O prawie narodów do samostanowienia.doc

(302 KB) Pobierz
Włodzimierz Iljicz Lenin

Włodzimierz Iljicz Lenin

O prawie narodów do samostanowienia


Napisane: luty-maj 1914 rok
Źródło: Lenin - Dzieła Wybrane, tom I strony 788-844
Wydawca: Książka i Wiedza, Warszawa, 1949 rok
Po raz pierwszy opublikowane: w czasopiśmie „Proswieszczenie” nr. 4, 5, 6,  kwiecień-czerwiec 1914 r.

Rozdział I

CO TO JEST SAMOOKREŚLENIE NARODÓW?

Jest rzeczą naturalną, że pytanie to wysuwa się na czoło, kiedy się czyni próbę rozpatrzenia tak zwanego samookreślenia ze stanowiska marksizmu. Co należy rozumieć przez nie? Czy należy szukać odpowiedzi w definicjach (określeniach) prawniczych, wysnutych ze wszelakich "pojęć ogólnych" prawa? Czy też odpowiedzi należy szukać w historyczno-ekonomicznej analizie ruchów narodowych? Nic dziwnego, że panowie Sjemkowscy, Libmanowie, Jurkiewicze nawet nie pomyśleli o postawieniu tego pytania, wykręcając się zwykłymi drwinkami na temat "niejasności" programu marksistowskiego i najwidoczniej nie wiedząc nawet w swej naiwności, że o samookreśleniu narodów mówi nie tylko program rosyjski z r. 1903, ale i uchwała Londyńskiego Kongresu Międzynarodowego z r. 1896 (o tym pomówimy szczegółowo we właściwym miejscu). O wiele dziwniejsze jest, że Róża Luksemburg, która tak wiele deklamuje na temat rzekomej abstrakcyjności i metafizyczności tego paragrafu, sama wpadła właśnie w grzech abstrakcyjności i metafizyczności. Właśnie Róża Luksemburg ustawicznie zbacza na tory ogólnych rozumowań na temat samookreślenia (aż do zupełnie już zabawnego mędrkowania, jak poznać wolę narodu), a nie stawia nigdzie wyraźnie i ściśle pytania, czy w określeniach prawniczych tkwi istota rzeczy, czy też w doświadczeniu ruchów narodowych całego świata?

Ścisłe postawienie tego nieodzownego dla marksisty pytania od razu podważyłoby dziewięć dziesiątych argumentów Róży Luksemburg. Ruchy narodowe nie po raz pierwszy powstają w Rosji i nie jej tylko są właściwe. Na całym świecie epoka ostatecznego zwycięstwa kapitalizmu nad feudalizmem związana była z ruchami narodowymi. Podłoże ekonomiczne tych ruchów polega na tym, że dla całkowitego zwycięstwa produkcji towarowej konieczne jest zdobycie rynku wewnętrznego przez burżuazję, konieczne jest zespolenie państwowe terytoriów o ludności mówiącej tym samym językiem, wraz z usunięciem wszelkich przeszkód, tamujących rozwój tego języka i utrwalenie go w literaturze. Język jest najważniejszym środkiem współżycia ludzkiego; jedność języka i nieskrępowany jego rozwój jest jednym z najważniejszych warunków rzeczywiście swobodnego i szerokiego, odpowiadającego współczesnemu kapitalizmowi, obrotu handlowego, swobodnego i szerokiego grupowania się ludności według poszczególnych klas, jest wreszcie warunkiem ścisłego związku rynku z wszelkim i każdym, większym lub mniejszym przedsiębiorcą, sprzedawcą i nabywcą.

Tworzenie państw narodowych, najbardziej odpowiadających tym wymaganiom kapitalizmu współczesnego, jest przeto tendencją (dążeniem) wszelkiego ruchu narodowego. Najgłębsze czynniki ekonomiczne pchają w tym kierunku, i dla całej Europy Zachodniej — co więcej: dla całego świata cywilizowanego — państwem typowym, normalnym dla okresu kapitalistycznego jest państwo narodowe.

Tak więc, jeśli chcemy zrozumieć znaczenie samookreślenia narodów, nie bawiąc się w definicje prawnicze, nie "fabrykując" abstrakcyjnych określeń, lecz rozważając historyczno-ekonomiczne warunki ruchów narodowych, to niechybnie dojdziemy do wniosku następującego: przez samookreślenie narodów rozumie się państwowe ich oderwanie się od zespołów obconarodowych, rozumie się utworzenie samodzielnego państwa narodowego.

Zobaczymy poniżej inne jeszcze przyczyny, dla których niesłuszne byłoby przez prawo do samookreślenia rozumieć cokolwiek innego, niż prawo do odrębnego istnienia państwowego. Obecnie zaś musimy zatrzymać się nad tym, jak Róża Luksemburg próbowała „wykręcić się" od nieuchronnego wniosku co do głębokich ekonomicznych podstaw dążeń do państwa narodowego.

Róży Luksemburg doskonale znana jest broszura Kautsky'ego: "Narodowość a międzynarodowość" (dodatek do "Neue Zeit", Nr 1, 1907—1908; przekład rosyjski w piśmie "Naucznaja Mysi", Ryga, 1910). Wiadome jest jej, że Kautsky, po szczegółowej analizie zagadnienia państwa narodowego w § 4 tej broszury, doszedł do wniosku, że Otto Bauer "nie docenia siły dążeń do stworzenia państwa narodowego" (str. 23 cyt. broszury). Róża Luksemburg sama przytacza słowa Kautsky'ego: "Państwo narodowe jest formą państwową, najbardziej odpowiadającą nowoczesnym stosunkom" (tzn. kapitalistycznym, cywilizowanym, ekonomicznie postępowym, w odróżnieniu od średniowiecznych, przedkapitalistycznych itp.), "jest tą formą, w której może ono najłatwiej wykonać swe zadania" (tzn. zadania najswobodniejszego, najszerszego i najszybszego rozwoju kapitalizmu). Do tego należy dodać jeszcze dokładniejszą uwagę końcową Kautsky'ego, że pstre pod względem narodowym państwa (tzw. państwa narodowościowe w odróżnieniu od państw narodowych) są "zawsze państwami, których układ wewnętrzny z tych czy innych przyczyn pozostał nienormalny lub niedorozwinięty" (zacofany). Rozumie się samo przez się, że Kautsky mówi o nienormalności wyłącznie w sensie odbiegania od tego, co najbardziej przystosowane jest do wymagań rozwijającego się kapitalizmu.

Zachodzi teraz pytanie, jaki jest stosunek Róży Luksemburg do tych historyczno-ekonomicznych rozważań Kautsky'ego? Czy są one słuszne, czy niesłuszne? Czy słuszność ma Kautsky ze swoją teorią historyczno-ekonomiczną, czy też Bauer, którego teoria jest w swych podstawach psychologiczna? Na czym polega związek niewątpliwego u Bauera "oportunizmu narodowego”, jego obrony autonomii kulturalno-narodowej, jego zapędów nacjonalistycznych („gdzieniegdzie wzmocnienie momentu narodowego”, jak się wyraził Kautsky), jego "ogromnego przeceniania momentu narodowego i całkowitego pominięcia momentu międzynarodowego" (Kautsky) —z niedocenianiem przezeń siły dążeń do stworzenia państwa narodowego?

Róża Luksemburg nie postawiła nawet tej kwestii. Nie zauważyła tego związku. Nie przemyślała całokształtu poglądów teoretycznych Bauera. Wcale nawet nie przeciwstawiła teorii historyczno-ekonomicznej i psychologicznej w kwestii narodowej. Ograniczyła się do następujących uwag, skierowanych przeciwko Kautsky'emu:

...To „najlepsze” państwo narodowe jest tylko abstrakcją, dającą się łatwo rozwinąć i obronić teoretycznie, lecz nie odpowiadającą rzeczywistości” („Przegląd Socjal-Demokratyczny”, 1908, Nr 6, str. 499).

I na potwierdzenie tego stanowczego oświadczenia następują rozważania, że rozwój wielkich mocarstw kapitalistycznych i imperializm czynią złudnym "prawo do samookreślenia" drobnych narodów, c Czyż można na serio mówić — woła Róża Luksemburg — o "stanowieniu o sobie" niezawisłych formalnie Czarnogórców, Bułgarów, Rumunów, Serbów, Greków, poniekąd nawet Szwajcarów, których niezawisłość sama jest produktem walk politycznych i gry dyplomatycznej "koncertu europejskiego" "?! (str. 500). Najbardziej odpowiada warunkom "nie państwo narodowe, jak przypuszcza Kautsky, lecz państwo zaborcze". Po czym następuje kilkadziesiąt cyfr o wielkości kolonii, należących do Anglii, Francji itd.

Czytając tego rodzaju rozważania, nie podobna oprzeć się zdumieniu na widok zdolności autorki do niezrozumienia, co ma jedno do drugiego! Pouczać, z poważną miną, Kautsky'ego, że państwa drobne zależą ekonomicznie od wielkich; że między państwami burżuazyjnymi toczy się walka o grabieżczy podbój innych narodów; że istnieje imperializm i kolonie — to jakieś śmieszne, dziecinne mędrkowanie, bo to wszystko nie ma absolutnie nic do rzeczy. Nie tylko drobne państwa, ale i Rosja np. całkowicie zależy ekonomicznie od potęgi imperialistycznego kapitału finansowego "bogatych" krajów burżuazyjnych. Nie tylko miniaturowe państwa bałkańskie, ale i Ameryka wieku XIX była pod względem ekonomicznym kolonią Europy, jak wskazał już Marks w "Kapitale". Wszystko to jest, rzecz prosta, Kautsky'emu i każdemu marksiście doskonale wiadome, ale z zagadnieniem ruchów narodowych i państwa narodowego nie ma to absolutnie żadnego związku.

Róża Luksemburg — na miejsce kwestii politycznego samookreślenia narodów w społeczeństwie burżuazyjnym, ich samodzielności państwowej — podsunęła kwestię ich samodzielności i niezależności ekonomicznej. Jest to równie mądre, jak to, gdy człowiek, rozważający programowy postulat suwerenności parlamentu, czyli zgromadzenia przedstawicieli ludu, w państwie burżuazyjnym, zaczyna wykładać swe najzupełniej słuszne przeświadczenie, że przy wszelakich urządzeniach w kraju burżuazyjnym suwerenność należy do wielkiego kapitału.

Nie ulega wątpliwości, że większa część Azji, najbardziej zaludnionej części świata, znajduje się w sytuacji bądź kolonii "wielkich mocarstw", bądź państw, w najwyższym stopniu zależnych i uciśnionych pod względem narodowym. Ale czy ta powszechnie znana okoliczność choć cokolwiek podważa nie ulegający wątpliwości fakt, że w samej Azji warunki dla najbardziej pełnego rozwoju produkcji towarowej, dla najbardziej swobodnego, szerokiego i szybkiego wzrostu kapitalizmu wytworzyły się tylko w Japonii, czyli tylko w samodzielnym państwie narodowym? Państwo to jest burżuazyjne i dlatego samo zaczęło uciskać inne narody i ujarzmiać kolonie; nie wiemy, czy Azja zdąży przed upadkiem kapitalizmu ukształtować się w system samodzielnych państw narodowych, na wzór Europy. Ale pozostaje rzeczą bezsporną, że kapitalizm, obudziwszy Azję, wywołał i tam wszędzie ruchy narodowe, że tendencją tych ruchów jest utworzenie państw narodowych w Azji, że najlepsze warunki dla rozwoju kapitalizmu zapewniają właśnie takie państwa. Przykład Azji mówi na korzyść Kautsky'ego przeciw Róży Luksemburg.

Przykład państw bałkańskich przemawia również przeciw niej, albowiem każdy widzi teraz, że najlepsze warunki dla rozwoju kapitalizmu na Bałkanach powstają właśnie w miarę powstawania na tym półwyspie samodzielnych państw narodowych.

Tak więc, zarówno przykład całej przodującej ludzkości cywilizowanej, jak przykład Bałkanów, jak przykład Azji, świadczy, wbrew Róży Luksemburg, o bezwzględnej słuszności tezy Kautsky'ego: państwo narodowe jest regułą i "normą" kapitalizmu, państwo zaś, pod względem narodowym pstre, stanowi objaw zacofania lub wyjątek. Z punktu widzenia stosunków narodowych, najlepsze warunki dla rozwoju kapitalizmu posiada niewątpliwie państwo narodowe. Nie znaczy to oczywiście, by państwo takie, na gruncie stosunków burżuazyjnych, mogło wykluczyć wyzysk i ucisk narodów. Znaczy to tylko, że marksiści nie mogą zamykać oczu na potężne czynniki ekonomiczne, rodzące dążność do tworzenia państw narodowych. Znaczy to, że "samookreślenie narodów" w programie marksistów nie może, z historyczno-ekonomicznego punktu widzenia, mieć innego znaczenia niż samookreślenie polityczne, samodzielność państwowa, utworzenie państwa narodowego.

Jakie zastrzeżenia niezbędne są z marksistowskiego, czyli klasowo-proletariackiego, punktu widzenia przy popieraniu burżuazyjno-demokratycznego postulatu "państwa narodowego", o tym obszerniej pomówimy niżej. Na razie ograniczamy się do określenia pojęcia "samookreślenia" i musimy tylko jeszcze zaznaczyć, że Róża Luksemburg zna treść tego pojęcia („państwo narodowe”), podczas gdy jej oportunistyczni stronnicy, Libmanowie. Sjemkowscy, Jurkiewicze, nie znają nawet tego!

 

 

Rozdział II

HISTORYCZNE KONKRETNE POSTAWIENIE ZAGADNIENIA

Nieodzownym wymaganiem teorii marksistowskiej przy analizie wszelkiego zagadnienia społecznego jest postawienie go w określonych ramach historycznych, a następnie, jeżeli jest mowa o jednym kraju (np. o programie narodowym dla danego kraju), uwzględnienie konkretnych właściwości, odróżniających kraj ten od innych w granicach tego samego okresu historycznego.

Co oznacza to nieodzowne wymaganie marksizmu w zastosowaniu do naszego zagadnienia?

Przede wszystkim oznacza konieczność ścisłego odgraniczenia dwu z gruntu odmiennych, z punktu widzenia ruchów narodowych, okresów kapitalizmu. Z jednej strony — to okres krachu feudalizmu i absolutyzmu, okres kształtowania się burżuazyjno-demokratycznego społeczeństwa i państwa, gdy ruchy narodowe po raz pierwszy stają się masowe, wciągają tak czy inaczej wszystkie klasy ludności do polityki poprzez prasę, udział w instytucjach przedstawicielskich itd. Z drugiej zaś — mamy przed sobą okres całkowicie ukształtowanych państw kapitalistycznych z ustalonym od dawna ustrojem konstytucyjnym, z mocno rozwiniętym antagonizmem pomiędzy proletariatem a burżuazją — okres, który można nazwać przededniem upadku kapitalizmu.

Dla okresu pierwszego typowe jest obudzenie się ruchów narodowych, wciągnięcie do nich chłopstwa, jako najliczniejszej i najtrudniej dającej się "rozruszać" warstwy ludności — w związku z walką o wolność polityczną w ogóle i o prawa narodowości w szczególności. Dla okresu drugiego typowy jest brak masowych ruchów burżuazyjno-demokratycznych, gdy rozwinięty kapitalizm, coraz bardziej zbliżając i mieszając z sobą narody zupełnie już wciągnięte do obrotu handlowego, wysuwa na plan pierwszy antagonizm pomiędzy międzynarodowo zespolonym kapitałem a międzynarodowym ruchem robotniczym.

Rozumie się, że jeden okres nie jest murem oddzielony od drugiego, lecz jest z nim związany licznymi przejściowymi ogniwami, przy czym różne kraje różnią się jeszcze między sobą szybkością rozwoju narodowego, narodowym składem ludności, rozmieszczeniem jej itd. itp. Nie może być nawet mowy o przystąpieniu do formułowania programu narodowego marksistów danego kraju bez uwzględnienia wszystkich tych ogólnohistorycznych i konkretnych warunków państwowych.

I oto tutaj właśnie spotykamy się z najsłabszym punktem w rozumowaniu Róży Luksemburg. Z niezwykłą gorliwością ozdabia ona swój artykuł doborem "mocnych" słówek przeciwko § 9 naszego programu, kwalifikując go jako "ogólnikowy", "szablonowy", jako „frazes metafizyczny” i tak dalej bez końca. Byłoby rzeczą naturalną spodziewać się, że autorka, która tak znakomicie potępia metafizykę (w sensie marksistowskim, czyli antydialektykę) i czcze abstrakcje, da nam wzór konkretnej analizy historycznej zagadnienia. Mowa jest o programie narodowym marksistów pewnego określonego kraju, Rosji, pewnego określonego okresu, początku XX wieku. Zapewne Róża Luksemburg właśnie stawia pytanie, jaki okres historyczny przeżywa Rosja, jakie są konkretne właściwości kwestii narodowej i ruchów narodowych danego kraju w danym okresie?

Absolutnie ani słówka Róża Luksemburg o tym nie mówi! Nie znajdziecie u niej ani cienia analizy, jak wygląda kwestia narodowa w Rosji w danym okresie historycznym, jakie są odrębne właściwości Rosji pod tym względem!

Mówi się nam, że inaczej stawiać należy kwestię narodową na Bałkanach, niż w Irlandii, że Marks tak oto oceniał polski i czeski ruch narodowy w konkretnych warunkach 1848 roku (cała stronica cytat z Marksa), że Engels tak oto oceniał walkę leśnych kantonów Szwajcarii przeciw Austrii i bitwę pod Morgartenem w r. 1315 (stroniczka cytat z Engelsa z odpowiednim komentarzem z Kautsky'ego), że Lassalle uważał wojnę chłopską w Niemczech w XVI stuleciu za reakcyjną itp.

Nie można rzec, by uwagi te i cytaty odznaczały się nowością, ale w każdym razie dla czytelnika jest rzeczą ciekawą przypomnieć sobie jeszcze i jeszcze raz, jak mianowicie Marks, Engels i Lassalle przystępowali do analizy konkretnych zagadnień historycznych poszczególnych krajów. I czytając ponownie pouczające cytaty z Marksa i Engelsa, widzimy szczególnie wyraźnie, w jak śmieszną sytuację wpadła Róża Luksemburg. Wymownie i gniewnie głosi ona konieczność konkretnie-historycznej analizy kwestii narodowej w różnych krajach, w różnych czasach — i nie robi najmniejszej nawet próby określenia, jakie to historyczne stadium rozwoju kapitalizmu przeżywa Rosja na początku XX wieku, jakie są szczególne właściwości kwestii narodowej w tym kraju. Róża Luksemburg podaje nam przykłady, jak inni analizowali kwestię po marksistowsku, jak gdyby umyślnie podkreślając w ten sposób, że często dobrymi chęciami wybrukowane jest piekło, że często dobrymi radami pokrywa się niechęć lub nieumiejętność korzystania z nich w rzeczywistości.

Oto jedno z pouczających zestawień. Występując przeciw hasłu niepodległości Polski, Róża Luksemburg powołuje się na swą pracę z r. 1898, która wykazała szybki "rozwój przemysłowy Polski" w związku ze zbytem wyrobów fabrycznych w Rosji. Nie ma dwóch zdań, że stąd jeszcze bynajmniej nic nie wynika w kwestii prawa do samookreślenia, że dowiedziono w ten sposób tylko zniknięcia dawnej Polski szlacheckiej itd. Róża Luksemburg zaś ciągle przechodzi niepostrzeżenie do wniosku, jakoby wśród czynników, łączących Rosję z Polską, przeważały już teraz czysto ekonomiczne czynniki współczesnych stosunków kapitalistycznych.

Ale oto przechodzi nasza Róża do kwestii autonomii i — aczkolwiek artykuł jej zatytułowany jest "Kwestia narodowościowa i autonomia" w ogóle — zaczyna ona dowodzić wyłącznego prawa Królestwa Polskiego do autonomii (patrz "Proswieszczenje"; r. 1913, Nr 12). Dla potwierdzenia prawa Polski do autonomii Róża Luksemburg charakteryzuje ustrój państwowy Rosji według cech oczywiście i ekonomicznych, i politycznych, i obyczajowych, i socjologicznych, według zespołu cech, które w sumie dają pojęcie "azjatyckiego despotyzmu" ("Przegląd Socjaldemokratyczny" Nr 12, str. 137).

Wszystkim wiadomo, że ustrój państwowy tego rodzaju odznacza się bardzo wielką trwałością w tych wypadkach, gdy w ekonomice danego kraju przeważają cechy zupełnie patriarchalne, przedkapitalistyczne oraz nikły stopień rozwoju gospodarki towarowej i zróżniczkowania klasowego. Jeżeli zaś w takim kraju, w którym ustrój państwowy odznacza się charakterem jaskrawo przedkapitalistycznym, istnieje obszar narodowo wyodrębniony o szybkim rozwoju kapitalizmu, to im szybszy jest ten rozwój kapitalistyczny, tym ostrzejsze jest przeciwieństwo pomiędzy nim a przedkapitalistycznym ustrojem państwowym, tym prawdopodobniejsze jest oderwanie się obszaru przodującego od całości — obszaru związanego z całością nie "współczesnymi" węzłami "kapitalistycznymi", lecz "azjatycko-despotycznymi”(1).

Tak więc Róża Luksemburg zupełnie nie związała końca z końcem nawet w kwestii socjalnej struktury władzy w Rosji w stosunku do burżuazyjnej Polski, zagadnienia zaś konkretnych właściwości historycznych ruchów narodowych w Rosji w ogóle nawet nie postawiła.

Nad tym zagadnieniem musimy się więc zatrzymać.

Rozdział III

KONKRETNE WŁAŚCIWOŚCI ZAGADNIENIA NARODOWEGO W ROSJI I BURŻUAZYJNO-DEMOKRATYCZNE JEJ PRZEKSZTAŁCENIE

..."Pomimo całej ogólnikowości i rozciągłości zasady "o prawie narodów do stanowienia o sobie", która oczywiście stosuje się jednakowo nie tylko do ludów, zamieszkujących Rosję, ale i do narodowości, zamieszkujących Niemcy i Austrię, Szwajcarię i Szwecję, Amerykę i Australię, szczególnym sposobem nie znajdujemy jej w żadnym programie współczesnych socjalistycznych partii"... ("Przegląd Socjaldemokratyczny", Nr 6, str. 483).

Tak pisze Róża Luksemburg na początku swej kampanii przeciw § 9 programu marksistowskiego. Przypisując nam pojmowanie tego punktu programu, jako "ogólnika", Róża Luksemburg sama właśnie wpada w ten grzech, oświadczając z zabawną odwagą, jakoby punkt ten dawał się "oczywiście jednakowo zastosować" do Rosji, Niemiec itd.

Najoczywiściej — odpowiemy na to—Róża Luksemburg postanowiła dać w swym artykule zbiór błędów logicznych, które nadawałyby się do ćwiczeń szkolnych w gimnazjum. Albowiem tyrada Róży Luksemburg jest od początku do końca nonsensem i kpinami z historyczno-konkretnego ujmowania kwestii.

Jeśli komentować program marksistowski nie po dziecinnemu, lecz po marksistowsku, to zgoła nie trudno zrozumieć, że dotyczy on burżuazyjno-demokratycznych ruchów narodowych. Skoro zaś tak jest—a tak jest niewątpliwie—to stąd wynika "oczywiście", że program ten dotyczy "ogólnikowo", jako "ogólnik" itd., wszystkich wypadków burżuazyjno-demokratycznych ruchów narodowych. Nie mniej oczywisty byłby także dla Róży Luksemburg, przy najmniejszym nawet zastanowieniu się, wniosek, że program nasz dotyczy jedynie wypadków, gdy ruch taki istnieje.

Zastanowiwszy się nad tymi oczywistymi przesłankami, Róża Luksemburg spostrzegłaby bez szczególnego wysiłku, jaki nonsens powiedziała. Oskarżając nas o wygłoszenie "ogólnika", wysuwa ona przeciw nam argument, że o samookreśleniu narodów nie mówi się w programach tych krajów, w których nie ma burżuazyjno-demokratycznych ruchów narodowych. Nadzwyczajnie mądry argument!

Porównywanie politycznego i ekonomicznego rozwoju różnych krajów, a także programów marksistowskich, ma z punktu widzenia marksizmu znaczenie olbrzymie, niewątpliwe bowiem są zarówno wspólna istota kapitalistyczna państw współczesnych, jak i wspólne prawo ich rozwoju. Ale porównania tego rodzaju należy przeprowadzać umiejętnie. Elementarnym warunkiem jest tutaj wyświetlenie kwestii, czy historyczne okresy rozwoju porównywanych krajów nadają się do porównania. Na przykład, program agrarny marksistów rosyjskich mogą "porównywać" z zachodnioeuropejskimi tylko kompletni ignoranci (w rodzaju księcia E. Trubeckiego w piśmie „Russkaja Mysl”, albowiem program nasz daje odpowiedź na zagadnienie burżuazyjno-demokratycznego przekształcenia agrarnego, o którym nawet mowy nie ma w krajach zachodnich.

To samo stosuje się do kwestii narodowej. W większości krajów zachodnich rozwiązana jest ona z dawien dawna. Śmieszne jest szukać odpowiedzi w programach zachodnich na nieistniejące zagadnienia. Róża Luksemburg przeoczyła tu właśnie rzecz najważniejszą: różnicę między krajami z dawno już zakończonymi i z niezakończonymi przekształceniami burżuazyjno-demokratycznymi.

W tej różnicy tkwi całe sedno sprawy. Zupełne ignorowanie tej różnicy zamienia właśnie ogromny artykuł Róży Luksemburg w stek czczych, beztreściwych ogólników.

W Zachodniej, kontynentalnej, Europie okres rewolucji burżuazyjno-demokratycznych obejmuje dość określony przeciąg czasu, powiedzmy, od r. 1789 do r. 1871. Właśnie ten okres był okresem ruchów narodowych i tworzenia się państw narodowych. Po zakończeniu tego okresu Europa Zachodnia przekształciła się w ustalony system państw burżuazyjnych, przy tym z reguły państw narodowo-jednolitych. Toteż szukać teraz prawa do samookreślenia w programach socjalistów zachodnioeuropejskich, znaczy nie rozumieć abecadła marksizmu.

W Europie Wschodniej i w Azji okres rewolucji burżuazyjno-demokratycznych rozpoczął się dopiero w r. 1905. Rewolucje w Rosji, Persji, Turcji, Chinach, wojny na Bałkanach—oto łańcuch wydarzeń światowych naszego okresu naszego "wschodu". I w tym łańcuchu wydarzeń tylko ślepy może nie dojrzeć obudzenia się całego szeregu burżuazyjno-demokratycznych ruchów narodowych, dążeń do stworzenia państw narodowo-niepodległych i narodowo-jednolitych. Dlatego właśnie i tylko dlatego, że Rosja wraz z sąsiednimi krajami przeżywa ten okres, potrzebny nam jest w naszym programie punkt o prawie narodów do samookreślenia.

Ale przedłużmy jeszcze nieco przytoczoną powyżej cytatę z artykułu Róży Luksemburg:

..."Zwłaszcza — pisze ona — program partii, działającej w państwie o wysoce mieszanej ludności, dla której kwestia narodowościowa gra rolę pierwszorzędną, jak program socjaldemokracji austriackiej, nie zawiera zasady powyższej (tamże).

Tak więc, czytelnika chce się przekonać „zwłaszcza” na przykładzie Austrii. Przyjrzyjmy się, z konkretnego stanowiska historycznego, czy wiele rozumnego jest w tym przykładzie.

Po pierwsze, postawmy zasadniczą kwestię zakończenia rewolucji burżuazyjno-demokratycznej. W Austrii zaczęła się ona w r. 1848 i zakończyła się w r. 1867. Od tego czasu, przez prawie pół wieku, panuje tam ustalona na ogół konstytucja burżuazyjna, na której gruncie legalnie działa legalna partia robotnicza.

Dlatego też w wewnętrznych warunkach rozwoju Austrii (czyli z punktu widzenia rozwoju kapitalizmu w Austrii w ogóle i w łonie poszczególnych jej narodów w szczególności) nie ma czynników, wywołujących skoki, którym towarzyszyć by mogło między innymi utworzenie samodzielnych państw narodowych. Biorąc przez swe porównanie za przesłankę, że Rosja odnośnie tego punktu znajduje się w warunkach analogicznych. Róża Luksemburg nie tylko robi wręcz fałszywe, antyhistoryczne przypuszczenie, lecz również mimo woli stacza się do likwidatorstwa.

Po drugie, szczególnie wielkie znaczenie ma zupełnie odmienne ustosunkowanie między narodowościami w Austrii i w Rosji w kwestii nas interesującej. Austria nie tylko była przez długi czas państwem o przewadze Niemców, ale Niemcy austriaccy pretendowali do hegemonii śród narodowości niemieckich w ogóle. "Pretensja" ta, jak może zechce łaskawie przypomnieć sobie Róża Luksemburg (która podobno tak bardzo nie lubi ogólników, szablonów, abstrakcyj), została rozbita przez wojnę r. 1866. Panujący w Austrii naród, naród niemiecki, znalazł się poza granicami samodzielnego państwa niemieckiego, które utworzyło się ostatecznie w r. 1871. Z drugiej strony, uczyniona przez Węgrów próba stworzenia samodzielnego państwa narodowego skończyła się niepowodzeniem jeszcze w r. 1849, pod ciosami rosyjskiego wojska pańszczyźnianego.

W ten sposób wytworzyła się sytuacja zupełnie swoista: ze strony Węgrów, a następnie Czechów, istniało właśnie ciążenie nie do oderwania się od Austrii, lecz do zachowania całości Austrii właśnie w interesie niezależności narodowej, która mogłaby zostać całkowicie zdeptana przez drapieżniejszych i silniejszych sąsiadów! Wskutek tej swoistej sytuacji Austria ukształtowała się jako państwo o dwóch ośrodkach (dualistyczne), a teraz przekształcą się w państwo o trzech ośrodkach (trialistyczne: Niemcy, Węgrzy, Słowianie).

Czy znajdujemy cośkolwiek podobnego w Rosji? Czy istnieje u nas ciążenie „obcoplemieńców” do połączenia się z Wielkorusami pod groźbą gorszego ucisku narodowego?

Wystarczy postawić to pytanie, by spostrzec, jak dalece porównanie Rosji z Austrią w sprawie samookreślenia narodów jest bezmyślne, szablonowe i ignoranckie.

Swoiste warunki Rosji w dziedzinie kwestii narodowej są wręcz przeciwstawne temu, co widzieliśmy w Austrii. Rosja jest państwem o jednym tylko ośrodku narodowym, wielkorosyjskim. Wielkorusi zajmują olbrzymie zwarte terytorium, dochodząc liczebnie mniej więcej do 70 milionów ludzi. Szczególną właściwość tego państwa narodowego stanowi, po pierwsze to, że „obcoplemieńcy” (którzy ogółem stanowią większość ludności — 57 proc.) zamieszkują właśnie kresy; po drugie to, że ucisk tych <obcoplemieńców" jest o wiele silniejszy, niż w państwach sąsiednich (i nawet nie tylko europejskich); po trzecie to, że w całym szeregu wypadków narody uciśnione, mieszkające na kresach, mają po tamtej stronie granicy rodaków, korzystających z większej niezależności narodowej (wystarczy wymienić choćby wzdłuż zachodniej i południowej granicy państwa—Finów, Szwedów, Polaków, Ukraińców, Rumunów); po czwarte to, że rozwój kapitalizmu i ogólny poziom kultury częstokroć wyższy jest na "obconarodowych" kresach, niż w centrum państwa. Wreszcie, właśnie w ościennych państwach azjatyckich widzimy rozpoczęty okres rewolucji burżuazyjnych i ruchów narodowych, które ogarniają częściowo pokrewne narodowości w granicach Rosji.

Tak więc, właśnie historyczne konkretne właściwości kwestii narodowej w Rosji nadają u nas szczególną aktualność sprawie uznania prawa narodów do samookreślenia w okresie obecnym.

Zresztą, nawet ze strony czysto faktycznej, twierdzenie Róży Luksemburg, że w programie socjaldemokratów austriackich nie ma uznania prawa narodów do samookreślenia — jest błędne. Wystarczy otworzyć protokoły zjazdu w Bernie Morawskim, który uchwalił program narodowy, a ujrzymy tam deklaracje rusińskiego socjaldemokraty Hankiewicza w imieniu całej delegacji ukraińskiej (rusińskiej) (str. 85 protokołów) oraz polskiego socjaldemokraty Regera w imieniu całej delegacji polskiej (str. 108), stwierdzające, że socjaldemokraci austriaccy obu wymienionych narodów włączają do swych dążeń dążenie do zjednoczenia narodowego, do wolności i samodzielności swych narodów. Tak więc, socjaldemokracja austriacka, aczkolwiek nie wystawia wręcz w swym programie prawa narodów do samookreślenia, godzi się jednocześnie najzupełniej z wysuwaniem przez części partii żądania samodzielności narodowej. Faktycznie oznacza to właśnie — rzecz jasna — uznawanie prawa narodów do samookreślenia! Przykład Austrii, na który powołuje się Róża Luksemburg, przemawia zatem pod wszystkimi względami przeciw Róży Luksemburg.

 

Rozdział IV

"PRAKTYCYZM” W KWESTII NARODOWEJ

Ze szczególnym zapałem podchwycili oportuniści argument Róży Luksemburg, że § 9 naszego programu nie zawiera w sobie nic "praktycznego”. Róża Luksemburg tak jest zachwycona tym argumentem, że w artykule jej spotykamy nieraz po osiem razy na stronicę powtórzenie tego "hasła".

"§ 9 nie daje — pisze ona — żadnej praktycznej wskazówki dla polityki codziennej proletariatu, ani żadnego rozwiązania praktycznego zagadnień narodowościowych".

Rozpatrzmy ten argument, który bywa formułowany czasem i tak, że § 9 albo nie wyraża zgoła nic, albo też zobowiązuje do popierania wszelkich dążeń narodowych.

Co oznacza żądanie "praktyczności” w kwestii narodowej?

Albo poparcie wszelkich dążeń narodowych; albo odpowiedź: <tak lub nie> na pytanie co do oderwania się każdego narodu; albo w ogóle bezpośrednią "ziszczalność" żądań narodowych.

Rozpatrzmy wszystkie te trzy możliwe znaczenia postulatu "praktyczności".

Burżuazja, która z natury rzeczy występuje na początku każdego ruchu narodowego jako jego hegemon (przywódca), nazywa sprawą praktyczną popieranie wszelkich dążeń narodowych. Ale polityka proletariatu w kwestii narodowej (jak i w pozostałych kwestiach) tylko popiera burżuazję w określonym kierunku, lecz nigdy nie zbiega się z jej polityką. Klasa robotnicza popiera burżuazję tylko w interesie pokoju między narodami (którego burżuazja całkowicie dać nie może i który da się urzeczywistnić tylko w miarę zupełnej demokratyzacji), w interesie równouprawnienia, w interesie najlepszych warunków dla walki klasowej. Dlatego to właśnie przeciw praktycyzmowi burżuazji proletariusze wysuwają zasadniczą politykę w kwestii narodowej, zawsze popierając burżuazję jedynie warunkowo. Każda burżuazja chce w sprawie narodowej albo przywilejów dla swego narodu, albo wyłącznych dlań korzyści; to właśnie nazywa się „praktycznym”. Proletariat jest przeciw wszelkim przywilejom, przeciw wszelkiej wyłączności. Żądać odeń "praktycyzmu" znaczy iść na pasku burżuazji, wpadać w oportunizm.

Dać odpowiedź: "tak lub nie" na pytanie co do oderwania się każdego narodu? Wydaje się to żądaniem nader „praktycznym". A w rzeczywistości jest ono niedorzeczne, metafizyczne w teorii, w praktyce zaś prowadzi do podporządkowania proletariatu polityce burżuazji. Burżuazja zawsze na plan pierwszy wysuwa swe żądania narodowe. Stawia je bezwzględnie. Dla proletariatu są one podporządkowane interesom walki klasowej. Teoretycznie nie można ręczyć z góry, czy oderwanie się danego narodu, czy też jego równouprawnienie z innym narodem zakończy rewolucję burżuazyjno-demokratyczną; dla proletariatu w obu wypadkach ważne jest zapewnienie rozwoju własnej klasy; dla burżuazji ważne jest utrudnienie tego rozwoju przez odsunięcie na bok jego zadań wobec zadań "własnego" narodu. Dlatego też proletariat ogranicza się do negatywnego, że tak powiemy, żądania uznania prawa do samookreślenia, nie gwarantując nic żadnemu narodowi, nie zobowiązując się choć cokolwiek dać kosztem innego narodu.

Niech to będzie "niepraktyczne", ale faktycznie to najpewniej gwarantuje najbardziej demokratyczne z wszelkich możliwych rozwiązań; proletariatowi potrzebne są tylko te gwarancje, a burżuazji każdego narodu potrzebne są gwarancje jej korzyści bez względu na sytuację (i ewentualne minusy) innych narodów.

Dla burżuazji najważniejsza jest "ziszczalność" danego żądania— stąd wieczna polityka konszachtów z burżuazją innych narodów z uszczerbkiem dla proletariatu. Dla proletariatu zaś ważne jest umocnienie swej klasy przeciw burżuazji, wychowanie mas w duchu konsekwentnej demokracji i socjalizmu.

Niech to będzie "niepraktyczne" dla oportunistów, ale jest to jedyna gwarancja rzeczywista, gwarancja maksymalnego równouprawnienia i pokoju narodowego wbrew zarówno feudałom, jak i nacjonalistycznej burżuazji.

Całe zadanie proletariuszy w dziedzinie kwestii narodowej jest "niepraktyczne" z punktu widzenia nacjonalistycznej burżuazji każdego narodu, albowiem proletariusze żądają "abstrakcyjnego" równouprawnienia, zasadniczego usunięcia choćby najmniejszych przywilejów, jako że są wrodzy wszelkiemu nacjonalizmowi. Nie zrozumiawszy tego, Róża Luksemburg swym nierozumnym opiewaniem praktycyzmu otworzyła na oścież wrota właśnie dla oportunistów, zwłaszcza zaś dla oportunistycznych ustępstw na rzecz nacjonalizmu wielkorosyjskiego.

Dlaczego wielkorosyjskiego? Dlatego, że Wielkorusi w Rosji są narodem uciskającym, a pod względem narodowym oportunizm w inny sposób, rzecz prosta, ujawni się wśród narodów uciskanych, w inny zaś — wśród uciskających.

Burżuazja narodów uciskanych w imię "praktyczności" swych żądań wzywać będzie proletariat do bezwzględnego poparcia jej dążeń. Najpraktyczniej jest powiedzieć wprost "tak" na rzecz oderwania się określonego narodu, a nie na rzecz prawa oderwania się wszystkich i wszelakich narodowi.

Proletariat jest przeciw takiemu praktycyzmowi: uznając równouprawnienie i równe prawo do państwa narodowego, nade wszystko ceni on i ponad wszystko stawia związek proletariuszy wszystkich narodów, oceniając pod kątem walki klasowej robotni...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin