Wells Herbert George - Atak z glebiny.pdf

(167 KB) Pobierz
Herbert George Wells
Herbert George Wells
Atak z głębiny
Tytuły oryginałów: In the Abbyss The Sea–Raiders
Przełożył Adam Kaska
Dwie głębie, dwie otchłanie.
Pamięci Edka Kuffla poświęcam
Dwa opowiadania Herberta George’a Wellsa, które czytelnik otrzymuje w edycji
Wydawnictwa Morskiego, czytane być mogą przynajmniej na trzy różne sposoby,
wzajemnie się zresztą wcale nie wykluczające.
Można by więc je na przykład czytać po prostu dla rozrywki ze szczególnym
zainteresowaniem dla akcji obu utworów, niecierpliwie czekając na wyjaśnienie, co się
stanie z Elsteadem po zanurzeniu się w głębiny morskie, lub jak się skończy przygoda
pana Fisona na skałach wybrzeża Kornwałii. Dla tego typu lektury wstęp wprowadzający
jest całkowicie zbyteczny — mógłby on zdradzić czytelnikowi rozwiązanie akcji tych
krótkich opowieści, pozbawiając go przyjemności oczekiwania na ich koniec,
przyjemności zupełnie podstawowej w bezpośrednim odbiorze literatury. Może więc do
wstępu tego zajrzymy dopiero po skończeniu lektury?
Czytać te opowiadania można by też. było w ścisłym związku z profilem tematycznym
wydawcy, jeszcze bliżej określonym serią publikacji, w której nowelki te się pojawiają.
Krąg przypuszczalnych odbiorców naszego niewielkiego tomiku okazałby się wówczas
nieco wąski — zacieśniłby się on bowiem do tych osób, które w sposób szczególny
związane są z morzem właśnie, czy to poprzez wykonywanie „morskiego” zawodu, czy
przez fakt zamieszkania na terenie do morza przyległym i w środowisku z morza
żyjącym, czy też po prostu z powodu wyjątkowych swych zainteresowań tym tematem.
Odbiorcę takiego ciekawić by mogło, czym był ów żywioł dla ludzi mniej lub bardziej
odległych epok, jaki był do niego stosunek wielkich postaci historycznych, jak z tego
tematu korzystali znani twórcy i pisarze. Dwa opowiadania H.G. Wellsa, wyjątkowe w
jego spuściźnie literackiej poprzez fakt, iż akcja ich dotyczy niezwykłych wydarzeń
morskich, pociągać by więc mogły swego czytelnika nie tylko dlatego, że są relacją
niezwykłych przygód na morzu, lecz również i dlatego, że świadczą o tym, co na
początku naszego wieku taką przygodą być mogło, czego się spodziewano po
odkryciach w głębinach oceanu (a jakże naiwna była wówczas ta wyobraźnia!), czego się
też w owych czasach ze strony morza obawiano.
Czytelnikowi o tym typie zainteresowań przypomnieć może warto, iż H.G. Wells był
szczególnie predysponowany do napisania takich właśnie opowiadań morskich,
1
opowiadań, które wskazują na fascynację życiem w głębinach oceanu. Miał przecież za
sobą studia biologiczne, a wiele recenzji z książek naukowych, które pisał w latach
1887–1901, poświęconych było pozycjom z tej dziedziny. Dwie z tych recenzji mogą być
— jak się zdaje — ściśle związane z opowiadaniami, które czytać będziemy. Jedna z
nich, o książce S.J. Hicksona Fauna głębokiego morza, została opublikowana w „Pall
Mall Gazette” pod znamiennym tytułem Życie w głębinach dziesiątego lutego 1894 roku.
W recenzji tej Wells stwierdzał, iż wiedza o morzu znajduje się na bardzo przyjemnym
etapie: wystarczy ona, aby pobudzić wyobraźnię, a zarazem jest zbyt mała, by
wyobraźnię tę przytłumić. Wyobraźni właśnie, jak zobaczymy, dał się Wells swobodnie
ponieść, pisząc dwa lub trzy lata później opowiadanie pod podobnym tytułem.
Druga recenzja, zamieszczona w „Pall Mall Gazette” w sierpniu 1894 roku, pod tytułem
Rośliny fosforyzujące, stanowi pochwałę książki Kernera von Marilaun Historia naturalna
roślin, którą Wells poznał w tłumaczeniu P.W. Olivera. Wiedza o świecących roślinach
morskich przydała się później — być może — autorowi w przedstawieniu świata
fikcyjnego jednego z naszych opowiadań, który zostanie rozświetlony nie tylko przez
reflektor z prymitywnej batysfery Elsteada, ale także przez fosforyzujące ryby i
fosforyzujące odzienie podwodnych istot.
Zdajemy więc sobie sprawę, że jednym z kontekstów, w którym można umieszczać
naszą lekturę, jest ówczesna wiedza o morzu. Byłby to wszakże kontekst znowu bardzo
wąski. Opowiadania Wellsa świadczą przecież nie tylko o tak „specjalistycznym”
aspekcie niegdysiejszej wiedzy, lecz także wyrastają z całej kultury końca
dziewiętnastego wieku — z problemów, zainteresowań, obaw ówczesnego
społeczeństwa. Rozumiemy też, że pytania o te zainteresowania i obawy, o ich przejaw
w tekstach tu prezentowanych, to pytania jak gdyby „obok” samych opowiadań, które
potraktowane zostają wówczas jako dokument epoki. A przecież nie po to były pisane, by
o epoce owej zaświadczyć. Były pisane przede wszystkim jako szkice literackie,
powstawały obok różnych dzieł literackich zarówno innych pisarzy jak i samego Wellsa. A
więc i w tej perspektywie czytane być mogą: jako teksty literatury, korzystające z
pewnych konwencji na terenie literatury wypracowanych, dążące do pobudzenia
pewnych określonych reakcji czytelnika, pisane pewną techniką narzucającą bogatszy
zasób znaczeń, niż by się to początkowo wydawało.
Spróbujmy więc przyjrzeć się pobieżnie obu tym kontekstom: epoki i literatury — w
nadziei, iż pogłębi to nasze odczytanie opowiadań. Nie stać nas będzie na pełny tych
kontekstów obraz — uchwycimy z niego tyle tylko, ile przydać się nam może w naszej
lekturze. Ale też i świadomi będziemy tego, że to twórczość Wellsa właśnie skupia w
sobie, jak w soczewce, wszystkie niemal podstawowe nurty i tendencje nie tylko
literackie, ale również i szerzej, nurty i kierunki kulturowe tego okresu.
2
Oba opowiadania, które znalazły się w centrum naszego zainteresowania, ukazały się w
siódmej kolejnej publikacji literackiej ich autora, w zbiorze nowel The Plattner Story and
others, w roku 1897. Był to — jak widać choćby z samej daty — koniec wieku, fin de
2
siécle. Owo poczucie nadchodzącego końca epoki, zmierzchu wspaniałego okresu
wytężonej aktywności umysłowej i działań praktycznych, poczucie niepewności i obawy
przed zbliżającymi się nowymi czasami upowszechniało się wówczas niezwykle silnie w
wykształconych kręgach społeczeństwa angielskiego. Mijał oto czas upajającego
rozkwitu w imperium światowe; mijały lata względnie spokojnego i dostatniego
panowania „dobrej królowej Wiktorii” (zmarła w roku 1901); mijał okres kolejnych reform
administracyjnych i społecznych, starających się sprostać wymaganiom nowych układów
w populacji: zwiększeniu ludności miast w obliczu nagłego, szybkiego rozkwitu
przemysłu i wzrostu proletariatu; mijał wreszcie czas niebywałego, jak dotąd, rozwoju
cywilizacji i nauk szczegółowych. Coraz wyraźniej ujawniały się wszakże i zagrożenia w
postępie tak wieloaspektowym ukryte.
Zachwiał się oto przede wszystkim neoklasycystyczny jeszcze obraz harmonii świata,
wsparty romantycznym przekonaniem o wartości człowieka i jednostki. Nowe odkrycia w
geologii ukazały obraz rozległych perspektyw czasowych, prowadzących miliony lat
wstecz, w których to perspektywach historia człowieka okazała się krótka, jak mgnienie
oka. Z kolei odkrycia astronomiczne przyniosły poczucie zawrotu głowy wobec
rozmiarów przestrzeni kosmicznej, odległości gwiezdnych oraz energii magnetycznych i
grawitacyjnych — jakże pomniejszających status technologicznych osiągnięć ludzkości.
Poprzez darwinowską teorię ewolucji człowiek dojrzał własną zwierzęcość i
przypadkowość; teoria doboru naturalnego nie tylko załamała powszechne rozumienie
historii stworzenia, ale także — jak się wówczas wydawało — kompromitowała wierzenia
w szczególna rolę i miejsce człowieka w świecie przyrody; dojrzenie rządzącej wszystkim
walki o byt podminowało wiarę we wszystkie niemal etyczne, moralne i estetyczne
wartości homo sapiens. W perspektywie zaś nauk społecznych okazało się, iż jednostka
nie ma znaczenia, iż jest nieliczącym się wręcz zerem wobec anonimowych praw
produkcji i kumulacji kapitału, determinujących historyczne dzieje kolektywów.
We wcześniejszej zaś nieco praktyce społecznej rosnąca wtedy wiara w postęp
cywilizacyjny i dążenie do sukcesu społecznego rozbudowały w późniejszym okresie,
nas tu interesującym, sztywny system zasad, rządzący i dyktujący jednostce jej sposób
życia. Powstały zwyczajowe standardy społecznych zachowań oparte na represyjnych
regułach zachowania zewnętrznego, zamykające jednostkę w konformizmie, w
drobnomieszczańskim zadbaniu o zewnętrzne oznaki przyzwoitości, w swoistej
„dulszczyźnie”. Społeczeństwo objawiło swoje oblicze „zbiorowego średniactwa”,
ujawniając zarazem zakłamanie rodzinnej i jednostkowej moralności „na pokaz”.
Człowiek jako jednostka poczuł się w tym świecie wyobcowany, przestał rozumieć świat
jako znaczącą i celową całość, mimo iż nauki tłumaczyły mu i wyjaśniały poszczególne
aspekty jego uniwersum, od historii Ziemi poczynając, a kończąc na jego własnej
genealogii jako gatunku. Nie mogło mu się. to wszakże wszystko powiązać w sensowną
całość; świat okazał się tajemniczy, kryjący w sobie zaskakujące niespodzianki, w istocie
swej albo obojętny, albo wręcz człowiekowi wrogi. Nawet drugi człowiek, w którego
wartości moralne trudno było uwierzyć ,w świetle teorii walki o byt, mógł okazać się
zagrożeniem. Jednostka— została podporządkowana żelaznym prawom tego świata,
swobodne jej wybory i decyzje zostały zdeterminowane społecznym zakorzenieniem
3
poszczególnego człowieka i jego człowieczą tylko już (nie aż!) naturą. Człowiek poczuł
się sam w ogromnym świecie, czyhającym na jego zgubę, pozbawiony tradycyjnych
więzi i autorytetów, zduszony w swej wyjątkowości przez konwenanse społeczne,
prowadzony w niewiadome przez mechanizmy społecznej, cywilizacyjnej i technicznej
ewolucji; poczuł się nieważny, ograniczony, wyalienowany.
Cóż mogła więc przynieść nadchodząca przyszłość? Jakie nowe zagrożenia miały się
objawić na granicy epok? Co mogło czekać człowieka i ludzkość w wieku dwudziestym?
Te i tym podobne pytania były w końcu epoki nacechowane obawą i lękiem, nie niosły
radosnego oczekiwania na dalszy postęp, na większe zdobycze i triumfy.
Literatura tego okresu daje świadectwo o takim właśnie obrazie kultury, poświadczą^
wszystkie niepokoje i lęki ówczesnego człowieka. Wiele utworów epoki fin de siécle’u
obiera za swój cel przede wszystkim stworzenie mimetycznego obrazu społeczeństwa
oraz jego siły determinującej poczynania i życie jednostki. Bliskie są one nieraz
naturalizmowi, jak na przykład słynna powieść George’a Moore’a Esther Waters (1894),
traktująca o losach uwiedzionej dziewczyny, podobna w swym głównym temacie do
równie słynnej powieści Thomasa Hardy’ego Tess of the D’Urbervilles (1891), który w
innym swym utworze, Jude the Obscure (1895), ukazał znów bardzo deterministyczny i
ponury obraz życia jednostki. Po roku 1900 ten nurt w literaturze znalazł swą
kontynuację najbardziej typową w twórczości Arnolda Bennetta, choćby w cyklu z życia
„pięciu miast” wielkiego okręgu przemysłu ceramicznego, Staffordshire: W roku 1906
rozpocznie swoją wielką sagę Forsyte’ów John Galsworthy, portretując pokolenie
przełomu wieków, opanowane żądzą gromadzenia kapitału.
W tym nurcie znajdą też swoje miejsce i niektóre utwory Wellsa, czy to komediowe
scenki z życia niższych warstw mieszczańskich (The Wheels of Chance, 1896), czy też
ironiczne obserwacje niezwykłych odwiedzin anioła lub syreny w zwykłym środowisku
pospolitych obywateli — odwiedzin, które dają okazję do szczegółowej penetracji ludzkiej
przeciętności, owego „zbiorowego średniactwa” małomiasteczkowego światka (The
Wonderful Visit, 1895; The Sea Lady, 1902). Znajdą też tu swoje miejsce wreszcie i
poważne próby socjologicznych analiz drobnomieszczaństwa w takich powieściach jak
Love and Afr. Lewisham (1900), w utrwalających sławę pisarza utworach Kipps (1805),
The History of Mr. Polly (1910), czy w opowieści o społecznie „wyzwolonej” kobiecie, w
Ann Veronica (1909).
Tego typu opisy, czasem szydercze, czasem kpiące, czasem zaś — jak w przypadku
Hardy’ego — tragiczne, kształtują dość przygnębiający obraz społeczeństwa i rysują
posępną wizję czasu teraźniejszego epoki fin de siécle’u. Taki świat — jak się wydaje
autorom — zmierza chyba ku jakiejś katastrofie, nie może on bowiem trwać dalej, musi
się zmienić, załamać, czy to na skutek gwałtownych przemian politycznych, czy też
kataklizmu przyrodniczego. Pojawia się nurt literatury katastroficzno–profetycznej,
przewidującej kasandrycznie najbliższą przyszłość imperium angielskiego, Europy i
świata, przepowiadającej ruinę starego porządku i nadejście nowych czasów, czasem
wymagających od człowieka budowy cywilizacji i społeczeństwa od samego początku,
czasem kształtujących utopijny obraz świetlanej przyszłości czekającej ludzi po
strasznych przeżyciach okresu przejściowego.
4
Nurt ten, zapoczątkowany przez pojawienie się utworu The Battle of Dorking w roku
1871, w którym autor, Sir G.T. Chesney, opisywał pruski najazd na Anglię, stanie się
natychmiast bardzo popularny. Powieść Chesneya zostanie powielona w ośmiu różnych
wersjach tematycznych przez innych pisarzy, w roku 1876 Niemcy zaatakują wyspy
brytyjskie przechodząc przez tunel pod kanałem La Manche w powieści The Channel
Tunnel (autor ukryty pod mówiącym pseudonimem „Cassandra”), w roku 1877 inna
anonimowa powieść, Fifty Years Hence, zapowie upadek Anglii. Inwazja Anglii stanie się
tematem utworu W.F. Butlera w roku 1882, strach przed napaścią przez słynny już tunel
odezwie się ponownie w powieści C. Fortha The Surprise of the Channel Tunnel w roku
1883, zagrożenie i upadek Londynu opowiedziane zostaną przez „Posteritas” w utworze
The Siege oj London (1884), w powieści R. Jefferiesa Aiter London (1885), przez J.
Feddiego w The Capture of London (1887). W pierwszej połowie wieku dwudziestego,
niemal aż do wybuchu drugiej wojny światowej, ten nurt powieści będzie kreował obrazy
rozmaitych katastrof czekających Anglię i świat w niedalekiej przyszłości. Sam Wells w
swoich powieściach przedstawi wizję przyszłościowych zmian politycznych (When the
Sleeper Wakes, 1899 i The War in the Air, 1908) i połączy je z przewidywaniem
utopijnego społeczeństwa (The World Set Free, 1914; The Shape of Things to Come,
1933). Da też najbardziej chyba słynny wyraz ówczesnym obawom i lękom tworząc
pierwszą powieść o inwazji z Marsa w The War of the Worlds (1898) i parę lat później
przewidując świetlaną przyszłość ludzkości po wejściu Ziemi w pasmo dobrotliwego gazu
kosmicznego (In the Days of the Comet, 1906). Takie właśnie tło dominujących tendencji
kulturowych końca epoki, a także świadomość popularnych konwencji literackich
zarówno mimetycznego opisu rzeczywistości, jak i technik narracyjnych zmierzających
do uprawdopodobnienia elementów fantastycznych potrafi przynajmniej częściowo
wyjaśnić nam pojawienie się pewnych pomysłów i sposoby ich realizacji w dwóch
szkicach H.G. Wellsa, stanowiących naszą lekturę.
3
Jesteśmy oto na pokładzie statku, z którego wkrótce wyruszy jednoosobowa wyprawa w
niezbadany dotąd i wciąż tajemniczy świat głębin morskich. Niewiele już takich miejsc
pozostało na kuli ziemskiej, do których by człowiek nie dotarł, a i te, dotąd niezdobyte, to
raczej punkty za mapie, niż nieznane krainy: bronią się przed człowiekiem jeszcze oba
bieguny Ziemi, nietknięte stoją najwyższe szczyty górskie. Aby się dostać w świat
dziwów, trzeba byłoby albo wyprawić się poza Ziemię — w podróż do Księżyca, na
przykład — lub też szukać pogubionych na oceanie nieznanych małych wysepek. Ze
światem fascynujących głębin morskich mogłyby tu, na planecie, konkurować chyba tylko
mało spenetrowane tereny Ameryki Południowej. Nic dziwnego, że tam właśnie znajdzie
się też i Wells, odkrywając swoją „Krainę niewidomych” u stóp Parascotopetlu oraz
imperium mrówek w dorzeczu Amazonki. Bo z Wellsa podróżnik jest nie byle jaki —
szukał on już nieznanych wysp, znajdując tam przedpotopowe stworzenia („Aepyornis
Island”), będzie towarzyszył pierwszym argonautom powietrza, wyprawi się też i na
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin