O Aijkido.doc

(62 KB) Pobierz
Poniższy list został przysłany do naszego centrum

Poniższy list został przysłany do naszego centrum. Jeśli twoje doświadczenie związane z walkami wschodnimi jest inne, napisz. Spróbujemy na naszych stronach przedstawić dyskusję na ten temat

 

Drodzy Przyjaciele, Aikidocy!

 

Z radością zamierzam podzielić się z Wami wspaniałym przeżyciem, które zmieniło całe dotychczasowe moje życie. Proszę Was bardzo, abyście wysłuchali mnie do końca i rozważyli w swoim sercu słowa, z którymi zwracam się dzisiaj do Was.

Na samym początku pragnę podziękować tym wszystkim studentom Aikido, którzy ćwiczyli pod moim kierunkiem za okazane mi zaufanie oraz wszystkim instruktorom i mistrzom, których znałem, z którymi dzieliłem się przez wiele lat swoimi odkryciami i umiejętnościami, za wspólnie spędzony czas. Ci z Was, którzy mnie znali osobiście doskonale wiedzą, jak ogromna żyła we mnie pasja zgłębiania Aikido i Iaido (walka ostrym mieczem samurajskim). Ćwiczyłem intensywnie obie sztuki walki po parę godzin dziennie przez 15 lat. Również w ciągu ostatnich kilkunastu lat odwiedziłem wiele prężnych klubów Aikido zarówno w Europie i Ameryce, mając zawsze okazję ćwiczyć pod okiem około dwunastu japońskich mistrzów (od 6 Dan wzwyż).

Będąc prezesem i dyrektorem technicznym Polskiej Fundacji Aikido-AIKIKAI oraz właścicielem prywatnej szkoły, byłem w pełni zadowolony ze swojej pozycji i popularności. W 1993 r. miałem podchodzić do kolejnych mistrzowskich egzaminów na 4 Dan u Sensei M. Kanai w Bostonie. A jednak to przeżycie, którym chcę się dzisiaj z Wami podzielić sprawiło, że nie ma dla mnie już żadnego znaczenia zarówno stopień jak i samo dalsze praktykowanie Budo. Zapewne spytacie dlaczego, i co skłoniło mnie do tego, aby odrzucić owoc wieloletniej pracy?

Otóż, przez wiele lat uważałem Aikido za wyjątkową w swoim rodzaju sztukę walki, prowadzącą do duchowego poznania i wzrostu. Poszukiwałem prawdy w filozofii mistrza M. Ueshiby. Później poszerzałem krąg zainteresowania w buddyzmie Zen i różnego rodzaju medytacjach, a następnie w różnych Wschodnich filozofiach i doktrynach. Zgłębiałem Tao i I-Ching, interesowałem się mantrami i Misogii, aż w końcu doszedłem do punktu, gdzie rozpocząłem praktykę Huny i białej magii. Jednym słowem otarłem się o ezoterykę Wschodu i okultyzm. Pomimo moich wytężonych i upartych poszukiwań nie znalazłem ani pokoju, ani prawdy.

Wyobraźcie sobie człowieka, który chce poznać prawdę i pyta na wszystkich napotkanych przez siebie ścieżkach. Efektem będzie rozbicie wewnętrzne i niepokój - otrzyma przecież wiele sprzecznych odpowiedzi i wskazówek. Oczywiście, na pewno pozna wiele filozofii, religii i sztuk, ale nikt nie udzieli mu pełnej, stuprocentowej odpowiedzi na jego pytanie. Każdy mistrz, który jest na "drodze" stwierdzi tylko: "musisz ćwiczyć więcej, więcej i jeszcze więcej"! Ileż razy słyszałem te słowa. A więc - wieczne koło poszukiwań? Zamiast osiągnąć upragniony pokój i prawdę, chodzisz stale niezaspokojony. Nawet jeżeli praktykujesz najlepszą na świecie medytację, w chwili kiedy ją przerwiesz, czujesz że ponownie otoczenie cię rozbija i jak narkoman wracasz do mantr i "sztuki wyciszania umysłu". Poszukujesz ludzi, którzy cię poprowadzą, zaczynasz wątpić w swoje siły i ulegasz autorytetom sensei, mistrzów lub guru. Czy teraz ty i twoje ja jesteście naprawdę wolni i usatysfakcjonowani, czy o takiej wolności myślałeś?

Nieważne co zajmuje Twój umysł i co studiujesz, aby dostąpić przebudzenia, lub jak wolisz oświecenia - Aikido, inne Budo, Zen, jogę, New Age, antropozofię, ezoterykę, czy też magię, itd. Jeżeli one stały się Twoją drogą do poznania prawdy, to wiedz, że stałeś się niewolnikiem, człowiekiem uzależnionym od czyjejś idei, filozofii bądź religii. Jest tak dlatego, ponieważ żaden człowiek, najlepszy mistrz, ani najwspanialsza filozofia i idea, ani również religia nie wyzwoli Cię z Twoich problemów. Mogą one spowodować, że na jakiś czas poczujesz się lepiej, ale tak naprawdę nie zagłuszysz i nie oszukasz prawdziwego pragnienia swojego serca.

Dlaczego tak się dzieje? Dlatego, że w rzeczywistości trwasz stale w kole poszukiwań, a więc - niespełnienia. Spytasz zatem, jaka droga jest właściwa? Myślę, że zgodzisz się ze mną, iż tylko Bóg jest dobry, doskonały i wieczny. Jeżeli więc mowa o doskonałej drodze, która ma zmienić Ciebie i Twoje życie, to musi to być droga Boża, a więc do Niego i przez Niego kształtowana. Mistrz Ueshiba poszukiwał właśnie takiej drogi, ale nie znalazł, gdyż przed śmiercią stwierdził, że jest tylko na początku ścieżki! Jego najlepsi uczniowie posiadający 8, a nawet 10 Dan podzielają to odczucie, w odniesieniu do ich życia. Budda przed śmiercią również powiedział, że prawdy jeszcze nie znalazł! Jak wiemy bardzo jej poszukiwał, medytując w świątyniach i rozpadlinach skalnych przez całe swoje życie. Dzisiaj wielu ludzi idzie tropem swoich poprzedników, ocierając się co najwyżej o Bożą Drogę prawdy, wolności i zbawienia. Lao Tsy w swoim poemacie Tao The King powiedział: "Im dalej pójdziesz, tym mniej zobaczysz.".

Miał absolutną rację. Prawda, której szukasz jest blisko Ciebie, w zasięgu ręki. Nie wyobrażasz sobie mój Przyjacielu, jak blisko. Kiedy to sobie uświadomiłem płakałem jak dziecko, a stało się to możliwe dla mnie tylko przez jednego człowieka, którym był i jest Jezus Chrystus. Bóg w osobie Jezusa uczynił dla każdego z nas możliwym wejście na drogę prawdy. Może wydać się Tobie to dziwne, ale właśnie Jezus jest tym jedynym i prawdziwym Bogiem, który może uwolnić Cię z Twoich problemów i nieustannych poszukiwań na wielu drogach. On zapłacił za to już najwyższą cenę, abyś nie musiał(a) stale szukać i błądzić. Jezus przez swoją śmierć na krzyżu uczynił możliwy dla wszystkich ludzi dostęp do Boga-Ojca. Jezus jest tą bramą, tymi drzwiami, których ciągle szukasz. Możesz ją otworzyć w każdej chwili i dostąpić prawdziwej wolności, miłości, pokoju i radości. On jest tą Drogą, do której ciągle dążysz, On jest tą upragnioną Prawdą, za którą tęskni Twoje serce i On jest Życiem, przez które odrodzi się Twój duch.

Pomyśl. Żaden mistrz, czy guru, ani nikt inny nie uczynił dla Ciebie takiej ofiary jak Jezus. Mistrzowie i mędrcy stale szukają właściwej drogi do wolności, a ta droga została ludziom już dawno objawiona.

Powiem teraz coś o sobie:

W marcu 1993 r. zdesperowany poszukiwaniem prawdy oddałem swoje życie w ręce Jezusa Chrystusa. Narodziłem się "na nowo" jako chrześcijanin, a stało się to po mocnych słowach Ewangelii, którą zwiastował ewangelista Billy Graham. Od tamtej chwili z każdym dniem intensywniej odczuwałem Bożego Ducha. Czułem Go tak wyraźnie, że wielokrotnie oglądałem się za siebie sądząc, że ktoś za mną stoi. Zacząłem czytać Nowy Testament, aby dowiedzieć się czegoś więcej o Bogu. Potem wołałem do Niego, aby uczynił coś wyjątkowego w moim życiu, abym nie miał już żadnych wątpliwości co do Jego obecności i mocy. Jak już powiedziałem byłem zdesperowany i nie miałem ochoty na jakieś tam kolejne, tym bardziej religijne poszukiwania. Chciałem wiedzieć czy idę dobrze, czy też znowu źle. Jako wojownik wyzwałem wtedy Boga na pojedynek, aby ze mną walczył i objawił mi swoją wolę i moc. To było wszystko co mogłem wtedy uczynić. Kiedy tak się modliłem przez wiele dni, Duch który "chodził" za mną zaczął wyciskać z moich oczu łzy, a serce moje, które było harde, zaczęło mięknąć.

17 maja 1993 r. o godz. 16.00 przeżyłem najbardziej szokujące wydarzenie w moim życiu. Duch, który mnie "prześladował", z którym walczyłem, i którego nie chciałem dopuścić do siebie "wskoczył" we mnie, gdy odpoczywałem. Stało się wtedy coś nieprawdopodobnego. W jednej chwili padłem jak "rażony gromem" na kolana i zacząłem wielbić Boga. Płakałem i głośno śpiewałem w wielu nieustannie zmieniających się językach. Śpiewałem całe wersety z Biblii, których nigdy nie przeczytałem, a później jak szalony tańczyłem po całym mieszkaniu. Kilka razy próbowałem palcami zatrzymać mój język, wylałem nawet sobie zimną wodę na głowę, ale nic nie pomagało. Wiedziałem, że śpiewałem i tańczyłem dla Jezusa, a trwało to bez przerwy 2 godziny! Potem padłem na podłogę i leżałem jakiś czas jak martwy. Z podłogi podniósł się zupełnie inny człowiek. Byłem "lekki" i szczęśliwy, krzyknąłem: "On zabrał moje grzechy!". Łzy niewysłowionej radości i miłości do Jezusa płynęły po mojej twarzy. Zostałem pokonany. Moje twarde "samurajskie" serce, duma i siła, w którą tak wierzyłem zostały rozbite na "tysiąc kawałków".

Nie był to jednak koniec, gdyż przez 5 kolejnych dni nie byłem w stanie prowadzić treningów w moim klubie. Duch Boży przychodził kiedy chciał i wtedy jak "eksplodująca bomba" modliłem się w różnych językach. To co przeżyłem (tzw. chrzest Duchem Świętym, por. Dzieje Apostolskie 2) było potężnym działaniem Boga w moim życiu. On mnie pokonał w niekonwencjonalny sposób, abym nie miał już żadnych wątpliwości, jaką należy podążać drogą. Od tamtej pory idę za Bogiem i jestem Mu wdzięczny za to, jak wielką obdarzył mnie łaską

Drodzy Przyjaciele, chciałbym Was zapewnić o autentyczności tego zdarzenia. Domyślam się, że wielu z Was wątpi w moje przeżycie i uważa, że w najlepszym razie oszalałem. Ja jednak nigdy nie ośmieliłbym się Was zwieść lub oszukać. Wszystko co napisałem jest prawdą. Wielu ludzi może zaświadczyć o moim odmiennym zachowaniu w tamtych dniach, ale nie sądzę aby było to konieczne. Wdzięczny jestem mojej żonie Marii za jej wytrwałość w modlitwach za mnie, za jej wiarę, cierpliwość i wspaniałe serce. Bez niej, być może, do tej pory kłaniałbym się mistrzom, ich portretom i mieczom samurajskim - żyjąc w złudnym świetle filozofii Budo i poszukiwaniu drogi do oświecenia.

Chciałbym teraz uświadomić Wam prawdę o Aikido z chrześcijańskiego punktu widzenia. Przede wszystkim zapewniam Was, że długo walczyłem z faktem porzucenia sztuk walki, drogi, którą kroczyłem 15 lat. Kochałem to co robiłem, ale kiedy uświadomiłem sobie oczywistą sprzeczność filozofii i nauki Aikido z Pismem Świętym, porzuciłem swój klub i zrzekłem się wszelkich profitów, tytułów i funkcji w PFA-Aikikai. Oficjalnie zaprzestałem nauczania Aikido i Iaido 8 listopada 1993 r. Ostrzegłem również moich uczniów i instruktorów o zgubnym charakterze Aikido, którego uprawianie niesie za sobą przekleństwo. Jezus wielokrotnie mówił do uczniów: "Kto ma uszy, niechaj słucha". Zastanówcie się więc co ma Biblia do powiedzenia o Aikido które uprawia obecnie na świecie ok. 2 mln ludzi. Otóż, Aikido jest sztuką walki opartą na żywiołach świata i fałszywej filozofii. Nie występuję tu przeciw filozofii w ogóle: nikt kto kocha Boga nie może sprzeciwiać się poszukiwaniu mądrości. Ale sprzeciwiam się filozofii, która jest próżnym oszustwem. W Liście do Kolosan (2,8 i 2,23) czytamy:

"Baczcie, aby was kto nie sprowadził na manowce filozofią i czczym urojeniem, opartym na podaniach ludzkich i na żywiołach świata, a nie na Chrystusie", "Mają one pozór mądrości w obrzędach wymyślonych przez ludzi, w poniżaniu samego siebie i w umartwianiu ciała, ale nie mają żadnej wartości, gdy chodzi o opanowanie zmysłów".

Filozofię Aikido mogę przyrównać do monizmu, gdzie bardzo zręcznie zaciera się różnice pomiędzy Bogiem-Osobowym, a bytem ostatecznym-wszechświatem. Istnieje tylko Absolut (hind. Brahman), w którym wszyscy w końcu się kiedyś zanurzą. Jeżeli chodzi o pojęcie zła i grzechu, to poważnie się go nie traktuje. Zło jako takie jest wynikiem niewiedzy! To przez medytację, rytuały służące oczyszczeniu się (misogi) i doskonaleniu w treningu walki, człowiek ma stać się doskonały, przebudzony i oświecony. Przebaczenie nie stanowi więc problemu, gdyż nie istnieje osobowy Bóg, którego świętość została odrzucona i znieważona, a zastąpiona dualizmem yin i yang. Powyższy światopogląd podziela: buddyzm, muzułmański sufizm, hinduizm, myśli i religie Wschodu w ogóle. Podczas, gdy Bóg od początku brzydzi się złem i grzechem, i zapowiedział jego zniszczenie - Ueshiba stwierdził:

"Złe i dobre rzeczy (istoty) są na świecie jedną zjednoczoną rodziną, a Aikido utrzymuje wszystko w stałym wzroście i rozwoju, aby dopełnił się wszechświat".

Wypowiedź Ueshiby podzielają w pełni współczesne nurty New Age. Aikido rości sobie prawo do wzrostu, rozwoju i dopełniania się wszechświata. Jako chrześcijanin wiem, że tylko Bóg jest twórczy. On jest początkiem i końcem, a więc nikt inny poza Nim nie może kreować wszechświata. Również dobro i zło nigdy nie tworzyły jedności, gdyż są sobie przeciwne. Słowa Ueshiby fałszują prawdę i okradają Jedynego Boga z należnej tylko Jemu czci. Przejdźmy dalej. Mało kto zdaje sobie sprawę, że Aikido przepojone jest na wskroś bałwochwalstwem i pogańskimi kultami. Korzeniami Aikido są religie panteistyczne, takie jak: shinto, buddyzm i omoto-kyo, w których jest miejsce dla milionów bogów, bożków i demonów. Przypatrzmy się różnym wypowiedziom samego założyciela:

"Aikido, które praktykuję posiada miejsce dla każdego z ośmiu milionów bogów świata i współpracuję z nimi wszystkimi",

"Wzniesienie relikwiarza i świątyni nie wystarczy, uczyń siebie samego obrazem Buddy. Wszyscy powinniśmy być przemienieni w bogów, lub zwycięskich Buddów",

"Aikido jest religią, która religią nie jest: doskonali ono i uzupełnia wszystkie religie. W każdej chwili i czasie musimy podążać boską ścieżką Aiki".

Ze słów tych bije wyraźny brak pokory względem Boga i szatańska duma, że jest się równym Bogu. Jasno również wynika, że Aikido nie jest tylko sztuką walki, łagodnym sportem, ale zakrytą New Age`owską, panteistyczną religią. Każdy świadomy chrześcijanin wie, aby nie zawierać przymierza z ludźmi, organizacjami i religiami czczącymi fałszywych bogów. Bóg powiedział do Izraela przez Mojżesza:

"Nie będziesz miał innych bogów obok mnie" (Wj 20,3),

"Nie zawieraj przymierza z nimi, ani z ich bogami" (Wj 23,32),

oraz do chrześcijan przez Jana:

"Wystrzegajcie się fałszywych bogów" (1 J 5,21).

Musisz wiedzieć, że jeżeli zawierasz przymierze z osobami wyznającymi fałszywą religię, lub oddającymi cześć fałszywym bogom, to przymierze Twoje nie ogranicza się tylko do samych osób, ale obejmuje też ich bogów!

Podczas treningu Aikido (zawsze na początku i końcu) z namaszczeniem oddaje się cześć portretowi zmarłego Ueshiby. Oddaje się cześć mistrzowi prowadzącemu trening, świątyni walki (dojo), mieczom, kijom i innym rekwizytom. Posłuchajcie co mówi Biblia:

"Nie będziecie sobie czynili bałwanów, ani stawiali sobie podobizny (...) by im się kłaniać, gdyż ja Pan jestem Bogiem waszym" (Kpł 26,1),

"Obrócą się w tył i okryją hańbą ci, którzy polegają na bałwanach, ci którzy mówią do posągów lanych: wy jesteście naszymi bogami" (Iz 42,17),

"Wszyscy co do jednego są głupi i nierozumni; niedorzecznością jest cześć oddawana drewnu" (Jr 10,8),

"Przeto, najmilsi moi, uciekajcie od bałwochwalstwa" (1 Kor 10,14).

W Księdze Jeremiasza (17,5-6) czytamy jeszcze:

"Tak mówi Pan: Przeklęty mąż, który na człowieku polega i z ciała czyni swoje oparcie, a od Pana odwraca się jego serce!".

Zwróćcie uwagę, przyczyną przekleństwa jest pokładanie nadziei w człowieku, a więc w sensei, guru itd. Jak wiemy, głównym aspektem treningu Aikido jest doskonalenie samego siebie. Przekleństwem jest więc również pokładanie nadziei w sobie samym, upatrywanie swej siły w ciele, poleganie na własnych zdolnościach, na własnym sprycie i inteligencji. Bóg w swojej dobroci pragnie abyśmy zaufali tylko Jemu i podporządkowali się Jego prowadzeniu. Jeżeli tak uczynisz, będzie Ci błogosławił.

Zanim zajmiemy się samym założycielem Aikido i demonicznymi objawieniami, których doświadczył, pomyślcie najpierw nad tymi słowami:

"A Duch wyraźnie mówi, że w późniejszych czasach odstąpią niektórzy od wiary i przystaną do duchów zwodniczych i będą słuchać nauk demonów. Uwiedzeni obłudą kłamców, naznaczonych w sumieniu piętnem występku" (1 Tm 4, 1-2),

"Lecz byli też fałszywi prorocy między ludem, jak i wśród was będą fałszywi nauczyciele, którzy wprowadzać będą zgubne nauki i zapierać się Pana, który ich odkupił sprowadzając na siebie rychłą zgubę. I wielu pójdzie za ich rozwiązłością, a droga prawdy będzie przez nich pohańbiona. Z chciwości wykorzystywać was będą przez zmyślone opowieści; lecz wyrok potępienia od dawna na nich zapadł" (2 P. 2, 1-3),

"Wy tedy, umiłowani, wiedząc o tym wcześniej, miejcie się na baczności, abyście zwiedzeni przez błędy ludzi nieprawych, nie dali się wyprzeć z mocnego swego stanowiska" (2 P 3, 7),

"Nie każdemu duchowi wierzcie, lecz badajcie duchy czy są z Boga" (1 J 4, 1).

Morihei Ueshiba (1883-1969) był wojownikiem, samurajem, szamanem i kapłanem shinto. Był on całkowicie przekonany, że jego bóstwa opiekuńcze: Ame-no-murokomo i Tajikara-ono-mikoto zechciały mu łaskawie złożyć wizytę we wczesnych latach czterdziestych jego życia (1925 r.), i że zawładnęły nim. Jak sam wspomina, został on wtedy całkowicie owładnięty przez tę rozbijającą umysł w drzazgi wizję, ale po otrząśnięciu się z szoku odkrył, że jest nadludzko silny. Od tego czasu Ueshiba czuł się inkarnacją gniewnego bóstwa wojennego Tajikara-ono-mikoto. Kiedy bardzo dokładnie przestudiowałem życie twórcy Aikido odkryłem, że jego ręce były splamione krwią wielu ludzi, i że naprawdę był owładnięty przez demony. Ueshiba wielokrotnie i otwarcie mówił, że objawiona jemu nowa sztuka walki, tzw. sztuka boskiego ładu wszechświata, była efektem jego kontaktu z nadprzyrodzonymi siłami i duchami z głębi ziemi! Stwierdził również, że jego bóstwo opiekuńcze Ame-ono-murokomo jest zrodzone i ukształtowane przez króla smoków jakim jest wielki smok Ryu-O. Dochodzimy więc do sedna prawdy, a zarazem poznania źródła jego ponadnaturalnej mocy, która tkwiła w okultyzmie. W Biblii czytamy:

"Niech nie znajdzie się u ciebie taki, który przeprowadza swego syna, czy swoją córkę przez ogień, ani wróżbita, ani wieszczbiarz, ani guślarz, ani czarodziej, ani zaklinacz, ani wywoływacz duchów, ani znachor, ani wzywający zmarłych; gdyż obrzydliwością dla Pana jest każdy kto to czyni, i z powodu tych obrzydliwości Pan, Bóg twój, wypędza ich przed tobą. Bądź bez skazy przed Panem, Bogiem twoim" (Pwt 18,10-13).

Bóg dobitnie i wyraźnie zakazuje wszelkich okultystycznych praktyk. Czynienie tych rzeczy jest poważnym grzechem i oddziela człowieka od Boga.Słyszałem wypowiedzi wielu ćwiczących, którzy mówili, że wcale nie są zainteresowani filozofią i ceremonializmem Aikido, lecz tylko praktycznym opanowaniem technik walki. Muszę stwierdzić, że Ueshiba, lub siły demoniczne za nim stojące miały co innego w planie. Ueshiba podkreślał, że każdy ruch Aikido, który został mu objawiony ma swój własny dźwięk, niczym mantra i jest wyrazem funkcji i zasady działania takiego lub innego bóstwa. Demonstrowany ruch wyraża również cześć jego bóstwom opiekuńczym. Ueshiba był w pełni usatysfakcjonowany jeśli zwolennicy jego walki wykonywali tylko same ćwiczenia!

Drodzy Przyjaciele, odsłoniłem przed Waszymi oczami prawdę o zgubnym, demonicznym i fałszywym obliczu Aikido. Sądzę, że dla prawdziwego chrześcijanina ta dawka informacji jest wystarczająca. Jezus powiedział:

"Po ich owocach poznacie ich" (Mt 7,16).

Kiedy przeanalizowałem rodziny i ludzi ćwiczących Aikido i inne sztuki walki stwierdziłem, że były w nich bardzo często zdrady małżeńskie i rozwody. Widziałem opuszczone dzieci, brak miłości, pokoju i harmonii w domach. Widziałem fałszywą dumę i fałszywe poczucie siły, obłudę i obmawianie ludzi. W końcu kłótnie pomiędzy klubami i organizacjami o wpływy i terytoria. Ja sam nie byłem bez winy i wiem ile zła wyrządziłem. Oczywiście nie można przypisać wszystkich tych klęsk i plag tylko Aikido, ale faktem jest, że jeśli drzewo jest złe, to i owoce są złe.

Apostoł Paweł pisał tak do pierwszych chrześcijan w Koryncie, którzy podobnie jak my dzisiaj byli uwikłani w zgubne nauki i kontakty z niewierzącymi:

"Nie chodźcie w obcym jarzmie z niewiernymi; bo co ma wspólnego sprawiedliwość z nieprawością, albo jakaż społeczność między światłością, a ciemnością? Albo jaka zgoda między świątynią Bożą a bałwanami? Myśmy bowiem świątynią Boga żywego, jak powiedział Bóg; (...). Dlatego wyjdźcie spośród nich i odłączcie się, mówi Pan, i nieczystego się nie dotykajcie; a Ja przyjmę was" (2 Kor 6,14-17).

W liście tym podzieliłem się z Wami tym, co Bóg uczynił w moim życiu. Opowiedzenie Wam o tym uważałem za mój obowiązek. Myślę, że wielu z Was pomimo swej ironii zastanowi się nad słowami, które dzisiaj kieruję do Was. Sami jednak musicie zdecydować i wybrać drogę, którą chcecie dalej podążać.

Jeżeli chodzi o mnie, to radykalnie rozprawiłem się z moją przeszłością i odciąłem się od wszystkiego, co mnie wiązało i krępowało. Porzuciłem moje stare życie i rozpocząłem bieg, a właściwie maraton. Patrząc stale przed siebie na Jezusa. Zostawiłem wszystko co miałem: dom, pracę, pozycję i powodzenie, ale zyskałem na nowej drodze upragnione światło i radość. (...)

Moim gorącym pragnieniem jest, aby ten list dotarł do ręki każdego ćwiczącego sztuki walki. Dlatego też zostanie on wysłany do wszystkich klubów i instruktorów Aikido w Polsce. Usilnie proszę więc wszystkich instruktorów i uczniów, abyście nie wyrzucali tego listu do kosza, lecz dali szansę przeczytać go innym. Odwołuję się do naszej starej przyjaźni i Waszego honoru. Nie sądzę, abyście musieli obawiać się jego treści. Wierzę, że Boże błogosławieństwo dotknie wszystkich tych, którzy tak uczynią. Dziękuję, że poświęciliście swój czas i wysłuchaliście mnie do końca.

Niech Bóg będzie z Wami. Wasz przyjaciel:

Witold Kirmiel


Wszystkie fakty dotyczące nauki i filozofii Aikido, oraz życia M. Ueshiby zaczerpnąłem z następujących pozycji:

Kiss, Ueshiba M. "Aikido.",Saotome M. "Aikido the harmony with Nature.",Stevens Aboundant Peace-biografy of the founder Aikido.",Ueshiba M. "Budo - Teaching of the founder of Aikido.",Ueshiba M. "The Art. Of Peace.".

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin