Blake Jennifer - Królewska krew.pdf
(
2031 KB
)
Pobierz
(Microsoft Word - Blake Jennifer - Kr\363lewska krew)
Jennifer Blake
KRÓLEWSKA KREW
CZ
ĦĺĘ
I
Rozdział 1
1820 rok
Wieczór u Madame Delacroix był udany.
Mimo przejmuj
Ģ
cego zimowego wichru, szalej
Ģ
cego wokół otoczonego galeri
Ģ
domu,
creme de
la creme
St. Martinville przyj
ħ
ła dostarczone przez posła
ı
ca zaproszenia. Przybrani w aksamity i
brokaty, satyny i florenckie tafty, pakowali si
ħ
do powozów i udawali do jej domu błotnistym
traktem, wiod
Ģ
cym wzdłu
Ň
szpaleru omszałych drzew.
Zdawała sobie spraw
ħ
,
Ň
e magnesem, przyci
Ģ
gaj
Ģ
cym ich tutaj, nie były jej pi
ħ
kne oczy, lecz
perspektywa nowo
Ļ
ci. Mimo
Ň
e od momentu, kiedy to Francuzi i Francuzki zamieszkuj
Ģ
cy
Luizjan
ħ
przerodzili si
ħ
w obywateli Ameryki, min
ħ
ło ponad trzydzie
Ļ
ci lat i chocia
Ň
tak długo
ju
Ň
trwali w podziwie dla republika
ı
skiej Francji, ci
Ģ
gle jeszcze
Ň
ywili skrywany podziw dla
wszystkiego, co zwi
Ģ
zane było z monarchi
Ģ
. Czy
Ň
ich miasto jeszcze ci
Ģ
gle nie było znane jako
La Petite Paris? A czy
Ň
wielu z nich to nie arystokratyczni
emigres
lub ich potomkowie, którzy w
popłochu uciekali przed terrorem? Wielu z nich pami
ħ
tało ponury stukot armatnich jaszczy i
błyski ostrza Madame Guillotine.
Było pewne,
Ň
e ksi
ĢŇħ
, który ostatnio pojawił si
ħ
w okolicy, pochodzi z jakiego
Ļ
kraju na
Bałkanach, o którym mało kto słyszał. Ale zawsze to rodzina królewska. Było mało
prawdopodobne,
Ň
e pojawi si
ħ
dzisiejszego wieczoru. Ale,
mon Dieu,
Madame Delacroix
powinna da
ę
zna
ę
przez posła
ı
ca,
Ň
e taka ewentualno
Ļę
istniała. Na razie mo
Ň
na było ta
ı
czy
ę
,
je
Ļę
i pi
ę
– Madame słyn
ħ
ła ze swych kolacji. Na pewno kto
Ļ
z obecnych zauwa
Ň
yłby tak
Ģ
królewsk
Ģ
osobisto
Ļę
, gdyby spacerowała po mie
Ļ
cie, albo dowiedziałby si
ħ
od słu
Ň
by, która
znała czarnych niewolników z Petite Versailles - plantacji M'sieur de la Chaise, gdzie miał si
ħ
zatrzyma
ę
.
Wesoło rozlegały si
ħ
d
Ņ
wi
ħ
ki skrzypiec, waltorni i fortepianu. Ta
ı
czono z o
Ň
ywieniem.
Rozmowy, na które składały si
ħ
głównie plotki i najnowsze wydarzenia w skoligaconych ze sob
Ģ
rodzinach, zamieszkałych w okolicy, prowadzono półgłosem i z uwag
Ģ
, by nikogo nie urazi
ę
.
Przez szerokie otwarcie drzwi, ł
Ģ
cz
Ģ
cych
grand
ħ
salle
z
petite salle,
uzyskano długie, zawieszone
jedwabnymi storami pomieszczenie. W obu jego ko
ı
cach płon
Ģ
ł wesoło ogie
ı
. W powietrzu
unosił si
ħ
delikatny zapach dymu, mieszaniny perfum, jakich u
Ň
ywały kobiety, mocnej woni
błyszcz
Ģ
cego zielonego kolcowoju, którym udekorowano kominek i futryny drzwi. Błyszczała
wyfroterowana podłoga. Odbijały si
ħ
w niej zawieszone pod sufitem
Ļ
wieczniki i kolorowe stroje
pa
ı
.
Była jedna osoba, której nie udzielało si
ħ
powszechne podniecenie. Angeline Fortin kr
ĢŇ
yła po
parkiecie ze sztucznym u
Ļ
miechem na delikatnie wykrojonych ustach.
Blask
Ļ
wiec odbijał si
ħ
w jej rdzawo pobłyskuj
Ģ
cych włosach, opadaj
Ģ
cych w swobodnych
lokach a la Belle, w gładkiej skórze, wydobywał miedziane błyski z gł
ħ
bi szarozielonych
tajemniczych oczu. Ubrana w nieskazitelnie biał
Ģ
, na greck
Ģ
modł
ħ
skrojon
Ģ
sukni
ħ
, nie zwracała
uwagi, jakie wra
Ň
enie wywierała na otoczeniu. Pragn
ħ
ła, aby ten wieczór zako
ı
czył si
ħ
jak
najszybciej.
W opinii jej ciotki, Madame de Buys, takie zachowanie było niem
Ģ
dre. Nic nie mogło wygl
Ģ
da
ę
dziwniej i wywoła
ę
wi
ħ
cej uwag ni
Ň
ich nagłe znikni
ħ
cie. Poza tym, obecno
Ļę
na przyj
ħ
ciu u
Heleny Delacroix była dobr
Ģ
okazj
Ģ
, by si
ħ
dowiedzie
ę
, o co idzie ksi
ħ
ciu, zanim on sam je
odszuka. Dobrze jest zna
ę
zamiary wroga. Ciotka, oczywi
Ļ
cie, miała racj
ħ
. Nic w tocz
Ģ
cych si
ħ
rozmowach i rozlegaj
Ģ
cym si
ħ
wokoło
Ļ
miechu nie dawało powodu do niepokoju. A jednak
Angeline nie potrafiła si
ħ
rozlu
Ņ
ni
ę
.
- Jeste
Ļ
dzisiaj jaka
Ļ
milcz
Ģ
ca,
ma chere.
Z u
Ļ
miechem spojrzała na swego partnera. Był to syn gospodyni, powa
Ň
ny, ciemnowłosy młody
człowiek, z ostro przyci
ħ
tym w
Ģ
sem nad wydatnymi wargami.
- Wiem. Wybacz, Andre. Ja... Troch
ħ
boli mnie głowa.
- To czemu wcze
Ļ
niej nie powiedziała
Ļ
? Przecie
Ň
nie musimy ci
Ģ
gle ta
ı
czy
ę
. Ch
ħ
tnie gdzie
Ļ
z
tob
Ģ
si
Ģ
d
ħ
. Nie trzeba mnie wiecznie zabawia
ę
.
Patrzył na ni
Ģ
ciepło i z zatroskaniem, z rumie
ı
cem na oliwkowej twarzy.
- Znam ci
ħ
dobrze - odpowiedziała ostro. – Jeste
Ļ
porywczy i rozkapryszony. Wiem,
Ň
e
odsiedzie
ę
taniec byłoby dla ciebie okropno
Ļ
ci
Ģ
.
- Gdybym był taki, nigdy by
Ļ
ze mn
Ģ
nie zata
ı
czyła.
Wiem,
Ň
e to odpycha delikatne kobiety...
- To znaczy,
Ň
e mało mnie znasz - rzuciła.
- My
Ļ
l
ħ
,
Ň
e znam ci
ħ
do
Ļę
dobrze. A przynajmniej powinienem. Obserwuj
ħ
ci
ħ
przecie
Ň
od samej
kołyski.
Nic na to nie odpowiedziała, wi
ħ
c ju
Ň
bez u
Ļ
miechu mówił dalej.
- Czy twoja ciotka zamierza tego roku jecha
ę
na
saisone de visites
do Nowego Orleanu?
- Nie jestem pewna. Dotychczas nie rozpocz
ħ
ła
Ň
adnych przygotowa
ı
.
- Byłoby nudno bez ciebie, chocia
Ň
trzyma ci
ħ
krótko. Je
Ļ
li ciebie tam nie b
ħ
dzie, ja te
Ň
chyba
zostan
ħ
na plantacji.
- Oczywi
Ļ
cie - odrzekła. - Przecie
Ň
musisz dopilnowa
ę
swojej wschodz
Ģ
cej plantacji trzciny
cukrowej.
- A tak. Trzcina cukrowa to uprawa przyszło
Ļ
ci, wspomnisz moje słowa. Nie to, co indygo
niszczone plagami rdzy i...
- Posłuchaj - przerwała mu nagle.
- Co takiego?
- To chyba odgłos koni w biegu.
- Kto mógłby przyje
Ň
d
Ň
a
ę
o tej porze? Ju
Ň
niemal czas na taniec wieczoru.
Andre spojrzał w okno: nie zobaczył nic prócz odbicia ta
ı
cz
Ģ
cych w
Ļ
wietle płomieni
Ļ
wiec.
- Chyba mi si
ħ
zdawało - powiedziała z ulg
Ģ
.
Ale nie. W chwil
ħ
pó
Ņ
niej z galerii dał si
ħ
słysze
ę
odgłos kroków. Płomienie dwustu
Ļ
wiec
zachybotały w podmuchu od otwieranych drzwi. Kryształki wisz
Ģ
cych kandelabrów
zad
Ņ
wi
ħ
czały zimno. Wszystkie głowy zwróciły si
ħ
w tym kierunku. Młode kobiety wstrzymały
oddech i stan
ħ
ły w pół kroku kadryla.
M
ħŇ
czy
Ņ
ni patrzyli po sobie z zastygłymi twarzami. Wdowy i stare panny w koronkowych
czepcach usun
ħ
ły si
ħ
pod
Ļ
ciany i przerwały rozmowy. Zrobiła si
ħ
cisza, w której szuranie nóg i
przytłumione d
Ņ
wi
ħ
ki muzyki wydawały si
ħ
zbyt gło
Ļ
ne.
ĺ
wiatło
Ļ
wiecy padało na ramiona Angeline, gdy odwróciła si
ħ
i w popłochu spojrzała na ciotk
ħ
.
Madame de Buys nie zwracała na ni
Ģ
uwagi. Dumna, czarnowłosa starsza pani siedziała sztywno,
Ļ
ciskaj
Ģ
c w r
ħ
ku uchwyt delikatnego wachlarza z ko
Ļ
ci słoniowej. Wydatny nos i ostro
zarysowana górna warga nadawały jej twarzy wyraz drwiny. W tym momencie wpatrywała si
ħ
w
stoj
Ģ
cego w drzwiach m
ħŇ
czyzn
ħ
.
Przy jego boku stan
Ģ
ł, przybrany w liberi
ħ
, kamerdyner Madame Delacroix i zacz
Ģ
ł recytowa
ę
:
- Rolfe, Ksi
ĢŇħ
Ruthenii, Wielki Ksi
ĢŇħ
Auchenstein, Hrabia Faaulken, Markiz de Villiot,
Baron...
Ksi
ĢŇħ
uniósł dło
ı
w białej, irchowej r
ħ
kawicy i uci
Ģ
ł dalsz
Ģ
recytacj
ħ
tytułów. Gest był zupełnie
prosty, ale wykonany z naturaln
Ģ
, zniewalaj
Ģ
c
Ģ
sił
Ģ
, wymuszaj
Ģ
c
Ģ
natychmiastowe
posłusze
ı
stwo. Poruszał si
ħ
, jak kto
Ļ
przyzwyczajony do wydawania rozkazów. Nosił bogato
szamerowany mundur ze złotymi epoletami, z koalicyjk
Ģ
przewieszon
Ģ
przez rami
ħ
i szeregiem
bł
ħ
kitnych, obramowanych koronk
Ģ
baretek, biegn
Ģ
cym przez cał
Ģ
szeroko
Ļę
piersi.
Emaliowany, wysadzany drogimi kamieniami krzy
Ň
, zapewne jaki
Ļ
order, wisiał na wysoko
Ļ
ci
serca. Szabla z r
ħ
koje
Ļ
ci
Ģ
pokryt
Ģ
rzucaj
Ģ
cymi snopy iskier diamentami zwisała wzdłu
Ň
lampasu
u spodni. Wzrostu był wi
ħ
cej ni
Ň
Ļ
redniego.
Niby niedbale patrzył po sali, ale jego jasnobł
ħ
kitne oczy, błyskaj
Ģ
ce spoza ci
ħŇ
kich powiek, nie
pomijały niczego.
Zza jego pleców wyszło pi
ħ
ciu wojskowych i ustawiło si
ħ
z boku. Na czele stan
Ģ
ł
Ň
ołnierz o
nieruchomej twarzy, z opask
Ģ
na oku, o manierach Prusaka. Za nim stan
Ģ
ł nast
ħ
pny, barczysty,
jak sam ksi
ĢŇħ
, ale bardziej zwalisty. Nad ustami miał blizn
ħ
w kształcie półksi
ħŇ
yca. Obok
niego stan
Ģ
ł szczupły, zadzier
Ň
ysty osobnik z orlim nosem i czarnymi włosami. Za nim - para
bli
Ņ
niaków z k
ħ
dziorami kasztanowych, opadaj
Ģ
cych na czoło włosów, z identycznymi
orzechowymi oczami, w identycznej pozie: z lew
Ģ
r
ħ
k
Ģ
na r
ħ
koje
Ļ
ci szabli i w rozkroku.
Ustawiali si
ħ
jak zgrany oddział wojska, pobłyskuj
Ģ
c galonami i orderami. Ruchy mieli tak
precyzyjne jak na paradzie. To był wspaniały widok: niewielki salon Madame Delacroix
wygl
Ģ
dał jak wybieg, na którym pojawiło si
ħ
stadko pawi.
Orkiestra przestała gra
ę
, a ta
ı
cz
Ģ
cy pozostali na miejscach. Madame, pani domu, w sukni z
ró
Ň
owego aksamitu z podkre
Ļ
lon
Ģ
mocno tali
Ģ
, ruszyła w kierunku ksi
ħ
cia z gł
ħ
bokim ukłonem.
- Serdecznie witam w tym domu. I w Luizjanie, Wasza Wysoko
Ļę
. Poczytuj
ħ
to sobie za wielki
zaszczyt. Gdyby
Ļ
my si
ħ
spodziewali, gdyby
Ļ
my mogli sobie wyobrazi
ę
...
- Rozumiem,
Ň
e mam przyjemno
Ļę
rozmawia
ę
z pani
Ģ
tego domu - rzekł ksi
ĢŇħ
. Uj
Ģ
ł jej r
ħ
k
ħ
i
skłonił si
ħ
nisko z czaruj
Ģ
cym u
Ļ
miechem na ustach.
- Tak, oczywi
Ļ
cie, Wasza Wysoko
Ļę
.
- M'sieur de la Chaise, który był uprzejmy zapewni
ę
moim ludziom i mnie kwater
ħ
na czas
naszego pobytu w tych okolicach, dał nam do zrozumienia,
Ň
e nie miałaby nam pani bardzo za
złe, gdyby
Ļ
my dzi
Ļ
tu zawitali. Lecz je
Ļ
li si
ħ
mylił, je
Ļ
li w jakikolwiek sposób przeszkadzamy,
prosz
ħ
o słowo, a natychmiast odje
Ň
d
Ň
amy.
- Ale
Ň
nie. Jeste
Ļ
my zachwyceni,
Ň
e pan i pa
ı
scy przyjaciele zechcieli do nas wst
Ģ
pi
ę
.
Słyszeli
Ļ
my,
Ň
e jest pan go
Ļ
ciem M'sieur de la Chaise, ale nie
Ļ
mieli
Ļ
my nawet marzy
ę
,
Ň
e pan...
- Prosz
ħ
przyj
Ģę
wyrazy mojej najgł
ħ
bszej wdzi
ħ
czno
Ļ
ci, Madame - powiedział z widoczn
Ģ
ulg
Ģ
,
pochylaj
Ģ
c złotowłos
Ģ
głow
ħ
. - Twoim prawdziwym imieniem niech b
ħ
dzie Łaskawo
Ļę
.
Na czole Madame pojawiła si
ħ
gł
ħ
boka zmarszczka.
- Jak pan sobie
Ň
yczy, Wasza Wysoko
Ļę
. Ale od urodzenia nosz
ħ
imi
ħ
Helene. A teraz, je
Ļ
li
ksi
ĢŇħ
pozwoli, chciałabym przedstawi
ę
mego m
ħŇ
a.
Rozbawienie, ciepłe i
Ň
ywe, rozja
Ļ
niło twarz ksi
ħ
cia; znikło jednak zaraz, gdy tylko zwrócił si
ħ
do M'sieur Delacroix. Wymiana koniecznych w takich wypadkach grzeczno
Ļ
ci tylko w połowie
zaprz
Ģ
tała jego uwag
ħ
. Z zaciekawieniem rozgl
Ģ
dał si
ħ
po sali.
Angeline ta
ı
cz
Ģ
c znalazła si
ħ
obok ciotki. Gdy tylko jej partner si
ħ
ukłonił i odszedł, zbli
Ň
yła si
ħ
do krzesła starszej pani.
- Ciociu Berthe - rzekła
Ļ
ciszonym głosem - co mamy teraz robi
ę
?
- Nic - sykn
ħ
ła ciotka. - On w
Ň
aden sposób nie mo
Ň
e wiedzie
ę
,
Ň
e Claire tu jest. Szuka jedynie
tropu.
- To ma zadziwiaj
Ģ
ce szcz
ħĻ
cie,
Ň
e doszedł tak blisko - odparła Angeline do
Ļę
szorstko.
- Dotarł tu, bo wie,
Ň
e St. Martinville jest miejscem urodzenia mojej Claire. Nic wi
ħ
cej.
- I przebył pół
Ļ
wiata bez wielkiej nadziei.
- Nie b
Ģ
d
Ņ
niegrzeczna. Nie cieszy mnie, gdy mówisz o mojej córce, a twojej bliskiej kuzynce,
jak o lisie w potrzasku. Nie
Ň
ycz
ħ
sobie tego, słyszysz? I, na miło
Ļę
le bon Dieu
- u
Ļ
miechaj si
ħ
.
On patrzy w tym kierunku.
Patrzył naprawd
ħ
. Rozbawienie znikło z jego twarzy, była st
ħŇ
ała i nieprzenikniona. Pod kruch
Ģ
powłok
Ģ
dobrych manier czuło si
ħ
skrywan
Ģ
sił
ħ
i nieugi
ħ
t
Ģ
wol
ħ
. Angeline stała zmro
Ň
ona do
szpiku ko
Ļ
ci. Nawet wzroku nie była w stanie odwróci
ę
. Dopiero gdy ksi
ĢŇħ
na pro
Ļ
b
ħ
gospodyni
zacz
Ģ
ł przedstawia
ę
swoich ludzi, odetchn
ħ
ła z ulg
Ģ
.
Plik z chomika:
kaczki2012
Inne pliki z tego folderu:
RH333.Mortimer Carole - Harlequin Romans Historyczny 333 - Książę i Jane.rar
(1049 KB)
RH342.Mortimer Carole - Harlequin Romans Historyczny 342 - W atmosferze skandalu.rar
(823 KB)
RH390.McPhee Margaret - Harlequin Romans Historyczny 390 - Tajemnica księcia.rar
(943 KB)
RH398.McPhee Margaret - Harlequin Romans Historyczny 398 - Kochanica markiza.rar
(898 KB)
RH271.Laurens Stephanie - Harlequin Romans Historyczny 271 - Sztuka uwodzenia.rar
(930 KB)
Inne foldery tego chomika:
1.2023
10.2023
11.2023
12.2023
2.2023
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin