MICHAŁ - PAZIEWSKI SZCZECIN ’70.pdf

(768 KB) Pobierz
455007215 UNPDF
M ICHAŁ P AZIEWSKI
SZCZECIN ’70
Podczas strajków na Wybrzeżu w 1980 r. rewolta robotników polskich
miast portowych z końca 1970 i początku 1971 r. była swoistą pró-
bą generalną przed narodzinami „Solidarności”. Wówczas to po raz
pierwszy w dziejach PRL pod presją demonstracji i strajków – co było
precedensem także w dziejach tzw. państw socjalistycznych – wymuszo-
no na władzach komunistycznych zmianę na stanowisku I sekretarza
Komitetu Centralnego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej oraz
cofnięcie podwyżki cen żywności. Najważniejszym osiągnięciem było
jednak milczące uznanie prawa robotniczego weta.
W Polsce Ludowej, podobnie jak w innych państwach tzw. socjalistycznych, ludność z reguły była
zaskakiwana podwyżkami cen żywności. Ogłaszano je zazwyczaj w sobotni wieczór, aby nie dopro-
wadzić do wzmożonego wykupywania towarów oraz zdążyć w całym kraju z nocnymi remanentami
w nielicznych placówkach handlowych czynnych w dniu następnym. Tak samo postą piono 12 gr udnia
1970 r., choć zlekceważono fakt, że „operacja cenowa” w okresie dużych zakupów przedświątecz-
nych może być przyjęta przez społeczeństwo jako swego rodzaju prowokacja. Wówczas to o 19.30
prezenterzy „Dziennika Telewizyjnego” odczytali, podaną w formie komunikatu Polskiej Agencji
Prasowej, uchwałę Rady Ministrów o procentowych wskaźnikach, jak to oględnie ujęto, „zmiany cen
detalicznych całego szeregu wyrobów”. „Operacja” obejmowała 66 proc. ogólnej wartości towarów
dostarczanych na rynek, spośród których 46 stanowiły artykuły konsumpcyjne pierwszej potrzeby,
głównie spożywcze. Wyjątkowo irytujące było podawanie najpierw cen towarów taniejących, nie-
rzadko niedostępnych w sprzedaży bądź wycofanych z produkcji, albo zalegających magazyny bubli.
Na żywność ludzie wydawali wówczas znaczną część dochodów, trudno zatem było im uwierzyć
w informację, że „regulacja cen przejściowo obniżała o około 2 procent realne dochody niżej zara-
biających rodzin pracowniczych”. W istocie nowe ceny oznaczały dziesięcio–piętnastoprocentowy
spadek stopy życiowej.
Ogłoszenie podwyżek cen żywności spowodowało spontaniczne i żywiołowe demonstracje ulicz-
ne, które odbyły się między 14 a 18 grudnia w Trójmieście, Elblągu i Słupsku. Połączone one były
z nader gwałtownymi starciami z siłami milicyjno-wojskowymi. We wtorek 15 grudnia wielotysięcz-
ny tłum oblegał i podpalił gmachy KW PZPR i KW MO w Gdańsku. Strajki objęły wszystkie trzy
gdańskie stocznie oraz inne większe przedsiębiorstwa przemysłowe. Wystąpienia na mniejszą skalę
odnotowano w wielu innych ośrodkach w całym kraju 1 .
W drugiej połowie dramatycznego tygodnia epicentrum wydarzeń przeniosło się do Szczecina
i jego okolic.
17 grudnia 1970 r.
po porannym wiecu przed dyrekcją Stoczni Szczecińskiej im. Adolfa Warskiego w kierunku śród-
mieścia wyruszyło kilka demonstracyjnych pochodów robotników. Wielu z nich było w granatowych
kombinezonach i żółtych kaskach ochronnych. Dołączali do nich głównie pracownicy pobliskiej
Szczecińskiej Stoczni Remontowej „Gryfi a”, Fabryki Maszyn Budowlanych „Famabud” i okoliczni
1 Dla przedstawienia przebiegu wydarzeń na Pomorzu Wschodnim spośród dość bogatej literatury przed-
miotu szczególnie cenna jest monografi a Jerzego Eislera, Grudzień 1970. Geneza, przebieg, konsekwencje , War-
szawa 2000.
41
455007215.004.png
mieszkańcy. Skandowano: „Żądamy obniżki cen”, „Szczecin z Gdańskiem”, „Idziemy na komitet!”.
Pojawiły się też transparenty: „Niech żyje strajk”, „My nie chuligani, my ludzie pracy”. Próbowa-
no intonować pieśni towarzyszące przełomowym momentom polskich dziejów – Jeszcze Polska nie
zginęła , Międzynarodówkę . Dość łatwo udało się przełamać blokady trzech kompanii Zmotoryzowa-
nych Odwodów Milicji Obywatelskiej usiłujących powstrzymać manifestantów. Zomowcy używali
gumowych pałek, petard i gazu łzawiącego, natomiast demonstranci kamieni, ciężkich narzędzi pra-
cy, a także pociętych kawałków grubego kabla i łańcuchów. Dochodziło do walk wręcz. Z dachów
i okien pobliskich domów zrzucano na milicjantów doniczki z kwiatami, butelki po mleku lub piwie
napełnione płynami palnymi. Na ulicy Parkowej spłonął samochód ciężarowy „Star” do przewożenia
funkcjonariuszy. Przy ulicy Swarożyca okoliczna młodzież spaliła placówkę Ochotniczej Rezerwy
Milicji Obywatelskiej, a jej wyposażenie posłużyło do rozpalenia ogniska. Na ulicy Dubois bardzo
ciężko poturbowano dwóch zomowskich podofi cerów, którzy w oparach gazów nie zauważyli, że ich
pododdział wcześniej opuścił teren zamieszek (spłonął też gazik, którego w panice nie udało się im
uruchomić). Lżej rannych było również kilkudziesięciu uczestników zamieszek.
Kilkuset ludzi z robotniczych pochodów spokojnie przeszło obok pobliskiej Komendy Woje-
wódzkiej MO. Idący „na komitet” powybijali szyby w budynku sąsiadującej z nim redakcji gazet
(notabene przeniesionych wcześniej wraz z niezbędnym wyposażeniem do drukarni prasowej przy
al. Wojska Polskiego). Wznoszono okrzyki „Prasa kłamie!”. Około południa zaczął narastać tłum
przed niebronionym gmachem Komitetu Wojewódzkiego PZPR przy pl. Żołnierza Polskiego (w go-
dzinach rannych jego „załoga” została ewakuowana). Skandowano nazwisko I sekretarza Komitetu
Wojewódzkiego PZPR, Antoniego Walaszka. Wraz ze wzrastającym napięciem pojawiły się również
hasła antyustrojowe i antyradzieckie – „Precz z Gomułką”, „Precz z komunistami!”, „Precz z Ru-
skimi”. Budynek KW szturmowano głównie gradem kostki granitowej zbieranej z biegnącego rów-
nolegle do niego torowiska oraz butelkami z benzyną lub denaturatem. Po blisko dwóch godzinach
szturmu około dwudziestotysięcznego tłumu zdemolowana partyjna siedziba zapłonęła. Z jej okien
wyrzucano meble i sprzęt biurowy, szafy pancerne, telewizory, dywany, portrety Gomułki, artykuły
spożywcze i alkohole z partyjnego bufetu. Na większą ofensywność ludzi i zmniejszenie lęku przed
konsekwencjami swoich zachowań miała wpływ (zresztą nie tylko tam) bierna, niejako przyzwalająca
postawa żołnierzy, którzy znajdowali się w otaczających partyjną siedzibę transporterach opance-
rzonych SKOT. Co więcej, oskardy i kilofy – w które były wyposażone zablokowane przez gęsty
tłum skoty – służyły (podobnie jak bosaki niedopuszczonych do interwencji strażaków) do wybijania
drewnianych okiennic i niszczenia drzwi wejściowych budynku. Dochodziło do fraternizacji demon-
strantów z żołnierzami, wznoszono okrzyki lub wypisywano na wozach pancernych hasła: „Wojsko
z nami!”, „Wojsko z ludem!”. Zapewne za przyzwoleniem żołnierzy demonstranci zatknęli na skotach
transparenty z napisami: „Żądamy podwyżki płac”, „Popieramy stoczniowców Gdańska i Gdyni. Żą-
damy podwyżki płac”. Tymczasem władze spodziewały się, że pokaz sprzętu bojowego powstrzyma
radykalne nastroje społeczne.
Po godzinie 15.00 kilkudziesięciu wyczerpanych wcześniejszymi walkami pod stocznią zomow-
ców, którym brakowało nawet gazów łzawiących i petard (notabene brakujące środki chemiczne po-
śpiesznie sprowadzono nawet z Niemiec Wschodnich), próbowało tyralierą rozegnać kilkadziesiąt ty-
sięcy szczecinian zgromadzonych w obrębie centralnego placu miasta. Zostali oni zaatakowani kostką
granitową z pobliskich torowisk; uciekającym w nieładzie i popłochu groziło okrążenie. Zomowcy
pociągnęli za sobą pod dwa gmachy – milicji i siedzibę Wojewódzkiej Komisji Związków Zawodo-
wych – znaczną część ludzi, w tym demonstrantów sprzed partyjnego budynku.
Bez wątpienia przyczyna eskalacji działań, a w konsekwencji śmierć większości spośród szesna-
stu ofi ar szczecińskiego Grudnia ’70, tkwiła w bezmyślności, braku wyobraźni, albo i w narastającej
pewności siebie ze strony władz. Należy przypuszczać, że tłum spod KW PZPR rozszedłby się wie-
czorem; trudno wyobrazić sobie, by – niesprowokowany – zaatakował Komendę Wojewódzką MO,
którą wcześniej niejako zignorował.
Przez kilka godzin ze wszystkich stron nacierano na milicyjne gmachy, które błyskawicznie znalazły
się w centrum wydarzeń; gęsty tłum dochodził do podzamcza. Niektórzy intonowali hymn narodowy,
42
455007215.005.png
Kłęby dymu nad płonącym gmachem KW PZPR – Szczecin, 17 grudnia 1970 r.;
po prawej stronie widoczna rzesza manifestantów otaczająca gmach KW MO
Komitet Wojewódzki PZPR w Szczecinie po spaleniu 17 grudnia 1970 r.
43
455007215.006.png
inni śpiewali Międzynarodówkę , krzyczano „Bić glinę!”. Szczególnie ostro szturmowano trzy bramy pię-
ciokondygnacyjnego budynku głównego KW MO. Używano odłamków tłuczonych płyt chodnikowych,
materiałów łatwopalnych, zdobytych na wojsku i strażakach kilofów i oskardów. Do wnętrza budynku
nieletni, nierzadko wspinający się po gzymsach i rynnach, wrzucali przez okna materiały palne. Oblega-
nym szybko wyczerpały się granaty łzawiące i petardy, wystrzeliwane i rzucane w tłum, który odrzucał
je do gmachu. Po nieudanych próbach sforsowania przy użyciu drągów i oskardów głównych drzwi wej-
ściowych do komendy staranowano je przyciągniętą z pobliskiego placu zabaw starą szalupą ratowniczą.
Szalupa rozpadła się i utkwiła w obszernych drzwiach, po czym podpalono wlaną do niej benzynę; to
zaklinowanie się prawdopodobnie zapobiegło jeszcze większemu dramatowi – gdyby ludzie wdarli się
do budynku, doszłoby do walk wręcz i strzelaniny. Według niektórych świadectw, gdy uderzano szalupą
o bramę – padły pierwsze strzały z broni palnej: trzy serie, w następstwie których byli zabici i ranni 2 .
Pożar szybko rozprzestrzenił się w pomieszczeniach parterowych, dotarł do pierwszego piętra
(w tym do znajdującego się tu gabinetu komendanta wojewódzkiego MO). Przed budynkiem paliły
się łatwopalne dywany i chodniki, które z powodu niesprawnych hydrantów służyły wcześniej mili-
cjantom do tłumienia ognia. Po nieudanym ataku na bramę główną zasadnicze uderzenie przeniosło
się na znajdującą się na lewo od niej mniejszą drewnianą bramę. Kiedy po jej zniszczeniu okazało
się, że wejście jest zamurowane, kilofami oraz metalową ławką uliczną wykuto w niej duży wyłom.
Wtedy do wdzierających się oddano wprost krótką serię strzałów z ręcznego karabinu maszynowego
ustawionego za kołami ciężarówki, po czym broń się zacięła. Kule powstrzymały napór, choć praw-
dopodobnie wtedy zginęła jedna lub dwie osoby, a kilka innych zostało rannych. Znajdujący się we-
wnątrz budynku milicjanci kilkakrotnie strzelali seriami (również w metalową bramę od strony ulicy
Starzyńskiego, forsowaną przez demonstrantów), tym razem tylko na postrach.
Płonące mury, oblewane benzyną zabieraną z aut zaparkowanych w pobliżu, sprawiały wrażenie,
że cała budowla stoi w ogniu. Wewnątrz komendy panował chaos i – spotęgowana ciemnościami (na
skutek awarii instalacji elektrycznej) oraz groźbą wybuchu gazu – atmosfera strachu. Grozy dopełniał
widok z okien – łuny ognia i chmury dymu wydobywające się z płonącego KW partii – oraz świado-
mość, że dwa dni wcześniej w Gdańsku spalono partyjne i milicyjne gmachy 3 .
Po zmroku oblężenie milicyjnego kompleksu przerwała, i tym samym uratowała przed spaleniem,
odsiecz żołnierzy; zapobiegła ona jeszcze większej tragedii, w tym linczowi milicjantów, którzy uży-
liby broni na jeszcze większą skalę. Większość żołnierzy była zaraz po przysiędze, nie szkolono ich
do walk ulicznych, poza tym również ich dowódcy nie byli przygotowani do dowodzenia w takich
warunkach. Wojskowi, którzy powinni wiedzieć, że wozy bojowe w tłumie są w zasadzie bezbron-
ne, przybyli na transporterach SKOT i BRDM-2 oraz na czołgach. Po drodze często obrzucano je
ciężkimi i łatwopalnymi przedmiotami. Całkowicie spłonął skot próbujący oddzielić szturmowaną
bramę główną komendy od atakujących. Pięć innych transporterów oraz trzy czołgi zdołano ugasić.
Furgonetka „Żuk” spłonęła w pobliżu wejścia do budynku milicji od strony ulicy Starzyńskiego,
natomiast na ulicy Małopolskiej, poniżej zespołu gmachów milicyjnych, podpalono wóz strażacki,
który po zepchnięciu w dół skarpy uległ zupełnemu zniszczeniu. Początkowo strzały seriami w górę
z amunicji pokładowej (część salw oddawana była z użyciem amunicji smugowej) przyjmowano z nie-
dowierzaniem. Dowodziły tego okrzyki: „Strzelają ze ślepaków!”, „Nie bójcie się!”, ale pojawiło się
też skandowanie: „Strzelają do ludzi!”, „Bandyci!”. W tej okolicy od strzałów z broni strzeleckiej bądź
pokładowej śmierć poniosło jedenaście osób, jedna osoba zginęła pod kołami skota. Również tutaj,
spośród ponad 120 pokrzywdzonych osób cywilnych, najwięcej było rannych od kul. Ponadto w cza-
sie grudniowych walk ulicznych rany odniosło 71 milicjantów, 24 strażaków, 7 żołnierzy.
2 Często przywoływane jest w związku z tym opracowanie ówczesnego kierownika sekretariatu szczeciń-
skiego KW PZPR Jerzego Jarockiego, Kryzys grudniowo-styczniowy 1970–1971 r. Kronika wydarzeń , Szczecin
1982, [mps], s. 19.
3 Przykładem przeświadczenia o poważnym zagrożeniu własnego życia i paniki panującej wówczas w KW MO
jest zamknięcie się w jej areszcie, w przebraniu cywilnym, pułkownika SB, który po rewolcie musiał „na własną
prośbę” przejść na wcześniejszą emeryturę.
44
455007215.007.png
Brama główna stoczni w dniach strajku
Transparent na ogrodzeniu Stoczni Szczecińskiej
w grudniu 1970 r.
Plac Żołnierza
Polskiego przed
KW PZPR w Szczecinie
podczas demonstracji
17 grudnia 1970 r.
Starcia uliczne 17 grudnia 1970 r. na ul. Dubois w Szczecinie
45
455007215.001.png 455007215.002.png 455007215.003.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin