Nacjonalizm.pdf

(281 KB) Pobierz
705090475 UNPDF
Nacjonalizm.Jegouprawnieniaietycznegranice
L i t e r a t u r a
302
705090475.004.png 705090475.005.png
Literatura
ks. Jan Rostworowski, T.J. 1
Jegouprawnieniaietycznegranice *
W chwili, kiedy cała prawie Europa zaczynała się krwawić ranami wielkiej wojny
i płonąć pożarem wzajemnych nienawiści, podniósł się na dalekim Wschodzie, zwrócony
do narodów europejskich i azjatyckich, gromki głos oskarżenia i przestrogi. Głos ten, któ-
remu tu i ówdzie przypisywano znaczenie jakiegoś nowego objawienia, składa całą winę za
wybuch dziejowej katastrofy na jedną tylko złowrogą chorobę, której Zachód rzekomo dał
się owładnąć. Wedle Rabindranatha Tagore cała odpowiedzialność za wojnę, za jej przyczy-
ny i następstwa spada na nacjonalizm, który stał się dziś wśród ludów „straszliwą epidemią
zła, szalejącą po całym świecie i wżerającą się w sam rdzeń moralności”.
Na potępienie tego kierunku nie znajduje indyjski myśliciel dość silnych wyrażeń.
Wedle niego nacjonalizm jest to potwór, tratujący okaleczałą ludzkość i depczący w niej
wszystkie kwiaty żywych ideałów, jest to szatan, zakuwający potomstwo Adama w okrutną
niewolę absurdu i męki, jest to furia szaleńczego terroru, która zamienia narody w skowy-
czącą gromadę wilków, wietrzących za krwią i szczekających przeciw samemu niebu, jest to
straszliwa trucizna, której skutkiem jest odczłowieczenie i zabicie w duszy ludzkiej wszyst-
kiego, co wyższe, co idealne, co Boże.
Jedyną jego pociechą jest, że nacjonalizm musi sam się pogrzebać pod gruzami
cywilizacji, którą zniweczył. „Patrzcie – woła – kurtyna już się podniosła! W tej okropnej
wojnie zachód stanął oko w oko z dziełem, któremu poświęcił swą duszę. Teraz winien zro-
zumieć co się stało, powinien poznać potęgę zła, której służył i wszystko naokoło siebie
i samą siebie zniszczyć musi. Bo tak jest – nacjonalizm musi się spalić w ogólnym pożarze,
jaki wzniecił. Agonia »nacji« już rozpoczęła się w tej wojnie. Ich mechanizm jakby osza-
lał nagle i zadygotał w tańcu śmierci, ćwiartując własne członki i rozrzucając je po błocie.
Twierdze egoizmów narodowych ze strasznym hukiem zapadają się pod własnym swym
ciężarem; ich sztandary rozsypują się w proch, bowiem zgasły blaski ich chwały. I radujemy
się nadzieją, że »nacja« nigdy już nie wróci do tego czym była, do tyranii zębów, pazurów,
macek polipich i bezbrzeżnej pustki, a ludzie przestaną być niewolnikami maszyny, która
zamienia ich życie w więzienie, która żelaznymi szponami wyrywa światu jego serce i nie
wie sama, co czyni”.
303
* Przedruk na podstawie: Ks. Jan Rostworowski T.J., Nacjonalizm. Jego uprawnienia i etyczne granice
(Kraków: Nakładem Przeglądu Powszechnego , 1923). Redakcja dokonała uwspółcześnienia pisowni
oraz ortograii.
Nacjonalizm.
705090475.006.png 705090475.007.png
Nacjonalizm.Jegouprawnieniaietycznegranice
304
Tagore pomylił się tak w swej diagnozie, jak w swej przepowiedni, bo wielka wojna
się skończyła, a nacjonalizm nie tylko nie zginął, ale żyje i działa w świecie potężniej niż kie-
dykolwiek. Zauważono bowiem słusznie, że jeśli podjęły wojnę imperializmy państwowe,
to wygrały ją tendencje nacjonalistyczne, bo cały szereg państw narodowych wydobył się
na wolność spod krępujących je więzów i sama zasada narodowości zdobyła sobie daleko
szersze uznanie.
Niemniej jednak w nacjonalizmie, jakkolwiek zwycięskim, kryją się poważne prob-
lemy tak praktycznej, jak spekulatywnej natury.
Wygrał on w wielkiej mierze największą z wojen, jaką widziano kiedykolwiek na
świecie, ale czy potrai po wojnie dać ludzkości pokój i oprzeć go na trwałych podstawach?
Wydźwignął on z niewoli ujarzmione narody, ale czy będzie zdolny stać się dla nich źród-
łem twórczej pracy i zdrowego państwowego rozwoju? Otwarł on wrota do nowego okresu
dziejów kultury, ale czy nie zabraknie mu sił i światła, żeby w gmachu tej kultury harmonij-
nie pomieścić najwyższe i niezniszczalne ludzkości dobra? Rzecz całkiem jasna, że te i tym
podobne doniosłe pytania narzucają się najbardziej tym umysłom, którym wiara katolicka
pozwala głębiej wniknąć w ilozoię dziejów i w ostateczny ich cel za światem.
Cóż bowiem sądzić o stosunku tej „siły”, jaką jest nacjonalizm do „prawa” we
wszystkich jego kierunkach i dziedzinach? Jak pogodzić właściwy mu partykularyzm z uni-
wersalizmem nieodłącznym od chrześcijańskich ideałów? Jak podporządkować dążenia
jego, tak wybitnie ziemskie, pod wiekuiste cele człowieka i ludzkości? Czym i w jakiej mie-
rze okiełznać potężny instynkt narodowościowy, żeby wzorem innych nieopanowanych
instynktów, nie stał się czynnikiem rozstroju, zamiast być dźwignią kulturalnego postępu?
Te i inne jeszcze zagadnienia, które zdaniem poważnego francuskiego pisarza,
składają się na problem „najważniejszy ze wszystkich, jakie w obecnej chwili nasuwają się
katolickiemu sumieniu”, spotykają się dotychczas z bardzo rozmaitą odpowiedzią. Jedni
okazują dla nacjonalizmu niekłamaną sympatię, wróżąc mu wspaniałą rolę w przyszłym
rozwoju ludzkości nie tylko politycznym, ale kulturalnym i religijnym; drudzy odnoszą się
doń z wyraźną niechęcią, kwestionując samo jego uprawnienie i malując w najczarniejszych
barwach domyślne jego owoce. Niechęć ta dochodzi niekiedy do takich rozmiarów, że zna-
lazła sobie wyraz w zdaniu, rzuconym niedawno przez jedno ze znanych pism belgijskich
( Revue catholiąue des idées et des faits ), że „najbliższą herezją, jaka będzie potępiona przez
Kościół, jest nacjonalizm”.
Żeby wśród tych krańcowych, a namiętnie dyskutowanych poglądów znaleźć właś-
ciwą drogę i potrzebne do rozsądzenia całej kwestii kryteria, wypada zacząć od określenia
pojęć i to pojęć dość pierwotnych.
Nacjonalizm, jeżeli sięgniemy do ostatnich jego korzeni, należy w zasadzie do ka-
tegorii nie idei, nie doktryn, nie praw, ale popędów. W dalszych fazach swego rozwoju musi
on oczywiście wypowiedzieć się w pewnych myślach i wyłonić z siebie jakieś rzekome, czy
rzeczywiste prawa, ale pierwiastkowo jest on popędem, czyli uczuciem, a ściśle rzecz biorąc,
jest uczuciem najgłębszym i najsilniejszym ze wszystkich, tj. miłością.
Cóż jest tej miłości właściwym przedmiotem?
705090475.001.png
Literatura
Są tacy, co sądzą, że tym przedmiotem jest po prostu ojczyzna i że dlatego nacjona-
lizm z ogólnie wziętym patriotyzmem zupełnie się pokrywa.
To jednak nie jest całkiem ścisłe i nie pozwala nam dokładnie pochwycić istotnej
nacjonalizmu natury. On jest niezawodnie miłością ojczyzny, ale w sposobie pojmowania
tej ojczyzny odznacza się czymś szczególnym, co – przynajmniej abstrakcyjnie rzecz biorąc
– nie każdej miłości ojczyzny jest właściwe. Ojczyzna bowiem jest pojęciem, które może
oznaczać i oznacza przede wszystkim dwie rzeczy, bądź to obiektywnie i rzeczowo, bądź
przynajmniej formalnie różne, tj. naród i państwo. Otóż z tych dwóch rzeczy, które pojęcie
ojczyzny zawiera, nacjonalizm wysuwa na plan absolutnie pierwszy tylko jedną. Ojczyzną
dla niego jest naród i przede wszystkim naród; samo państwo jest mu o tyle tylko drogie,
o ile narodowe. Naród jako taki wysuwa się na czoło wszystkich jego umiłowań; naród jest
ostatnią sprężyną wszystkich jego dążeń. Nacjonalizm, jak to zresztą sama nazwa jego do-
bitnie wyraża, cały żyje narodem i dla narodu; pod narodowym kątem widzenia na wszystko
patrzy; do dobra narodu jako takiego wszystko odnosi i przymierza i temu wysunięciu na
pierwszy plan narodowego pierwiastka zawdzięcza całą swą naturę i duchową izjonomię.
Że tak jest, na to zgadzają się wszyscy, ale i to jeszcze nie wystarcza do zrozumienia
najgłębszej nacjonalizmu istoty. Cóż to bowiem znaczy naród jako taki stawiać na pierw-
szym miejscu? Czy stąd musi wypływać jakaś zasadnicza różnica między nacjonalizmem,
a innymi formami miłości ojczyzny? Czy mieści się w tym tak ważna i tak charakterystycz-
na nacjonalizmu cecha, żeby ona zawsze i we wszystkich warunkach nadawała mu wśród
innych kierunków patriotyzmu jakieś osobne piętno?
Tak jest – i to jest rzecz dla naszego przedmiotu bardzo doniosła. Wysunięcie na
pierwszy plan narodowego pierwiastka nadaje nacjonalizmowi zupełnie odrębny charakter
i tworzy wśród innych form miłości ojczyzny jakby specyiczną jego różnicę. Patriotyzm,
który w ojczyźnie nie widzi przede wszystkim narodu, musi z konieczności widzieć w niej
przede wszystkim państwo, miłość, bowiem klasy społecznej czy jakiejś dzielnicy kraju,
w ogóle patriotyzmem nie jest. Otóż te dwa kierunki, z których jeden upatruje ojczyznę
głównie w narodzie, drugi głównie w państwie, nie mogą rozwijać się, nie już po jednej linii,
ale choćby tylko równolegle do siebie. Te kierunki będą sobie, albo diametralnie przeciwne,
albo w każdym razie głęboko różne, nie tylko co do swych programów i metod, ale także,
co do swej ideologii i psychiki swych dążeń. Naród, bowiem i państwo, na obecnym przy-
najmniej stopniu ewolucji dziejowej, są to rzeczy tak głęboko odmienne, że ani nie mogą
być równorzędnym celem działania, tylko jedno z nich musi być pierwsze, ani nie mogą
wywoływać identycznych bądź uczuć, bądź myśli. Jeżeli dobrze rzecz rozważymy, przeko-
namy się bez trudności, że naród i państwo to są zawsze jakby dwa odrębne centra grawita-
cji, które biorąc dążności patriotyczne w orbitę swych wpływów, nadają im z konieczności
odmienny nie tylko kierunek, lecz charakter.
Cóż to bowiem jest państwo jako takie? To jest ustrój przede wszystkim prawny,
a więc, mimo realnych sił, jakimi rozporządza, rzecz bardziej abstrakcyjna, bezbarwna jak-
by nieosobowa, która przemawia raczej do chłodnego rozumu, niż do uczucia i do utylita-
ryzmu raczej, niż do zdolności kochania.
305
705090475.002.png
Nacjonalizm.Jegouprawnieniaietycznegranice
306
A co to jest naród? To jest wytwór krwi i ciepła ojczystej ziemi, to jest konkretna,
barwna, tętniąca życiem rzeczywistość, która nie tylko przemawia do serca, ale czepia się
z niesłychaną siłą każdej jego żyłki i znajduje oddźwięk w każdym jego biciu.
Państwo jako takie daje dobra bardzo rzeczywiste, ale niesięgające bezpośrednio
w sferę ideału, daje ład, bezpieczeństwo, praworządność materialną, a po części i intelektu-
alną kulturę; naród napawa duszę całym romantyzmem tych uczuć, które ciągną i najpotęż-
niej przywiązują człowieka do tego, co swojskie i swoje.
Państwo, o ile nie wyrastało wprost z narodu, ustalało swój byt i swe granice przez
małżeństwa panujących, przez podboje i zabory, przez wojny „sukcesyjne” i przez zimne,
a tak nie raz krzywdzące układy przy zielonym stole kongresów pokojowych; naród wyra-
stał i dojrzewał z całego szeregu najżywszych umiłowań. On rodził się gdzieś w zamierzch-
łej przeszłości pod strzechą jednej rodziny i nasiąkał od początku rodzimym i jakby ro-
dzinnym obyczajem; on zrastał się od dziecka ze swą ojczystą mową, która poiła mu serce
tym samym , tajemnym czarem, jakim pieściła go przyroda własnej jego ziemi; on mężniał
i rósł w samowiedzę przy dźwiękach poezji swych wieszczów i przy tej innej poezji, czasem
pełnej chwały, czasem pełnej łez i tęsknoty, jaką śpiewały mu jego przeszłe dzieje.
Państwo wreszcie, choćby najbardziej narodowe, to jest rama, która może, a często
musi obejmować ludzi innej mowy i innej narodowej tradycji, a obejmując ich, musi odno-
sić się do nich mniej więcej po równi, to jest mniej więcej obojętnie; naród, będąc zawsze
sobą i tylko sobą, może stosować do wszystkich swych członków te uczucia, które są jakby
rozszerzoną formą indywidualnej miłości własnej.
Czy z tych ogromnych różnic narodu i państwa nie muszą wypłynąć głębokie od-
rębności tych kierunków, które jednemu z nich przyznają, jak muszą przyznawać, miejsce
bezwzględnie pierwsze? Czy nacjonalizm, stawiający na pierwszym planie tylko naród, nie
musi się różnić, często celem, a zawsze charakterem swych dążeń od tych tendencji, które
świadomie lub nieświadomie krążą przede wszystkim w orbicie państwa?
Musi tak być i nie może być inaczej.
Jeżeli jakiś naród nie posiada państwowości własnej, to nacjonalizm, wysuwający
na pierwsze miejsce ideę narodu, będzie kierunkiem wprost antypaństwowym, który prę-
dzej czy później, o ile obca siła nie stłumi jego rozwoju, do rozkładu państwa doprowadzi.
Jeżeli naród jest zarazem państwem, lub przynajmniej ma swoje państwo, to nacjonalizm
oczywiście antypaństwowym już nie będzie, bo owszem będzie się starał wszelkimi siłami
państwo narodowe utrzymać i wzmocnić, ale za to będzie w ciągłej walce z tymi dążnoś-
ciami, którym na pierwszym miejscu przyświeca idea państwa i spokojnej praworządności
państwowej. On będzie wszystko podporządkowywał interesom narodowości własnej – one
będą mniej uwzględniać narodowość obywateli, niż zgodną ich dla ogólnego dobra współ-
pracę; on będzie skłonny do jednostronności i przesady – one będą sprawiedliwsze i bardziej
umiarkowane; on będzie gwałtowny i przez reakcję podrażnionych uczuć często nienawist-
ny – one będą chłodniejsze i bardziej zrównoważone; ale też on będzie bez porównania
silniejszy i bardziej konsekwentny, gdy one w swym spokojnym utylitaryzmie będą dużo
mniej energiczne i wytrwałe.
705090475.003.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin