Paige Laurie - Dom dla dwojga.pdf

(984 KB) Pobierz
A Place To Call Home
192364140.004.png
Laurie Paige
Dom dla dwojga
Tytuł oryginału: A Place To Call Home
0
192364140.005.png 192364140.006.png 192364140.007.png
Rozdział 1
Zia Peters nie wierzyła własnym uszom. Głos, który ją powitał, kiedy
zmęczona wysiadała z auta przed hotelem Residential w Vernal w stanie
Utah, mógł należeć tylko do...
- Jeremy - ni to stwierdziła, ni to powitała go chłodno, jakby nie
bardzo pamiętała, kim jest. Jednocześnie torebka i kluczyki wypadły jej z
rak.
Znała go, oczywiście. Należał do jej przyszywanej rodziny.
Czternaście lat temu Jeff Aquilon, stryj Jeremy'ego, wziął go na
wychowanie wraz z dwójką jego kuzynów. Sprawą powstałej tym sposobem
rodziny zastępczej zajmowała się matka Zii, Caileen, wówczas i dzisiaj
kurator sądowy dla nieletnich. W efekcie pani kurator poślubiła Jeffa
Aquilona i było to najlepsze, co mogło się tym dwojgu w życiu przydarzyć.
O ile matka z łatwością wtopiła się w swoją nową rodzinę, o tyle
dziewiętnastoletnia Zia nie czuła się częścią tej ani żadnej innej rodziny. Tak
było od chwili rozstania jej rodziców. Zia miała cztery lata, kiedy ojciec
wyprowadził się z domu.
- Co ty tutaj robisz, Jeremy? - spytała, siląc się na uśmiech. W jej głosie
słychać było zdziwienie i inne emocje, w których sama nie mogła się
połapać. Podniosła torebkę i wrzuciła kluczyki do środka.
- Może czekam na ciebie? - zażartował, a jego aksamitny baryton
przyprawił ją o dreszcz.
Nie zdawał sobie sprawy, że właśnie trafił w jej czuły punkt. Nikt na
nią nie czekał, ani tutaj, ani nigdzie indziej. Taka była prawda.
1
192364140.001.png
Ale Zia nie użalała się nad sobą. Starała się zachować uprzejmy wyraz
twarzy, zdając sobie przy tym doskonale sprawę z tego, jak bardzo uroda
Jeremy'ego działa na jej zmysły.
Jego czarne włosy połyskiwały w słońcu, gdy schodził po schodach
wiodących do głównego wejścia hotelu. Czerwcowy wiatr igrał z
kosmykiem, który, jak zawsze, opadał mu na czoło. Jeremy odgarnął
niesforne pasemko włosów. Wydawały się jedwabiste i delikatne, tworzyły
zaskakujące zestawienie z męską, muskularną sylwetką wysokiego
mężczyzny. Powiew wiatru przyniósł zapach żelu pod prysznic i płynu do
golenia, jakby wyszedł prosto z łazienki.
Zia cofnęła się, zaszokowana nagłym pragnieniem - jeszcze chwila i
sprawdziłaby gładkość jego skóry.
Jeremy był starannie ogolony, co uwydatniało mocny, zdecydowany
zarys jego szczęki. Miał twarz śniadą od pracy na słońcu i ciemne oczy. Biła
od niego męskość, nad którą panował, spokojna pewność siebie, pod którą
wyczuwało się niewypowiedziane słowa, niezgłębione emocje. Fascynował
wszystkich przyjaciół Zii, rzadko jednak zdarzało się, by podczas studiów
oboje jednocześnie przyjeżdżali ze swoich uczelni do domu Aquilonów.
Obecnie pracował dla stanu Utah jako inżynier nadzorując budowy
dróg i mostów. Ze stoickim spokojem rozwiązywał wszelkie problemy
życiowe i zawodowe. Sam, będąc prawie dzieckiem, ruszył na ratunek
swoim kuzynom. Pomógł też Zii przebrnąć przez doświadczenie, o których
wolałaby zapomnieć. Nigdy potem nie wracali do dramatycznych zdarzeń,
które na krótko ich połączyły.
Zia poczuła ukłucie żalu, smutku, wstydu. Ogarnęły ją także inne
uczucia, których nie umiała nazwać.
Nie czas na rozmyślanie o uczuciach. Otworzyła bagażnik.
2
192364140.002.png
- Widzę, że jesteś lepszą wróżką ode mnie - zażartowała, próbując
dostosować się do jego lekkiego tonu. - Ja nie miałam pojęcia, o której
dojadę przez te wszystkie roboty drogowe...
Rozłożył ręce.
- Jest lato. Musimy wykorzystać ten czas do maksimum. Sięgnął po
największą torbę, podnosząc ją lekko, jakby
ważyła tyle, co kuferek z przyborami toaletowymi, który Zia wyjęła
przed chwilą. Uprzedził ją i porwał również drugą torbę. Ich ręce się
zetknęły.
- A tak poważnie, skąd wiedziałeś, że przyjeżdżam dzisiaj? - nalegała.
- Tak poważnie - odparł z rozbawieniem - to twoja mama zadzwoniła
do mnie, kiedy wychodziłem z biura. Mówiła, że dzwoniła do ciebie na
komórkę, i że tkwisz w korku pięćdziesiąt kilometrów od Vernal. Bała się,
że nie zdążysz dojechać przed zmrokiem. Uspokoiłem ją, że to nie potrwa
dłużej niż kwadrans. Obiecałem jej, że dopilnuję, byś dojechała szczęśliwie i
na czas.
Na chwilę zapatrzył się w ostatnie promienie zachodzącego słońca.
- Cóż, jestem cała i zdrowa - odparła Zia energicznie, próbując nie
okazywać rozdrażnienia, jakie zawsze budziła w niej nadopiekuńczość
matki. - Myślałam, że pracujesz na moście w okolicy kanionu Desolation -
dodała po chwili wahania.
Wiedziała, że kupił gdzieś w okolicy chatę, którą w wolnych chwilach
remontował. Na co dzień mieszkał w Residential albo w barakach na
budowie.
Tymczasem Zia przyjechała do Vernal objąć posadę inspektora
szkolnego odpowiedzialnego za realizację programu w placówkach
oświatowych na terenie całego hrabstwa. Wiedziała, że obowiązki
3
192364140.003.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin