A Destined Year rozdz. 36.doc

(70 KB) Pobierz
A Destined Year

A Destined Year

 

Rozdział 36 – Tańczący z wilkołakami: Część trzecia


Gdy tylko Harry wszedł do klasy, od razu zdał sobie sprawę, że coś jest nie tak. Skąd? Poczuł zaklęcie zamykające, uderzające w drzwi zaraz po tym, jak przekroczył próg. Nim podniósł różdżkę, na pokój zostało nałożone zaklęcie wyciszające. Okręcił się na pięcie, cały spięty – był pewien, że to jakiś śmierciożerca – ale zobaczył Seamusa, stojącego z wycelowaną w niego różdżką.

Chłopak odetchnął głęboko, ale nie pozwolił sobie na całkowite rozluźnienie. Potrafił sobie dać radę z Seamusem, ale ostrożność nie zawadzi.

– Czego chcesz?

Gryfon nie opuścił różdżki, nie spuszczał też wzroku z tej Harry’ego, którą ten trzymał pozornie swobodnie wzdłuż ciała. Seamus zdawał sobie sprawę, że Potter potrafi jej użyć szybciej, niż on zdołałby wymówić jakiekolwiek zaklęcie, dlatego nie miał zamiaru nawet próbować. W końcu chciał dożyć do końca tej nocy.

– Czego chcę? Myślałem, że już wszystko sobie wyjaśniliśmy, Harry.

Chłopiec, Który Przeżył nie pozwolił, żeby na twarzy odmalowało się obrzydzenie, jakie poczuł.

– A ja myślałem, że wystarczającą jasno wyjaśniłem mój brak zainteresowania.

– Ależ tak. Otrzymałem tę wiadomość. Harry Potter jest za dobry dla irlandzkiego chłopaka. Będziesz się pieprzył ze Ślizgonami i z profesorami, ale ja nie jestem odpowiednią partią.

– To nieprawda! Moglibyśmy być razem, ale ty wszystko zepsułeś. Nie wiem, co się z tobą ostatnio dzieje, ale…

– Czego potrzebujesz? Dreszczyku emocji w związku? – ciągnął dalej Finnigan, kompletnie ignorując drugiego chłopaka. – Wiedza, że to co robisz jest złe? W takim razie mogę zrozumieć, czemu sypiasz z tym okropnym, tłustowłosym staruszkiem. Sprawia, że czujesz się brudny? No i jeszcze Malfoy. Seks z wrogiem, tak? To cię na pewno podnieca. Jeszcze jeden sposób, żeby pokazać Czarnemu Panu.

– To jest obrzydliwe! – wrzasnął Harry. – Nie przespałem się z żadnym z nich! A nawet jeśli, to na pewno nie z takiego powodu!

– Więc przyznajesz się? Snape cię pociąga?

– Nie, nic takiego nie powiedziałem! Seamus, co się opętało?! Nie zachowujesz się normalnie!

Finnigan skrzywił się.

– Wiem, co widziałem, byłeś wtedy z profesorem Snape’em. W czasie tych swoich dodatkowych zajęć z OPCM byłeś zbyt blisko jego komnat… chociaż pewnie uczył cię czego innego…

– Seamus, czy ty się w ogóle słyszysz?! Nie wierzę, że możesz coś takiego sugerować! – Harry nie spuszczał wzroku z jego różdżki, ale na chwilę przeniósł spojrzenie na jego oczy. Były pełne nienawiści, jakby nie należały do tej samej osoby, którą Harry znał. Merlinie, on kompletnie oszalał. Niedobrze. Muszę się stąd wydostać, ale jak… Muszę odciągnąć jakoś jego uwagę…

– A teraz, na sali balowej z profesorem Lupinem! Co za połączenie! Wilkołak i profesor! Byłeś z nim wczoraj w nocy? Nawet nie próbuj zaprzeczać, nie było cię w dormitorium. Seks z wilkiem? Nie sądziłem, że jesteś takim fetyszystą…

Harry powstrzymał się, żeby nie odpowiedzieć czegoś głupiego. Po gorączkowym zastanowieniu postanowił zmienić taktykę.

– Masz rację.

Seamus przez moment wyglądał na zdumionego, ale nie poruszył różdżką.

– W czym?

– We wszystkim, wszystko, o co mnie podejrzewałeś, jest prawdą. Sypiam ze Snape’em i z Draco. Czasami z obydwoma równocześnie. Te długie palce Snape’a są cudowne, ale nie tak cudowne jak jego penis. A Draco? Świetnie się go pieprzy. – Harry zauważył, że Seamus jest zdezorientowany tą nagłą zmianą tematu, więc ciągnął dalej. – Taak, czasami robimy to w trójkę. Snape ma ogromne łoże. Chociaż… nigdy nie pomyślałem o tym, żeby poprosić Remusa, aby do nas dołączył… Dobry pomysł. Pomyślę nad tym. – Gryfon dostrzegł, że dłoń Irlandczyka drży nieznacznie – z emocji albo ze zmęczenia, tego nie wiedział. Harry kontynuował, to było wszystko, co mu w tej chwili przychodziło do głowy. – Chcesz wiedzieć coś jeszcze? Miałeś rację, Snape jest wampirem. Ale ja nie jestem jego towarzyszem, tylko dawcą, podobnie jak Draco. To dlatego ze sobą sypiamy. Możesz spytać Hermionę, jak chcesz. Wampiry łączą picie krwi z seksem, bo dawcy podniecają się, gdy są gryzieni.

Jego napastnik drżał coraz bardziej; Harry zdawał sobie sprawę, że miał tylko jedną szansę – i tak nie wiedział, co mógłby jeszcze powiedzieć. Podniósł różdżkę i już otwierał usta, gdy nagle Seamus rzucił zaklęcie tuż przed nim. Całe ciało Chłopca, Który Przeżył zesztywniało. Nie mógł się ruszać. Niech to szlag, jak to się mogło stać?! Jak mogłem być tak nierozważny?!

Seamus cały się trząsł, oddychał bardzo ciężko. Powoli opuścił różdżkę. Słowa Harry’ego go zdenerwowały. Wkurzyły go. Nie chciał wierzyć, że to prawda, ale nie potrafił znaleźć innego wytłumaczenia. Jak Harry śmiał spać ze Ślizgonami, z profesorem, a nie z nim?

Pokaże Harry’emu, że on też może mu dać to, czego pragnie.

Podszedł do nieruszającego się chłopaka powoli i zabrał mu różdżkę z zaciśniętej dłoni. Rzucił ją na podłogę, to samo robiąc ze swoją. Zaczął się rozbierać, stanął nad Harrym, mrucząc gniewnie do siebie: „Jeżeli chciałeś ostro, mogłeś po prostu powiedzieć. Pozwolić tym… tym obleśnym Ślizgonom…! Niech to szlag![/i]

Zaklął, nie mogąc poradzić sobie z guzikami, ale w końcu udało mu się uwolnić z szat. Spojrzał na Harry’ego, leżącego bez ruchu i poczuł zalewającą go falę złości. Zbliżył się do bruneta, przyszpilając go do podłogi i chwycił za kołnierz, nie chcąc pozwolić, żeby jego głowa uderzyła w ziemię.

– Nie chcę cię skrzywdzić, Harry – zamruczał, układając chłopaka jak lalkę, aż w końcu znalazł się na czworakach. Uklęknął za nim, rozpinając pas, a potem spodnie. Z ulgą wyciągnął penisa. – To wszystko twoja wina. Rozłożyłeś nogi przed tłustowłosym draniem i księciem Slytherinu, sam się o to prosiłeś! – mówiąc to, zdecydowanie sięgnął do paska Harry’ego, ściągając jego dżinsy. – Myślisz, że nie zauważyłem tych wszystkich prezentów, które dostałeś? Tej miotły? Sprzedajesz się jak jakaś miejska dziwka!

Seamus szarpnął go za biodra i chwytając jedną ręką w pasie, drugą brutalnie rozszerzył jego pośladki. Napluł na rękę, rozprowadzając ślinę na swoim penisie. Poruszył biodrami i pchnął mocno, wbijając się w wąską szparkę.

– To wszystko… twoja… wina! – wrzeszczał przy każdym pchnięciu. Dyszał ciężko – Harry był tak cholernie ciasny! Jak ktoś może być tak ciasny, jeśli tak często się pieprzy? Nic dziwnego, że Snape i Malfoy tak bardzo go pragnęli! W końcu udało mu się wbić do samego końca, teraz było mu już o wiele łatwiej.

Harry widział gwiazdy przed oczami. Przy pierwszym pchnięciu w jego ciele eksplodował ból. Wrzeszczał, ale z jego gardła nie wydobywał się żaden dźwięk. Nie mógł nawet drgnąć. Jego ciało kołysało się z każdym ruchem Seamusa. Nie mógł myśleć o niczym, tylko o tym bólu. Chyba jeszcze nigdy tak się nie czuł. Nawet po tym, co Voldemort mu zrobił w czasie Turnieju Trójmagicznego. Miał wrażenie, że cały się rozpada, gdy Seamus wchodził głębiej i głębiej.

Czuł się źle. Coś piekło go pod powiekami, ale nawet nie zauważył, że jego wzrok był zamglony od łez, które ściekały mu po policzkach. Jedyne, co zauważał, to te bezlitosne pchnięcia, każdy ruch Seamusa w jego wnętrzu. Coś ciepłego spływało po jego udach, łaskocząc go – modlił się, żeby to oznaczało koniec. Ale jego napastnik wciąż i wciąż na niego napierał, głębiej i głębiej, aż poczuł jego jądra przy swoich pośladkach.

Jęki i mruczenie denerwowały go niemiłosiernie. Gdy nie był tak skupiony na swoim cierpieniu, wsłuchiwał się w te dźwięki. W ewidentną rozkosz brzmiącą w jego głosie. Finnigan poruszył biodrami, co sprawiło Harry’emu jeszcze większy ból.

Seamus pocił się z wysiłku. Wąski pierścień mięśni był teraz śliski i trochę luźniejszy, zamykał się na nim przy każdym pchnięciu, więc przyspieszył. Nachylając się nad Harrym, zanurzył twarz w jego szyi. Nie poruszał się z gracją. Nie miał zamiaru sprawić mu przyjemności. To było rżnięcie – po prostu. Żeby uzyskać spełnienie, żeby pozbyć się gniewu.

Jak na jego gust, Seamus bardzo szybko osiągnął spełnienie. Krzyknął, drżąc na całym ciele. Gdy resztki orgazmu odeszły, uspokoił oddech, wspierając się na Harrym. W końcu wysunął się z ciasnego, leżącego pod nim ciała i położył na ziemi.

Kiedy powoli dochodził do siebie, nagle zaczęło do niego docierać, co się stało. W jakiś dziwny sposób minął jego gniew i zrozumiał, że pieprzył Harry’ego. Zgwałcił go.

– Merlinie… – szepnął z przerażeniem. Jak w zwolnionym tempie obrócił głowę w stronę Harry’ego. Brunet wciąż klęczał, z rozsuniętymi nogami i opuszczonymi spodniami. Krew i nasienie powoli spływały po jego udach. Pośladki były zaczerwienione od uderzeń. Seamus odwrócił się, nie mogąc znieść obrzydzenia.

Gdy w końcu zmusił się do spojrzenia na twarz chłopaka, jęknął cicho. Harry płakał w milczeniu, w końcu wciąż był unieruchomiony. Tym samym zaklęciem, które rzucił na niego chwilę temu. Żeby go zgwałcić.

– Słodki Merlinie – jęknął znów.

Przerażony, prawie odskoczył od nieruchomego ciała. W pośpiechu nałożył spodnie i szatę. Zagryzł usta, patrząc na leżącego kolegę. Już chciał cofnąć zaklęcie, ale nagle zdał sobie sprawę, że nie może. Zginie, jeśli to zrobi. Harry go zabije.

Więc zrobił jedyną rzecz, jaka przyszła mu do głowy – uciekł.

***

Remus szedł korytarzem, węsząc zapach Harry’ego. Ostatnie drzwi nagle otworzyły się i wypadła z nich jakaś znajoma postać. Zmysły podpowiadały mu, że stało się coś naprawdę złego. Wpadł do pomieszczenia, które Seamus w takim pośpiechu opuścił. To co zobaczył sprawiło, że westchnął głęboko, a jego oczy rozszerzyły się. Ruszył tak szybko, że prawie przewrócił się.

– Harry! – Jego młody przyjaciel znajdował się na ziemi, na czworakach, półnagi i najwyraźniej… najwyraźniej… – Merlinie, Harry!

Rzucił się w stronę Gryfona, a gdy zauważył, że ten jest unieruchomiony, natychmiast uwolnił go od zaklęcia.

Finite incantatem!

Momentalnie Harry przewrócił się i krzyknął. Potem skulił się w pozycji embrionalnej. Nie zdawał sobie sprawy z obecności wilkołaka, dopóki ten nie przykrył go swoją szatą. Podskoczył, gdy dość szorstki materiał zetknął się z jego nagą skórą. Dopiero wtedy zobaczył Remusa, który najwyraźniej coś do niego mówił. Chłopak pokręcił głową, nawet nie wiedząc o co chodzi, kuląc się jeszcze bardziej, płacząc i drżąc.

– Harry! Harry! Co się stało? Musisz mi powiedzieć! Harry?! – Remus zaklął, gdy nie otrzymał odpowiedzi. Gryfon trząsł się, cały spięty, a on nie wiedział, co ma zrobić. Musi zabrać go do Pomfrey, natychmiast. Jeżeli miał rację, to Harry potrzebował specjalistycznej opieki medycznej. – Harry, muszę cię zabrać do pani Pomfrey. Harry, słyszysz mnie?

Harry słyszał. Jedyną rzeczą, która dotarła do niego wyraźnie, było nazwisko Pomfrey, przez co natychmiast zaczął protestować, potrząsając głową.

Remus zauważył ze zdumieniem, że chłopak wpatruje się w niego przerażonymi oczami.

– Harry, potrzebujesz pomocy – powiedział uspokajająco. – Musimy powiedzieć pani dyrektor i złapać Seamusa…

– Nie, nie, proszę, nie! – Harry powoli wychodził z szoku. Nie chciał, żeby ktokolwiek się dowiedział, co się stało. Nie zniósłby, gdyby się dowiedzieli… już i tak źle, że Remus odkrył… – Nie, nie, nie chcę, żeby wiedzieli. Proszę, nie mów nikomu!

– Harry, ty…

– Proszę, nie mów! – prosił w kółko.

Harry wpatrywał się w starszego czarodzieja ze strachem i choć Remus nie do końca zgadzał się z decyzją chłopaka, było jasne, że Harry w tym momencie jest zbyt roztrzęsiony, aby znaleźć się w pobliżu McGonagall, Pomfrey, a już na pewno Snape’a. Wilkołak skinął głową i machnął różdżką w stronę drzwi. Natychmiast zamknęły się, rzucił też na nie zaklęcie wyciszające, po czym skupił całą uwagę na Harrym.

– Dobrze, nikomu nie powiem. Ale musisz mi pozwolić się sobą zająć. Harry, zostałeś poważnie zraniony. Potrafię ci pomóc, o ile mi na to pozwolisz. – Remus mówił powoli i spokojnie, starając się uspokoić chłopaka, który wyglądał tak krucho, leżąc na podłodze.

Harry pokręcił głową, usiłując podnieść się, ale nie miał na to siły i z powrotem upadł na ziemię. Był wyczerpany, nadal trząsł się na całym ciele. Rozejrzał się w poszukiwaniu różdżki, ale nigdzie nie mógł jej znaleźć. Spojrzał na Remusa, ale nie odezwał się.

– Harry, proszę… daj sobie pomóc – błagał miękko.

Chłopak milczał jeszcze przez chwilę, leżąc i czując łzy spływające po policzkach. W końcu zgodził się.

– Dobrze – wyszeptał cichutko.

Remus odetchnął z ulgą, uśmiechając się przez łzy.

– Harry, musisz położyć się na brzuchu, żebym mógł zobaczyć, jak bardzo cię zranił.

Gryfon stężał i pokręcił głową.

– Nie.

– Harry, jeżeli mi pozwolisz, to mogę ci pomóc zlikwidować ból, ale najpierw muszę zobaczyć, co się stało, żeby móc to naprawić – wyjaśnił tak delikatnie, jak potrafił.

Naprawić to… naprawić to… naprawić co? Harry pokręcił znów głową.

– Nie… nie chcę, żebyś mnie d-dotykał.

– Nie będę musiał. Proszę, chcę tylko zobaczyć. Nie dotknę cię. Musisz się tylko położyć na brzuchu, żebym mógł się przyjrzeć i rzucić lecznicze zaklęcia. Harry, proszę.

Harry rozumiał. Wiedział, że Remus ma rację. To bolało tak bardzo, ale nie chciał, żeby ktokolwiek go oglądał. Sam nie mógł tego zobaczyć, ale czuł to, tak samo jak zimne, wyschnięte nasienie i krew na swoich udach. Nie chciał tego pokazywać. Chciał uciec od wszystkich jak najdalej.
Ale w milczeniu przewrócił się na brzuch, chowając twarz w dłoniach i czekając w napięciu. Jedyne, co poczuł, to uniesienie szaty, która go okrywała – już samo to wyrwało jęk z jego zaciśniętych ust. Usłyszał świst wciąganego gwałtownie powietrza, co tylko jeszcze bardziej go zdenerwowało, instynktownie znów zaczął się kulić.

– Nie, Harry, proszę. Wszystko w porządku. Muszę to wyleczyć, bo inaczej nadal będziesz krwawił.

Chłopak jęknął, zachłystując się płaczem i znów położył się na brzuchu. Słyszał kilka wymamrotanych zaklęć, także czyszczących. Dziwne uczucie na skórze znów sprawiło, że się cały spiął, ale po chwili ogień płonący w jego wnętrzu zaczął maleć. Jęknął z ulgą, nawet nie próbując się poruszać.

Remus zaczął ostrożnie:

– Harry, będziesz musiał powiedzieć o tym dyrektor McGonagall.

– Nie – jęknął chłopak.

– Ale co z… osobą, która to zrobiła? – Wilkołak nie był pewien, jak Harry zareaguje na wieść, że to był Seamus.

– On… jutro już go nie będzie. Proszę, nie chcę, żeby ktoś się dowiedział. Remus, proszę, nie możesz nikomu powiedzieć.

Remus nie mógł się opierać. Zresztą im dłużej się nad tym zastanawiał, tym bardziej zaczynał rozumieć tok myślenia Harry’go. Jeżeli powiedziałby Pomfrey, ona poszłaby do Minerwy. Gdyby Minerwa się dowiedziała, doniosłaby Snape’owi. A gdyby Severus to odkrył… nawet gwałt nie tłumaczy morderstwa.

– Dobrze, nikomu nie powiem. – Ale wezmę sprawy we własne ręce dodał w myślach.

Harry spojrzał na niego z wdzięcznością, ukrywając twarz w dłoniach. Drżał z zimna na całym ciele, ponownie spróbował się podnieść. W końcu udało mu się uklęknąć. Wolał nie ryzykować z siadaniem, bo to mogłoby boleć zbyt mocno. Zaczął powoli wstawać, ale był zbyt słaby i znów prawie upadł.

Remus zbliżył się pospiesznie i chwycił go pod rękę, zapobiegając upadkowi. Harry gwałtownie od niego odskoczył i przytrzymał się biurka, dając sobie chwilę na odzyskanie równowagi. Potem powoli schylił się i podciągnął spodnie, jęcząc tylko cicho przy zapinaniu. Były za ciasne. Mimo zesztywniałych mięśni, czuł ból, kiedy szorstki materiał opinał wrażliwą skórę.

– Harry, chcesz iść do Wieży Gryffindoru? – spytał powoli Remus, stojąc na tyle blisko, żeby w razie czego pomóc, ale też na tyle daleko, żeby chłopiec nie czuł się zagrożony.

Chłopak pokręcił głową, uświadamiając, że nie ma dokąd pójść. Wieża Gryffindoru odpadała, bo wszyscy od razu mogli się dowiedzieć. Ron naciskałby, a Hermiona od razu połączyłaby wszystkie elementy. Harry nie chciał się z nimi teraz widzieć. Poza tym… Seamus tam był. Ponownie pokręcił głową.

– Nie, nie mogę tam pójść.

– Gdzie w takim razie chcesz iść? Obawiam się, że tu nie możesz zostać.

Gryfon znów zaczął się trząść. Za chwilę się rozpłacze. Załamie się i będzie płakał. Zacisnął zęby, starając się powstrzymywać napływające do oczu łzy.

– Nie wiem – powiedział pustym głosem.

– A może pójdziemy do moich komnat? – zaproponował uspokajająco Remus. – Mógłbyś tam się przespać. Zostaniesz tak długo, jak będziesz chciał.

Harry rozważał to przez chwilę, po czym zgodził się. Rozejrzał się dookoła.

– Gdzie jest moja różdżka? – spytał.

Wilkołak szybko zauważył ją w kącie i oddał ją chłopakowi. Ten od razu poczuł się lepiej. Różdżka go w jakiś sposób uspokajała. Czuł się bezpieczniej, momentalnie mógł myśleć bardziej trzeźwo.

– Dobrze, ale… nie mogę… być za blisko ciebie…

Mężczyzna pokiwał głową.

– Oczywiście, możesz spać sam w moim łóżku. Nie martw się tym. Czegokolwiek będziesz potrzebował – jestem tu dla ciebie. Jeżeli chcesz być sam, dopilnuję, żeby nikt cię nie niepokoił. Dobrze?

Harry mógł tylko przytaknąć.

***

Prawie czterdzieści pięć minut później Remusowi udało się doprowadzić Harry'ego do swoich komnat, unikając przy tym spotkania ze Snape'em. Chłopak był w takim szoku, że nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo kluczą po zamku. Gdy w końcu dotarli na miejsce, Lupin natychmiast zaczął przeszukiwać swoją szafę w poszukiwaniu jakiejś piżamy dla Gryfona.

– Proszę, powinno pasować. Potrzebujesz czegoś jeszcze? Chciałbyś porozmawiać? – spytał ostrożnie.

Harry wziął ubranie, ale pokręcił głową.

– Nie... nie teraz... chciałbym zostać sam.

– Będę w swoim pokoju, jeślibyś mnie potrzebował. Gdybym zasnął, obudź mnie, nie będę miał nic przeciwko.

– Nie, wszystko w porządku.

– Na pewno? Chciałbym, żebyś wiedział, że jestem tu dla ciebie.

– Wiem – przytaknął Harry.

– Dobrze. Daj mi znać, gdybyś czegoś jednak potrzebował.

– Dziękuję.

Harry poczekał, aż Remus wyjdzie i rzucił czar zamykający na drzwi. Potem drżącymi rękami zdjął ubranie, rozrzucając je po całej podłodze. Ubrał się w świeże ciuchy, dzięki czemu od razu poczuł się odrobinę lepiej. Wszedł do łóżka, wślizgując się pod kołdrę. Ściągnął okulary, ale położył je obok, na poduszce. Różdżkę trzymał w zaciśniętej dłoni – uspokajało go to. Był uzbrojony. Nie był bezsilny. Był uzbrojony.

Nie wiedział nawet, kiedy zasnął. W jednej chwili wpatrywał się w ścianę, a w drugiej już spał.

***

Remus odczekał kilka godzin i dopiero wtedy wyszedł. Rzucił zaklęcie na komnaty – chciał się upewnić, że nikt do nich nie wejdzie, nawet Snape (który prawdopodobnie będzie próbował, skoro Harry nie pokazał się, aby go nakarmić).

Wrócił do klasy, w której znalazł chłopca. Przez kilka minut stał bez ruchu, aż w końcu udało mu się zwietrzyć zapach Seamusa. Natychmiast zaczął za nim podążać.

Doprowadził go nie do Wieży Gryffindoru, ale do rzadko używanej męskiej ubikacji na czwartym piętrze. Wszedł bez pukania i od razu skierował swoją różdżkę na Gryfona, który siedział na podłodze, przyciągając kolana do klatki piersiowej. Wyglądał strasznie, a gdy zobaczył Remusa, na jego twarzy odmalował się strach.

Wilkołak, nie czekając na żadne wyjaśnienia, wrzasnął:

– DLACZEGO ZROBIŁEŚ TO HARRY’EMU?!

Seamus pisnął.

– Merlinie, nie wiem! Nie wiem! Słowo honoru, że nie mam pojęcia! Byłem wściekły, a potem wszystko wymknęło się spod kontroli i… Merlinie, co ja zrobiłem?! – załkał chłopak, chowając twarz w dłoniach.

Remus był wściekły, ale coś nie dawało mu spokoju. Jego instynkt podpowiadał mu, że coś tu było nie tak. Przecież to Seamus. Irlandczyk mógł być odrobinę wybuchowy, ale nigdy wcześniej się tak nie zachowywał. Nigdy nie sprawiał kłopotów. Wcześniej nawet nie interesował się Harrym. Dlaczego teraz?

Lupin naprawdę chciał przekląć Seamusa i mieć to wszystko z głowy, ale jakaś racjonalnie myśląca część jego mózgu była temu przeciwna. Chłopak wyraźnie był w kiepskim stanie – cały się trząsł i był półprzytomny z poczucia winy.

– Chodź tutaj – powiedział niechętnie. – Idziemy do pani Pomfrey.

– O nie, Merlinie, czy z Harrym jest wszystko w porządku?

– NIE, nie jest W PORZĄDKU! – warknął wilkołak. – ZGWAŁCIŁEŚ go! Chcę po prostu wiedzieć DLACZEGO i mam wrażenie, że Pomfrey może mi to powiedzieć, dlatego CHODŹ TU NATYCHMIAST!

Seamus podskoczył z piskiem, przerażony taką stroną osobowości profesora Lupina. Szybko zbliżył się do niego i pozwolił się wyprowadzić z łazienki.

Remus szedł za chłopakiem, różdżkę na wszelki wypadek miał wycelowaną w jego plecy..

– Nikomu masz nie wspominać o tym, co się stało, ani pani Pomfrey, ani nikomu innemu – wyjaśnił sucho. – Powiem jej, że podejrzewam, że ktoś próbował wpłynąć na twoje zachowanie i dlatego chcę, aby przeprowadziła testy. Podejdziesz do nich dobrowolnie, rozumiemy się?

– T-tak! Myśli pan, że coś jest ze mną nie tak? Czy to Imperius? – W jego głosie brzmiała ulga.

– Nie – warknął wilkołak. – To na pewno nie było zaklęcie. Nieważne, czy znajdzie ona coś, czy nie, nic nie zmieni tego, co zrobiłeś. Uwierz mi – ukarzę cię za to.

Seamus głośno przełknął ślinę. Kilka minut później dotarli w ciszy do skrzydła szpitalnego i nagle Remus znów wyglądał na zmartwionego i miłego. Gryfon wolał tego nie komentować.

– Poppy, chciałbym, żebyś zbadała Seamusa. Dziś zachowywał się jakoś dziwnie i mam powody, aby sądzić, że ktoś mógł mu coś zrobić – wyjaśnił wilkołak.

– Ojejku! Zachowywał się dziwnie? Co masz na myśli? Oczywiście, zrobię parę testów, to zajmie tylko chwilkę. Kochanie, może usiądziesz...? – Kobieta wskazała na łóżko. Irlandczyk usiadł niepewnie, jego oczy były rozszerzone.

– Nic wielkiego. Miał napady złości i to mnie martwi. To do niego niepodobne.

– Oj, tak, rzeczywiście. Hmm... cóż, zaraz się przekonamy, prawda? – mruczała do siebie Pomfrey, rzucając kolejne zaklęcia. Dookoła jej różdżki zaczęły pojawiać się różne kolory, które powoli otoczyły Seamusa. Studiowała je uważnie, marszcząc brwi.

– Co się stało? – spytał Lupin.

– Remusie... miałeś rację. Seamus ma w swoich żyłach bardzo toksyczny eliksir. Wygląda na to, że musiał go przyjmować w małych dawkach przez długi okres czasu. Zaryzykowałabym stwierdzenie, że przez miesiąc.

– Toksyczny? – pisnął Seamus.

– Co to za eliksir? – spytał Remus.

– Podejrzewam, że zmodyfikowana wersja Eliksiru Uspokajającego. To dlatego powiedziałam, że jest toksyczny – nie rozpoznałam żadnego konkretnego specyfiku, ale skład ma podobny do uspokajającego. Podejrzewam jednak, że eliksir miał mieć odwrotny efekt i nie tyle uspokajać, co raczej pobudzać.

Remus skrzywił się.

– Jak taka substancja mogła znaleźć się w jego organizmie?

– Cóż, tego nie wiem. Kochanie, warzyłeś samodzielnie jakieś eliksiry? A może piłeś coś dziwnego?

– Nie, nic, tylko te przed chwilą.

– W takim razie sądzę, że ktoś musiał ci coś dolewać do soku dyniowego. Ten eliksir powinien smakować obrzydliwie, ktokolwiek to zrobił, zdecydował się na maleńkie dawki, które nie wpłynęłyby na smak. To dlatego tyle czasu zajęło otrzymanie kompletnego rezultatu.

– Czy możesz usunąć to z jego organizmu, Poppy?

Kobieta prychnęła.
– Oczywiście! Jeżeli weźmie Eliksir Uspokajający, to powinien on przeciwdziałać. Mam trochę na składzie, zaraz wrócę.

Remus poczekał aż wyszła, po czym zwrócił się w stronę Irlandczyka.

– Masz nikomu nie mówić o tym, co zrobiłeś, nieważne jak bardzo będą naciskać. To może nie być twoja wina, ale i tak jesteś odpowiedzialny za swoje czyny. Harry na pewno nie chciałby, żeby wszyscy się o tym dowiedzieli, więc masz trzymać język za zębami. Jutro razem z innymi uczniami wracasz do domu – nie masz się więcej zbliżać do Harry’ego, nawet po zakończeniu wojny. Jeżeli to zrobisz, dowiem się i znajdę cię, zapamiętaj to sobie. Czy to jasne?

– Jak słońce – pisnął Seamus. – Kto to zrobił? Kto mógłby dać mi ten eliksir?

– Nie wiem, ale dowiem się. A gdy znajdę odpowiedzialną za to osobę – zapłaci za wszystko – obiecał złowrogo Remus.

– Już mam! – radośnie zasygnalizowała swój powrót Poppy. Podała chłopakowi fiolkę. – Wypij to, mój drogi. Od razu poczujesz się sobą. Ale i tak wolałabym, żebyś został tutaj na noc, na wszelki wypadek, gdyby pojawiły się jakieś skutki uboczne.

– Widzę, że mogę wszystko zostawić w twoich rękach, Poppy. Jestem zmęczony, chyba pójdę się położyć – wtrącił się Remus.

– Och, oczywiście. Musisz być wykończony, bal był tak szybko po pełni. – Remus przytaknął.

– Tak. Wybaczcie mi.

– Oczywiście. Dobrej nocy.

Lupin zaczął gorączkowo zastanawiać się, kto mógłby zrobić coś takiego. Przyszły mu do głowy tylko dwa nazwiska – jedno od razu odrzucił. Pozostawała więc tylko jedna osoba: Leonard.

Zgłoś jeśli naruszono regulamin