Bł. Pierina Morosini – dziewica i męczennica (1931-1957):«Najpiękniejsza lilia naszej doliny»
Chciała być zakonnicą i misjonarką. Stwierdziła: „Nawet gdybym miała zostać męczennicą w pierwszym dniu po moim przybyciu na tereny misyjne i tak bym tam pojechała!" Bóg nie planował dla niej wyjazdu na odległe ziemie. Misjonarką była w swoim środowisku przez świadectwo świętości, które zawsze dawała, oraz przez oddziaływanie, którym wywarła wpływ na swym otoczeniu. Jej reguły życia, które starannie zapisała, ukazują wyjątkową wspaniałomyślność. Poprowadziły ją ku męczeństwie, zgodnie ze wzorem, jakim była dla niej mała Maria Goretti. Żywiła dla niej podziw bez granic. Jej biskup napisał: „Gdyby Pierina nie została zamęczona, byłaby tak samo święta, lecz bez żadnej wątpliwości pozostałaby nieznana". Ona sama napisała: „Dzień za dniem pozwolę, by jak małą dziewczynkę prowadził mnie Bóg".
WYJĄTKOWE DZIECKO W 40 lat po beatyfikacji małej świętej Marii Goretti (kanonizowanej w r. 1950), Kościół beatyfikował inną włoską dziewczynę dlatego, że wolała śmierć niż grzech. Taki heroizm nie rodzi się na poczekaniu. Jest ukoronowaniem wspaniałomyślnego życia, stałego zapierania się siebie, a wszystko w oparciu o głęboką pobożność. Takie było życie naszej bohaterki. Pierina Morosini urodziła się 7 stycznia 1931, w Fiobbio, niedaleko Albino w diecezji i regionie Bergame (Lombardia). Ochrzczono ją nazajutrz po urodzeniu, jak to było wtedy w zwyczaju w chrześcijańskich rodzinach. Jej ojciec Rocco Morosini, był nocnym stróżem w jednej z miejscowych fabryk. Jej matka Sara Noris zajmowała się rodziną liczącą dziewięcioro dzieci. Pierina była najstarsza. Rodzice byli gorliwymi chrześcijanami i potrafili przekazać swą wiarę potomstwu. W tej rodzinie wiele się modlono. Mama nakłaniała dzieci do modlitwy, szczególnie o to, żeby otrzymały łaskę, by raczej umrzeć niż obrazić Pana. Mając zaledwie 6 lat, zaraz po bierzmowaniu, Pierina codziennie chodziła do kościoła, choć dopiero po roku przystąpiła do pierwszej Komunii św. Nie ma drogi, jest jedynie ścieżka dla mułów wijąca się w górach, poprzez las kasztanowy. Aby dojść do wioski trzeba maszerować minimum pół godziny. Wstaje więc o godz. 5 rano, by uczestniczyć we Mszy św. Wówczas celebrowano ją o 6 rano. Wraca do domu na śniadanie i znowu idzie do wioski, bo o 9.00 ma być w szkole. Mając 4 lata znała nie tylko „Ojcze nasz" i „Zdrowaś Maryjo", lecz także akty wiary, nadziei i miłości oraz przykazania. Nawet jeśli modlitwy trwały długo, Pierina nigdy nie była nimi zmęczona. W miarę jak dzieci podrosły Sara zabierała je wszystkie rano do kościoła. Trzeba było mieć wiele odwagi, aby to uczynić w tamtym czasie, a tak przecież niezbyt odległym od naszej epoki! Pierina nie pozostawała ani chwili bezczynna. Jak Maria Goretti była dla sióstr i braci drugą mamą. Brała udział w pracach domowych, w kuchni, a szczególnie szyjąc lub robiąc na drutach. Kiedy mama wychodziła na zakupy do miasta Pierina wychodziła jej naprzeciw, aby nieść pakunki. Dziecko służące przykładem. Jej mama opowiada, że nigdy nie przypomina sobie, aby Pierina była nieposłuszna lub żeby dyskutowała otrzymane polecenie. Pamięta, że mawiała o niej: „Mieć taką córkę, to łaska od Pana!" Pierina jest też najlepszą uczennicą w klasie, nie tylko na lekcjach religii, lecz również wszystkich innych przedmiotów. Jej nauczycielki jednogłośnie stwierdzają, że ma wyjątkowe uzdolnienia. Tak więc ani w domu, ani w szkole nie ma nigdy powodów dla udzielenia jej nagany. Bardzo chciałaby kontynuować naukę. Będąc jednak najstarszym dzieckiem w rodzinie wielodzietnej i z powodu skromnych dochodów rodziców, musi z tego zrezygnować. To poświęcenie wiele ją kosztuje. Kiedy ma 11 lat, matka wysyła ją na naukę do krawcowej w sąsiedztwie. Tak zręczną staje się wkrótce krawcową, że jej mama nie musi się już wcale troszczyć o te prace w domu.
MŁODA ROBOTNICA Mając 15 lat Pierina wchodzi w świat pracy. Rzeczywiście musi zarabiać na życie własne, a wkrótce i rodziny, bo jej ojciec, z racji stanu zdrowia musi zrezygnować z pracy. Podejmuje więc pracę w przędzalni bawełny w Albino, w odległości kilku kilometrów od Fiobbio. Pozostanie w tej fabryce 11 lat, to znaczy do śmierci. Powracając z pracy w tej fabryce zostanie zaatakowana. Godziny pracy będą bardzo męczące. Jeden tydzień: od 6.00 do 14.00. Drugi tydzień: od 14.00 do 22.00. Trzeba dodać jedną godzinę i kwadrans marszu pieszo, aby dojść i aby powrócić. Wstaje więc o 4.00, żeby uczestniczyć w części Mszy św. i przyjąć Komunię św. Kiedy rozpoczyna pracę o 14.00 może być na całej Mszy św. Kiedy mówią jej, że nazbyt się męczy, odpowiada, że nie może obyć się bez Eucharystii. Klimat w tym regionie jest bardzo surowy: wielki upał latem, a zimą – mróz, śnieg i gołoledź. Ona jednak dla umartwienia chodzi zawsze w drewnianych sabotach, przy każdej pogodzie, nie nosi ani jesionki, ani płaszcza. Oczywiście – cierpi, ale się nie uskarża. Nie ma na to czasu, bo cały czas się modli. W domu zakłada sobie małą bibliteczkę. Ma w niej jedynie pobożne lektury i żywoty świętych. Tyle razy czytała o życiu Marii Goretti, że zna je na pamięć. Pierina nie pracuje jedynie w fabryce i w domu. W parafii jest filarem Akcji Katolickiej. Udziela lekcji katechizmu, zajmuje się dziełem powołań i zbiera ofiary dla seminarzystów. Musi w tym celu udawać się do wioski, wciąż pieszo i oczywiście niezależnie od pogody. W niedzielę nie zadowala się Mszą św. Wraca do kościoła na popołudniowe nieszpory i na wykład z religii. Jakby i to jej nie wystarczało znajduje jeszcze czas na odwiedzenie chorych. Kiedy idzie z chlebem od piekarza, zdarza się jej oddać własną rację biedakowi spotkanemu na drodze. Nigdy nie pozwala sobie na żadne łakomstwo. Z umiłowania pokuty i ubóstwa wstąpiła do III Zakonu św. Franciszka. Poświęciła się też całkowicie Panu składając trzy śluby: dziewictwa, ubóstwa i posłuszeństwa. Śluby te odnawiała dwukrotnie w ciągu roku: w święto Niepokalanego Poczęcia oraz w Uroczystość Zesłania Ducha Świętego. Można by zatem rzec, iż była autentyczną zakonnicą, żyjącą w świecie. Jeśli w chwili śmierci nie była jeszcze członkinią żadnego zgromadzenia to jedynie dlatego, że jej praca w fabryce i pensja była niezbędna rodzinie, odkąd ojciec nie mógł już pracować. Jedną z wielkich radości jej życia była pielgrzymka do Rzymu, w roku 1947, na beatyfikację małej męczennicy z Nettuno. Pierina ma 16 lat. Po usłyszeniu słów Piusa XII mówi do swoich przyjaciółek: „Jaka by to była radość dla mnie umrzeć jak Maria Goretti!" One zaś na to: „Jeśli umrzesz jak ona, obiecujemy przyjechać na twoją beatyfikację". Czy wiedziały, co mówią? Jej towarzyszki podróży przyjechały z pamiątkami z Rzymu, ona zaś przywiozła dzieciom, które katechizowała, obrazki nowej błogosławionej. Jakże zdziwiły się jej przyjaciółki, słysząc, że Pierina nie potrzebuje kupować pamiątek, bo ma je w sercu.
