiają się te dwa zjawiska, jako fenomen tęsknoty do "szczęścia fizjologicznego" i upiór walki o byt. Od strony fizjologicznej, czujemy, że świat nie spełnia warunków optimum istnienia, t. j, szczęścia fizjologicznego. Byłoby ono osiągnięte gdyby "zapora naturalna" nie istniała, a świat zewnętrzny radykalnie dostosował się do potrzeb naszego ciała. Tendencja bio-wegetacji do ogarnięcia świata, ma więc dwa oblicza: z jednej strony jest to przedmiotowa wola nieograniczonego wzrostu, z drugiej - podmiotowa wola "szczęścia fizjologicznego". Wszystko co żyje, grawituje do niego. Każda komórka w żyjącym organizmie, każdy żywy twór posiada wizję optymalnie przystosowanego do potrzeb świata zewnętrznego. Na ekranie naszej podmiotowej świadomści odbija się to jako pragnienie wolności, sprawiedliwości, harmonii, miłości i t. p.
Natura, tworząc coraz, sprawniejsze gatunki zwierzęce, nie uzyskała zadawalniającego rozwiązania. Dziś zdajemy sobie sprawę z tego, że na tej drodze, nie podobna uzyskać lepszych wyników. W kręgu biologii nie podobna uzyskać wyników rewolucjonizujących istniejącą równowagę świata. Cóż pomoże jeżeli się stworzy gatunki o sprawniejszym systemie mięśniowym, silniejszych kłach większej ilości nóg i rąk, o lepszym sposobie razmnażania się? Niewiele. Biologia nie może przebyć pewnych granic. Granice te stanowią o jej "wieczystym wrocie". Wszystkie gatunki zwierząt, do nich należy i człowiek, są zamknięte w "wieczystym wrocie" bio-wegetacji, w wiecznej powtarzalności form, które w układzie świata nie są zdolne dokonać istotnych zmian. Na tym torze rozwoju przyroda zatraciła swój cel, jako nieosiągalny. Dzięki temu przestała być docelową, dążącą do czegoś określonego. Prawem jej stała się przyczynowość, zamknięcie się w kolisku wieczystych przyczyn i skutków. Utknięcie pierwotnego kierunku ewolucji. zamazało wszystkie jego kontury. Przyrodnik nie jest dziś w stanie powiedzieć, co jest "wyższe" wśród różnych cech morfologicznych i gatunków. Nie może być rozstrzygnięty spór - co jest "doskonalsze" - ameba, mrówka, czy też słoń, pies itd. Z tego stanowiska patrząc, wątpliwości objąć mogą. również i samego człowieka.
Lecz człowiek jest nie tylko istotą biologiczną. Jest głęboko dualistyczny, gdyż oprócz przynależności do "wieczystego wrotu" posiada powołanie do specjalnych zadań, które spełnia na szlaku budowania kultury jako nowej formy energii w świecie. To go wynosi ponad świat zwierzęcy. Wola kosmiczna w nim utorowała wylot na nową formę energii odmienną od swej hipostazy-materii martwej i hipostazy biologicznej. Jest to wylot na kulturową kondygnację świata.
Tu się otwierają perspektywy na cele ogólnej ewolucji świata. Świat posłannictwa ludzkiego nosi charakter docelowy. Biologia ludzka pomimo głębokich podobieństw i istotnego powinowactwa z całym światem żyjącym, pomimo nawet wspólnej tęsknoty do częścia fizjologicznego, posiada znamię zasadniczej odrębności: Z jej korzenia wyrasta świat popędów, namiętności i wrodzonych dyspozycji, stanowiących fundament człowieczeństwa. Psychika ludzka i w niej zakotwiczony geniusz tworzycielski korzeniami swymi sięga do ciała, do komórki, do genów w plazmie rozrodczej. Bez j tej właściwości w podstawach biologii ludzkiej, nie istniałby wylot na świat kultury. Wylotem tym jest wrodzony kierunek naszch emocyj i pierwiastkowych zdolności. W przeciwieństwie do przyczynowej struktury przyrody orientuje się on docelowo. Uświadomienie sobie tego celu jest wstępnym zadaniem.
Tam gdzie człowiek nie jest skażony przez różne schorzenia pierwiastka tworzycielskiego (czym się będziemy dalej wnikliwiej zajmowali) odruchowy sposób doznawania świata nosi specyficzne znamiona. Świat namiętności, popędów, instynktów naszej psychiki dla którego mamy określenie "żywiołu emocjonalnego" posiada swój kierunek, swoistą strzałkę orientacyjną. Tą kierunkową jest pierwiastkowa "wola tworzycielska", wola mocy. Pozostaniemy przy umówionym terminie "woli tworzycielskiej". Wola tworzycielska istnieje w każdym z nas jako wrodzony zestrój postaw emocjonalnych i władz duchowych, dzięki którym jest możliwa orientacja na cele naszego posłannictwa a z kolei realizacja dzieła kultury. Spróbujmy to opisać od strony odczuć podmiotowych.
W pierwszym rzędzie narzuca się naszej uwadze właściwe każdemu zdrowemu człowiekowi odczucie powinności kosmicznej. Wejrzawszy w głąb siebie stwierdzamy, że pełne życie jest możliwe tylko wówczas gdy spełniamy jakieś wielkie dzieło, które jest nieskończenie ważniejsze niż nasze indywidualne istnienie. Czujcemy, że nasze ciało, życie w nim zamknięte, jest ważne tylko jako element, służący spełnianiu się dzieła: Człowiek jako byt biologiczny ani też jego esencja "duchowa" nie może być celem, lecz tylko środkiem do dzieła. Życie ludzkie ma sens i wartość tylko wówczas gdy czemuś służy. Na tym podłożu tylko zrozumieć można urzekającą moc bohaterstwa, wykwitającego z ofiary naturalnej wartości życia na rzecz wartości kultury.
Równolegle z tym odczuciem występują inne: współistnienie z rytmem wielkiego świata. Niema tu miejsca na podział "ja" i obce, albo nawet niechętne "nie-ja". Czujemy, że świat i "ja" to organiczna jedność. Instynkt rysuje nam świat i życie jako coś jednolitego. Człowiek, jako posłannictwo do spełnienia, jest wpleciony w plastyczne środowisko, skore do poddawania się jego organizacyjnym bodźcom. Dzięki temu jest do pomyślenia tworzycielska ewolucja świata.
Następnym doznaniem wynikającym z woli tworzycielskiej jest odruchowa wola sprawczego czynu. Działanie otwiera wyloty na nową postać bytu. Stąd też odruch do sprawczego czynu jest organicznie związany z naturą zdrowego człowieka. Indywidualność człowieka to zdolność do czynu, i wola uczynienia swego działania jak najbardziej owocnym.
Wola tworzycielska jest uzbrojona w organ dzięki któremu proces twórczej rekonstrukcji świata nasza psychika widzi w aureoli piękna. Ewolucję tworzycielską świata doznajemy jako coś co porywa i zapala naszą wyobraźnię, urzeka umysł. Tak odbija się napór kosmicznego powołania na ekranie naszej świadomości. Poczucie powinności kosmicznej, doznanie jednorodności świata i jedności ewolucji rozwojowej, wola sprawczego czynu zdolnego wzmóc tę ewolucję i przydźwięk piękna, oto są przymioty "woli tworzycielskiej". Jest ona trwałym znamieniem młodości, rozkwita w każdym zdrowym i żywotnym osobniku. Wszystkie ludy, żyjące w stanie natury, tak właśnie doznają świat, i w tych kategoriach wyraża się ich światopogląd. Taką była pierwotna kultura ludów starożytnej Grecji, Rzymu, Celtów, naszych przodków słowiańskich, Germanów. Dopiero tajemnicza choroba kulturowa zamazała pierwotną czystość widzenia.
W myśl naszych założeń, człowiek jest czołem ewolucji tworzycielskiej świata. Opisaliśmy już dwa składowe czynniki takiego widzenia człowieka: biologię ludzką i wolę tworzycielską. Możemy przystąpić do omawiania ostatniego i najbardziej zasadniczego czynnika; nazwiemy go "wolą instrumentalną". Cóż to jest "wola instrumentalna? W ogólności ująć ją można jako całokształt narzędzi i środków, dzięki którym człowiek spełnia swoją rolę w ogól nej ewolucji świata. Najbardziej narzucają się uwadze środki natury materialnej, jak to: technika, maszyny, drogi, okręty, przemysł, środki komunikacji, itd. Ale to jest tylko część woli instrumentalnej. W całości bowiem składają się na jej istotę: a) sprawcze działanie, b) instrumenty i narzędzia w ścisłym znaczeniu, c) instytucje ciągłości historycznej dzieła.
Wola tworzycielska jako kierunek napięć w psychice ludzkiej pozostałaby bez wpływu na tok spraw świata, gdyby nie zdolność przeistoczania się jej naporu w realny, sprawczy czyn. W służbie działania znajdują się pierwiastkowe zdolności realizacyjne człowieka jak: intuicja, intelekt, mięśnie, ręce. Praca i działanie jako owocne wyładowywanie się energii ludzkiej, to pierwszy element "woli instrumentalnej". Jeśli działanie sprawcze ma być skuteczne, należy witać radośnie to wszystko co jego potęgę wzmaga. Są to narzędzia pracy: technika i .nauka, industrializm, państwo, organizacja społeczno-gospodarcza. Regułą tu musi być postęp i rozwój, stwarzanie narzędzi coraz sprawniejszych. Trzecim elementem "woli instrumentalnej" jest zasada "historyzmu".
Podstawą naszego pojmowania istoty człowieka jest traktowanie jego jako istoty wiecznej, ciągłej przez pokolenia. Ludzkość to jeden człowiek, to jedno wielkie ciało, tylko rozczłonkowane w czasie na pokolenia i jednostki. Otóż ten wielki, wieczny człowiek stoi wobec swego posłannictwa - przeistoczenia świata, które dokonać może tylko czynem, niezmordowaną pracą swoich członków - wysileniem przemijających indywiduów niezliczonych pokoleń. Państwo, wiedza, technika są to instrumenty wzmagające jego pracę. Ale oprócz, tego musi on pokonywać trudności wewnętrzne wynikłe z ciągłości przepływu pokoleń w czasie: swoje naczelne zadania kulturowe trzymać przed oczyma generacji jako cel i zasadę organizującą energię 'życiową milionów - ciągle rodzących się i wymierających. Narzędzia temu służące to: instytucje światopoglądu, sztuki, wychowania, świadomości grupowej, literatury. Pomost tradycji dziejowej, a więc "historyzm" oto ostatni atrybut woli instrumentalnej.
Uogólniając stwierdzamy, że człowiek, jako czoło ewolucji tworzycielskiej świata rysuje się nam jako organiczna jedność, żywa i rozwijająca się po linii swych przeznaczeń. Tak pojmowany człowiek i człowieczeństwo, odbiega znacznie od potocznego i zmysłowego doświadczenia. Wnikając w głąb człowieczeństwa, widzimy jego zasadnicze człony, wtopione w ciągłość ewolucji ogólnej. Gdy na chwilę zapomnimy o tej ciągłości żywego rozwoju, wszystkie trzy człony składowe człowieka ukazują się jako autonomiczne kategorie: odrębnym bytem wydaje się być biologia ludzka, czymś przypadkowym impulsy i bodźce woli tworzycielskiej, i dziwnym się wyda świat "woli instrumentalnej".
Ujmując człowieka w ciągłości ewolucji tworzycielskiej świata, widzimy głęboką celowość i z niej wynikającą organiczną jedność czynników składowych stanowiących o człowieku. Stąd też w ewolucji tworzycielskiej świata jednością jest dla .nas układ stanowiący o istocie człowieka: jednością są wszystkie trzy ogniwa
1. biologia ludzka
2. wola tworzycielska
3. wola instrumentalna.
Nierozerwalność i celowa spójność tych trzech czynników stanowi o prawdziwej treści pojęcia "człowieka". Tym pomostem toczy się spełnianie naszego posłannictwa. Pierwotna energia biologiczna, która w świecie zwierzęco-roślinnym jest wycelowana na nieograniczony rozrost masy cielesnej gatunków u człowieka przeistacza się w wolę mocy i wolę tworzenia. Z kolei wola tworzycielska prowadzi do nieograniczonego rozwoju woli instrumentalnej. Ten sam bodziec, tę samą ciągłość widzimy w trzech posta- ciach spełniającego się humanizmu.
Co się jednak stanie gdy w tym łańcuchu nastąpią powikłania? Staniemy wówczas przed tajemniczym schorzeniem ewolucji tworzycielskiej a tym samym i jej centralnej osi-człowieka. Pojęcie "człowiek" nabierze wówczas odmiennej treści. Świat ludzki uzyska nieprzeczuwane formy nawarstwiających się komplikacyj, wynikłych z kosmicznego wynaturzenia. Obejrzyjmy się w koło: czy to co nas otacza nie nasuwa podejrzenia, że w poważnej mierze wyrosło z podłoża tej właśnie choroby?

3. O istocie kultury

Człowiek i człowieczeństwo jako zadanie do spełnienia realizuje się w dziele budowania kultury. Ale co to jest kultura? Pojęcie to jest w powszechnym użyciu. Każdy nieomal nim się posługuje, biadając nad upadkiem "kultury", szerzeniem się "barbarzyństwa", zanikiem kulturalnych manier w towarzystwie, "niekulturalnym" zachowaniem w tramwaju lub przy stole, popłakując nad "zdziczeniem", tryumfem brutalnej siły w stosunkach międzyludzkich i t. d. Gdy się zestawi wszystko co na temat kultury się mówi i za co ją się uważa, można dojść do stwierdzeń najdziwaczniejszych. Jest 'to właściwie słowo, które oznacza to samo co "dobrze". Ktokolwielk coś uważa za dobre, jemu dogadzające, nazywa to - "kulturalne", co zaś przeciwne - "niekulturalne". Stąd też jest to raczej przymiotnik, pojęcie pozbawione własnej treści. Każdy murzyn zjadając krowę swego bliźniego, może mówić dzięku temu, że postępuje "kulturalnie", w wypadku zaś gdy jego krowa zostaje przez kogoś zjedzona nazwać to postępkiem wysoce "niekulturalnym". Kultura jednak posiada własną przedmiotową treść i to bardzo określoną. Tylko dzięki rozpowszechnieniu się chorób kultury ta treść została zagubiona a samo pojęcie uległo dziwacznej perwersji. 'Tyczy to wszystkich naczelnych pojęć doby współczesnej.
Terenem posłannictwa człowieka jest ład naturalny świata, a więc ład, który powstał w poprzednich fazach ewolucji ogólnej. Ład naturalny to wielokształtne "pole żywiołów"; widzimy je jako świat minerałów, roślin, zwierząt, układów energii cieplnej, świetlnej, elektrycznej, jako tajemne napięcia w naszej psychice, jako odruchy psycho-fizyczne .naszego ciała i t. d. Kultura jest procesem wiązania energii "pola żywiołów" w nową postać. I tak dokonujemy związania energii żywiołów materialnych poprzez wynalazki - ognia, umiejętność spożytkowania metali, bronzu i żelaza, energii atomowej. Energie w ten sposób związane zestalamy w metodach obróbki opornego świata materialnego, jako prawa naukowe instytucje gospodarcze i t. d. Podobnie wiążemy energie żywiołów biologii poprzez odkrycia biotechniki, eugeniki, hodowlę zwie rząt, uprawę roślin, stwarzanie nowych gatunków bardziej użytecznych. Usiłujemy wiązać żywioły naszej emocjonalnej istoty w bardziej wydajnych normach etyczno-wychowawczych, systemach sztuki, religii i światopoglądu. Wszelka kultura jest ciągłością wiązania energii w postaci obiektywnych wytworów, w których jest zaklęta moc. Związana energia służy do potęgowania tego samego co do kierunku procesu. W ten sposób spełnia się nasze ledwo przeczuwane, utajone dziś jeszcze posłannictwo człowiecze. Nie może tu zachodzić żadna sprzeczność pomiędzy człowiekiem i jego dziełem, gdyż człowiek to jego dzieło kulturowe. Jeśli jednak takie rozdźwięki ukazują się, jest to nieomylny sygnał głębokiego schorzenia. Analizie tego schorzenia poświęcimy dalsze rozdziały niniejszej pracy.
W świetle tych uwag kultura, jest to proces wiązania energii pola żywiołów. Proces ten w swoich konsekwencjach winien doprowadzić do najgłębszego przewrotu w strukturze świata. Kresem tego ciągłego przewrotu kosmicznego, przeistaczającego w skali absolutnej budowę i oblicze świata jest całkowite ogarnięcie przyrody przez kulturę. Dociekania nad istotą tego kresu są dziś dla nas zajęciem całkowicie bezużytecznym. Nie potrzebujemy więc nim się zajmować. Sama jednak kultura, jako ciągłość człowieczego wysiłku wycelowanego na dzieło rekonstrukcji świata, winna skupić na sobie szczególną uwagę. Mówiąc o ciągłości procesu kultury, mamy na uwadze jego podstawę, którą jest ciągłość rozrostu woli instrumentalnej. Ona jest bowiem ramieniem człowieczego posłannictwa.
Żywioł emocjonalny jako wola tworzycielska w indywidualnej psychice jest tylko surową energią, domagającą się zatrudnienia w forsowaniu procesów kultury. Uzależnione to jest od tego, czy uda się je przemienić w energię użyteczną. Bodźce woli tworzycielskiej muszą być związane i uchwycone w rygle, dzięki którym przemienić się mogą w siłę napędową działania. Energię napięć trzeba uchwycić w tryby "wiązalników energii emocjonalnej". To tylko jest nasze co jest uprzedmiotowione i uzewnętrznione. Dzięki "wiązalnikom energii emocjonalnej" nieuchwytne żywioły psychiki 'ludzkiej stają się podatne do kierowania nimi, używania ich do budowy dalszych etapów dzieła kultury.
"Wiązalnikami energii emocjonalnej" albo kulturowytworami emocjonalnymi nazywamy środki, za pomocą których chaos emocyj przemieniamy w zestroje sił nadających się do kierowania. Im bardziej rozbudowujemy "wiązalniki energii emocjonalnej", tym bardziej zwiększamy obszar władztwa nad żywiołami naszej psychiki i możliwościami ich spożytkowania. Jest to rozwój kultury duchowej. Konkretnie oznacza to nic innego jak właśnie postęp w dziedzinie sztuki, filozofii, zasad wychowania, norm etycznych i prawnych. Wyobrażenia religijno-artystyczne, pojęcia światopoglądowe i normy postępowania są "wiązalnikami energii emocjonalnej", gdyż dzięki nim zestala się pewne zakresy emocyj i przemienia się w sprężynę określonego typu aktywności społecznej. Dzięki nim świat duchowy jednostki zostaje uorganizowany; jednostka wie co jest dobre a co złe, ma wykreślone drogi prowadzące do urzeczywistnienia dobra i zwalczania zła, wie jak czuć i postępować, co czynić w każdej chwili. Idee, wzory i normy etyczne, a więc to wszystko co stanowi treść kultury duchowej, mają sens tylko dla tego, że określają warunki skutecznego działania.
Utorowanie drogi działania przez oporny świat, to wielka dziedzina kultury społecznej. Do zakresu kultury społecznej należą środki wzmagające skuteczność i wydajność zbiorowej aktywności. Idee i wzory, które nam daje kultura duchowa pozostałyby majakami, gdyby nie istniała sfera narzędzi, umożliwiająca wywalczenie dla nich miejsca w opornej rzeczywistości społecznej. Całokształt tych narzędzi możemy nazwać "socjotechniką" albo kulturowytworami społecznymi. Postęp w dziedzinie socjotechniki polega w pierwszym rzędzie na przyroście potęgi środków, dzięki którym rozprzestrzeniamy gotowe wytwory kultury duchowej. Są to: społeczny system wychowawczy, prasa, książka, propaganda, opinia publiczna, kontakty społeczne i t. p. Bez tych narzędzi dany ideowzór nie potrafi opanować świata emocyj milionów jednostek. Nowe kreacje duchowe tym głębiej przenikają życie emocjonalne jednostek i tym szerzej się upowszechniają im większy jest postęp w socjotechnice - a więc w metodach i systemach wychowania, techniki, kształtowania opinii publicznej, propagandy itd. Gdy dany ideo-wzór jest upowszechniony w masach, rodzi on nowy, jemu odpowiadający styl działania i współżycia ludzkiego, mający swój odpowiednik w nowej organizacji i konstrukcji państwa. Postęp w sprawności organizacji społecznej i państwa to dalsze ogniwo rozwoju socjotechniki.
Wiązanie energii żywiołów materialnych daje efekt w postaci rozwoju kultury materialnej. Kultura materialna to rozwój środków władztwa wobec przyrody. Rozpada się ona na trzy wielkie działy: technikę mechaniczną, biotechnikę i gospodarstwo. Przez technikę mechaniczną, oznaczamy związaną energię przyrody martwej; są to osiągnięcia w dziedzinie metalurgii, chemii, budowy narzędzi wytwórczych, maszyn i t. p. Biotechnika to związana energia życia jako rolnictwo, hodowla, medycyna, eugenika i t. d. Skojarzenie środków przyrodo-techniki z socjotechniką, daje nam sferę zjawisk gospodarstwa.
Kultura jest więc z jednej strony ciągłym procesem rekonstrukcji świata, z drugiej zaś obiektywnym stwarzaniem nowej postaci energii w formie rozrastającej się woli instrumentalnej. Tę nową postać przeistoczonej przez człowieka energii ładu naturalnego, kumulującej się w woli instrumentalnej, będziemy nazywać "kulturowytworami". Kulturowytwory jako obiektywne związania pierwotnej energii dzielimy na: a) kulturowytwory duchowe; b) kulturowytwory społeczne i c) kulturowytwory materialne. Stanowią one swoisty aspekt woli instrumentalnej.
Postęp kultury polega więc na potęgowaniu ramienia naszego posłannictwa - woli instrumentalnej; to zaś oznacza ciągłość procesu zwiększania obszaru władztwa wśród ciemnych żywiołów ładu naturalnego. Jego wyrazem znów jest rozwój kulturowytworów duchowych, społecznych i materialnych.
Kulturowytwory nie są jakimś luźnym skumulowaniem nowej postaci energii. Wręcz przeciwnie: z nich formujemy organizmy coraz sprawniejszego historycznego działania. Tu się znajdują uchwytne szczeble naszego człowieczego rozwoju. Widzimy stąd właściwą linię ewolucji. Istotną jej cechą jest stopniowe przerastanie ładu naturalnego przez kulturowytwory, coraz pełniejsze opanowywanie mechaniki tajemnego procesu.
Przekucie pola żywiołów, na podległe człowiekowi związania energii, jest istotą procesu kulturowego. W takim ujęciu "kultura" nie ma nic wspólnego z tym co się o niej powszechnie mówi. Stojąc na tym stanowisku widzimy właściwą linię ewolucji świata.

ROZDZIAŁ II

Schorzenie człowieka jako istota wspakultury
Zajmijmy się teraz zasadniczo niepospolitym chociaż powszechnym zjawiskiem na globie a mianowicie zahamowaniem czoła ewolucji tworzycielskiej świata i konsekwencjami ustania procesu kultury. Życie kultury jest zjawiskiem stosunkowo niedawnej daty. Dopiero w ostatnich kilku tysiącach lat, zakiełkowały w różnych punktach globu ziemskiego wątłe rośliny kultury. Napotkały one na wielorakie opory, co sprawiło wstrzymanie rozwoju w pierwotnym kierunku i wykolejenie się w przewlekłe choroby. Energie prące ku przeistoczeniu ładu naturalnego stały się pastwą głębokich schorzeń. Musiały stąd wyniknąć niesłychane powikłania. Jasną bowiem jest rzeczą, że wstrzymanie ewolucji tworzycielskiej musi odcisnąć stygmat choroby na wszystkim. Świat straci swoją wspaniałość, gdyż dozna kalectwa w tym co stanowi jego najwyższe piękno: ewolucję ku formom doskonalszym, możność stania się czymś więcej niż jest. Nad tym, co wyniknie, gdy proces kultury zostanie wstrzymany, trzeba poważnie się zastanowić. Nie. są to tylko akademickie rozmyślania. Ogromne zakresy życia, które nas otaczają, noszą na sobie znamiona tego właśnie straszliwego kalectwa. W tym schorowanym, wykrzywionym świecie rodzim się, dojrzewamy, umieramy i dlatego nie uderza naś jego upiorność. Trzeba pewnego wysiłku wyobraźni by schorzałość świata otaczającego dostrzec. A wówczas otworzą się nam widoki na coś tak niezwykłego i koszmarnego, że nie prędko wyjdziemy ze stanu najwyższego zdumienia.

1. Rozpad humanizmu i kultury.

W ramach ewolucji tworzycielskiej świata, człowieka widzimy jako żywą jedność składającą się z a) biologii ludzkiej, b) woli tworzycielskiej, c) woli instrumentalnej. Istotą człowieczeństwa jest przerzut energii przez te trzy ogniwa. Wszystkie trzy stanowią integralną całość humanizmu. Czy możemy sobie wyobrazić pełnię życia ludzkiego, samego człowieka, bez jednego z tych ogniw? Człowieczeństwo w oderwaniu od woli instrumentalnej, przekreślałoby istotę człowieczeństwa; niepojętą byłaby wola tworzycielska, a treścią biologii ludzkiej stałby się wyłącznie dwunogi ssak.
A jednak faktem jest, że ciągłość procesu kultury, ugruntowana na przerzucie energii kosmicznej przez owe trzy ogniwa, często doznaje przerw. Transmisja energii idąca z biologii ludzkiej, poprzez wolę tworzycielską na ramię woli instrumentalnej czasem zawodzi. Co się wówczas dzieje? Następuje rozpad humanizmu i rozszczepienie człowieka. Spójna całość człowieczeństwa rozkłada się na człony składowe. Rozpocznie się proces kosmicznej dewastacji. Zobaczmy jakie są tego przyczyny.
Kultura jako proces rekonstrukcji świata jest względnie świeżym zjawiskiem. Dyspozycje ku niej, są wyraźnie wzmagające się w rozwoju gatunku ludzkiego. Wiele przemawia za tym, że rasy ludzkie, które istniały przed nami (np. neandertalczycy), posiadały mniej rozwinięte zdolności kulturotwórcze. Należy więc na pierwiastek humanistyczno-tworzycielski patrzeć jako na coś co jest w trakcie rozwoju, w procesie wzmagania swego rozmachu. Z nauk biologicznych wiemy, że nowe organy i uzdolnienia są chwiejne i niepewne w swym działaniu, w przeciwieństwie do organów i ich funkcyj starszego pochodzenia. Dzięki swej młodości narażone one są na rozliczne choroby i wynaturzenia; łatwo też ulegają naciskom przeciwności. Liczyć się więc należało, że rozmach kultury napotka w swych początkach na trudności z którymi nie łatwo się upora. Podstawowy kierunek napięć, a więc napór energii życiowej idący od podstaw biologii ludzkiej, poprzez sublimacje ku woli tworzycielskiej, a następnie rozbudowie zakresu wali instrumentalnej, nie będzie posiadał wyrazistej linii, pewności, zdecydowania i wykończenia. Wystarczy wejrzeć we własną psychikę, aby dostrzec, że proces przeistaczania się pierwotnej energii bio-seksualnej, opisany przez Freuda i Adlera, na bodźce kulturotwórcze, przebiega przez jakieś liczne opory wewnętrzne, obniżając końcowy wynik. Moglibyśmy to określić, jako utajoną bezwładność wewnętrzną kultury. Biologia ludzka jakby stawiała pewien opór w sublimacji jej energii na popędy i emocje stanowiące o woli tworzycielskiej w człowieku. A z kolei słusznie podkreśla się zjawisko odruchowego "lęku przed kulturą", tajemniczy opór przed utrwalaniem się substancji "ja" w ciągłości dzieła. Są to echa prastarych dyspozycyj do wieczystego wrotu, atawistyczne ciążenie do czysto biologicznej kondygnacji istnienia.
Podobną rolę mogą odegrać wstrząsy natury społeczno-politycznej. Długotrwałe wojny, najazdy, anarchia, rozkład organizacji państwowej, a poza tym klęski żywiołowe podcinające zbiorowe życie, mogą doprowadzić do unicestwienia warunków, od których zależy rozwój procesów kulturalnych.
Zupełnie inny charakter noszą czynniki unicestwi...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin