wywiad z Marcinem Prokopem Odkopana Dziewczynka.docx

(53 KB) Pobierz

M.P.: …czyli taką rockową kliszę sobie zaprogramowałaś trochę?
A.Ch.: Tak! Tak, tak. Ja myślę, że sama sobie założyłam taki bardzo ściśnięty gorset na zasadzie, że (…) mogę to, mogę nie to. (…) Koszulkę mogę mieć taką, ale jak już coś będzie (…) z dzieckiem uśmiechniętym, to już nie jestem kultowa (…). To było takie hasło, które w ogóle gdzieś tam przyświecało całej tej mojej egzystencji rockowej wokalistki. Ja nie chcę, oczywiście, na to dzisiaj nasrać. Ja nie chcę powiedzieć, że to było złe. Natomiast ja uważam, że to też jest przekleństwem (…) w moim zawodzie.
To jest to, że człowiek jest monitorowany przez cały czas. I my, tak jak politycy w sumie, nie mamy prawa popełniać błędów. Od razu ktoś znajdzie i powie: „W 1992 powiedział Pan, Panie Premierze

, że będą dodatki do emerytur, nie?”. I to jest trochę na tej zasadzie, że „w 96 powiedziałaś, że pop to jest gówno, a teraz?”. Wiesz, i to jest „aha”.

M.P.: Ale w ten sposób stajemy się zakładnikami cudzych oczekiwań. Taką maszynką do spełniania oczekiwań.
A.Ch.: Dokładnie tak. Ja Ci powiem, że w ogóle kiedy ja sobie zdałam sprawę z tej zależności, znaczy z tego, że jestem tym, co sobie o mnie pomyśli fan – to było straszne, to było straszne. Ale też potrzebowałam (…) czasu, żeby to zerwać. No i zaczęłam oczywiście od siebie, czyli zaszłam w ciążę. (…)

M.P.: (…) interesuje mnie bardzo, co takiego Cię urzekło w tej estetyce, w której utrzymana jest Twoja nowa płyta „Modern Rocking”, estetyce, która przez wielu uważana jest za jakieś tam wcielenie muzycznego kiczu. Co Ty w tym odnalazłaś co Cię urzekło?
A.Ch.: (…) ja odnalazłam w tym dwie rzeczy, które dla mnie są genialne. Za każdym razem, jak patrzę na teledyski popowych artystów – brak kompleksów, przede wszystkim. Motorem do tworzenia muzyki popowej nie jest kompleks, nie jest depresja, nie jest problem. Rozumiesz? (…) i druga rzecz to jest radość. I jak ja widzę dupę na przykład z zespołu „Cascada”, która tam… „yeah another the dancefloor”. To ona, po pierwsze, chce dobrze wyglądać. Chce się podobać kolesiom. Wiem, że Szczuka mnie zabije za to, ale taka jest prawda. Nie, że, ona „henenenanana..”, no nie? I to jest nie fajne.
A jak ja widzę na przykład teledyski „ja nie wiem, czy ja przeżyje do jutraaaa” (…). Mnie się skończyło to złe paliwo.
Ja miałam kompleksy, myślę, że mam po dziś dzień, ale powiedzmy mniejsze. Już potrafię to sobie jakoś wytłumaczyć. Ja nie jestem dzisiaj osobą nieszczęśliwą, a to co było takim kornikiem, który mnie wpieprzał (…) przez tyle lat to była depresja, myślę. To były różne te moje drogi. (…) Ja miałam 18 lat jak wyszłam z domu. Moi rodzice absolutnie nie akceptowali mojej drogi, więc ja jeszcze dodatkowo próbowałam im udowodnić, że ok, nie zostałam filologiem romańskim, ale zobaczcie ja mam złotą płytę w wieku 18 lat.
Ten sukces zespołu „O.N.A.” strasznie mnie przygniótł. Znaczy ja nie byłam kompletnie na to przygotowana. Dodatkowo pojawiło się coś, co myślę jest najbardziej niszczące – presja, czyli druga płyta musi być dobra tak samo jak pierwsza (…), nie? Gramy koncert i wiesz, właśnie to (…) wychodzenie na scenę i najchętniej chciałabym do tych ludzi powiedzieć: ”słuchajcie, ale ja nie wiem, czy ja podołam?”. Ale człowiek musiał powiedzieć „część”, nie? „A, jak się macie?”. (…) Trzeba było być trochę „wirażką”. Jakby ta cała maska, którą ja na siebie nałożyłam, pierwsze tatuaże (…) Bo już na przykład te tatuaże to są już takie piękne, kolorowe, a pierwsze były takie… (…)

M.P.: Złoooo.
A.Ch.: Zło jestem złoo.., nie? Która mówisz godzina? „Zła godzina!”. Wiesz, nie? Pani ma ochotę na pierogi? „Nienawidzę pierogów!”. Odpowiedzi na pytania. Tak było.

M.P.: (…) Tak naprawdę nie spodziewałem się po Tobie takiego entuzjazmu do życia, do rozmowy, do wszystkiego, co się ostatnio w Twoim życiu dzieje. Czy to jest tylko…, bo nie chce mi się w to wierzyć, że to jest tylko pochodna ciąży i tego, że dziecko Ci przewróciło w życiu coś.
A.Ch.: Nie. Ja Ci powiem tak. Oczywiście, to był bardzo ważny czynnik. Znaczy cała ta zmiana, (…) w przypadku takiego freak’a, którym ja byłam, myślę, i też… jestem. Jest coś takiego, że ten moment, po prostu, bardzo odczuwalny, fizjologiczny wręcz – jestem w ciąży, tak? To jest fakt, z którym się nie dyskutuje. I teraz masz dwa wyjścia.
Możesz udawać, że nie jesteś w ciąży. Możesz udawać, że tak naprawdę, to nic nie znaczy, tak? Wydalisz ten płód i zajmiesz się swoimi sprawami. Ja bardzo już chciałam mieć dziecko.
To był taki, myślę, konsekwentny, bardzo chrześcijański ryt. Mianowicie, (…) po prostu zakochałam się w moim chłopaku i bardzo chciałam mieć z nim dziecko. To był bardzo silny sygnał do tego, żeby, po pierwsze, zakończyć historię (…) narkotykowo-alkoholowej…, tych bib i tego wszystkiego.

M.P.: Ale to był taki bezpośredni impuls, czy to był też proces?
A.Ch.: No, to też był proces. Wiesz, po pierwsze, zagubiłam gdzieś takie moje ideały, które trzymałam. Ja miałam zupełnie coś innego w głowie w wieku 18 lat, przychodząc do zespołu rockowego, niż będąc taka zmęczona, utytłana w wieku 27 lat.

M.P.: No właśnie o to Cię chciałem zapytać (…), bo poznałem Cię jako osobę niezwykle inteligentną, przenikliwą. Taką, która wie czego chce i wie czego nie chce. I nagle, ta osoba
zostaje skonfrontowana z taką totalna rockandrollową kliszą, o której rozmawialiśmy i w nią wchodzi…
A.Ch.: Tak, tak jest, tak.

M.P.: Co się wydarzyło? Jakie czynniki wpłynęły na to, że nie powiedziałaś sobie „nie, no, to przecież jest obciach. Ja nie chcę być kolejną martwą gwiazdą rock n’ rolla”?
A.CH.: Wiesz co, ale ja wtedy, ja tego wówczas chciałam! Na tym polega problem, że ja kiedy miałam te 18 lat, to ja przede wszystkim bardzo zaufałam moim kolegom z zespołu. I to, co oni mówili dla mnie było święte. Czyli jeśli oni do mnie mówili „słuchaj Aga, tak to wygląda, takie są realia”. Taki słynny tekst usłyszałam od kolegi, że „to nie jest schronisko dla bezdomnych, tylko to jest zespół rockowy”.

M.P.: I tu się trzeba spalić wtedy…
A.Ch.: (…) nie tyle, co spalić, co dla mnie nie było bolesne to, że ja piłam, czy ćpałam. Tu inna rzecz mnie bolała. Mnie zaczął boleć taki trochę koniunkturalizm. Wiesz, takie coś, że zespół, który miał być spontanicznym, (…) rockandrollowym, pojawiającym się nie wiadomo gdzie zespołem, nagle stał się świetnie prosperującą firmą biznesową. I to zaczęło mi odstawać. Znaczy ja chciałam grać koncerty wtedy, kiedy miałam na to ochotę.
Nagle zaczęliśmy grać 3 koncerty dziennie i to w miejscach typu „Dni…”, wiesz, nie chcę żadnego miasta obrazić, ale tam, „Dni buraczanej tam warząchwi”. (…) I ja wychodzę i tam „część witam was”, nie, „wszyscy umrzecie”, nie. A ludzie się patrzą, balony, dzieci, (…) umrą zaraz. (…) A oni chcieli usłyszeć „Boney M” i „Abbę”. Wiesz, o co chodzi? I to był ten dysonans, gdzie ja mówiłam do kolegów „panowie, nie grajmy

takich sztuk”, a na to słyszę jak jeden z drugim mi mówi „ale ja muszę zapłacić za gaz” (…). I to mnie (…) bolało. A to, że myśmy chlali to, że ja chlałam i robiłam różne rzeczy no to była taka… Wiesz no. Ja tego też chciałam posmakować. Ja też tym mitem żyłam, że tu jest jakaś rozpierducha cały czas.

M.P.: Czy Ty dzisiaj, z perspektywy dzisiejszej szczęśliwej, jak widzę i mniemam, Agnieszki masz jeszcze jakąś łączność z tamtą złą, nihilistyczną, posępną Chylińską?
A.CH.: Pewnie! Oczywiście, że tak. Ja po prostu mam taki etap w życiu. Mnie zajebiście bawi to. Ja mam zupełnie inne podejście do muzyki popowej. Dla mnie to jest egzotyczne. (…) Wiesz jak ja się bawię tym? Jestem posrana (…) Wiesz, jestem w szoku, ale to jest (…) fajne. (…)
To jest też taki powód do tego, co właśnie miałam w głowie, kiedy zaczynałam tę robotę.
Czyli radość z uprawiania tego fachu. A nie, że ja stoję koniunkturalnie, że „ dobra słuchajcie!”. Zawsze mnie to bawiło (…), że człowiek wychodził na scenę i ja mówię „nienawidzę was!” a oni „łaaaaaaaaaaajeeeeeeeeee”. (…) to było fajne, nie…

M.P.: Nienawidź nas mocnieeej!
A.Ch: Tak, „o Boże, ona nas nienawidzi!”. Wiesz, to jest jakieś dziwne. Ja mówię, że ich nienawidzę, a oni mnie kochają…

M.P.: Agnieszko, przeszłaś drogę od płyty „Modliszka”, który to owad, jak wiemy, odgryza swojemu partnerowi głowę po tym jak już go niecnie wykorzysta, do dość uległej deklaracji „Chcę byś mnie miał”.
Jak tę zmianę biegunów rozszyfrować? Czy rzeczywiście Twój stosunek do facetów tak się zmienił?
A.Ch.: Tekst do piosenki „Nie mogę Cię zapomnieć” ma trochę głębsze dno i nie koniecznie chciałabym tutaj rozkminiać to. Ono jest bardziej duchowe. Ono bardziej dotyczy innych historii. To, nie jest do końca o…

M.P.: Nie chodzi o faceta?
A.Ch.: Tak. Nie do końca chodzi jakby o faceta w tym wszystkim. Natomiast, jeśli chodzi o stosunek do facetów, ja Ci powiem tak. Ja już mam lekko spalone styki różnymi (…) historiami. Nie wiem, czy kiedykolwiek ten mój stosunek do mężczyzn wyjdzie na prostą. Jak ja miałam te 18 lat i przyszłam do zespołu, to ja byłam po bardzo, takim mocnym kopniaku w dupę od faceta, w którym się bardzo kochałam, którego bardzo kochałam.
I to była taka pierwsza kostka domina, która zaczęła po prostu lecieć.
W związku z tym, że ja postanowiłam mu udowodnić (…), nie wiem, czy sobie, czy jemu, czy żeby on to widział, że jestem mocną laską i teraz już nie ma możliwości, żeby ktoś mi złamał serce. No to pierwszą rzecz jaką robisz, to zakładasz, że już się nie zakochasz. Ja bardzo chciałam być wyrachowana, ale mi to średnio wychodziło. Ja nigdy nie potrafiłam traktować też faceta, mimo tego, że może bym tak chciała, ale nigdy nie potrafiłam faceta traktować właśnie na zasadzie, wiesz, tak użytkowo. Ja się zawsze zakochiwałam.

M.P.: Czyli nie byłaś nigdy tą modliszką, o której śpiewałaś?
A.Ch.: Nie, nie. Nie udało mi się nią być. Chociaż bardzo chciałam nią być. I w sumie takie szaleństwo to modliszkowate trwało jakieś 18 miesięcy, ponieważ potem poznałam Krisa, mojego (…) byłego męża, partnera.
No i jak on już się pojawił to właściwie mi się jakoś tak uspokoiło. Więc rzeczywiście ja musiałam trochę sobie poszaleć, coś tam sobie próbować udowodnić, wiesz. Ja bardzo lubię w ogóle towarzystwo facetów.
Ja jestem wychowana… Mam starszego brata. Mieliśmy wspólnie pokój. (…) Ja musiałam sobie wykupywać karnety u niego za 7up-a z Pewexu, że ja mogę na jego starym Sharp-ie słuchać taśm (…) Bardzo taką ważną postacią w moim życiu też był mój ojciec. Potem byli koledzy z zespołu. Ja nigdy nie miałam jakby koleżanek. Ja zawsze byłam traktowana jako kumpel. Ja musiałam się jakby dostosować do tego (…). Jak ja patrzę na tamte zdjęcia, bojówki, (…) t-shirt XXL, łuuu, garbienie się i wiesz…

M.P.: Ale czy to nie jest tak, że teraz do tamtej roli, tamtej Agnieszki, nie chętnie wracasz, bo byłem świadkiem takiej sceny, kiedy ktoś z obsługi programu

„Mam Talent” powiedział do Ciebie per Agniecha i strasznie się zajeżyłaś wtedy. Powiedziałaś, ze Ty nie chcesz być Agniechą.
A.Ch.: Nie, nie, nie, nie. Bo to jest coś innego. Ja generalnie nigdy (…) od dziecka nie lubiłam jak się do mnie mówiło „Agniecha”. Mnie się po prostu ten wydźwięk tego „Agniecha” nie podoba. Natomiast wiesz, hasło (…) „Agnieszka chodźmy na flaszkę” - chociaż dzisiaj już nie, powiedzmy - to na przykład nie bardzo… Znaczy to też są takie sytuacje (…) nieprawdopodobne w ogóle, kiedy jest ta konfrontacja z tak zwanymi, wiesz no ludźmi, tak z fanami i tak dalej. I też ja sobie zdałam sprawę z tego co ja do ludzi wysłałam, że oni mnie tak traktują (…).
I na przykład nie zapomnę takich klasycznych akcji. (…) Siedzimy gdzieś tam po koncercie. Podchodzi tam fan (…) i mówi „Ty, chcesz piwo?” A ja mówię „no, chętnie”. „To masz”. On mi swoje oddał, wiesz nadpite, takie kurde, wiesz. Taka kicha. Niektórzy też odbierali ten mój sygnał na zasadzie, że jestem łatwa. Kiedy po koncercie po prostu jakiś gość przychodził i mówił „no to co, hę?”, „wiadomo, nie”, „idziemy tam na pokój

?”. (…) Ja mówię, że nie, nie. Spadaj.
I też musiałam sobie zdać z tego sprawę. Poza tym jeśli mówimy o tym moim synu, to to był taki główny powód, dla którego ja pomyślałam sobie - zaraz muszę w sobie odnaleźć takie słowa jak godność i nie kobiecość, wiesz, w tym sensie, że ja teraz w szpileczkach, że ja teraz „niuniuniu hihihi”. Nie. Ale (…) takie poczucie jednak szacunku do samej siebie, a myślę, że miałam z tym problem przez cały ten czas. Ja sama siebie nie szanowałam. Ja cały czas byłam wpatrzona w kolegów, którzy mi mówili „dobra, to robisz dobrze, to robisz źle”. (…) Tak jak mówię, ja nigdy nie miałam też takiego wzorca.
Moja mama jest po AWF-ie. Moja mama jest oczywiście bardzo kobiecą laską, ale to też (…) nie jest typ „aninini Agnisiu”, tylko to jest baba, która zapieprzała w piłkę ręczną. Była w reprezentacji i po prostu rozwalała wszystkich. (…) Więc u mnie jest taki chów. (…) Mi się to strasznie podoba, jak ja przyjeżdżam do rodziców - to też jest fantastyczne. Ponieważ jakby tam się czas zatrzymał.
Nie ma czegoś takiego  „Agnieszko nie Ty sobie odpocznij, jesteś po trasie”. Starzy wychodzą i najlepszy jest tekst „zamknij drzwi i nikomu nie otwieraj”, „i wyrzuć śmieci”, „obierz ziemniaki tam”. Ja mówię dobra mama, ok, ok. Więc też jakby to wychowanie też na to wpłynęło, że ja zawsze znałam swoje miejsce, że zawsze byłam taka (…) określona.
Poza tym, przez to, że tak bardzo chciałam tym rodzicom udowodnić, że ja naprawdę sobie poradzę w rock n’ roll-u to to się później przeniosło na relacje z fanami, na relacje z kolegami z zespołu. Czyli cały czas takie paliwo na zasadzie „to zobaczysz, zaraz będzie dobrze”. I takie myślenie, żeby tylko on był szczęśliwy, żeby mama była zadowolona, żeby tata był zadowolony i w pewnym momencie zapomniałam o tym, zaraz, halo a gdzie Ty w tym wszystkim jesteś? Czy Ty jesteś szczęśliwa? No i wiesz, jak człowiek wytrzeźwiał, wytrzeźwiał tak naprawdę porządnie, no to zaczął sobie zadawać pytania. (…) Gdzie? Co ja zamierzam dalej robić? I stąd ta przerwa. 5 lat jednak to jest kawał czasu. Siedziałam w domu. Ja pamiętam (…) codzienne odkurzanie i (…) takie
życie właśnie tą codziennością. Ja tego wcześniej nie miałam. A tutaj wiesz, wstajesz rano, 6.00, bo Ryszard Ci mówi „sorry nie pośpisz”.

M.P.: Nie pośpisz matka…
A.Ch.: Tak. Najlepsze (…) to w nocy. (…) Ząbkowanie (…). I po prostu ja pamiętam, że się sama z siebie lałam. Podchodzę do niego. „Wiesz Ryszard”, ja mówię, „jestem gwiazdą, ja muszę się wyspać”. Wiesz już taką polewkę miałam sama z tego. „Czy Ty nie rozumiesz, że ja się muszę wyspać?!” A tam „łeeeeełeeeeełeee”. No i co? No i nie ma dyskusji. Więc to jest takie zderzenie z tą prozą życia, (…) z tą moją fizjologią, (…) że, kurde, jestem po prostu kobietą. Że po prostu na przykład ta nieuchronność porodu. (…) Ja ciągle jeszcze (…) staram się negocjować w tej sprawie.
Myślę sobie, może to jestem ta właśnie, na całą ludzkość, która to jakoś przeżyje, wiesz, na zasadzie, że nie będzie mnie na przykład bolało, a tu się nagle okazuje, że oaaaa

M.P.: Taka sama rzeźnia jak w każdym innym przypadku…
A.Ch.: Rzeźnia! Jestem normalna, zwyczajna tkanka. (…) Tu nie mam żadnych glejtów na to, żadnej płyty złotej nie pokażę, kurde, własnej waginie i nie powiem „ty, no weź, no weź, no przecież tutaj…”. Na krzywy ryj coś. Nie ma na krzywy ryj. Żywiec, pełen żywiec. No i to właśnie była lekcja pokory też.

M.P.: (…) Agnieszko, mówisz o sobie, że jesteś bardzo duchową osobą. Na czym polega w Twoim przypadku poszukiwanie tej duchowości? Jak ona się reprezentuje w Twoim życiu?
A.Ch.: Znaczy ja myślę, że to było nieuchronne, żeby ta duchowość się w moim życiu znalazła. Ja ją trochę zawiesiłam sobie na kołku, ponieważ ona mi nijak nie leżała w tej kultowości (…). Rock n’ roll zakłada, szczególnie taki ostry rock n’ roll, zakłada, że, że jesteśmy sami, że zgnijemy i że nic nas nie czeka. I siłą rzeczy kiedy, kiedy… Wiesz, ja ciągle mówię o tym synu, bo to ważne. (…) To była jakby główna sprawa, ale to się powoli tak, wiesz, zaczęło jakby we mnie klarować.
Natomiast też nie koniecznie chcę o tym gadać. W każdym razie na pewno duchowość i to poszukiwanie moje dzisiaj (…) jest dla mnie bardzo ważne i też… dla mnie to jest krępujący temat z tego względu, że wiesz co, ja nie jestem fanką jakby manifestowania też tego typu akcji. Jeśli ja wytatuowałam sobie krzyż, to jeśli jesteś ziomem, który kuma jakby przekaz tatuażu. To jeśli ja bym sobie go wytatuowała na w twoją stronę to znaczy, że to jest jakby, że ja pokazuję (…). A wszystkie napisy, które mam, są zwrócone w moją stronę. Czyli ja to zrobiłam sobie dla siebie.
To jest jakby moja (…) intymna sprawa. Chociaż, rzeczywiście, jednocześnie zdaję sobie sprawę z tego, że inni widzą moje tatuaże. Jestem osobą publiczną. No, ale tutaj nie chcę sobie robić jakiejś własnej (…) autocenzury. Natomiast, oczywiście, duchowość jest dla mnie, jak się okazało, mega ważną sprawą. I mogę tylko ogólnie powiedzieć, że nie dałabym sobie rady z tym wszystkim gdyby nie to. I to był dla mnie… to jest dla mnie główny filar i to jest dla mnie też nieprawdopodobna, fascynująca w ogóle przygoda.
I to jest dla mnie coś, co odkryłam jak (…) dzieciak, po prostu. Z takim entuzjazmem i z taką radością i przede wszystkim z takim… z takim, że „Jezu co to to tak?
To to jest takie proste?” (…). W związku z tym ja też poczułam, że muszę podjąć bardzo ważne decyzje, bardzo kontrowersyjne decyzje, jeśli zamierzam pójść tą drogą, która mnie interesuje. Stąd no choćby zmiana (…) muzyczna. Ja już nie mogłam w tym tkwić, ponieważ we mnie już nie ma tego smutku. Ja się przyłączyłam do takiej super mega siły i mocy, przede wszystkim, super miłości. Ja powiem tak. Ja wiem, że ten moment, który dzisiaj mam, jest mi dany tylko na teraz. Ja wiem, że za moment powrócą wszelkie złe demony i będą chciały mnie tutaj przekabacić. Już to z resztą się zaczyna dziać. Natomiast (…) mam nadzieję, że mam już dobrą zbroję.
Znaczy mam nadzieję, że mam już dobry miecz, jak w grze komputerowej typu „Diablo” - moja ulubiona gra -, no to już mam nadzieję, że mam tą zręczność, siłę i przede wszystkim dobry miecz, żeby (…) już sobie poradzić z tym co na mnie będzie czekało. A pokus jest mnóstwo. (…) Wracam na trasę, wracam do koncertów, wracam do pracy, która jest pracą specyficzną. Pojawiają się… pieniądze. I ja teraz muszę, po prostu, zachować to, co mam w głowie.
To co było przez te 5 lat, kiedy ja zbierałam (…) te okruchy z dywanu. Ja nie mogę o tym zapomnieć. Ten czas był mi dany właśnie po to, żebym ja dzisiaj zupełnie inaczej na to patrzyła. Żebym nie dała się w to wciągnąć. Żebym tych ideałów, które sobie odkopałam, bo ja tak naprawdę, ja nie odkryłam niczego nowego. Ja po prostu odkopałam tę dziewczynkę… ja po prostu odkopałam dziewczynkę;-) (…) Odkopałam ideały tej dziewczynki z przed lat. No, taki zwiastun byłby dobry, nie? „Odkopałam dziewczynkę”. Od dzisiaj od 18.15 „Odkopałam dziewczynkę”.

M.P.: A jak będzie sukces to nakręcimy „Odkopałam dziewczynkę 2”. „Odkopana dziewczynka powraca” i tak dalej.
A.Ch.: Dokładnie. (hahaha)

M.P.: Bardzo się cieszę, że ta dziewczynka się odkopała. Agnieszka Chylińska była dzisiaj naszym gościem.
A.Ch.: Bardzo dziękuję.

M.P.: Też bardzo Ci dziękuję
A.Ch.: Spoko

M.P.: Do usłyszenia.
A.Ch.: Do usłyszenia.

I jak ? My W każdym bądź razie czekamy na plony odkopanej Chylińskiej.

Wywiad - Agnieszka Chylińska Radio ZET

Źródło:
Michał Aleksandrowicz
Biuro Prasowe Radia ZET

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin