Kraków jeszcze nigdy tak jak dziś
Nie miał w sobie takiej siły i
Może to ten deszcz, może przez tą mgłę
Ale w każdej twarzy ciągle widzę Cię.
Wśród turystów rynek tonie znów
Ktoś zakrzyknął głośno, błysnął flesz
Na Gołębiej Twój płaszcz zaczepił mnie
W wystawowym oknie, w tłumie gdzieś.
Widzę Cię – tak wiem
Nie zrobię więcej zdjęć – tak wiem
Nie będę prosił lecz – tak wiem
To przecież żaden grzech – tak wiem.
Kraków hejnał gra, tak wita mnie
Patrzy na mnie, jakby wiedział że
Wracam po to by, choć na kilka chwil
Zamknąć oczy i móc uwierzyć, że:
Widzę Cię...
Jaki piękny jest ten świat, tylko czarne, białe
To jest proste widzę – wiem.
Już tu siedzę jakiś czas, lubię dużo wiedzieć
I nie wzrusz mnie już nic.
Ty widzisz we mnie coś, nie ma ideału
A miłość ślepa jest
I chyba nie wiesz że telewizja kłamie
Nie wszystko możesz mieć.
Nie mogę zrobić nic sterowany jestem wciąż
Nie musisz starać się, przecież jesteś też, jak ja.
Powiedzieć coś bym chciał, mam pustkę w głowie
Zgubiłem znowu się.
I nie chce mi się nic, jestem już zmęczony
To nie był dobry dzień.
Nie mogę zrobić nic.....
Do fontanny wrzucam grosz
Na rowerze ktoś rekord bije swój.
Ktoś oczyścił brudny staw
Ktoś przekroczył wpław
Rzekę wspomnień złych.
Dzień, zwykły dzień
Deszcz na twarzy
Czarno biały film, komedia
Ludzi w kinie tłum.
Gdzieś o pięćset kroków stąd
W ręku niesie ktoś
Pełno różnych spraw.
Może kupię sobie psa
Kobiet będzie w bród.
Dzień, zwykły dzień....
Nic nie mam, zdmuchnęła mnie ta jesień całkiem.
Nawet nie wiem jak sprawy za lasem
Rano wstaję, poemat chwalę
Biorę się za słowo jak za chleb.
Rzeczywiście tak jak księżyc ludzie znają mnie tylko z jednej
Jesiennej strony.
Nic nie mam tylko z daszkiem nieba zamyślony kaszkiet
Nie zważam na mody byle jakie.
Piszę wyłącznie, piszę wyłącznie uczuć starym drapakiem.
Każdy Twój wyrok przyjmę twardy
Przed mocą Twoją się ukorzę
Ale chroń mnie Panie od pogardy
Od nienawiści strzeż mnie Boże.
Wszak Tyś jest niezmierzone dobro
Którego nie wyrażą słowa
Więc mnie od nienawiści obroń
I od pogardy mnie zachowaj.
Co postanowisz, niech się ziści
Niechaj się wola Twoja stanie.
Ale zbaw mnie od nienawiści
Ocal mnie od pogardy Panie.
Nie mieli celu i nie mieli dzieciństwa jak my.
Dookoła trudny świat, ulica była domem
Nauką tamtych lat.
Dla nich wieczna droga dzikich serc spotkanie
Krwią pieczętowane.
Dla nich wieczna wiara w to co nie poznane
Dzikich serc spotkanie.
Budzili w każdym gniew śniegiem usłany był dom
Nie czuli bólu gdy śmierć przyszła cicho
Zabrała życie i łzy.
Dla nich wieczna droga...
Prowadź mnie ulico, prowadź mnie za rękę D G A G C D
Wszystko mnie zachwyca w tym kamiennym pięknie. G A D C D G
Bramy co na oścież, kwiaty w każdym oknie D G A G C D
I ten mój samotny, i ten mój samotny marsz. G Fis h C H e
Pomiędzy domami prowadź mnie ulico G A D C D G
Trakcie wydeptany ludzi nawałnica G A D C D G
Radość iść aleją, gwiazdy ci się śmieją Fis h eA D H e a D G
I dla Ciebie wieje wiatr i dla Ciebie wieje. Fis h e A H e a D
W samym sercu miasta czytam to na Twojej twarzy G A D C D G
W samym sercu miasta coś się wam wydarzy. G A D C D G
Prowadź mnie ulico, prowadź mnie za rękę
Wszystko mnie zachwyca w tym kamiennym pięknie
Bramy co na oścież, kwiaty w każdym oknie
I ten nasz ulotny i ten nasz ulotny marsz.
Prowadź mnie ulico bo na ciebie czekam
Czy się nie okaże żeś ulico ślepa
Że mnie okłamałaś, że mój cel zabrałaś
Pokazałaś inną twarz, pokazałaś inną.
W samym sercu miasta...
Sprzysiężeni budząc się świtem
Przykrywają palcami oczy
By zatrzymać chociaż na chwilę
Nić wysnuta z osnowy nocy.
Nić co nieba barwa się mieniąc
Diretissimę w ścianie kreśli
Potem dnia zakładają brzemię
I ruszają w drogę ku szczęściu.
Mija dzień koło się toczy
Marzeniami kładą się cienie
I odradza się każdej nocy
Sprzysiężenie górskiego kamienia.
Sprzysiężeni – przyjazne dłonie plotą węzeł nad ogniem watry
I wpatrzeni w gasnący płomień nucą pieśni pachnące wiatrem
Nie rozplotą ni burze ni waśnie tego co złączone przez ogień
Słońce wokół wciąż jaśniej i jaśniej, zakwitł kamień dziś górskim głogiem.
Mija dzień....
A gdy wiatr sprzysiężonym w oczy zawieje
Bliski uśmiech w cień nocy odejdzie
Bukowina opuszcza ramiona
Bukowina łeb pochyla siwy
Czas odpływa z czasem smutek kona
Lecz wspomnienia pozostają żywe.
9. PIOSENKA DLA WOJTKA BELLONA
Powiedz dokąd znów wędrujesz
Czy daleko jest twój Sad?
Hen w krainy buczynowe
Ze mną tam układa pieśni wiatr.
Ze mną tam nikogo tylko wiatr.
Zmierzch grają a przestrzenie
Własny mi podają dźwięk
Takie śpiewy z nimi lub milczenie
W których znika każdy dawny lęk.
W takich śpiewach lub milczeniu
W szumie świętych buków zginął lęk.
Zaszumiały się powietrza
I wróciłeś znów na szlak
Ten ostatni ten najlepszy
Przyszedł czas Pan dał Ci znak.
E D C H7
Za oknem ciągle pada deszcz e G D a G D
Na piecu skrzypce stroi świerszcz e G D a G D
Dziewczyny płaczą, bo skończyło się już lato a e
I tylko słychać gdzieś. a/f# H7
Koncert jesienny na dwa świerszcze i wiatr w kominie e G a
W ogrodzie zasnął pod gruszą chochoł C
I śni o pięknej dziewczynie. H7
A strach na wróble przydrożne wierzby liczy e G a
Tańcząc na miedzy w objęciach polnej myszy. C H7
Koncert, koncert, koncert jesienny na dwa świerszcze E D
I wiatr w kominie, koncert E
Co z babim latem odpływa. D
Pnie drzew pokryły się dawno mchem
Wiatr rozwiał jeszcze jeden dzień
A na ścierniskach pozapalały się ogniska
W oddali snuje się.
Koncert.....
Wywietrzał dawno zapach żniw
Szczelnie zamknięto wszystkie drzwi
Ludzie czekają może już jutro będzie biało?
Pod piecem cicho brzmi.
Koncert jesienny na dwa świerszcze i wiatr w kominie
Uciekł na drogę pokochał wierzbę i
Nagle gdzieś się rozpłynął.
A strach na wróble leży samotny w polu
Mysz go rzuciła, uciekła do stodoły
Koncert, koncert, koncert jesienny na dwa świerszcze
I wiatr w kominie, dziś ze świerszczami zasnął już bo zima.
11. TĘSKNIACZ
Prowadź, melodio ma, D G D G
Prowadź mnie, moje granie, D G D G
Poprzez góry i doliny G A D h
Aż po nieba kres, G A D h
Aż po nieba kres. G A D
Prowadź mnie, melodio ma,
Prowadź mnie, moje granie,
Poprzez góry i doliny,
Póki starczy mi sił,
Póki starczy mi sił.
Prowadź, melodio ma,
Aż po życia kres,
Aż po życia kres.
Znam mała sambę Sikoreczkę Mambę E Fis7
Buty jej spadają, kiedy tańczy. H7 E
Dała jej mamusia słodkiego cycusia
Żeby jej się śmiała do chłopców gębusia.
Na dachu i na drzewie, w chmurach, czasem w niebie gis7 g7 fis7 E
Tylko samba liczy się, z sambą można byle gdzie h7 E7 fis7 A7
Samba Sikoreczka. H7 E
Na wysokim niebie chmurka chmurkę goni
Popatrz se dziewczyno jak ja będę ciebie.
Na wysokiej górze kochały się tchórze
Jeden był za mały, więc go zakochały.
Jest w stodole kura, zarosła jej dziura
Po to jej zarosła, żeby jaj nie niosła.
Na wysokim dębie gruchały gołębie
A jeden nie gruchał, bo to był wiewiórek.
Na zielonej łące krowa placki robi
A niech sobie robi, ja nie jestem głodny.
Jedzie pociąg jedzie, wszyscy bilet mają
A jeden go nie ma, bo to był kanarek.
13. DOKĄD NAS ZAPROWADZISZ PANIE
Dokąd nas zaprowadzisz, Panie G DBez bagażu i bólu głowy G DI gdy nic nam na drodze nie stanie a C G
Czy będziemy mogli zacząć na nowo F E a F EBo wiesz, u nas nie zawsze jest słońceChoć przed deszczem nas chroni parasolCzasem jednak przemoczy nam sercaInny deszcz, co spływa po twarzy Więc nas zabierz bez tych uśmiechówCo dzień rano zostawianych na lustrzeI bez śniadań, w pośpiechu by zdążyćNa kolejny autobus do jutra Bo my tu tak do jutra, do zarazDo pierwszego i do wakacjiRozliczając geniuszy z geniuszuA zjadaczy chleba z kolacji Więc już jutro zaprowadź nas, PanieBez bagażu i bólu głowyI gdy nic nam na drodze nie stanieSpróbujemy zacząć na nowo
14. PRZYJACIÓŁ NIKT NIE BĘDZIE MI WYBIERAŁPrzyjaciół nikt nie będzie mi wybierał G D Wrogów poszukam sobie sam. e DDlaczego kurwa mać bez przerwy aPoucza ktoś w co wierzyć mam G DNiech się gazeta Neuesdeustchland e DWstrzyma z wstępniakiem o pomocy e DBo tu są ludzie, którzy jeszcze aBudzą się z krzykiem w środku nocy G DZaiste wierny to przyjaciel Wszak znów pucuje śniedź pomników Na wieczną chwałę i pamiątkę Pruskich kaprali, Fryderyków Przyjaciół nikt nie będzie mi wybierał Wrogów poszukam sobie sam. Dlaczego kurwa mać bez przerwy Poucza ktoś w co wierzyć mam Jakim Wy prawem o wolności Głosicie bracia w Rudym Pravie Wszak to od waszej nie ostatni Zwariował pisarz Ota Pawel Przebacz mi smutna Bratysła...
Kreskania