Przypadkowy Wszechświat - Kryzys wiary w nauce.pdf

(139 KB) Pobierz
Filozoficzne Aspekty Genezy — 2012, t. 9
http://www.nauka-a-religia.uz.zgora.pl/index.php?action=tekst&id=230
Alan P. Lightman
Przypadkowy Wszechświat:
kryzys wiary w nauce *
W piątym wieku p.n.e. filozof Demokryt stworzył koncepcję, zgodnie z któ-
rą cała materia składa się z maleńkich i niewidzialnych atomów, mających roz-
maite rozmiary i strukturę — jedne twarde, inne miękkie, niektóre gładkie,
a jeszcze inne chropowate. Atomy traktował on jako coś danego. W dziewiętna-
stym wieku naukowcy odkryli, że chemiczne własności atomów powtarzają się
okresowo (aby opisać ten fakt, stworzyli okresowy układ pierwiastków), jednak
pochodzenie takich wzorców pozostawało tajemnicą. Dopiero w dwudziestym
wieku naukowcy dowiedzieli się, że własności atomu określane są przez liczbę
i położenie jego elektronów, subatomowych cząstek orbitujących wokół jego ją-
dra. Wiemy też, że wszystkie atomy cięższe od helu powstały w nuklearnych
piecach gwiazd.
Historię nauki postrzegać można jako proces przemiany zjawisk uważanych
niegdyś za przypadkowe w zjawiska pojmowalne w kategoriach fundamental-
nych przyczyn i zasad. Lista zjawisk w pełni wyjaśnionych obejmuje między in-
nymi: kolor nieba, orbity planet, kąt śladu torowego łodzi płynącej po jeziorze,
sześciostronne wzorce płatków śniegu, ciężar dropia w locie, temperaturę wrzą-
cej wody, wielkość kropli deszczu czy okrągły kształt Słońca. Te oraz wiele in-
nych zjawisk, uznawanych kiedyś za ustalone od samego początku czasu lub za
rezultat późniejszych zdarzeń losowych, zostało wytłumaczonych jako koniecz-
ne następstwa podstawowych praw przyrody — praw odkrytych przez ludzi.
* Alan P. L IGHTMAN , „The Accidental Universe: Science’s Crisis of Faith”, Harper’s Maga-
zine December 2011, s. 34-40, http://www.harpers.org/archive/2011/12/0083720 (08.07.2012). Za
zgodą Autora i Redakcji z języka angielskiego przełożył: Dariusz S AGAN .
961787173.004.png 961787173.005.png 961787173.006.png
256
A.P. Lightman, Przypadkowy Wszechświat: kryzys wiary w nauce
Ten długi i interesujący trend może dobiec końca. Spektakularny rozwój ko-
smologii sprawił, że niektórzy czołowi fizycy przyjęli pogląd, zgodnie z którym
nasz Wszechświat jest tylko jednym z olbrzymiej liczby wszechświatów o bar-
dzo różnych własnościach, a część najbardziej podstawowych cech naszego
konkretnego Wszechświata jest zwyczajnie przypadkowa — jak losowy wynik
rzutu kosmiczną kostką. W takim wypadku nie ma nadziei, że kiedykolwiek wy-
jaśnimy cechy naszego Wszechświata w kategoriach fundamentalnych przyczyn
i zasad.
Stwierdzenie, jak bardzo odmienne od siebie mogą być różne wszechświaty
albo czy istnieją one równocześnie, jest prawdopodobnie niemożliwe. W niektó-
rych mogą występować podobne do naszych gwiazdy i galaktyki. W innych
może ich nie być. Niektóre mogą mieć skończone, a inne nieskończone rozmia-
ry. Cały zbiór wszechświatów nazywany jest przez fizyków „multiwersum”.
Alan Guth, pionier myśli kosmologicznej, twierdzi, że „idea wielu wszechświa-
tów nakłada poważne ograniczenie na możliwość zrozumienia świata dzięki
fundamentalnym zasadom”. Filozoficzny etos nauki został oderwany od swoich
korzeni. Jak powiedział mi ostatnio laureat Nagrody Nobla, fizyk Steven Wein-
berg — człowiek równie starannie dobierający słowa, jak przeprowadzający ob-
liczenia matematyczne — „Znajdujemy się obecnie na rozstaju drogi, którą po-
dążaliśmy, chcąc zrozumieć prawa przyrody. Jeżeli idea multiwersum jest słusz-
na, to styl uprawiania fundamentalnej fizyki ulegnie radykalnej zmianie”.
Naukowcami najbardziej zasmuconymi tego typu wizją, jaką prezentuje
Weinberg, są fizycy teoretyczni. Fizyka teoretyczna to sięgająca najgłębiej i naj-
czystsza gałąź nauki. To ostatni bastion nauki najbliższy filozofii i religii. Na-
ukowcy eksperymentalni zajmują się obserwowaniem i pomiarami kosmosu, od-
krywając, co istnieje, bez względu na to, jak bardzo może to być dziwne. Fizy-
kom teoretycznym, z drugiej strony, nie wystarcza obserwowanie Wszechświa-
ta. Pragną wiedzieć, dlaczego . Wszystkie własności Wszechświata chcieliby
wyjaśnić za pomocą kilku fundamentalnych zasad i parametrów. Owe funda-
mentalne zasady prowadzą z kolei do „praw przyrody”, które rządzą zachowa-
niem całej materii i energii. Oto przykład fundamentalnej zasady fizyki, zapro-
ponowanej po raz pierwszy w 1632 roku przez Galileusza i rozszerzonej w 1905
roku przez Einsteina: wszyscy obserwatorzy podróżujący ze stałą prędkością
961787173.007.png 961787173.001.png
Filozoficzne Aspekty Genezy 2012, t. 9
257
względem siebie powinny podlegać identycznym prawom przyrody. Z zasady
tej Einstein wyprowadził szczególną teorię względności. Przykładem fundamen-
talnego parametru jest masa elektronu, uważanego za jedną z dwudziestu paru
„cząstek” elementarnych w przyrodzie. Z punktu widzenia fizyków, im mniej
fundamentalnych zasad i parametrów, tym lepiej. Zawsze żywili oni nadzieję
i wierzyli, że te podstawowe zasady są tak restrykcyjne, że możliwy jest tylko
jeden spójny Wszechświat, podobnie jak krzyżówka z tylko jednym rozwiąza-
niem. Tym jedynym Wszechświatem byłby oczywiście Wszechświat, w którym
żyjemy. Fizycy teoretyczni są platonikami. Jeszcze do niedawna byli zgodni, że
cały, jedyny Wszechświat wywodzi się z kilku prawd matematycznych i zasad
symetrii z dodatkiem być może garści parametrów, jak masa elektronu. Wyda-
wało się, że jesteśmy blisko uzyskania obrazu Wszechświata, w którym wszyst-
ko da się obliczyć, przewidzieć i zrozumieć.
Jednakże dwie teorie fizyczne — teoria wiecznej inflacji i teoria strun — su-
gerują, że te same fundamentalne zasady, z których wywodzą się prawa przyro-
dy, mogą być źródłem wielu różnych spójnych wszechświatów z wieloma róż-
nymi parametrami. To tak, jakby pójść do sklepu obuwniczego, zmierzyć wiel-
kość stóp i odkryć, że równie dobrze pasują na nie buty w rozmiarach 35, 40
i 45. Takie niejednoznaczne wyniki doprowadzają fizyków teoretycznych do
rozpaczy. Najwyraźniej podstawowe prawa przyrody nie określają jednego, uni-
katowego Wszechświata. Obecnie wielu fizyków sądzi, że żyjemy w jednym
z ogromnej liczby wszechświatów. Żyjemy w przypadkowym Wszechświecie
— we Wszechświecie wymykającym się obliczeniom naukowym.
„W latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych dwudziestego wieku”,
mówi Alan Guth, „czuliśmy, że jesteśmy tak mądrzy, że rozumiemy już niemal
wszystko”. Fizycy znali już wtedy bardzo dokładne teorie trzech z czterech od-
działywań fundamentalnych w przyrodzie: silnego oddziaływania jądrowego,
które wiąże ze sobą jądra atomowe, oddziaływania słabego odpowiedzialnego
za pewne formy rozpadu promieniotwórczego oraz oddziaływania elektroma-
gnetycznego między naładowanymi elektrycznie cząstkami. Istniała też szansa
na połączenie teorii zwanej fizyką kwantową z Einsteinowską teorią czwartego
oddziaływania — grawitacji — dzięki czemu wszystkie one byłyby ujęte w ra-
my czegoś, co fizycy nazywają Teorią Wszystkiego lub Teorią Ostateczną. Teo-
rie z tamtych lat wymagały specyfikacji dwudziestu kilku parametrów odpowia-
 
258
A.P. Lightman, Przypadkowy Wszechświat: kryzys wiary w nauce
dających masom cząstek elementarnych oraz około pół tuzina parametrów od-
powiadających siłom oddziaływań fundamentalnych. Następnym krokiem było-
by wyprowadzenie większości mas cząstek elementarnych z jednej lub dwóch
mas podstawowych, a także zdefiniowanie wszystkich oddziaływań fundamen-
talnych w kategoriach jednego oddziaływania fundamentalnego.
Istniały dobre powody, by sądzić, że fizycy byli gotowi na wykonanie tego
następnego kroku. Od czasów Galileusza fizyka niebywale skutecznie odkrywa-
ła zasady i prawa, w których występuje coraz mniej wolnych parametrów i które
charakteryzują się bardzo dużą zgodnością z faktami. Na przykład obserwowana
rotacja elipsoidalnej orbity Merkurego, wynosząca 0,012 stopnia na sto lat, zo-
stała z powodzeniem obliczona za pomocą ogólnej teorii względności, zaś ob-
serwowaną siłę magnetyczną elektronu, równą 2,002319 magnetonu, wyprowa-
dzono za pomocą teorii elektrodynamiki kwantowej. W fizyce, znacznie częściej
niż w innych naukach, obserwujemy wiele przypadków dużej zgodności teorii
z wynikami eksperymentów.
Guth, obecnie sześćdziesięcioczteroletni profesor MIT, rozpoczął karierę fi-
zyka w tym pogodnym świecie nauki. Miał nieco ponad trzydzieści lat, gdy za-
proponował gruntowną rewizję teorii Wielkiego Wybuchu, wysuwając koncep-
cję tak zwanej inflacji. Dysponujemy już wieloma świadectwami wskazującymi,
że na początku, około 14 miliardów lat temu, nasz Wszechświat był niesamowi-
cie gęstą i gorącą kulką, a od tamtej pory rozszerzał się, rozrzedzał i stygł. Teo-
ria inflacji głosi, że kiedy nasz Wszechświat liczył jedynie około jedną biliono-
wą bilionowej bilionowej sekundy, pewien szczególny rodzaj energii spowodo-
wał, że kosmos rozszerzał się bardzo szybko. Maleńki ułamek sekundy później
ekspansja Wszechświata znów miała spokojniejsze tempo, przewidywane przez
standardowy model Wielkiego Wybuchu. Teoria inflacji rozwiązała wiele nie-
rozstrzygniętych wcześniej problemów kosmologii — na przykład, dlaczego
Wszechświat jest jednorodny w większych skalach.
Gdy pewnego chłodnego dnia odwiedziłem Gutha w jego znajdującym się
na trzecim piętrze gabinecie w MIT, ledwie byłem w stanie dostrzec go za ster-
tami papierów i pustych butelek po dietetycznej coli na jego biurku. Jeszcze
więcej stert papierów i dziesiątki czasopism znajdowało się na podłodze. Kilka
lat wcześniej Guth wygrał nawet sponsorowany przez Boston Globe konkurs na
961787173.002.png 961787173.003.png
Filozoficzne Aspekty Genezy 2012, t. 9
259
najbardziej niechlujny gabinet w mieście. Nagrodą były jednodniowe usługi
specjalistki od organizacji miejsca pracy. „Okazała się bardziej uciążliwa niż
pomocna. Wzięła sterty kopert z podłogi i zaczęła sortować je według rozmia-
ru”. Guth nosi okulary w stylu lotniczym, ma długie włosy i pije jedną diete-
tyczną colę za drugą. „Powodem, dla którego wybrałem fizykę teoretyczną”, po-
wiedział mi Guth, „było to, że podobała mi się idea, że wszystko — to znaczy
Wszechświat — możemy zrozumieć w kategoriach matematyki i logiki”. W tym
momencie zaśmiał się ironicznie. Rozmawialiśmy o multiwersum.
Choć idea multiwersum stanowi przeszkodę dla ziszczenia się platońskiego
snu fizyków teoretycznych, wyjaśnia ona pewien aspekt naszego Wszechświata,
który przez lata niepokoił część naukowców: z różnych wyliczeń wynika, że
gdyby wartości pewnych podstawowych parametrów naszego Wszechświata
były nieco większe lub nieco mniejsze, nie mogłoby powstać życie. Gdyby na
przykład oddziaływanie jądrowe było o kilka punktów procentowych silniejsze
niż jest, to wszystkie atomy wodoru w młodym Wszechświecie połączyłyby się
z innymi atomami wodoru, tworząc hel, i nie pozostałby żaden wodór. Bez wo-
doru nie ma wody. Mimo iż daleko nam do pewności, jakie warunki są koniecz-
ne do życia, większość biologów uważa, że woda jest niezbędna. Z drugiej stro-
ny, gdyby oddziaływanie jądrowe było znacznie słabsze niż jest, to nie mogłyby
powstać konieczne dla struktur biologicznych złożone atomy. Rozważmy inny
przykład. Gdyby związek między siłami oddziaływania grawitacyjnego i od-
działywania elektromagnetycznego nie był bardzo bliski swojej obecnej warto-
ści, to w kosmosie nie byłoby ani żadnych gwiazd, które eksplodują i wyrzucają
w przestrzeń potrzebne dla życia pierwiastki chemiczne, ani innych gwiazd, wo-
kół których formują się planety. Oba typy gwiazd są wymagane do powstania
życia. Siły podstawowych oddziaływań oraz pewnych innych fundamentalnych
parametrów w naszym Wszechświecie wydają się „subtelnie zestrojone”, aby
umożliwiać istnienie życia. Odkrycie tego subtelnego zestrojenia skłoniło bry-
tyjskiego fizyka Brandona Cartera do sformułowania tezy nazwanej przez niego
zasadą antropiczną, zgodnie z którą Wszechświat musi mieć takie parametry, ja-
kie ma, ponieważ istniejemy i możemy to zaobserwować. Ściśle biorąc, słowo
antropiczny , które w grece odnosi się do „człowieka”, jest niewłaściwe: gdyby
te fundamentalne parametry były znacznie inne niż są, to nie tylko ludzie by nie
istnieli. Nie istniałaby żadna forma życia.
 
Zgłoś jeśli naruszono regulamin