DZIEWICA I MĘCZENNICA Pierina potrafiła cierpieć i przyjmowała każde cierpienie jako dar od Boga. Raz zraniła się w nogę przy warsztacie tkackim. Kiedy rana uległa zakażeniu cierpiała ogromnie, musząc pozostać w szpitalu przez miesiąc. Nie wypowiedziała ani jednej skargi. Innym razem zraniła sobie rękę przecinając ścięgno kciuka. Z tego powodu cierpiała aż do śmierci, ale i z tej przyczyny nigdy się nie żaliła. Pewnego wieczora wracała do domu w czasie gołoledzi. Skoro jej matka powiedziała, że z powodu uciążliwej pogody musiałaby pójść jeszcze raz na zakupy do wioski, pomimo zmęczenia Pierina zaraz wychodzi. Ścieżka jest śliska, zdejmuje więc saboty, a potem skarpetki. Po upływie godziny wraca z sabotami w ręce, szła boso po lodzie. 4 kwietnia 1957 roku Pierina pracowała od 6.00 do 14.00. Jak co dnia rano przyjęła Komunię św. i uczestniczyła w części Mszy św. Zatrzymała się w wiosce zaledwie na chwilę, by zrobić zakupy, potem wyszła na drogę prowadzącą do domu. Zazwyczaj przychodziła między 15.00 a 15.10. Tego dnia nie ma jej jeszcze o 15.30. Jej brat Santo zaczyna się niepokoić, wie bowiem, że jego siostra jest punktualna. Schodzi w stronę wioski. Znajduje Pierinę leżącą na środku ścieżki. Nie ma świadków tego dramatu. Zbrodnię odtwarzano stopniowo. Niektóre szczegóły podał jedynie zabójca, zatrzymany w 20 dni później. Jest nim 20-letni młodzieniec. Przyznał, że od roku miał pewne „zamiary" wobec tej dziewczyny. Ponieważ tego dnia podążał za nią z tak wielką natarczywością, że nie pozostawiała ona wątpliwości co do natury jego „zamiarów", Pierina podniosła kamień, ażeby się bronić. Zbrodniarz odebrał jej go i uderzył gwałtownie w głowę. Ofiara zrobiła jeszcze kilka kroków, po czym upadła na ścieżkę w agonii. Tak znalazł ją brat. Wydawała się rozumieć, co do niej mówił, lecz aż do śmierci nie potrafiła już wypowiedzieć ani słowa. Wezwany natychmiast proboszcz, przekonawszy się, że Pierina jest przytomna, udzielił jej ostatnich sakramentów. Jeden z braci wezwał lekarza i ambulans. Zawieziono ją do szpitala w Benewencie. Grupa chirurgów próbowała wszystkiego, żeby ją ocalić. Jednak rany głowy były zbyt poważne. Młoda męczennica zmarła 6 kwietnia 1957 r. W trzy dni później pochowano ją w obecności znacznego tłumu. Już wtedy uważano ją za świętą i każdy próbował dotknąć trumny. Wzywano ją, prosząc o wszelkiego rodzaju łaski. Liczni kapłani zabierali glos. Jeden z nich rzekł: „Niech śmiały przykład Pieriny Morosini natchnie naszych młodych chłopców i nasze dziewczęta. Niech wybierają roztropnie jako ideał swego życia życie promieniujące pięknem, radością i czystością dla czci naszych rodzin, Kościoła i ojczyzny." Proboszcz powiedział zwracając się bezpośrednio do niej: „Jakże to znakomity zaszczyt dla nas, biednych śmiertelników, zgromadzić się tu, by skierować ostatnie pożegnanie do najpiękniejszej lilii, która kiedykolwiek kwitła na zielonych łąkach w naszej dolinie... twoja wielkość zostanie uznana... Wzywamy ciebie, aby zstąpiła na nas moc poddania się i przebaczenia... Każdego dnia w twoim sercu pulsował Jezus obecny w Eucharystii." W roku 1972 biskup Bergame pod naciskiem proboszcza i licznych osób świeckich zadecydował o otwarciu procesu kanonizacyjnego odtąd – Służebnicy Bożej. Po zakończeniu badania w diecezji nowy biskup przekazał dokumentację w listopadzie 1978 r. Kongregacji ds. Świętych. Potem, w marcu 1980, utworzono stosowny trybunał. 9 kwietnia 1983 r. przeniesiono szczątki Pieriny z cmentarza do kościoła parafialnego. Przy tej okazji stwierdzono, że jej ciało zachowało się w doskonałym stanie. 4 października 1987 r., w 30 lat po śmierci, papież Jan Paweł II ogłosił Pierinę Morosini błogosławioną.Louis Couëtte
PORANNA MODLITWA PIERINY U progu nowego dnia, wołasz mnie, o Jezu, i ja witam Cię miłosnym śpiewem. Nie zapominaj o mnie, spraw, że odczuję Cię blisko siebie. Naucz mnie miłości anielskiej i doskonałości chrześcijańskiej. Niech będę prosta i czysta, użyteczna dla mojego bliźniego, a przede wszystkim niech miłość zatryumfuje we mnie nad pychą i pożądliwością. Ofiarowując Ci wyrzeczenia spędzę mój dzień w Twojej miłości, napełniona gorliwością i oddana rozmyślaniu, znajdując rozkosze na tym duchowym pastwisku. Udziel mi dziś głębokiej łaski ciszy i łagodności, jaką przynoszą myśli spokojne. Amen.
WIECZORNA MODLITWA PIERINY Panie, dziękuję Ci, że pobłogosławiłeś mój dzień i że napełniłeś go Swymi łaskami. O miłości mojej duszy, dlaczego nie jestem gorejącą lampą, która płonie nocą przy Twoim tabernakulum? Aniołowie niebiescy, trzymajcie miłosną straż przy Najświętszej Eucharystii, a mnie pozwólcie wejść nocą do Świętego Cyborium, abym odpoczęła snem miłosnym na Sercu Jezusa. Mój spoczynek stanie się wtedy hymnem dla Tego, którego tak bardzo kocham. Niech zstąpi na mnie, o Panie, Twoje błogosławieństwo. Uczyń mnie czystą, uczyń mnie świętą, uczyń mnie doskonałą. Amen.
Valdeusz