Zupelnie obcy czlowiek, Danielle Steel.txt

(499 KB) Pobierz
Danielle Steel
"Zupełnie obcy człowiek"


ROZDZIAŁ Pierwszy 
	Drzwi garażu najpierw uchyliły się tajemniczo, a potem rozwarły szeroko jak paszcza ogromnej ropuchy pożerajšcej nierozważnš muchę.
Z przeciwnej strony ulicy patrzył na nie oczarowany mały chłopiec.
Uwielbiał patrzyć, jak się otwierajš, i wiedział, że za chwilę zza rogu wyłoni się piękny sportowy samochód.
Czekał, odliczajšc: pięć...
szeć...
siedem.
Mężczyzna naciskajšcy guzik pilota nie wiedział o jego istnieniu i nawet do głowy mu nie przyszło, że malec bacznie obserwuje jego powroty do domu.
Dla chłopca stanowiło to już pewien rytuał i zawsze był niepocieszony, gdy mężczyzna w czarnym porsche'u wracał zbyt póno lub nie wracał wcale.
Stał w mroku i cierpliwie odliczał: jedenacie...
dwanacie...
aż w końcu pojawił się elegancki ciemny kształt wyłonił się zza rogu i z gracjš znikał za drzwiami garażu.
Niewidoczny dla innych malec odprowadził go pełnym pożšdania wzrokiem, a potem wolno odszedł do domu, unoszšc w pamięci jego ciemny wizerunek.
	Tymczasem w garażu Alexander Hale zgasił silnik i przez chwilę siedział nieruchomo, wpatrzony w znajomy półmrok.
Po raz kolejny jego myli powędrowały do Rachel i po raz kolejny starał się je uciszyć.
Z westchnieniem sięgnšł po teczkę i wysiadł z samochodu.
Po chwili drzwi garażu zamknęły się automatycznie.
Wszedł do domu drzwiami od strony ogrodu i na chwilę zatrzymał się w holu, spoglšdajšc w pustkę niegdy przytulnej kuchni.
Dom był niewielki, ale bardzo ładny, zbudowany w wiktoriańskim stylu.
Nad kominkiem na misternie kutej żelaznej kracie wisiały miedziane garnki, lecz na pierwszy rzut oka było widać, że od dawna nikt ich nie polerował.
Nikt też nie dbał o inne drobiazgi.
Kwiaty zwieszajšce się obfitymi girlandami z frontowych parapetów sprawiały wrażenie martwych.
Gdy zapalił wiatło w kuchni, zauważył, że niektóre zupełnie uschły.
Zawrócił i rzuciwszy przelotne spojrzenie na nieduży wyłożony boazeriš pokój stołowy, skierował się na górę.
	Teraz gdy wracał do domu, korzystał z tylnego wejcia, bo wchodzenie przez główne było dlań zbyt przygnębiajšce.
Ilekroć wieczorem wchodził przez frontowe drzwi, miał nadzieję, że ona tu będzie, spodziewał się, że zobaczy jej wspaniałe blond włosy upięte w kok, że przemknie mu przed oczami jej prosta sukienka, którš zazwyczaj ubierała do sšdu.
Rachel...
Była błyskotliwš prawniczkš, wspaniałš przyjaciółkš, pocišgajšcš kobietš, dopóki...
dopóki go nie zraniła, dopóki nie odeszła, dopóki się nie rozwiedli.
Dokładnie przed dwoma laty.
	Kiedy wracał z pracy, po drodze zastanawiał się, czy ten dzień już na zawsze utkwił mu tak głęboko w pamięci.
Czy już nigdy nie potrafi uwolnić się od bolesnego wspomnienia owego padziernikowego poranka?
Czy już na zawsze pozostanie pod jego wrażeniem?
Dlaczego obie ich rocznice, lubu i rozwodu, musiały wypadać dokładnie w tym samym dniu?
Rozsšdna Rachel twierdziła, że to czysty przypadek.
On uważał to za ironię losu.
Gdy jego matka zadzwoniła tamtego wieczoru, kiedy otrzymał dokumenty rozwodowe, był kompletnie pijany.
miał się, bo wtedy nie potrafił nawet zdobyć się na płacz.
	To okropne powiedziała.
	Rachel...
Myli o niej wcišż nie dawały mu spokoju.
Wydawało mu się, że dwa lata wystarczš, aby ukoić ból, ale tak się nie stało.
Nie mógł uwolnić się od obrazu jej złotych włosów i ciemnoszarych oczu w kolorze Atlantyku przed burzš.
Po raz pierwszy spotkali się w sšdzie była adwokatem przeciwnej strony.
Toczyli niezwykle zacięty spór.
W porównaniu z niš nawet Joanna d'Arc nie potrafiłaby wykrzesać z siebie tyle mocy i sprytu.
Alexander ledził jej poczynania z niekłamanym podziwem, a walka z niš sprawiała mu tak wielkš przyjemnoć jak nigdy dotšd.
Zaprosił jš potem na kolację, a ona upierała się, że zapłaci swojš częć rachunku.
Powiedziała półżartem, że nie chce "wkupywać się w służbowe układy".
Zrobiła to tak, że nie wiedział, czy bardziej ma ochotę obrazić się, czy rzucić się na niš i zedrzeć z niej ubranie.
Była niesamowicie piękna i niewiarygodnie inteligentna.
	Na jej wspomnienie zmarszczył brwi i wolnym krokiem wszedł do pustego salonu.
Wszystkie meble z tego pokoju zabrała ze sobš do Nowego Jorku, inne zostawiła.
Dom, który kupili razem, wydawał się jednak jakby odarty ze swojej istoty, bo niegdy wspaniały, a teraz pusty salonik był jego duszš.
Czasami Alexander się zastanawiał, dlaczego jeszcze nie kupił nowych mebli.
Może dlatego włanie, aby mógł o niej myleć, ilekroć przechodził przez pusty pokój do głównego wyjcia.
	Znalazłszy się na górze, oderwał się od obecnej pustki.
a jego myli powędrowały znów w czasy, kiedy byli razem i dzielili tak wiele.
Mieli wspólne cele, wspólne rozrywki i życie zawodowe, wspólne łóżko i dom...
i niewiele więcej.
Być może jeszcze więcej ich dzieliło.
	Alex chciał mieć dzieci, chciał wypełnić puste pokoje na piętrze wrzawš i miechem.
Rachel chciała zajšć się politykš lub dostać pracę w renomowanej firmie prawniczej w Nowym Jorku.
O polityce wspomniała mimochodem już przy pierwszym spotkaniu.
Uważała to za oczywiste i naturalne, gdyż była córkš wpływowego człowieka z Waszyngtonu, który wczeniej zasiadał we władzach jej rodzinnego stanu.
Siostra Alexa, Kay, była z kolei członkiem Kongresu, można zatem powiedzieć, że to również ich łšczyło.
Rachel w skrytoci ducha podziwiała Kay i gdy się poznały, szybko zostały przyjaciółkami.
Nie polityka jednak sprawiła, że Rachel odeszła od Alexa decydujšcš przyczynš była pewna firma prawnicza z Nowego Jorku.
Po dwóch latach udało się jej w końcu dopišć swego i wtedy go zostawiła.
Na to wspomnienie znowu poczuł narastajšcy ból.
Tak, to prawda, wcišż rozdrapywał stare rany.
Wprawdzie nie bolały już tak jak kiedy, ale wcišż jeszcze dokuczały.

  
	Była piękna, inteligentna, podziwiana, dynamiczna, radosna...
ale czego jej brakowało, czego delikatnego, łagodnego i nieuchwytnego.
Takie okrelenia w ogóle nie pasowały do Rachel.
Ona pragnęła czego więcej, niż tylko żyć u boku Alexandra, być adwokatem w San Francisco, żonš...
Kiedy się poznali, miała dwadziecia dziewięć lat i była wolna, bo dotšd nie znalazła czasu na małżeństwo.
Powiedziała mu, że koncentrowała się przede wszystkim na osišgnięciu własnych celów życiowych.
Kończšc studia prawnicze postanowiła, że do trzydziestki musi co osišgnšć, musi zostać kim.
Zapytał jš wtedy, co dokładnie ma na myli.
	Sto tysięcy rocznie odpowiedziała bez zastanowienia.
	Rozemiał się, ale zauważył wyraz jej oczu.
I zrozumiał, że traktuje to poważnie i naprawdę zamierza dopišć swego.
Całe jej życie było podporzšdkowane temu celowi, celowi mierzonemu czekami na ogromne sumy i wielkimi procesami, procesami, w których nie było ważne, kto jest przeciwnikiem.
Zanim przeniosła się do Nowego Jorku, poznała ponad połowę prawniczego wiatka San Francisco i wszyscy, nawet Alex, nie mieli wštpliwoci, jaka rzeczywicie jest zimna, wyrachowana, widziała tylko swój zawodowy sukces.
	Cztery miesišce po lubie dowiedziała się, że jedna z najlepszych kancelarii w miecie ma do zaoferowania bardzo atrakcyjnš i prestiżowš posadę.
Alex był naprawdę zdumiony, że jej kandydatura została w ogóle wzięta pod uwagę.
Była przecież bardzo młoda i niedowiadczona, ale już wkrótce okazało się, że jest zdolna do wszelkich sztuczek, które pozwoliłyby jej dostać pracę na miarę jej ambicji.
I dostała jš, Alex za przez następne dwa lata starał się zapomnieć, w jaki sposób dopięła swego wmawiał sobie, że to tylko taktyka powszechnie stosowana w interesach.
W końcu została pełno prawnym wspólnikiem w firmie i otrzymała w Nowym Jorku propozycję znacznie przekraczajšcš jej wymarzone "sto tysięcy rocznie".
Miała wtedy raptem trzydzieci jeden lat.
Z po dziwem i przerażeniem patrzył, jak podejmuje decyzję.
Dla niej to było takie oczywiste...
Alexander w tym wypadku nic nie znaczył wybór był prosty: albo przeniesie się z niš do Nowego Jorku, albo zostanie sam w San Francisco.
Powiedziała, że to zbyt wielka szansa, aby w ogóle się zastanawiać.
	Ale między nami to niczego nie zmieni owiadczyła.
Będzie przecież mogła przylatywać co tydzień do San Francisco, poza tym on może zamknšć swojš firmę i wyjechać z niš na Wschodnie Wybrzeże.
	I co tam będę robił?
zapytał.
Spodziewasz się, że zostanę twoim sekretarzem?
spojrzał na niš z bólem, ale i ze złociš.
Był zaskoczony jej decyzjš.
Pragnšł usłyszeć, że on znaczy dla niej więcej niż ta praca, lecz to nie było w jej stylu, podobnie jak nie było w stylu Kay.
I w tym momencie uwiadomił sobie, że już kiedy znał takš kobietę jak Rachel, własnš siostrę, która też zawsze stawiała na swoim i po trupach dšżyła do celu.
Jedyna różnica polegała na tym, że Kay zajmowała się politykš, a Rachel była prawnikiem.
	Łatwiej było mu zawsze zrozumieć i szanować kobiety takie jak jego matka, Charlotta Brandon, która potrafiła zrobić karierę i równoczenie wychować dzieci.
Przez dwadziecia pięć lat należała do najlepiej sprzedajšcych się pisarek, mimo to zawsze miała czas dla Alexa i Kay.
zawsze była blisko i zawsze okazywała im miłoć.
Ojciec umarł, gdy Alex był jeszcze dzieckiem, i wtedy podjęła pracę w redakcji czasopisma.
Pisała głównie na konto bardziej znanych autorów, była zwykłym murzynem od czarnej roboty, lecz każdš wolnš chwilę powięcała pracy nad własnš ksišżkš.
Tak zaczęła się historia wypisywana póniej na wszystkich okładkach jej dziewiętnastu powieci, które sprzedały się w milionowych nakładach.
Jej kariera była przypadkiem zrodzonym z koniecznoci, ale bez względu na to, jak do tego doszło, zawsze jš traktowała jak dar niebios i co, czym chciała dzielić się z dziećmi, które znaczyły dla niej nieporównywalnie więcej niż sława.
Charlotta Brandon była bez wštpienia wyjštkowš kobietš, córka jednak nie poszła w jej lady.
Kay była kłótliwa, zaz...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin