Mark Twain - LITERATURA O WSPANIAŁOMYŚLNYCH UCZYNKACH.pdf

(83 KB) Pobierz
LITERATURA O WSPANIAŁOMYŚLNYCH UCZYNKACH
LITERATURA O WSPANIAŁOMYŚLNYCH
UCZYNKACH
Mark Twain
Przez całe moje życie, począwszy od dzieciństwa, nie opuszczał mnie nałóg czytania
znanego zbioru
umoralniających opowiadań, skreślonych piórem znakomitego wszechświatowej
sławy bajkopisarza. Czytałem
je bądź gwoli nauce, bądź przyjemności, którą mi sprawiały. Zbiór tych opowiadań
zawsze leżał u mnie pod ręką
i zawsze, ilekroć poczynałem źle myśleć o rodzaju ludzkim, zwracałem się do niego,
a on wnet rozpraszał moje
mizantropijne skłonności. Za każdym razem, gdy przyłapywałem się na uczuciach
egoizmu, zazdrości,
złośliwości, brałem je do ręki, a one podpowiadały mi, co trzeba czynić, by odegnać
od siebie jak najdalej te
brzydkie przywary. I wielokroć żałowałem, że te wspaniałe opowiadania urywały się
z reguły na jakimś
szczęśliwym zdarzeniu, nie kontynuując historii poszczególnych bohaterów,
poprzestając jedynie na wyliczaniu
coraz to nowych czynów dobrych i szlachetnych. Pragnienie to rozrastało się w
duszy mojej z takim uporem, że
1
wreszcie postanowiłem zaspokoić je wymyślając dalszy ciąg tych opowiadań.
Zabrałem się tedy do rzeczy i po
wielu trudach i nader męczących studiach spełniłem swoje zadanie.
Oto rezultaty mych wysiłków: dwie anegdoty uzupełnione dalszym ciągiem, który
zdołałem dorobić
dzięki mozolnej pracy.
SZLACHETNY PUDEL
Zdarzyło się raz, że miłosierny lekarz (lubiący czytywać książki) znalazł chorego,
bezdomnego pudla ze
złamaną łapą. Przyprowadził tedy biedne stworzenie do siebie, po czym,
zestawiwszy kość i nałożywszy bandaż
na uszkodzoną kończynę, przywrócił małemu włóczędze wolność i przestał myśleć o
tym wypadku. Ale jakież
było jego zdumienie, kiedy w kilka dni później otwierając drzwi ujrzał szlachetnego
pudla, cierpliwie
czekającego nań w towarzystwie innego psa-włóczęgi, który wskutek
nieszczęśliwego wypadku miał też
złamaną łapę. Dobry lekarz niezwłocznie przyniósł ulgę cierpieniom biednego
stworzenia, chyląc przy tym
głowę przed niewypowiedzianą łaską i miłosierdziem Boga, który obrał sobie tak
niepozorne narzędzie jak
biednego, bezdomnego pudla po to, aby obudzić etc., etc., etc...
Ciąg dalszy
Nazajutrz miłosierny lekarz zastał oba psy około swych drzwi. Pełne wdzięczności
oczekiwały jego
wyjścia, a obok nich zauważył dwóch dalszych psich inwalidów. I te kaleki zostały
wnet wyleczone, po czym
wszystkie cztery psy wyniosły się w świat pozostawiając miłosiernego lekarza
bardziej niż kiedykolwiek
2
wzruszonego i przepełnionego dziękczynnym zdumieniem. Minął dzień, nastał
poranek. Koło drzwi siedziały
już cztery opatrzone psy, a obok nich jeszcze cztery, spragnione opatrunku. Minął i
ten dzień i nastał nowy, a oto
już szesnaście psów, a pośród nich osiem nowych kalek, zajmowało trotuar przed
jego domem, zaś przechodnie
musieli je omijać. W południe wszystkie złamane łapy zostały obandażowane, ale
dziękczynne zdumienie w
duszy miłosiernego lekarza poczęło mieszać się z uczuciami o charakterze zupełnie
innym, znacznie mniej
cnotliwym.
Raz jeszcze wzeszło słońce i rzuciło swe blaski na trzydzieści dwa psy - wśród nich
szesnaście z
połamanymi łapami - zajmujące cały trotuar i połowę jezdni; dwunodzy widzowie
zajmowali resztę przestrzeni.
Jęki rannych, radosne szczekanie uleczonych zwierząt oraz komentarze obecnych
obywateli zlewały się w chór
głośny i podniosły. Ruch na tej ulicy ustał. Dobry lekarz wziął sobie do pomocy kilku
chirurgów i jeszcze przed
świtem zdołał ukończyć swą filantropijną pracę, wszelako gwoli ostrożności
wystąpił poprzednio z grona
członków towarzystwa kościelnego, aby mieć możność wyrażania się z całą swobodą
wymaganą przez
okoliczności. Ale wszystko na świecie ma kres. Kiedy znowu zaświtał ranek i dobry
lekarz, wyjrzawszy oknem,
ujrzał zwarty, ogromny, ciągnący się hen w dal tłum psów wyjących błagalnie,
wówczas rzekł:
- Muszę wyznać, że ogłupiły mnie książki; opowiadają one tylko o pierwszej
przyjemnej części historii, o
reszcie zaś milczą. Podaj po mi fuzję, sprawa zaszła zbyt daleko.
3
Wyszedł z fuzją, lecz podczas tego niechcący nastąpił na ogon pudlowi z prawdziwej
opowieści i pudel
czym prędzej ukąsił go w nogę, ponieważ był wściekły. Bowiem wielka i podniosła
sprawa, której oddawał
się
ten pudel, przyprawiła go o tak silny, niezwykły entuzjazm, że w słabym łbie psim
zawirowało wszystko i stąd
wścieklizna. W miesiąc potem litościwy lekarz konał w mękach wodowstrętu, a
przywoławszy swych
płaczących przyjaciół, tymi słowy odezwał się do nich:
- Strzeżcie się książek. Ukazują one tylko połowę historii. Jeśli kiedykolwiek jaki
biedny kaleka poprosi was o
pomoc, a wy będziecie mieli wątpliwości co do rezultatów, jakie może mieć wasz
dobry uczynek, to
zachowajcie swe wątpliwości dla siebie, a proszącego o pomoc - raczej zabijcie.
Z tymi słowy obrócił się twarzą ku ścianie i wydał ostatnie tchnienie.
ŻYCZLIWY PISARZ
Pewien biedny, młody, początkujący literat daremnie dobijał się o przyjęcie do druku
swych rękopisów.
Wreszcie, kiedy widmo śmierci głodowej zajrzało mu w oczy, opowiedział o swym
smętnym położeniu
pewnemu znakomitemu pisarzowi błagając go o radę i poparcie. Ten
wspaniałomyślny człowiek bezzwłocznie
odłożył swe własne sprawy na bok i zabrał się do czytania odrzuconych rękopisów.
Skończywszy uścisnął
serdecznie dłoń młodzieńcowi i rzekł:
- Znalazłem tu pewne wartościowe rzeczy, niech pan zajdzie do mnie jeszcze raz w
poniedziałek.
4
O oznaczonej godzinie znakomity pisarz ze słodkim uśmiechem, nie mówiąc ani
słowa, rozłożył przed
młodzianem jeszcze wilgotny od drukarskiej farby tygodnik. Jakież było zdumienie
biednego młodzieńca, gdy
ujrzał na zadrukowanej stronie swój własny utwór!
- Czy zdołam kiedykolwiek - zawołał padając na kolana i zalewając się łzami -
podziękować panu za ten
wspaniałomyślny uczynek!
Znakomitym pisarzem był sławny Snodgrass, a owym biednym początkującym
literatem, ocalonym w
ten sposób od śmierci głodowej i całkowitego zapoznania, równie znakomity w
przyszłości Snegsbay.
Niechajże ten podniosły wypadek skłoni was do wysłuchania każdego
początkującego literata, który
potrzebuje pomocy.
Ciąg dalszy
Na przyszły tydzień Snegsbay ukazał się z pięcioma odrzuconymi rękopisami.
Znakomity pisarz był
tym nieco zdumiony, ponieważ ubiegający się o sławę literacką młodzieńcy proszą o
pomoc, jak się wydaje,
tylko raz. Pomimo to przerobił starannie te utwory, Usunąwszy zbędne kwiatki i
wypełłszy kilka zagonów
niestosownych przymiotników, po czym udało mu się uzyskać to, że dwa utwory
zostały przyjęte do druku.
Minął dalszy tydzień i wdzięczny Snegsbay przybył z nowym towarem. Znakomity
pisarz doznał był za
pierwszym razem, gdy pomógł biednemu debiutantowi, uczucia najwyższej
satysfakcji moralnej i z dumą
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin